~45~
Następnego dnia musieliśmy być najlepiej w południe, jak to dodał nasz menadżer, w Newcastle. To zaledwie sześć godzin drogi, ale wyjechaliśmy jakoś po czwartej. Według mnie zawsze lepiej być wcześniej, niż się spóźnić i widać, że nie tylko ja mam takie zdanie.
Tak więc przed nami tylko godzina drogi, a my nie wiemy co mamy robić w autobusie. No oprócz Davida, bo ten spał. Sammy rozłożył się na podłodze, na tyle pojazdu, za to my z Jamesem okupowaliśmy przednią część, grając w karty.
- Nudzi mi się to - rzucił swoimi kartami na karton, który przysunęłam, żebyśmy mieli gdzie grać.
- Bo przegrywasz - prychnęłam i zebrałam jego karty ze swoimi. Potasowałam je i związałam je recepturką, żeby się nie zgubiły. Chociaż znając moje życie, pewnie i tak się pogubią.
- Wcale, że nie - wywrócił oczami i położył się na całej kanapie - Mieliśmy po równo wygranych.
- Jak sobie chcesz - pokręciła głową, wiedząc że i tak wygrałam.
- Nie lubię z tobą grać w karty - westchnął - zazwyczaj przegrywam - dodał ciszej, na co się zaśmiałam.
- No widzisz, ze mną tak łatwo nie wygrać.
- Widzę już to od dawna - przewrócił oczami.
- To co robimy? - zapytałam odkładając karty do szuflady - W karty grać nie chcesz, planszówki?
- A wzięłaś jakieś? - pokręciła głową - No właśnie.
- Państwa miasta? - wymieniałam dalej, ale ten tylko mruknął "nie" pod nosem - Papier, kamień, nożyce?
- Pogięło cię - przerwał mi.
- Nie mam pomysłów, ty coś wymyśl - powiedziałam i usiadłam na kanapie
- Idźmy łatwiznę, film, czy serial?
- Serial - odpowiedziałam, a ten wziął pilot i włączył Netflix.
- Jaki oglądamy?
- Sam wybierz - patrzyłam jak wybiera serial"Lucifer" - Dobry wybór James.
***
Kolejne koncerty, kolejne dni mijały, a wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Fani pokazują nam, że naprawdę cieszą się z tego, że tu są i mogą posłuchać nas na żywo. Podczas meet&greet jest jeszcze lepiej, widząc te wszystkie uśmiechy i łzy szczęścia, gdy ludzie podchodzą do nas i przytulają się, czy rozmawiają. Miło jest po prostu patrzeć ile możemy wnieść radości do ich życia tylko jednym spotkaniem. Tak samo jak wszyscy siedzimy razem w jednej sali i dajemy, jak to zwiemy, mały koncert akustyczny. Fani śpiewają z nami i co niektórzy nagrywają. Zawsze lubiłam mieć kontakt z naszymi fanami, ale nie tylko ja, James z Davidem mają tak samo.
Dzisiaj gramy w Paryżu i potem mamy kilka dni wolnego, które spędzimy na jako takim zwiedzaniu miasta. Udało mi się namówić chłopaków i w tym naszych ochroniarzy do pójścia do Disneylandu. Nie wspomnę o tym, że spotkałam się najpierw ze śmiechem z ich strony, ale i tak jedziemy. Nie mogę się doczekać na zwiedzenie wszystkich atrakcji, a w szczególności kolejek górskich. Nie mogłabym opuścić okazji bycia w Paryżu i nie odwiedzenia Disneylandu.
Kolejny koncert i ta sama setlista, która zaczyna "Blood Like Gasoline". Akurat dzisiaj przed koncertem James wpadł na pomysł, żebyśmy ostatnią piosenkę wykonali akustycznie. Takim o to sposobem Aaron i kilka osób z obsługi przynieśli nam na scenę trzy wysokie krzesła i dwie gitary akustyczne. Po ustawieniu wszystkich niezbędnych dla nas sprzętów, przyszliśmy z krótkiej przerwy i usiedliśmy naprzeciw tłumowi.
- Jak myślicie? - James zaczął - Co teraz powinniśmy zagrać?
Wszyscy zebrani od razu w odpowiedzi zaczęli krzyczeć "Gravity".
- Właśnie tak! - uśmiechnął się i zaczęliśmy klaskać we troje, pokazując zebranym, żeby też tak zrobili. Po chwili zaczęli grać na gitarach, a ja dołączyłam do nich śpiewając.
- You were my gravity - skończyłam, co spotkało się z piskami i krzykami o bis - Dziękujemy wam bardzo Paryż! Było świetnie dobranoc! - krzyknęłam i zeszłam ze sceny za chłopakami.
- Szczerze powiem, że było ciekawie - przyznał David oddając gitarę Aaronowi - Wpadłeś na dobry pomysł James, a to nowość - zaśmiał się, przez co tamten uderzył go lekko w ramię.
- Widzisz, chociaż mi to wychodzi - wystawił mu język i wszedł do garderoby.
- Chcesz się kłócić?
- A co wy dzieci? - zapytałam siadając przy lustrze i wpatrując się w ich odbicie.
- Każdy jest dzieckiem młoda, a więc ty też o tym nie zapomnij - odpowiedział. Uniosłam tylko ręce w górę nic nie mówiąc i wzięłam się za zmywanie makijażu, który swoją drogą spływał po woli z mojej twarzy.
- Chrissy! Telefon do ciebie - James podał mi mój telefon, na którym wyświetlaczu pojawiła się twarz uśmiechającego Luke'a. Odebrałam od niego i ustawiłam urządzenie tak, żeby było mnie widać, po czym wróciłam do poprzedniej czynności.
- Co tam? - zapytałam, zerkając kątem oka na wyświetlacz telefonu.
- Zdecydowanie za dużo używasz kosmetyków - mruknął na powitanie.
- Ciebie też miło widzieć Luke i wszystko u mnie w porządku dzięki, że się pytasz - przewróciłam oczami.
- Nie ma za co skarbie - posłał mi znudzone spojrzenie - Ale naprawdę kładziesz za dużo makijażu.
- Też tak sądzę! - usłyszałam krzyk Davida za swoimi plecami, który wylegiwał się na kanapie.
- No widzisz? Nie tylko ja to zauważyłem.
- Lepiej czuję się z nim, to zbrodnia? - tamten pokręcił głową w odpowiedzi - No właśnie, więc skończmy ten temat i opowiadaj co u was.
- Ummm od czego by tu zacząć - przygryzł wargę - Michael chyba sobie kogoś znalazł albo po prostu często gdzieś wychodzi, jak jesteśmy w domu. Skończyliśmy pracę nad albumem, więc teraz mamy wolne aż do premiery i promocji, a do tego trochę czasu minie. Między Calumem i Ashtonem się coś psuje - ostatnie powiedział ciszej.
- Dlaczego? - spięłam włosy w wysokiego kucyka.
- Pamiętasz co nam mówił Calum przed waszym wyjazdem? - skinęłam głową - No właśnie. On teraz próbuje zniechęcić? - zastanowił się szukając pasującego słowa - Tak, zniechęcić do siebie. A problem w tym, że Ashton tylko bardziej się martwi o niego i sam pytał mnie, czy może wyciągnę od Hooda to dlaczego on się tak zachowuje. A wiesz co o tym sądzę.
- No tak, a tłumaczyłeś Ashtonowi, że może chodzi o ich związek?
- Gdybym o tym wspomniał to już tak miło i spokojnie tu by nie było - mruknął wywracając oczami - Nie wiem co mam po prostu już robić, gdy widzę go jak rozmyśla dlaczego tak jest.
- Domyślam się jak musi być - podrapałam się po nosie.
- Dobra, a teraz ty mów co u was - zmienił temat i uśmiechnął się szeroko.
- A co u nas może być? Koncertujemy, ale po twoich wpisach na forach społecznościowych jesteś na bieżąco - spojrzałam na niego znacząco, a ten się zaśmiał.
- Nie moja wina - oburzył się.
- Jasne - mruknęłam ze śmiechem - A tak w ogóle to za dwa dni jedziemy do Disneylandu! - klasnęłam ucieszona w dłonie.
- Chciałbym tam być z wami - zrobił smutną minę.
- Co za problem? Wsiadasz w samolot Panie gwiazdo znana na całym świat i przyjeżdżasz do Paryża - odezwał się James - Potem już z górki, a z resztą i tak masz wolne.
- Dobrze myśli - przyznał z trudem David.
- Właśnie nie głupie to - pokiwałam głową z uznaniem.
- Gdzie ja Ci teraz znajdę wolny bilet samolotowy do Paryża? - zaśmiał się - Z wielką chęcią, ale to jest nie do wykonania.
- Daj mi chwilę! - krzyknął Michael, który tylko pomachał mi do kamerki i usiadł obok Luke'a, chwytając przy tym swojego laptopa.
- Cześć Clifford - odmachałam mu.
- Nie dasz rady stary - blondyn pokręcił głową z politowaniem - Nie ma szans.
Nie minęło nawet pięć minut, a Michel znalazł bilet na samolot dla Luke'a, który od razu zabukował.
- Za pięć godzin masz wylot - mruknął tylko mu przypominając. Hemmings jak poparzony wstał i zmierzał w stronę swojego pokoju.
- Nie ma to jak Clifford zawsze pomocny - uśmiechnął się do telefonu.
- Ty się lepiej spakuj, bo znając życie to ledwo zmieścisz się w tych pięciu godzinach - powiedziałam.
- Odezwała się ta co pakuje się w sekundę - prychnął rzucając telefon na łóżko.
- Dzięki, że teraz coś widzę.
- Walizkę muszę wyciągnąć z szafy, poczekaj sekundę. A tak w ogóle to jesteście już w hotelu?
- Nie jeszcze nie, ale zaraz będziemy się zbierać. Spać mi się chce trochę - ziewnęłam.
- To ja kończę i idę się pakować, a wy wracajcie do hotelu. Pa - pomachał do mnie.
- Pa - posłałam mu uśmiech i rozłączyłam się.
~~~~~~~~~~~~~~~~
No to co? Hemmings w akcji?
Czy tylko ja mam takie wrażenie, że te ff jest coraz nudniejsze i bez sensu? Serio takie mam wrażenie już od bardzo dawna.
W ogóle to jak tam minęły wam wakacje? Piszcie gdzie byliście, co robiliście itd. chętnie przeczytam.
Bo u mnie to dużo by opowiadać i znalazłam sobie nowe hobby, więc mam się czym zajmować.
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro