~40~
Wsiadłam do samochodu Davida, w którym czekał na mnie razem z Jamesem. Właśnie wracamy ze spotkania z naszym menadżerem, który naciskał na nas, żebyśmy powrócili do koncertowania, czy chociaż nagrania kilku nowych piosenek. James jak zwykle jest nastawiony pozytywnie i od razu zgodził się na wszystko. Za to ja i David moglibyśmy mieć jeszcze chwilę wolnego, nie chodzi tu o wydarzenia, które wcześniej miały miejsce, ale o powrót do tamtego życia. Koncerty, spotkania z fanami, problemy z głosem, czy jeżdżenie z miejsca na miejsce, czasami męczące, ale da się przyzwyczaić. Wracając... Znając życie już za kilka miesięcy będziemy musieli wyjechać nie wiadomo gdzie.
- Chrissy gdzie jedziemy? - zapytał David odwracając głowę do tyłu, gdzie siedziałam.
- Prowadź, przecież jesteś kierowcą - odpowiedziałam.
- Dlatego pytam się ciebie, bo Jamesowi to obojętne - wrócił wzrokiem na ulicę, ponieważ skończyło się czerwone światło.
- Wymyśl coś - wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o szybę.
- W takim razie galeria - mruknął pod nosem, a przymknęłam oczy.
***
Odebrałam kawy dla każdego z nas i podeszłam do stolika, gdzie na mnie czekali. Podałam im ich napoje i usiadłam na miejscu obok Davida.
- No to jak myślicie, ile minie miesięcy i jedziemy w trasę? - zapytał James.
- Cztery lub pięć - odpowiedziałam.
- Daję mu pół roku - powiedział David - A ty?
- Obojętnie, będzie co będzie mi pasuje - posłał nam uśmiech - A właśnie, Chrissy?
- Tak?
- Kiedy Ashton i reszta wracają do Los Angeles?
- Nie wiem szczerze, nic mi nie wspominali, więc pewnie mają jeszcze wolnego. A z resztą oni pojadą, my pojedziemy i tak będzie tak jak zawsze. Tylko teraz będą się kontaktować - zrobiłam chwilę przerwy - przynajmniej mam taką nadzieję.
- Przestań kobieto - David uderzył mnie lekko w ramię - Ty i te twoje humorki, huśtawka nastroju, czy jak?
- Podpowiem Ci - ściszyłam głos - okres - powiedziałam powoli, akcentując każdą literę. Brunet spojrzał na mnie ze znudzeniem, za to James zaczął się śmiać - Ale naprawdę, wiecie co miesiąc tak jest.
- Wiem to Chrissy, aż tak niedoinformowany nie jestem.
- Wiesz - spojrzałam na niego - polemizowałabym.
- Nie wierzysz we mnie? - spytał z udawanym oburzeniem.
- Oczywiście, że tak - przytuliłam się do niego, ale ruszałam ustami "nie".
- Widziałem to Irwin - chłopak ścisnął mnie mocno, mając zamiar przytulić, ale zamiast tego zaczął mnie dusić.
- David - powiedziałam - David duszę się, puść mnie - prosiłam, ale on tylko wzmocnił uścisk i zaciągnął się moim zapachem - Puść no.
- Ale mi tak przyjemnie.
- Ale mi duszno.
- Ładnie Ci włosy pachną - zmienił temat i po raz kolejny powąchał moje włosy.
- Nie zmieniaj tematu i mnie puść, bo się duszę - chwilę to potrwało nim mnie w końcu puścił - Dziękuję - wzięłam duży wdech i poprawiłam swoją fryzurę, którą on zepsuł.
- Zachowujecie się jak dzieci - odezwał się James - Naprawdę, a tamta grupa nastolatek, która stoi niedaleko nas i się na nas patrzy przy okazji, wszystko nagrywały. Więc nie zdziwcie się wpisów na waszych kontach. Czekam na te, które będą mówić, że ty i Luke zerwaliście albo ty go zdradzasz. O! To by było dobre - uśmiechnął się.
- Proszę Cię, aż tak nie wyglądamy i się nie zachowujemy okej?
- Oni to jakoś inaczej odbierają - wskazał delikatnie głową w stronę, gdzie stała grupka osób. Podążyłam za jego wzrokiem i oni zauważając mnie, zaczęli robić mi zdjęcia. Lekko zdziwiona, bo już od dawna nie miałam takiej sytuacji, uśmiechnęłam się i pomachałam im. Odwróciłam się od nich i przygryzłam wargę.
- No dobra wierzę Ci - przyznałam.
- Nie martw się Chrissy - David poklepał mnie po plecach - Nie przesadzaj, źle nie będzie.
- Z Luke'iem nie, ale ich menadżerem tak - mruknęłam, opierając się o oparcie kanapy.
- Co?
- Groził mi wcześniej, ale nie ważne. Chodziło głównie o to, że umowa, nieprzyjemności i tak dalej - przewróciłam oczami.
- Nie pamiętam, żebyś nam to mówiła - spojrzał na Jamesa.
- Ja pamiętam opowiadała o tym - przerwał mu - To ty nie słuchałeś pewnie wtedy, więc się teraz nie dziw.
- Dobra, dobra moja wina - uniósł ręce - Ci nastolatkowie jeszcze tam są?
- Są, stoją i chyba nigdzie się na razie nie wybierają.
- No to co? Zaraz się zbieramy?
- Tak - odpowiedziałam od razu.
***
Weszłam do domu i zrzuciłam ze swoich stóp trampki. Minęłam salon, w którym reszta domowników żywo rozmawiała, nawet nie zauważając, że wróciłam i ruszyłam do kuchni. Pierwsze co to wyciągnęłam butelkę wody z lodówki i napiłam się z niej. Stąd słyszałam urywane kawałki ich rozmów i jedyne co zrozumiałam, że znowu chodziło o coś związanego z Hemmingsem. Zdziwiona i zaciekawiona jednocześnie poszłam w ich stronę. Stanęłam w progu salonu i spojrzałam na nich. Luke siedział na kanapie z lekkim uśmiechem na ustach wysłuchując tego co do niego mówią. Za to reszta stała nad nim i próbowała się jakoś do niego dotrzeć, ale sama widzę, że chyba na marne. Kiedy blondyn spojrzał w moim kierunku, jego uśmiech zrobił się bardziej szczery, a tamci ucichli też na mnie patrząc.
- Co się dzieje? - spytałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć kochani! Pamiętajcie, że was kocham, a to najważniejsze!
Taki tak polsacik, a co mi tam tak na mój powrót. Przepraszam jeszcze raz za przerwę, ale moja wena obija się i myślami jest w Hiszpanii. Ale wracając... Wiecie co dzisiaj za święto?
Nie? A okay. No bo tak tylko dzisiaj, 29.05.2017 mija rok od opublikowania pierwszego rozdziału w "My Story."! Yuhu to już rok naprawdę! Wow nie wiedziałam, że to tak szybko minęło? Wiecie co mnie najbardziej dziwi? Statystyki odkąd skończyłam to ff, a teraz.
Ale to dopiero rok! Może kto wie dobijemy kiedyś do miliona? Ah te moje marzenia ściętej głowy :")
Dobra kochani jeszcze raz pragnę wam podziękować za to wszystko. Jesteście świetni naprawdę. Mam takie pytanko do was, czy jest ktoś kto był ze mną od samego początku? Piszcie!
Dobra ja już lecę do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro