~27~
Rano, kiedy wstałam pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam, w jakim stanie jest moja szyja. Nie było tak źle, jak myślałam, ale jednak ślad został. Po przesiedzeniu prawie pół godziny w łazience próbując zamaskować zaczerwienione miejsca, zeszłam na dół. Cała trójka siedziała przy stole nie odzywając się do siebie. Nie zdziwiło mnie to szczerze. Kiedy usiadłam obok Ashton'a, wzrok wszystkich zwrócony był na mnie. Spojrzałam na ojca, który uśmiechał się szeroko, przez co blondyn zmieszał się lekko. Nie wiedział co się dzieje i lepiej, żeby się nie dowiedział. Nie zwracając na nich uwagi, wzięłam się za jedzenie śniadania.
***
Zawiązałam sznurówki moich trampek i podniosłam się z podłogi. Założyłam plecak na ramiona i spojrzałam na Ashton'a, który z niechęcią przytulał się do Ann.
- Do zobaczenia dzieci - powiedziała odsuwając się od niego. Podeszłam do niej i szybko objęłam ją, żeby mieć to wszystko za sobą.
- Pa - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Jednak głos naszej matki przeszkodził mi w tym.
- Z ojcem się nie pożegnasz? - westchnęłam i odwróciłam głowę w jej stronę.
- Pa - powtórzyłam i wyszłam z budynku, a Ash za mną. Wsiedliśmy do samochodu blondyna, a po chwili można było usłyszeć pierwszą zwrotkę "Runaways" All Time Low. Oparłam głowę o szybę samochodu i zamknęłam oczy. Mimo tego, że nic nie widziałam, to i tak czułam, że Ashton co jakiś czas spogląda na mnie.
- Możesz przestać się tak patrzeć - mruknęłam.
- Coś się stało - stwierdził, a ja spojrzałam na niego z lekko przymkniętych powiek.
- Nie. Dlaczego tak twierdzisz?
- Byłaś dzisiaj dość cicha - odpowiedział, patrząc się przed siebie.
- Sam mi wczoraj mówiłeś, że lepiej się nie odzywać, jeśli nie chcesz zaczynać kłótni - wzruszyłam ramionami - Więc tak zrobiłam. A co? Może lepiej by było, gdybym się wtedy odezwała?
- Nie Chriss. Co prawda lepiej się nie odzywać, ale mogłaś, chociaż coś powiedzieć. Rodzice...
- Rodzice i tak mają nas gdzieś i pewnie nie obchodziło ich to czego się dowiedzieli przez te dwa dni - przerwałam mu - I nie mów mi, że nie Ash. Prawda jest taka, a nie inna - spojrzałam na drogę przed nami.
- Może i masz rację.
- Bo mam - mruknęłam pod nosem.
- Może - powtórzył - Ale nie możemy zakładać od razu, że tak jest Chrissy. Nie wiemy, czy to prawda, czy nie. Może w końcu się zmienili? - spojrzał na mnie.
- Oczywiście - prychnęłam - Przez te dwa lata nagle przypomnieli sobie i za wszelką cenę chcieli dowiedzieć się co u nas. Proszę Cię, nie bądź głupi Ash.
- Jak już mówiłem - westchnął - Tego nie wiesz. A na to co się zanosi chyba nigdy się nie dowiemy.
- No shit Sherlock - przewróciłam oczami.
- Zmieńmy temat, co ty na to? - zapytał.
- Okej - rozpromieniłam się - Co w końcu z tobą i Calum'em?
- I po co to mi było? - jęknął.
- No to jak? - dopytywałam.
- Nic pomiędzy mną a nim nie jest - poprawił swoje włosy - Z resztą żaden z nas nie jest gejem.
- Coś pomiędzy wami było Ashi i przede mną tego nie ukryjesz - uśmiechnęłam się.
- Skąd taki pomysł?
- Jak kłamiesz zazwyczaj bawisz się włosami albo dłońmi - wytłumaczyłam mu, na co ten westchnął cicho.
- Nienawidzę Cię.
- Ja Ciebie też kocham braciszku, a teraz mów! Już - dałam mu znak, żeby mówił dalej.
- Kiedyś tam możliwe, że zdarzyło się, że całowaliśmy się kilka razy...
- A nie mówiłam - przerwałam mu.
- Po pijaku - dokończył - Więc nie masz się o co martwić siostrzyczko, twój brat nadal jest i był heteroseksualny.
- Żebyś się nie zdziwił braciszku. Powiedz mi kto mówił, że nie jesteś biseksualny? Zawsze możesz coś przede mną, jak i wszystkimi ukrywać.
- Tak samo, jak ty siostrzyczko - dał nacisk na ostanie słowo - Z ludzi na zwierzęta się przerzuciłaś, czy kręcisz z tym swoim Davidem?
- Nie i nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Przynajmniej oni byliby lepsi od Hemmings'a, co nie?
- Przecież powiedziałaś, że wszystko jest okej i nie będziemy do tego wracać.
- Ups, zapomniałam. Ale wracając to nigdy bym się nie związała z Davidem. Jest dla mnie jak brat.
- Jeden Ci nie wystarcza? - prychnął.
- Zdecydowanie nie - odpowiedziałam - Chyba że ten brat byłby gejem albo chociaż biseksualny. To może tak.
- Zamknij się w końcu - jęknął i podgłośnił lecącą akurat piosenkę "King For A Day" Pierce The Veil - Z Cashtona nigdy nic nie wyniknie.
- Jest postęp - uśmiechnęłam się - Nie powiedziałeś ze mnie i Calum'a, tylko wasz ship.
- Dobra skończ już ten temat proszę Cię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dum dum dum
Dobry wieczór!
Jak tam wasze życie mija? Bo moje ciężko jak na koniec półrocza. A do tego weny nadal nie znalazłam. Ciężko mi się pisze rozdziały, które według mnie i tak mi kiepsko wychodzą. Ale nie ważne.
Chciałabym wam coś pokazać :)
Gdy to zobaczyłam nie mogłam w to uwierzyć i nadal tak jest, ale to pomińmy. To są statystyki krajów, gdzie czytano "My Story.". Jestem zdziwiona, że nawet w Wietnamie, Tanzanii czy nawet Nowej Zelandii ktoś czyta moje ff :")
Ale dziękuję wam bardzo :*
Do następnego kochani xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro