Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~46~

  Stałam razem z Davidem na lotnisku czekając na Hemmingsa, którego samolot wylądował już jakiś czas temu. Jednak wciąż go nie było. Jest już dawno po północy, a sama nie chciałam jechać, więc jedynym wyjściem był Black. O dziwo zgodził się od razu nie to, co James, który został w hotelu i prawdopodobnie już śpi.

- Widzisz go? - oparłam się na jego ramieniu i stanęłam na palcach.

- Nie, a ty go widzisz? - spojrzał w dół na mnie i zaśmiał się.

- Byś mnie wziął na barana, a nie się śmiał.

- Czemu nie - wzruszył ramionami i kucnął. Wskoczyłam na jego plecy i ten podtrzymując mnie, podniósł się - Jesteś wyższa, więc wypatruj go.

- Tak jest kapitanie - zasalutowałam mu, czym zwróciłam uwagę ludzi stojących obok nas.

- Mogłaś to pominąć - westchnął podrzucając mnie lekko do góry.

- Ucisz tam i wypatruj.

Kolejne kilka minut minęło nam na czekaniu na blondyna, który nadal się nie pojawił. Próbowaliśmy dzwonić i pisać, ale włącza się automatycznie sekretarka, a na wiadomości nie odpisuje. Przed wylotem powiedział, że będzie cały czas pod kontaktem i jak już będzie w Paryżu to od razu mnie powiadomi. A jak na razie nie daje po sobie znaku życia.

Zrezygnowana zeszłam z Davida i usiadłam po turecku na podłodze.

- A ty co odwalasz? - zapytał.

- Siedzę i czekam.

- Ale wiesz, że tam są siedzenia - wskazał ręką do tyłu na krzesła.

- Co z tego, jak tu jest wygodniej? - wzruszyłam ramionami. Szczerze wolę siedzieć na podłodze niż na niewygodnych krzesłach. Chłopak tylko pokręcił głową i wyciągnął swój telefon, chcąc najpewniej sprawdzić godzinę.

- Dochodzi pierwsza, a on powinien być tu już dawno. Na pewno nie dostałaś żadnej wiadomości od niego albo Mike'a?

- Jaką niby? - oparłam ręce na kolanach.

- Nie wiem, może na przykład, że nie przyjedzie albo już jest?

- Nic nie dostałam - odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon sprawdzając, czy w ciągu tych kilku minut dostałam jakąś wiadomość. Jednak zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, że blondyn napisał do mnie - A może jednak tak.

- Co pisze? - nachylił się w moją stronę.

- Że zaraz będzie - przekręciłam głowę na bok, unosząc jedną brew - Dlaczego dopiero teraz napisał?

- Później się go spytasz w takim razie - wzruszył ramionami.

- No tak, ale zobacz. Miał być już dawno z nami, a jego lot nie jest opóźniony z tego co widzę, więc co go zatrzymało?

- Naprawdę Chrissy spytasz się go sama. Nie rozmyślaj teraz o tym i tylko rozglądaj się za nim.

Wystawiłam rękę przed siebie, a David rozumiejąc, o co mi chodzi, pociągnął mnie w górę. Otrzepałam swój tyłek i spojrzałam w stronę wyjścia, oczekując na to, że znany mi blondyn zaraz przez nie przejdzie. Mijały kolejne minuty, a jego nadal nie było.

- Mam dość - powiedziałam odwracając się twarzą do Davida, który stał za mną - Ile można czekać no. Napisał, że zaraz będzie, a jak na razie znowu zapadł się pod ziemię.

- Poczekajmy jeszcze chwilę Chrissy - westchnął rozbawiony i poprawił swoje włosy.

- Nie David - pokręciłam głową - Chcę wrócić już do hotelu. To bez sensu, żebyśmy tu jeszcze czekali na niego.

Już miałam minąć chłopaka, ale zatrzymał mnie głos, który bardzo dobrze znałam.

- Beze mnie? - odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej.

- Tak - odpowiedziałam automatycznie.

- Bo mi smutno będzie z tą wiadomością, że jednak mnie tu nie chcesz - zrobił smutną minę - Ale i tak wiem, że jest inaczej - podszedł do mnie i objął w pasie - Miło Cię w końcu zobaczyć na żywo.

- Ciebie też - westchnęła, wtulając się w niego.

- Dobra gołąbeczki - odchrząknął Black - Bo ja tu nie chcę dłużej już stać, a wasi fani chyba was nagrywają - pomachał do grupki dziewczyn, które starały się ukryć to, że kamery swoich telefonów mają nakierowane na nas - i będziecie mieli więcej czasu dla siebie w pokoju hotelowym.

- David też Cię miło widzieć - uśmiechnął się Luke, opierając swój podbródek na mojej głowie - Widzę, że mimo późnej pory twoje poczucie humoru Ci nie opuszcza.

- A żebyś wiedział Hemmings, a teraz chodźmy już.  

***
  Leżałam w łóżku czekając na Hemmingsa, który aktualnie brał prysznic. Blondyn nadal nie wytłumaczył mi, dlaczego tak długo musieliśmy na niego czekać, a w drodze do hotelu nikt z nas się nie odzywał. Widać było po wszystkich, że jesteśmy zmęczeni i każdemu chciało się spać. Mnie i Davidowi przez to, że od rana byliśmy na nogach, a Hemmingsowi przez długą podróż w samolocie. Tak więc usiłowałam teraz nie zasnąć, ale utrzymanie otwartych powiek było dla mnie nie lada wyzwaniem.

- Dlaczego nie położyłaś się spać? - zapytał Luke odkładając swój telefon na stolik, który znajdował się obok drzwi do łazienki.

- Chciałam z tobą porozmawiać - odpowiedziałam patrząc jak kładzie się na łóżku obok mnie.

- Przełóżmy tę rozmowę na później dobrze? - położył się na boku i objął mnie ramieniem w pasie - Oboje jesteśmy zmęczeni i chcemy spać, więc porozmawiamy o wszystkim podczas śniadania.

- Okej - westchnęłam nieprzekonana - Jakie to miłe uczucie przytulać się do kogoś w nocy, kto nie jest Sammym - mruknęłam zmieniając temat. Ten tylko zaśmiał się na moje słowa.

- A ty nie wiesz nawet jak bardzo tęskniłem za tobą Chrissy. Ale chodźmy już spać. Dobranoc - złożył na moim czole pocałunek, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.

- Dobranoc Luke - zamknęłam oczy, pozwalając sobie w końcu na sen.

***
Przebudziłam się czując na sobie czyjś ciężar. Pomyślałam od razu, że pewnie Luke obudził się i położył na mnie. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam Sammy'ego, który widząc, że nie śpię, zaczął szczekać i skakać po mnie.

- Zostaw mnie proszę - jęknęłam usiłując zrzucić z siebie zwierzaka - Sammy proszę Cię naprawdę.

- Sammy chodź tu - krzyknął Luke, a pies od razu zeskoczył z łóżka i pobiegł w stronę łazienki.

Podniosłam się do siadu i ziewnęłam, patrząc na pomieszczenie. Zatrzymałam wzrok na pudełeczku, które znajdowało się na biurku. Stałam z łóżka i podeszłam w jego kierunku, ale kiedy chciałam je podnieś usłyszałam głos Hemmingsa:

- Co tam masz? - zapytał, a sekundę później był obok mnie - A to - podrapał się niezręcznie po karku - Zapomniałem to schować, miałem nadzieję, że obudzisz się później - zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.

- Czemu?

- To miała być niespodzianka, ale pokażę Ci ją później - cmoknął mnie w czoło i wrzucił pudełko do swojej walizki - A teraz szykuj się, bo dostałem wiadomość od Jamesa i Davida, że będziemy niedługo jechać do Disneylandu.

- Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić? Nie zdążę - mruknęłam.

- Przecież nie powiedziałem, na którą masz być gotowa.

- Ale ja już teraz wiem, że się nie wyrobię.

- To dlaczego ze mną teraz dyskutujesz, a nie idziesz się przebierać? - głupi uśmiech zagościł na jego twarzy.

- Nieważne - westchnęłam.

Podeszłam do walizki, z której wyciągnęłam z niej bieliznę, krótkie spodenki i czarną bluzkę na krótki rękaw, po czym poszłam do łazienki się przebrać.  

~~~~~~~~~~~~
Witam was po długiej przerwie.

Przepraszam wszystkich, którzy przeczytali rozdział, w którym Hemmings zginął. Moja znajoma zabrała mi telefon i uciekając z nim przede mną, udostępniła to.

Opowiadajcie co tam u was się działo przez ten czas!

Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro