Rozdział 3
Perspektywa Hope
Wczorajszy wieczór z Avengersami o dziwo był bardzo przyjemny.
Pomimo, że nie lubię ludzi i miałam ochotę pobyć sama to była całkiem ciekawa przygoda.
Z ich opowieści dowiedziałam się, że będę musiała poznać jeszcze 3 inne osoby.
I właśnie dzisiaj będą oni na uroczystej imprezie, którą organizuję Stark.
Trochę się stresuje, ponieważ nigdy nie była na żadnej imprezie ani bankiecie.
A po Starku nie wiadomo czego się spodziewać.
Słyszałam opowieści Steva i Clinta o nim, więc liznęłam trochę jego wielkiego ego.
Jest ranek i właśnie wstaję z łóżka.
Kieruję się pod prysznic i wykonuję codzienną rutynę.
Nakładam czarne jeansy z dziurami i biała długą bluzkę.
Po ubraniu i spięciu włosów wychodzę z pokoju.
Kieruję się w stronę kuchni, chodź i tak po drodzę się gubię.
Po chwili słyszę głos Steva i po niespełna minucie odnajduję kuchnię, w której znajdują się Avengersi.
-Cześć- witam się ze wszystkimi.
-Cześć Hope- odpowiada Kapitan, a reszta posyła mi lekkie uśmiechy.
Zajmuję miejsce koło Wandy, po czym nakładam sobie dwa tosty z serem i sok pomarańczowy.
Pomimo, że jestem tu od dwóch dni to Wanda jakoś mnie zakceptowała i już nie mierzy mnie na, każdym kroku morderczym spojrzeniem.
-Hopiś jak skończysz jeść do pojdzieny do mojego laboratorium i coś ci pokażę- z zamyślenia wyrywa mnie wesoły głos Starka.
Spojrzałam na niego z uniesioną brwią i przytaknęłam.
Po skończonym posiłku udaliśmy się z Tony'm do jego laboratorium.
Idziemy korytarzem, a nastepnie wjeżdżamy windą na górę.
Po chwili znajdujemy się już w jego jak to nazwał "królestwie geniusza".
-Co chciałeś mi pokazać? -pytam z lekkim zainteresowaniem.
-Uratowaliśmy cię, więc teraz będziesz częścią drużyny, dlatego wykonałem dla ciebie nowy strój- odpowiedział podchodząc do jakieś szafy i wyciągając z niej swoje dzieło.
Jest to czarny jednoczęściowy strój z paskiem na broń i sztylety.
Na jego plecach znajduję się biały lis, a na rękawach po jednym białym pasku od zewnętrznej strony ręki.
Widać, że włożył w niego sporo pracy i wysiłku.
W końcu jestem tu dopiero dwa dni.
-Jest wspaniały- powiedziałam biorąc go do ręki.
-W końcu to moje dzieło- chwali się brunet.
-Jakiś ty skromny- kręcę głową uśmiechając się pod nosem.
-Dobra leć go przymierzyć i mi się pokaż-powiedział Stark wskazując ręką toaletę.
Wzięłam strój i weszłam do łazienki nakładając go na siebie.
Leżał idealnie i wyglądałam w nim doskonale.
O nie za dużo czasu z Tonym źle na mnie wpływa.
Poprawiając strój wyszłam z toalety prezentując się brunetowi w jego nowym dziele.
-Mówił ci ktoś kiedyś, że nadajesz się na modelkę?-spytał Tony.
-Nie nikt-odpowiedziałam z uśmiechem.
To chyba był komplement.
-Jak patrzę na ciebie to widzę, że moja praca nie poszła na marnę.
Oprócz tego, że dobrze w nim wyglądasz to strój zrobiony jest z vibranium przez, co go nie zniszczysz.
Ochroni cię przed wysokimi i niskimi temperaturami.
Masz jeszcze w nim dodatkowe ukryte przestrzenie, na noże albo gwiazdki ninja.
Do kompletu dostaniesz jeszcze maskę zakrywajacą twarz od brody aż po nos- wyjaśnił Stark podając mi czarną maskę natychmiast założyłam.
Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam groźnie.
I chodź strój ten był jednoczęściowy to odkrywał moją metalową rękę.
Spojrzałam na Starka, a potem na moją rękę zadając mu nieme pytanie.
-A właśnie jeśli chodzi o rękę to specjalnie zostawiłem ją odkrytą bo w ten sposób będzie ci lepiej walczyć, a poza tym ta ręką robi ogromne wrażenie- odpowiedział Stark.
Pokiwałam tylko głową i poszłam się przebrać.
Po przebraniu wyszłam z laboratorium bruneta i udałam się do pokoju tym razem trafiając bez przeszkód.
Powiesiłam mój strój w szafie i udałam się na salę treningową.
Stwierdziłam, że potrenuję trochę bo 3 miesiące to długi odpoczynek od treningów.
Na początku pobiegałam z 2 godzinki na bieżni, a potem zrobiłam 100 bruszków.
Następnie roziąganie, pompki i podnoszenie ciężarów.
Zajeło mi to jakieś 3 i pół godziny.
Na koniec postanowiłam przejść tor przeszkód.
Wystartowałam i skoczyłam po 3 minutach.
Na torze znajdowały się takie rzeczy jak ścianka, czołganie, utrzymywanie równowagi, przeskoki i dużo uników.
Czyli łatwy jak dla mnie poziom trudności.
Gdy skończyłam usłyszałam klaskanie.
Odwrociłam się i moim oczom ukazała się Natasha.
-Brawo 3 minuty na tym torze to niezwykły wynik-pogratulowała mi rudowłosa.
-Dzięki- podziękowałam.
-Może kiedy razem poćwiczymy?-zaproponowała.
-Nie ma sprawy- zgodziłam się.
To może być niezwykła przygoda, w końcu zawsze trenowałam sama.
-Lepiej już chodźmy jak nie chcemy się spóźnić na imprezkę Starka- powiedziała Natasha wskazując na zegarek, który wybijał godzinę 17.
-Jasne-powiedziałam i wyszłyśmy razem z rudą rozmawiając i kierując się do swoich pokoi.
Dotarłyśmy do nich, i każda poszła w swoją stronę.
Ja weszłam do pokoju i pobiegłam bo łazienki wziąść kompiel.
Po kompieli w samym ręczniki weszłam do pokoju i udałam się do szafy.
Wybrałam czarną rozkloszowaną sukienkę z wycięciami na plecach i piękne czarne szpilki.
Do tego upiełam sobie włosy i założyłam prawdopodobnie diamentowy naszyjnik ( zdj u góry 👆)
Po ostatnich poprawkach usłyszałam pukanie do drzwi.
W drzwiach stanęły Natasha i Wanda które na mój widok wstrzymały oddech.
-Wyglądasz przepięknie- pochwaliła mnie Wanda.
-Niczym królowa- odpowiedziała Natasha.
-Dziękuję, w też jesteście niesamowite- odwdzieczyłam się pochwałą.
Wanda ma na sobie śliczną czerwoną sukienkę na ramionczkach i białe szpilki.
Za to Natasha granatową sukienkę z asymetrycznym tyłem i tego samego koloru szpilki.
Obie mają rozpuszczone włosy, tylko Wanda je lekko podkręciła.
-To co idziemy?-spytałam z większą pewnością siebie.
-Okay, w sumie i tak już jesteśmy trochę spóźnione-powiedziała Wanda po czym wyszłyśmy i skierowałyśmy się sali, w której miała odbyć się imprezka.
Ja szłam na środku, Wanda po lewej, a Natasha po mojej prawej.
Gdy tylko weszłyśmy do sali oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę.
Ludzie zachwycali się naszym widokiem, a faceci patrzyli na nas z pożądaniem.
I w tłumie zauważyłam jego.
Stał i rozmawiał ze Steve'm.
Wysoki brunet z dłuższymi włosami w białej koszuli i czarnych spodniach z drinkiem w ręku.
Jego lewa ręka połyskiwała, ale nie zdążyłam się mu dokładnie przyjrzeć, ponieważ razem z dziewczynami dotarłyśmy do baru gdzie stał Stark z Sam'em i Clint'em.
-Hope ślicznie dziś wyglądasz- powiedział z zawadiackim uśmiechem Tony.
-Starałam się- odpowiedziałam zerkając w stronę towarzysza Steva.
-Myślę, że nawet w dresach i starym podkoszulku i tak była byś niczym Afrodyta-ciągnął dalej brunet.
-Czy ty nie masz przypadkiem Pepper?-spytałam unosząc do góry brew.
-Tak i jestem z tego powodu szczęśliwy-powiedział nadal wyszczerzony Stark.
-Myślę, że nie była by szczęśliwa, że kompementujesz inne kobiety-powiedziałam oschle.
-Cii-powiedział przykładając sobie palec do ust i znikając w tłumie.
Mimowolnie rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Duży parkiet do tańczenia, stoły z jedzeniem, kelnerzy rozdawający alkochol, nastrojowe światło i dobra muzyka czyli niezbędnik, każdej imprezy.
Co do gości byli tutaj wszyscy członkowie Avengers, jacyś inni agenci i przyjaciele Starka.
-Hope?! Hope?! Chodź do nas-zawołała mnie Natasha.
Stała ona kolo jednego ze stołów razem z Banner'em i dwoma niezanymi mi osobnikami.
Podeszłam do nich uśmiechając się w stronę Natashy.
-Thorze poznaj Hope, Hope poznaj Thora- rudowłosa przedstawiła mi umięśnionego blondyna z dłuższymi włosami i oczami szczeniaka.
-Miło mi cię poznać lady Hope- przywitał się blondyn całując moją rękę.
Co wywołało na mojej twarzy mały rumieniec.
-Ciebie też miło poznać Thorze- przywitałam się grzecznie.
Po przywitaniu się z Thor'em, Natasha przedstawiłam i Rodney'a.
Okazał się być bardzo miłym facetem i podobne jak Tony lata w stroju.
Zaczęliśmy rozmawiać i pić wspólnie wino.
Mój wzrok co jakiś czas wędrował na drugą stronę sali do Steva i tajemniczego bruneta.
Kiedy po raz, któryś patrzyłam w ich stronę nasze spojrzenia się spotkały, a on sądząc bo późniejszym zachowaniu Steva spytał się go o mnie.
I po chwili obaj szli w naszą stronę.
-Cześć Hope, pięknie dziś wyglądasz- przywitał się Steve.
-Dziękuję-odpowiedziałam zerkając na jego towarysza.
-Hope chciałbym ci kogoś przedstawić.
Oto mój przyjaciel Bucky Barnes - przedstawił bruneta niebieskoooki.
A, więc Bucky...
-Miło mi cię poznać Bucky-przywitałam się z długowłosym.
-Mi ciebie również- powiedział delikatnie ściskając moja dłoń.
I właśnie, wtedy doznałam wielkiego szoku.
Moja metalowa ręką dotknęła jego metalowej ręki.
Na jego twarzy też malowało się nie małe zdziwienie.
-Co za wyjątkowy zbieg okoliczności-powiedziałam puszczając jego rękę i zerkając w jego oczy.
-Tak...-powiedział oschle.
Jego nieprzyjemny ton głosu sprawił, że po moich plecach przebiegł zimny dreszcz.
Po przywitaniu stanęliśmy koło naszych towarzyszy i czasem odpowiadaliśmy na pytania i wtrącaliśmy jakieś wypowiedzi.
Minęła godzina i stwierdziliśmy, że usiądziemy wspólnie bo to ciągłe stanie jest bezsensu.
Usiedliśmy na kanapie blisko parkietu i po jakiś 10 minutach zaczął się wolny taniec.
Natasha zaczęła tańczyć z Banner'em, a Wanda z Visionem, który nagle pojawił się przy jej boku.
-Czy zrobisz mi te przyjemność i zatańczysz ze mną?-spytał Kapitan wyciągając rękę w moją stronę.
-Nie ma problemu- zgodziłam się tylko z uprzejmości, ponieważ nie miałam ochoty na razie tańczyć.
Gdy skończył się wolny zatańczyłam szybki taniec z Thor'em Clint'em i Tony'm.
Na sam koniec został wolny taniec i o mało nie zemdlałam, kiedy zobaczyłam kto będzie ze mną tańczył.
Dokładnie naprzeciwko mnie staną Bucky.
Przybliżyłam się do niego i położyłam swoje ręce na jego szyi.
Od zrobił to samo tylko, że z moją talią.
-Opowiesz mi jak to się stało, że masz metalową rękę?-spytał zaciekawiony.
-Ok-odpwiedziałam- pewnie nie jest ci obca Hydra, więc jak to na misji bywa jest niebezpiecznie.
Miałam zgarnąć jakiegoś nadprzyrodzonego kolesia.
Ale nie powiedzieli mi, że on pluję kwasem.
I po tym jak już go pokonałam zauważyłam, że strasznie boli mnie ręką.
Zobaczyłam, że mam całą skórę poparzoną i w nie których miejscach wyżartą.
No i wtedy wdało się zakażenie, ręką sina następnie amputacja.
A potem zrobili mi to...-wskazałam głową na metalową rękę
-W sumie czego by się innego po nich spodziewać. Hydra już taka jest-powiedział brunet patrząc mi w oczy.
-Czyli ty też...-urwałam zakrywając usta ręką-przykro mi.
-Było mineło ważne, że teraz już nas tam nie ma-powiedział brunet uśmiechając się lekko.
Już wtedy wiedziałam, że Bucky rozumie mnie jak nikt inny, ale jakbym zobaczyla dalsze scenariusze dla nas to bym nigdy nikomu w to nie uwierzyła.
Przynajmniej nie przy innych....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro