Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~16~

  Wstałam z łóżka poprawiając koszulkę. Odwróciłam w stronę blondyna, który przysypiał leżąc na plecach.

- Rusz się to zrobimy im pobudkę - powiedziałam, ale ten mnie chyba nie usłyszał. Uderzyłam go lekko w brzuch na co od razu się podniósł.

- Dlaczego? - spytał masując go.

- Rusz się to zrobimy im pobudkę - powtórzyłam, na co ziewnął i przeciągnął się. Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej krótkie spodenki dresowe, które od razu założyłam.

- Skąd masz tego miśka? - zapytał, a ja spojrzałam na niego.

- Od chłopaków - wzruszyłam ramionami - Dali mi go, żebym chociaż w małym stopniu zapomniała o was. Ale ten pomysł nigdy nie wypalił - wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie czekał już czerwony Muffin.

- Boże co on Ci zrobił? - pogłaskałam psiaka za uchem. Ten zaszczekał i trącił łapą swoją miskę. Pokręciłam głową z rozbawieniem na to, jak ten zwierzak jest zawsze głodny. Wsypałam mu do niej suchej karmy i wzięłam za robienie śniadania dla naszej piątki. W trakcie przygotowywania jajecznicy poczułam ręce na mojej talii.

- Weź te łapy Hemmings - powiedziałam, mieszając jajka na patelni. Zmniejszyłam ogień, po czym ściągnęłam jego dłonie i popchnęłam go lekko do tyłu tyłkiem - Próbuję zrobić śniadanie.

- Przepraszam - odwróciłam się do niego przodem i przechylając lekko głowę w prawo.

- Za co?

- Za to, że Cię olałem i zostawiłem. Ja...

- Nie rozmawiajmy o tym dobrze? - przerwałam mu, chłopak tylko kiwnął głową i oparł się biodrem o blat obok.

Przemieszałam jeszcze raz jajecznicę, po czym wyłączyłam gaz i przerzuciłam ją do szklanej miski.

- Postaw na stole - mruknęłam do blondyna, podając mu ją. Z szafki wyciągnęłam sztućce i talerze, którymi nakryłam do stołu.

- Dlaczego ten pies jest czerwony? - zapytał, wpatrując się w zwierzaka, który leżał obok miski i z radości merdał ogonem.

- Michael pofarbował go wczoraj, kiedy przygotowywałam się na Halloween - odpowiedziałam stając obok niego.

- Niech zgadnę, Clifford wielki czerwony pies? - objął mnie ramieniem i zaśmiał się.

- Zgadłeś - spojrzałam na czerwonego futrzaka i oparłam głowę na jego barku - Przecież on nie jest wielki... Ale on naprawdę nie jest duży - westchnęłam.

- Jak na psa to jest - powiedział, na co ten spojrzał na nas, a jego ogon opadł.

- Wcale, że nie - zaprzeczyłam.

- Jak on ustanie na dwóch łapach to jest w twoim wzroście - schylił się lekko.

- Zamknij się - uderzyłam go w ramie - Bierz garnki i robimy im pobudkę - powiedziałam i odeszłam kawałek od niego. Pochyliłam się, wyciągając patelnię, kiedy Luke klepnął mnie w pośladek. Wyprostowałam się momentalnie - Przyjebał Ci kiedyś ktoś z patelni? - spytałam wkurzona tym co zrobił.

- Nie pamiętam, żeby coś takiego miało miejsce - uśmiechnął się głupio.

- Nie dziwię się - mruknęłam pod nosem - Bierz coś, bo już dawno po dwunastej - zmieniłam temat. Blondyn wyciągnął z szafki trzy garnki i podał mi jeden.

- Na trzy? - spytał, na co kiwnęłam głową.

- Raz, dwa, trzy - odliczyliśmy wspólnie i zaczęliśmy uderzać naczyniami o siebie.

Po chwili słychać już było stłumione krzyki i odgłosy kroków.

- Kogo mam zabić?! - pierwszy do kuchni wszedł Calum, a za nim reszta. Wszyscy byli w samych bokserkach i z chęcią mordu patrzyli na nas.

- Jego pomysł - powiedziałam i odłożyłam naczynia z powrotem do szafki. Usiadłam przy stole jak gdyby nigdy nic. Hemmings stał tam nadal i patrzył na mnie, ale po chwili też usiadł.

- Górna szafka po lewej - mruknęłam pijąc łyk herbaty, kiedy zauważyłam, że Michael szuka czegoś w szafkach. Chłopak zrozumiał o co mi chodziło i wyciągnął z niej pudełko tabletek przeciwbólowych.

- Co wam strzelili do głowy budzić nas tak rano? - jęknął Ashton, kładąc głowę na stole.

- Jest dwunasta - odpowiedziałam - Cieszcie się z tego, że jestem taka miła i zrobiłam wam śniadanie.

- Jaka łaskawa - prychnęłam na jego słowa.

- Jak się bawiliście? Bo widać po was, szczególnie po tobie Ashton, że nieźle - zmieniłam temat.

- Świetnie - odezwał się Clifford z uśmiechem - Jak wróciłaś? I dlaczego ciebie Hemmings nie było?

- Nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru? - spytałam.

- A powinienem? - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Luke'a.

- Źle się czułem i wróciłem - odpowiedział i wziął za jedzenie śniadania - Przynajmniej nie mam kaca jak wy.

- Zamknij się - mruknął Ashton połykając tabletki.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie Mike'a - powiedział Calum z buzią pełną jajecznicy.

- Wróciłam sama - wzruszyłam ramionami - I dowiedziałam się paru rzeczy - wstałam od stołu i stanęłam za Ash'em, kładąc dłonie na jego barkach - Bardzo ciekawych rzeczy, ale o tym porozmawiamy później, jak wam kac minie - poklepałam go i wyszłam z kuchni, zostawiając ich samych. Zawołałam Muffina i przypięłam mu smycz do obroży.

- No to co mały? Kierunek dom Davida - pogłaskałam go i chwilę później byliśmy w drodze do domu bruneta.

***
Drzwi otworzył mi brunet, który zdziwiony zaprosił nas do salonu.

- Co Cię do mnie sprowadza Chrissy? - spytał siadając na kanapie, usiadłam obok niego, a Muffin położył się na podłodze.

- Pamiętasz Arzaylee?

- Tak, i co w związku z tym?

- A pamiętasz to jak ona kręciła się przy Hemmingsie?

- Tak, i co w związku z tym? - powtórzył.

- To, że Ashton zapłacił jej, żeby rozbiła nasz związek i pobawiła się nim - powiedziałam, na co zmarszczył brwi.

- Czyli dobrze rozumiem, że twój brat zapłacił jej, żebyś zerwała z Luke'iem? - skinęłam głową, spuszczając wzrok na dłonie.

- Dowiedziałam się o tym na wczorajszej imprezie - westchnęłam - Nie miałam siły na zabawę, więc wróciłam do domu, gdzie akurat był Hemmings. I tak się złożyło, że sobie wytłumaczyliśmy część i jak na razie to zaczynamy od początku.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Nie wiem już teraz. Możliwe, że tak, ale z drugiej strony może zrobić znowu coś podobnego. Albo Ashton wpadnie na kolejny pomysł i zapłaci jakiejś innej lasce - prychnęłam.

- Rozmawiałaś z nim?

- Nie, jeszcze nie. Jak na razie są na kacu i raczej się z nimi nie dogadam, więc muszę poczekać trochę. Ale czuję, że nie tylko on o tym wiedział, ale i Mike i Cal. Skoro nawet Luke o tym nie wiedział to oni muszą na pewno.

- Możliwe - potarł twarz dłonią.

- A tak w ogóle, byliście wczoraj na tej imprezie? - zmieniłam temat.

- Tak, ale nigdzie Ciebie nie widzieliśmy - odpowiedział - Ale zwinęliśmy się gdzieś tak po pierwszej nad ranem. Nie było nic ciekawego - wzruszył ramionami.

- A okej - mruknęłam.

- Cześć Chriss - przywitał się Mike wchodząc do salonu.

- Cześć - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.

- Ja muszę spadać - powiedział spoglądając na zegarek - Kurwa jestem już spóźniony - jęknął i wybiegł z pomieszczenia - Pa Chriss! Pa David!

- Idiota - brunet pokręcił głową - Dziwię się, że go jeszcze nie zwolnili. Chociaż teraz będą mieli szansę - zaśmiał się.

- Jak miło, że wierzysz w niego.

- Ja wierzę w niego, tak jak on we mnie - wzruszył ramionami - Chociaż ja coś osiągnąłem nie to co on - uśmiechnął się zwycięsko.

- Role mogą się jeszcze odwrócić.

- Oby nie. Mogę zadać Ci bardzo ważne pytanie, które nurtuje mnie, od kiedy weszliście do domu? - spytał.

- Jasne.

- Dlaczego Muffin jest czerwony?! - podniósł głos, na co zwierzak podniósł się.

- Michael go przefarbował na czerwono, bo to przecież "Clifford wielki czerwony pies" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, a ten wybuchł śmiechem - I z czego się śmiejesz? On nie jest nawet duży!

- Jest Chrissy, jest - zaśmiał się kolejny raz.

- Wcale, że nie! - oburzyłam się.

- On jest w twoim wzroście, kiedy ustanie na dwóch łapach.

- Serio? No bo nie wiedziałam - skrzyżowałam ręce na piersi - Dajcie mi spokój i przestańcie naśmiewać się z mojego wzrostu.

- Ja się nie naśmiewam tylko stwierdzam fakty - powiedział i przytulił mnie.

- Jak miło - mruknęłam.  

~~~~~~~~~~~~~~~
Eh dzisiaj taki trochę nudny rozdział, bo dopiero w następnym będzie rozmowa z chłopakami.

Chciałabym wam podziękować za te wszystkie komentarze i gwiazdki, które mnie bardzo motywują. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego wy to czytacie, ale jak wam pasuje takie coś co piszę to okay.

Pozdrawiam i do następnego kochani xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro