Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~45~

Następnego dnia musieliśmy być najlepiej w południe, jak to dodał nasz menadżer, w Newcastle. To zaledwie sześć godzin drogi, ale wyjechaliśmy jakoś po czwartej. Według mnie zawsze lepiej być wcześniej, niż się spóźnić i widać, że nie tylko ja mam takie zdanie.

Tak więc przed nami tylko godzina drogi, a my nie wiemy co mamy robić w autobusie. No oprócz Davida, bo ten spał. Sammy rozłożył się na podłodze, na tyle pojazdu, za to my z Jamesem okupowaliśmy przednią część, grając w karty.

- Nudzi mi się to - rzucił swoimi kartami na karton, który przysunęłam, żebyśmy mieli gdzie grać.

- Bo przegrywasz - prychnęłam i zebrałam jego karty ze swoimi. Potasowałam je i związałam je recepturką, żeby się nie zgubiły. Chociaż znając moje życie, pewnie i tak się pogubią.

- Wcale, że nie - wywrócił oczami i położył się na całej kanapie - Mieliśmy po równo wygranych.

- Jak sobie chcesz - pokręciła głową, wiedząc że i tak wygrałam.

- Nie lubię z tobą grać w karty - westchnął - zazwyczaj przegrywam - dodał ciszej, na co się zaśmiałam.

- No widzisz, ze mną tak łatwo nie wygrać.

- Widzę już to od dawna - przewrócił oczami.

- To co robimy? - zapytałam odkładając karty do szuflady - W karty grać nie chcesz, planszówki?

- A wzięłaś jakieś? - pokręciła głową - No właśnie.

- Państwa miasta? - wymieniałam dalej, ale ten tylko mruknął "nie" pod nosem - Papier, kamień, nożyce?

- Pogięło cię - przerwał mi.

- Nie mam pomysłów, ty coś wymyśl - powiedziałam i usiadłam na kanapie

- Idźmy łatwiznę, film, czy serial?

- Serial - odpowiedziałam, a ten wziął pilot i włączył Netflix.

- Jaki oglądamy?

- Sam wybierz - patrzyłam jak wybiera serial"Lucifer"  - Dobry wybór James.

***
Kolejne koncerty, kolejne dni mijały, a wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Fani pokazują nam, że naprawdę cieszą się z tego, że tu są i mogą posłuchać nas na żywo. Podczas meet&greet jest jeszcze lepiej, widząc te wszystkie uśmiechy i łzy szczęścia, gdy ludzie podchodzą do nas i przytulają się, czy rozmawiają. Miło jest po prostu patrzeć ile możemy wnieść radości do ich życia tylko jednym spotkaniem. Tak samo jak wszyscy siedzimy razem w jednej sali i dajemy, jak to zwiemy, mały koncert akustyczny. Fani śpiewają z nami i co niektórzy nagrywają. Zawsze lubiłam mieć kontakt z naszymi fanami, ale nie tylko ja, James z Davidem mają tak samo.

Dzisiaj gramy w Paryżu i potem mamy kilka dni wolnego, które spędzimy na jako takim zwiedzaniu miasta. Udało mi się namówić chłopaków i w tym naszych ochroniarzy do pójścia do Disneylandu. Nie wspomnę o tym, że spotkałam się najpierw ze śmiechem z ich strony, ale i tak jedziemy. Nie mogę się doczekać na zwiedzenie wszystkich atrakcji, a w szczególności kolejek górskich. Nie mogłabym opuścić okazji bycia w Paryżu i nie odwiedzenia Disneylandu.

Kolejny koncert i ta sama setlista, która zaczyna "Blood Like Gasoline". Akurat dzisiaj przed koncertem James wpadł na pomysł, żebyśmy ostatnią piosenkę wykonali akustycznie. Takim o to sposobem Aaron i kilka osób z obsługi przynieśli nam na scenę trzy wysokie krzesła i dwie gitary akustyczne. Po ustawieniu wszystkich niezbędnych dla nas sprzętów, przyszliśmy z krótkiej przerwy i usiedliśmy naprzeciw tłumowi.

- Jak myślicie? - James zaczął - Co teraz powinniśmy zagrać?

Wszyscy zebrani od razu w odpowiedzi zaczęli krzyczeć "Gravity".

- Właśnie tak! - uśmiechnął się i zaczęliśmy klaskać we troje, pokazując zebranym, żeby też tak zrobili. Po chwili zaczęli grać na gitarach, a ja dołączyłam do nich śpiewając.

- You were my gravity - skończyłam, co spotkało się z piskami i krzykami o bis - Dziękujemy wam bardzo Paryż! Było świetnie dobranoc! - krzyknęłam i zeszłam ze sceny za chłopakami.

- Szczerze powiem, że było ciekawie - przyznał David oddając gitarę Aaronowi - Wpadłeś na dobry pomysł James, a to nowość - zaśmiał się, przez co tamten uderzył go lekko w ramię.

- Widzisz, chociaż mi to wychodzi - wystawił mu język i wszedł do garderoby.

- Chcesz się kłócić?

- A co wy dzieci? - zapytałam siadając przy lustrze i wpatrując się w ich odbicie.

- Każdy jest dzieckiem młoda, a więc ty też o tym nie zapomnij - odpowiedział. Uniosłam tylko ręce w górę nic nie mówiąc i wzięłam się za zmywanie makijażu, który swoją drogą spływał po woli z mojej twarzy.

- Chrissy! Telefon do ciebie - James podał mi mój telefon, na którym wyświetlaczu pojawiła się twarz uśmiechającego Luke'a. Odebrałam od niego i ustawiłam urządzenie tak, żeby było mnie widać, po czym wróciłam do poprzedniej czynności.

- Co tam? - zapytałam, zerkając kątem oka na wyświetlacz telefonu.

- Zdecydowanie za dużo używasz kosmetyków - mruknął na powitanie.

- Ciebie też miło widzieć Luke i wszystko u mnie w porządku dzięki, że się pytasz - przewróciłam oczami.

- Nie ma za co skarbie - posłał mi znudzone spojrzenie - Ale naprawdę kładziesz za dużo makijażu.

- Też tak sądzę! - usłyszałam krzyk Davida za swoimi plecami, który wylegiwał się na kanapie.

- No widzisz? Nie tylko ja to zauważyłem.

- Lepiej czuję się z nim, to zbrodnia? - tamten pokręcił głową w odpowiedzi - No właśnie, więc skończmy ten temat i opowiadaj co u was.

- Ummm od czego by tu zacząć - przygryzł wargę - Michael chyba sobie kogoś znalazł albo po prostu często gdzieś wychodzi, jak jesteśmy w domu. Skończyliśmy pracę nad albumem, więc teraz mamy wolne aż do premiery i promocji, a do tego trochę czasu minie. Między Calumem i Ashtonem się coś psuje - ostatnie powiedział ciszej.

- Dlaczego? - spięłam włosy w wysokiego kucyka.

- Pamiętasz co nam mówił Calum przed waszym wyjazdem? - skinęłam głową - No właśnie. On teraz próbuje zniechęcić? - zastanowił się szukając pasującego słowa - Tak, zniechęcić do siebie. A problem w tym, że Ashton tylko bardziej się martwi o niego i sam pytał mnie, czy może wyciągnę od Hooda to dlaczego on się tak zachowuje. A wiesz co o tym sądzę.

- No tak, a tłumaczyłeś Ashtonowi, że może chodzi o ich związek?

- Gdybym o tym wspomniał to już tak miło i spokojnie tu by nie było - mruknął wywracając oczami - Nie wiem co mam po prostu już robić, gdy widzę go jak rozmyśla dlaczego tak jest.

- Domyślam się jak musi być - podrapałam się po nosie.

- Dobra, a teraz ty mów co u was - zmienił temat i uśmiechnął się szeroko.

- A co u nas może być? Koncertujemy, ale po twoich wpisach na forach społecznościowych jesteś na bieżąco - spojrzałam na niego znacząco, a ten się zaśmiał.

- Nie moja wina - oburzył się.

- Jasne - mruknęłam ze śmiechem - A tak w ogóle to za dwa dni jedziemy do Disneylandu! - klasnęłam ucieszona w dłonie.

- Chciałbym tam być z wami - zrobił smutną minę.

- Co za problem? Wsiadasz w samolot Panie gwiazdo znana na całym świat i przyjeżdżasz do Paryża - odezwał się James - Potem już z górki, a z resztą i tak masz wolne.

- Dobrze myśli - przyznał z trudem David.

- Właśnie nie głupie to - pokiwałam głową z uznaniem.

- Gdzie ja Ci teraz znajdę wolny bilet samolotowy do Paryża? - zaśmiał się - Z wielką chęcią, ale to jest nie do wykonania.

- Daj mi chwilę! - krzyknął Michael, który tylko pomachał mi do kamerki i usiadł obok Luke'a, chwytając przy tym swojego laptopa.

- Cześć Clifford - odmachałam mu.

- Nie dasz rady stary - blondyn pokręcił głową z politowaniem - Nie ma szans.

Nie minęło nawet pięć minut, a Michel znalazł bilet  na samolot dla Luke'a, który od razu zabukował.

- Za pięć godzin masz wylot - mruknął tylko mu przypominając. Hemmings jak poparzony wstał i zmierzał w stronę swojego pokoju.

- Nie ma to jak Clifford zawsze pomocny - uśmiechnął się do telefonu.

- Ty się lepiej spakuj, bo znając życie to ledwo zmieścisz się w tych pięciu godzinach - powiedziałam.

- Odezwała się ta co pakuje się w sekundę - prychnął rzucając telefon na łóżko.

- Dzięki, że teraz coś widzę.

- Walizkę muszę wyciągnąć z szafy, poczekaj sekundę. A tak w ogóle to jesteście już w hotelu?

- Nie jeszcze nie, ale zaraz będziemy się zbierać. Spać mi się chce trochę - ziewnęłam.

- To ja kończę i idę się pakować, a wy wracajcie do hotelu. Pa - pomachał do mnie.

- Pa - posłałam mu uśmiech i rozłączyłam się.

~~~~~~~~~~~~~~~~
No to co? Hemmings w akcji?

Czy tylko ja mam takie wrażenie, że te ff jest coraz nudniejsze i bez sensu? Serio takie mam wrażenie już od bardzo dawna.

W ogóle to jak tam minęły wam wakacje? Piszcie gdzie byliście, co robiliście itd. chętnie przeczytam.

Bo u mnie to dużo by opowiadać i znalazłam sobie nowe hobby, więc mam się czym zajmować.

Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro