Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~20~

  Chwyciłam telefon i usiadłam na podłodze, opierając się o miśka. Wróciłam jakiś czas temu i od razu zamknęłam w moim pokoju. Nie mam ochoty na kolejne kłótnie z chłopakami, które albo ja bym zaczęła, albo któryś z nich. Muffina nie widziałam, od kiedy wyszłam, ale mam nadzieję, że Calum zmył z niego tę czerwoną farbę. Ludzie, widząc mnie idącą z nim na spacer, dziwnie się na nas patrzyli, czemu się nie dziwię. No bo niska dziewczyna, praktycznie we wzroście psa, który jest czerwony. To wcale nie jest dziwne ani rzadko spotykane.

Odblokowałam telefon i wybrałam numer Justina. Po drugim sygnale usłyszałam zaspany głos blondyna.

- Tak słucham? - ziewnął.

- Cześć Jus masz może chwilę? - spytałam.

- O to ty Chrissy. Tak mam - znowu ziewnął.

- Obudziłam Cię?

- Nie... Znaczy tak - poprawił się - Która jest w ogóle godzina?

- Już dawno po dziewiętnastej Jus - odpowiedziałam, uśmiechając się - Dlaczego spałeś?

- Wróciłem z wykładów i położyłem na chwilę - wytłumaczył - Ale ta chwila przeciągnęła się i to nawet bardzo. To co tam? Dlaczego dzwonisz?

- Chciałabym Ci o czymś powiedzieć. Nie wiem, czy wiesz, ale...

Przerwałam, kiedy drzwi do mojego pokoju lekko się otworzyły. Ktoś chciał wejść, ale jednak przystanął i zaczął mówić do kogoś. Po chwili jednak do środka wszedł Calum, który widząc mnie uśmiechnął się niezręcznie.

- Um Chrissy? - odezwał się.

- Jus zadzwonię za chwilkę okej?

- Okej, jasne - powiedział i rozłączył się. Położyłam telefon obok i spojrzałam na bruneta, który podszedł do mnie.

- Co chciałeś? - zapytałam.

- Proszę Cię tylko się nie wkurzaj, dobrze? - kucnął obok mnie. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.

- Ale o co chodzi?

- Proszę Cię - spojrzał na mnie błagalnie.

- No dobrze - powiedziałam powoli, nadal nie rozumiejąc do czego zmierza - Ale o co chodzi?

- Muffin! - krzyknął, wołając zwierzaka. Po krótkiej chwili pies wszedł do pokoju, a we mnie zaczęło się gotować. Zamiast czerwonego, zastałam go w kolorze różowym.

- Ty sobie chyba kurwa żartujesz Hood - warknęłam. Muffin podszedł do mnie i położył obok. Pogłaskałam go za uchem, przyglądając się mu - Dlaczego on jest różowy?! - podniosłam głos, na co ten wzdrygnął się. Pies podniósł głowę, ale ostatecznie opuścił ją, kładąc na moim udzie.

- No bo jak zmyjesz czerwony, to zostaje różowy? - spytał, cofając się kawałek - To przez Clifforda.

- Zabije go - westchnęłam, pocierając twarz dłonią - Jak nic zabije go.

- Ale to zejdzie!

- Kiedy? - spojrzałam na niego.

- Za kilka kąpieli na pewno - odpowiedział.

- Na pewno?! On jest różowy! Różowy! A wiesz, jaki miał być? Biały! Taki jak kurwa wcześniej! Taki, jak przed tym jak Mike wpadł na ten jakże wspaniały pomysł!

- Ale mu ten kolor pasuje - mruknął, na co wstałam. Podeszłam do drzwi, zostawiając go ze zwierzakiem. Wyszłam z pokoju, mówiąc jeszcze do niego:

- Wolę jak był biały! - po czym skierowałam się do salonu.

- Michael Gordon Clifford! - wrzasnęłam, schodząc po schodach. Weszłam do pomieszczenia a wzrok wszystkich skupiony był na mnie. Farbowany patrzył na mnie zdezorientowany.

- O co chodzi? - podążał wzrokiem za mną i podniósł głowę, kiedy stanęłam przed nim.

- Chrissy o co chodzi? - spytał Ashton, opierając łokcie na kolanach i kładąc na nich głowę.

- Zaraz zobaczysz - syknęłam - Muffin! - krzyknęłam, a po jakimś czasie zwierzak pojawił się i podszedł do mnie - Dlaczego on jest różowy?!

- Calum go kąpał, nie moja wina - spojrzał na różowego psa - Do twarzy mu z nim.

- To twoja wina! To przez Ciebie do kurwy nędzy był czerwony, a teraz jest różowy! - znowu krzyknęłam, a w pokoju pojawił się Calum.

- Chrissy uspokój się - powiedział brunet.

- Nie! - odsunęłam się kawałek od kanapy, na której siedzieli - Mam dość, mam kurwa tego dość - zniżyłam ton głosu.

- O co chodzi tym razem? - zapytał, ze zdziwieniem patrząc na mnie tak jak i reszta.

- Dopóki nie przyjechaliście nie było żadnych kłopotów, przynajmniej nie takich - wytłumaczyłam nie patrząc na nich - Dopóki was nie było dobrze. Było spokojnie, okej?! Pojawiliście się i co? I jest coraz gorzej, tylko kłótnie na kłótniach. Czy wy kurwa myślicie, że wszytko będzie dobrze? Żeby nie było aż za dobrze, dowiedziała się, że mój brat zaplanował zerwanie z chłopakiem. Nieźle, może powiedzcie mi, że Luke mnie zdradził jeszcze podczas mojego wyjazdu, kiedy miał ten okres załamania i szalenia w klubach. To by było niezłe - spojrzałam na ich twarze. Michael już wcześniej spuścił głowę i na mnie nie patrzył. Zaśmiałam się, przez tę ciszę. Przez to jak nikt nie ma nic do powiedzenia, nawet Luke - Czyli to prawda Luke? Czyli to zrobiłeś? Jeden raz, czy kilka? A może więcej co? - odwróciłam się w jego stronę.

- Nie było żadnych zdrad - odpowiedział - Ale dzięki, że mi ufałaś.

- Dałeś mi dużo powodów do wątpienia w to, tak jak i reszta - powiedziałam i wyszłam z salonu.

Zamknęłam się w swoim pokoju i usiadłam na łóżku. Wzięłam w dłoń telefon i zadzwoniłam do Justina.

- Przepraszam, że tak długo - odezwałam się od razu, kiedy odebrał.

- Nie masz za co Chriss - uśmiechnęłam się na jego słowa- To o czym mi chciałaś wcześniej powiedzieć?

- Ash i reszta przyjechali.

- O tym to nie wiedziałem. Muszę chyba częściej przeglądać media - przyznał - I jak jest?

- Mam ich dość Jus, po prostu dość - mrugnęłam kilka razy oczami, próbując odgonić łzy - Odkąd przyjechali większość czasu spędzam nad myśleniem nad tym wszystkim i na kłótniach z nimi. Dlaczego tak jest? Czy nie wystarczy to jak kłóciliśmy się wcześniej? Przed tym moim całym wyjazdem?

- Po pierwsze Chrissy, uspokój się i wytrzyj łzy - powiedział na co się zaśmiałam i otarłam kilka łez - A po drugie, daj temu czas. Zobaczysz może wszystko się ułoży i będzie spokój.

- Ashton zapłacił dziewczynie, żeby sprawiła, że ja i Luke zerwiemy - przerwałam mu.

- Tego to się nie spodziewałem - mruknął - Na pewno on?

- Tak, Jus. On to zaplanował.

- Teraz już chyba wiem, że raczej dobrze nie będzie.

- No co ty - westchnęłam, kładąc się na łóżku.

- Mógłbym Cię przygarnąć do siebie, ale mój współlokator nie byłby chyba zadowolony - zaśmiałam się cicho - Ale zawsze możesz przecież zamieszkać u Jamesa czy Davida.

- Dzięki, że pomagasz mi w przeprowadzce, która nie nastąpi.

- Zawsze do usług Chriss. Ale naprawdę, myślałaś nad tym?

- Kilka razy od czasu ich przyjazdu. Ale raczej nie sądzę, że to byłby dobry plan Jus.

- Może i byłby, tego nie wiesz.

- Tak i ty też.

- Ja tam się wyprowadziłem i jest dobrze.

- Ale ty jesteś na studiach i nie miałeś wyboru - przypomniałam mu - Musiałeś wybrać akurat tą daleko od Sydney?

- Jest najlepsza i to cud, że mnie przyjęli.

- Tak wiem - mruknęłam pod nosem.

- Tęsknię za tobą Chriss.

- Widzieliśmy się niedawno przecież - zaśmiałam się.

- Może i tak, ale bez ciebie i twojego wzrostu karzełka jest tu nudno.

- Zamknij się i nie jestem karzełkiem. I też za tobą tęsknię.

- Jesteś Chrissy.

- Nie moja wina tak? Boże, czy nikt nie może tego zrozumieć?

- Chyba nikt - powiedział, na co przewróciłam oczami.

- Dzięki, że poprawiłeś mi humor Justin.

- Nie ma za co kochana. Pamiętaj zawsze, gdy masz problem, czy potrzebujesz się wygadać, dzwoń do mnie. Chętnie pomogę.

- Zawsze o tym pamiętam. Do zobaczenia Jus.

- Do zobaczenia Chrissy - pożegnał się i rozłączył.

Spojrzałam w sufit, myśląc nad tym co mi powiedział. Może wyprowadzka to byłby dobry pomysł?  

~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobry wieczór! Albo raczej dobra noc!
Przychodzę do was z takim troszeczkę dziwnym rozdziałem. 

Jak myślicie Chrissy i Justin dobrze myślą? Czy raczej nie?
I czy wierzycie Luke'owi? A co z Muffinem? Zejdzie ta farba, czy zostanie różowy? 
Piszcie! Czekam na wasze pomysły i odpowiedzi!

Wiecie co wam powiem? 

To już dwudziesty rozdział, jak to szybko idzie! Naprawdę! Czuję się jakbym dopiero pisała początek. Ale nie sądzę, żeby to ff miało ich dużo.

Jak na razie to...
"It's time to get over
Blinded I can't see the end"

Do następnego lubielizaki xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro