~6~
Obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez niezasłonięte okno. Pewnie musiałam zapomnieć o opuszczeniu ich. Tej nocy praktycznie nie mogłam zasnąć, przez cały czas myślałam nad tym, czego mógł chcieć Ashton.
Niby chcę dowiedzieć się o co mu chodziło, ale z drugiej strony nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.
Czemu to musi być takie trudne?
Mam dosyć tego, że większość ludzi, którzy są mi bliscy mnie ranią i zostawiają. Jedynie David i James mnie nie opuścili przez te wszystkie lata. Wiedzieli, że mam problemy, ale to nie zniechęciło ich. Wręcz przeciwnie, wyciągnęli do mnie dłoń i pomogli. Kiedy nikt nie przejmował się tym, że jest ze mną coraz gorzej, oni próbowali pocieszyć. Zaopiekowali się mną i za to ich kocham. Są dla mnie jak rodzina, która jest ze sobą mimo wszystkiego. Mój brat wolał znowu zapomnieć i zostawić mnie tak, jak i mój chłopak...
A co do niego. Już raczej nie jesteśmy razem, prawda? Sama już nie wiem.
To wszystko mnie przerasta.
Usłyszałam dźwięk wydobywający się z mojego telefonu. Podniosłam się i chwyciłam komórkę. Zobaczyłam przychodzące połączenie od Justina. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
- Co jest Jus? - spytałam ziewając.
- Spalałaś? - zdziwił się.
- Tak, a co?
- Bo jest już prawie dwunasta - zaśmiał się, a ja opadłam plecami na łóżko - David mi przekazał. Co zamierzasz z nim zrobić?
- Nie wiem - westchnęłam - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Okay - odpowiedział.
- A ty nie powinieneś być teraz na wykładach? - zmieniłam temat.
- Zaraz mi się zaczynają. Nie chce mi się - jęknął - Zawsze na nich zasypiam, a wykładowca jest tak stary, że ledwo widzi i przysypia - zaśmiałam się.
- Czyli widzę, że ciekawie.
- I to bardzo - mruknął - Muszę kończyć, do zobaczenia.
- Pa i powodzenia.
Rozłączyłam się i spojrzałam na wiadomości, które dostałam ostatnio. Wszystkie były od jednej osoby.
Od Ashton:
Chrissy
Od Ashton:
Chrissy no!
Od Ashton:
Chriss!
Od Ashton:
Chrissy odpisz mi!
Do Ashton:
Napisałam Ci wcześniej co masz zrobić.
Zablokowałam telefon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej krótkie spodenki i bieliznę. Ruszyłam do łazienki, gdzie załatwiłam swoje potrzeby i pomalowałam. Wyszłam i skierowałam się na dół. Nie obchodziło mnie to, że byłam tylko w spodenkach i staniku. Nikogo w domu nie było, więc co za problem.
Weszłam do salonu, gdzie Muffin bawił się swoją zabawkową kością. Podeszłam do kanapy i chwyciłam bluzę Davida, która leżała na niej.
- Cześć mały - przywitałam się ze zwierzakiem, ubierając ją. W zamian zaszczekał i podszedł do mnie - No co jest? Głodny? - pokiwał głową i ruszył do kuchni.
- Czy ty kiedyś nie jesteś głodny?
Nasypałam mu do miski karmy i wróciłam do salonu. Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam telewizję. Po chwili dołączył do mnie Muffin, który położył się w moich nogach. Przeglądałam kanały, zatrzymując się chwilę na kanale muzycznym, gdzie leciała akurat piosenka: "Girls Talk Boys" - 5 Seconds Of Summer. Wraz ze słowami piosenki, do mojego głowy wróciły wspomnienia z tego koncertu. Kiedy Luke śpiewał piosenkę dla mnie, to jak się pocałowaliśmy na oczach wszystkich fanów. Do moich oczu napłynęły łzy, gdy Luke zaczął śpiewać najważniejszy dla mnie fragment.
Do you tell'em white lies? /Czy mówisz im niewinne kłamstewka?
Do you tell'em the truth? /Czy mówisz im prawdę?
Do you tell'em that you love me /Czy mówisz im, że mnie kochasz?
The way that I've been loving you? /Tak jak ja kocham ciebie?
Zaczęłam mrugać, by choć w małym stopniu odgonić łzy. Może mi się nie udało, ale nie rozpłakałam się tak jak sądziłam. Wytarłam rękawami bluzy policzki i oparłam głowę na poduszce, oddychając głęboko.
Prawdopodobnie nigdy więcej nie usłyszę głosu Luke'a, śpiewającego tę piosenkę dla mnie. Jedynie zostanie mi wspomnienie z tamtego koncertu. Kiedy nie liczyło się nic, oprócz jego i mnie. Nie mogę pogodzić się z tym, że mnie zostawił. Mógł, chociaż nie wiem... Napisać? Zadzwonić? I przekazać mi, że zrywa ze mną i to nie ma sensu. Teraz mam jeden wielki mętlik. Wiem, że pewnie, nawet gdyby tu przyjechał to i tak, nie byłoby tak, jak dawniej. To co nas łączyło, skończyło się, wtedy kiedy wsiadłam na pokład samolotu.
Nie wiem ile czasu już minęło, ale podniosłam się i usiadłam naprzeciwko psa.
- Muffin? - zwierzak podniósł głowę i spojrzał na mnie - Nie zostawisz mnie prawda? - podrapałam go po szyi, na co zaszczekał - Jezu, zaczęłam rozmawiać z psem. Co się ze mną dzieje? - zaśmiałam się i wtuliłam w zwierzaka.
Po chwili jednak ten zeskoczył z kanapy, tak jakby usłyszał gdzieś hałas. Zdezorientowana patrzyłam na niego, nigdy się tak nie zachowywał. Muffin pognał w stronę korytarza, a sekundę później mogłam usłyszeć głośny huk i jęknięcie. Nasłuchiwałam jeszcze przez chwilę odgłosów, które wydawały mi się niewyraźne. Wstałam z kanapy i ruszyłam w ich stronę.
- David, James lub Justin, jeśli to znowu wy to was zabije - krzyknęłam. Jednak uciszyłam się i stanęłam jak wryta. Przede mną stała bardzo znana mi czwórka chłopaków. Znaczy jeden leżał na podłodze, przygnieciony przez psa. Spojrzenia trójki z nich skierowały się na moją osobę.
Nie sądziłam, że przyjadą i nawet, że pamiętają o mnie jeszcze. Zauważyłam, że za nimi stało kilka walizek, a oni nie odrywali ode mnie spojrzenia. Gwizdnęłam, na co Muffin przestał lizać twarz Ashton'a i podszedł do mnie. Blondyn podniósł się i z wielkim uśmiechem zeskanował mnie wzrokiem.
- Chrissy cieszę się, że w końcu Cię widzę - chciał podejść do mnie, ale ja zrobiłam krok w tył.
- Daruj sobie - prychnęłam, na co ten spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie przywitasz się z bratem? - zapytał.
- Co wy tu robicie? - zignorowałam jego pytanie.
- Przyjechaliśmy, nie cieszysz się?
- A dlaczego miałabym? - kucnęłam i pogłaskałam psa po głowie, próbując nie wybuchnąć i powiedzieć o jedno słowo za dużo.
Czy oni sądzą, że rzucę się im w ramiona i będę wniebowzięta? Jeśli tak to mylą się i to bardzo.
- Jak się wabi? - spytał Calum, podchodząc do nas.
- Muffin - odpowiedziałam, na co uśmiechnął się i pogłaskał zwierzaka. Ten zaszczekał radośnie i zaczął lizać go po twarzy.
- Chrissy możemy porozmawiać? - zapytał Ashton i skinął głową w stronę salonu. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za nim. Usiadłam na kanapie, a czwórka chłopaków zajęła miejsca przede mną. Przejechałam od niechcenia wzrokiem po ich sylwetkach, ale jednak zatrzymałam się na niebieskookim blondynie, który wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem połączonym ze smutkiem.
- Chriss, dlaczego się tak zachowujesz? - odezwał się Ashton. Przez jego pytanie zaczęło się we mnie gotować.
- Powinieneś się domyślić - odpowiedziałam, opierając łokcie na kolanach i pochylając lekko do przodu. Ten spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Czemu ja?
- Wy wszyscy - prawie krzyknęłam. Moje nerwy powoli już puszczały. On spojrzał po chłopakach, nie wiedząc nadal o co mi chodzi. Mike chyba zrozumiał i spuścił głowę - Nie wiesz? - prychnęłam.
- Nie bardzo.
- Otóż to, że kurwa znowu zapomniałeś o mnie. A gdy mnie potrzebowałeś to wiesz gdzie napisać. I po co do mnie pisałeś? Po to, żebym odebrała was z lotniska, czy co?!
- Chrissy nie rozumiesz - westchnął i podszedł kawałek do mnie.
- Nie to ty nie rozumiesz - krzyknęłam i wstałam - To nie ty spędziłeś dnie na dzwonieniu do swojego ukochanego braciszka, przyjaciół i chłopaka. To nie ty zalewałeś się łzami, myśląc co zrobiłeś źle. To nie ty miałeś problemy, przez ten cały czas. To nie ty! - wrzasnęłam, a po moim policzku spłynęła łza - To Cię kurwa nie obchodziło! Po co tutaj przyjechaliście? Po to, żeby mnie znowu zostawić po kilku miesiącach?! Nie mam zamiaru przez to znowu przechodzić. Odizolowaliście się ode mnie - zaszlochałam - Myśleliście, że sobie normalnie radziłam? Nie.
- Chrissy - Ashton chciał przytulić mnie, ale ja odsunęłam się kilka kroków do tyłu.
- Rozumiem to ja wybrałam, że chcę wrócić. Ale to wy woleliście nie mieć ze mną kontaktu. Gdy rozmawialiśmy zawsze zbywaliście mnie byle wymówkami. Myślicie, że ja wam w to wierzyłam? - wytarłam policzki, które wilgotne były od moich łez - To wszystko mnie już przerastało. Nie sądziłam, że znowu nie chcesz znać, czy przyznawać się do mnie Ashton. A ty Luke? - zwróciłam się w stronę blondyna, który podniósł głowę i spojrzał na mnie - Na zawsze razem, nie zapomnę o tobie, będę dzwonił cały czas. Pamiętasz? Raczej nie - zaśmiałam się sarkastycznie - Mówię prawdę? - chłopak nie odpowiedział mi - No jasne, że tak. Myślałam, że chociaż mogę na Ciebie liczyć, na mojego chłopaka - dałam nacisk na ostatnie słowo - Ale widocznie się przeliczyłam. Ale nie tylko na tobie - spojrzałam na nich i pobiegłam w stronę swojego pokoju. Słyszałam jak chłopacy mówili coś, ale nie mam już siły.
Zamknęłam drzwi na klucz i rzuciłam na łóżko. Wtuliłam głowę w poduszkę, próbując uspokoić się i zagłuszyć mój szloch. Jakąś chwilę później zasnęłam, nie przejmując się tym co dzieje się na dole.
**W tym samym czasie**
Chłopak zaraz po wyjściu dziewczyny z salonu, pobiegł za nią. Nie przejmował się słowami swoich przyjaciół, mówiących, żeby dał spokój. Zatrzymał się przed drzwiami do jej pokoju, z którego przez jakiś czas można było usłyszeć płacz. Jednak po chwili wszystko ucichło, a on zaczął pukać do drzwi.
- Chrissy? - szepnął, gdy po kilku minutach nie otwierała mu.
W końcu bezsilnie usiadł, opierając się o powłokę drzwi. Westchnął ciężko i zamknął oczy.
- Jeszcze tu siedzisz? - zapytał Calum, który kucnął obok niego.
- Tak - odpowiedział.
- Daj spokój, ona i tak nie wyjdzie. Jutro z nią porozmawiamy na spokojnie - poklepał go po ramieniu - Dawaj, musimy się rozpakować.
- Zaraz przyjdę - powiedział i wytarł policzki, po których nieświadomie od czasu do czasu spływały łzy.
- Mam nadzieję - posłał mu uśmiech i ruszył w kierunku schodów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to się porobiło!
Chcieliście sosy, to macie sosy!
Jak myślicie, kto był tym, który poszedł za Chrissy?
A co sądzicie o tym jak się zachowała?
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro