~16~
Wstałam z łóżka poprawiając koszulkę. Odwróciłam w stronę blondyna, który przysypiał leżąc na plecach.
- Rusz się to zrobimy im pobudkę - powiedziałam, ale ten mnie chyba nie usłyszał. Uderzyłam go lekko w brzuch na co od razu się podniósł.
- Dlaczego? - spytał masując go.
- Rusz się to zrobimy im pobudkę - powtórzyłam, na co ziewnął i przeciągnął się. Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej krótkie spodenki dresowe, które od razu założyłam.
- Skąd masz tego miśka? - zapytał, a ja spojrzałam na niego.
- Od chłopaków - wzruszyłam ramionami - Dali mi go, żebym chociaż w małym stopniu zapomniała o was. Ale ten pomysł nigdy nie wypalił - wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, gdzie czekał już czerwony Muffin.
- Boże co on Ci zrobił? - pogłaskałam psiaka za uchem. Ten zaszczekał i trącił łapą swoją miskę. Pokręciłam głową z rozbawieniem na to, jak ten zwierzak jest zawsze głodny. Wsypałam mu do niej suchej karmy i wzięłam za robienie śniadania dla naszej piątki. W trakcie przygotowywania jajecznicy poczułam ręce na mojej talii.
- Weź te łapy Hemmings - powiedziałam, mieszając jajka na patelni. Zmniejszyłam ogień, po czym ściągnęłam jego dłonie i popchnęłam go lekko do tyłu tyłkiem - Próbuję zrobić śniadanie.
- Przepraszam - odwróciłam się do niego przodem i przechylając lekko głowę w prawo.
- Za co?
- Za to, że Cię olałem i zostawiłem. Ja...
- Nie rozmawiajmy o tym dobrze? - przerwałam mu, chłopak tylko kiwnął głową i oparł się biodrem o blat obok.
Przemieszałam jeszcze raz jajecznicę, po czym wyłączyłam gaz i przerzuciłam ją do szklanej miski.
- Postaw na stole - mruknęłam do blondyna, podając mu ją. Z szafki wyciągnęłam sztućce i talerze, którymi nakryłam do stołu.
- Dlaczego ten pies jest czerwony? - zapytał, wpatrując się w zwierzaka, który leżał obok miski i z radości merdał ogonem.
- Michael pofarbował go wczoraj, kiedy przygotowywałam się na Halloween - odpowiedziałam stając obok niego.
- Niech zgadnę, Clifford wielki czerwony pies? - objął mnie ramieniem i zaśmiał się.
- Zgadłeś - spojrzałam na czerwonego futrzaka i oparłam głowę na jego barku - Przecież on nie jest wielki... Ale on naprawdę nie jest duży - westchnęłam.
- Jak na psa to jest - powiedział, na co ten spojrzał na nas, a jego ogon opadł.
- Wcale, że nie - zaprzeczyłam.
- Jak on ustanie na dwóch łapach to jest w twoim wzroście - schylił się lekko.
- Zamknij się - uderzyłam go w ramie - Bierz garnki i robimy im pobudkę - powiedziałam i odeszłam kawałek od niego. Pochyliłam się, wyciągając patelnię, kiedy Luke klepnął mnie w pośladek. Wyprostowałam się momentalnie - Przyjebał Ci kiedyś ktoś z patelni? - spytałam wkurzona tym co zrobił.
- Nie pamiętam, żeby coś takiego miało miejsce - uśmiechnął się głupio.
- Nie dziwię się - mruknęłam pod nosem - Bierz coś, bo już dawno po dwunastej - zmieniłam temat. Blondyn wyciągnął z szafki trzy garnki i podał mi jeden.
- Na trzy? - spytał, na co kiwnęłam głową.
- Raz, dwa, trzy - odliczyliśmy wspólnie i zaczęliśmy uderzać naczyniami o siebie.
Po chwili słychać już było stłumione krzyki i odgłosy kroków.
- Kogo mam zabić?! - pierwszy do kuchni wszedł Calum, a za nim reszta. Wszyscy byli w samych bokserkach i z chęcią mordu patrzyli na nas.
- Jego pomysł - powiedziałam i odłożyłam naczynia z powrotem do szafki. Usiadłam przy stole jak gdyby nigdy nic. Hemmings stał tam nadal i patrzył na mnie, ale po chwili też usiadł.
- Górna szafka po lewej - mruknęłam pijąc łyk herbaty, kiedy zauważyłam, że Michael szuka czegoś w szafkach. Chłopak zrozumiał o co mi chodziło i wyciągnął z niej pudełko tabletek przeciwbólowych.
- Co wam strzelili do głowy budzić nas tak rano? - jęknął Ashton, kładąc głowę na stole.
- Jest dwunasta - odpowiedziałam - Cieszcie się z tego, że jestem taka miła i zrobiłam wam śniadanie.
- Jaka łaskawa - prychnęłam na jego słowa.
- Jak się bawiliście? Bo widać po was, szczególnie po tobie Ashton, że nieźle - zmieniłam temat.
- Świetnie - odezwał się Clifford z uśmiechem - Jak wróciłaś? I dlaczego ciebie Hemmings nie było?
- Nie pamiętasz nic z wczorajszego wieczoru? - spytałam.
- A powinienem? - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Luke'a.
- Źle się czułem i wróciłem - odpowiedział i wziął za jedzenie śniadania - Przynajmniej nie mam kaca jak wy.
- Zamknij się - mruknął Ashton połykając tabletki.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie Mike'a - powiedział Calum z buzią pełną jajecznicy.
- Wróciłam sama - wzruszyłam ramionami - I dowiedziałam się paru rzeczy - wstałam od stołu i stanęłam za Ash'em, kładąc dłonie na jego barkach - Bardzo ciekawych rzeczy, ale o tym porozmawiamy później, jak wam kac minie - poklepałam go i wyszłam z kuchni, zostawiając ich samych. Zawołałam Muffina i przypięłam mu smycz do obroży.
- No to co mały? Kierunek dom Davida - pogłaskałam go i chwilę później byliśmy w drodze do domu bruneta.
***
Drzwi otworzył mi brunet, który zdziwiony zaprosił nas do salonu.
- Co Cię do mnie sprowadza Chrissy? - spytał siadając na kanapie, usiadłam obok niego, a Muffin położył się na podłodze.
- Pamiętasz Arzaylee?
- Tak, i co w związku z tym?
- A pamiętasz to jak ona kręciła się przy Hemmingsie?
- Tak, i co w związku z tym? - powtórzył.
- To, że Ashton zapłacił jej, żeby rozbiła nasz związek i pobawiła się nim - powiedziałam, na co zmarszczył brwi.
- Czyli dobrze rozumiem, że twój brat zapłacił jej, żebyś zerwała z Luke'iem? - skinęłam głową, spuszczając wzrok na dłonie.
- Dowiedziałam się o tym na wczorajszej imprezie - westchnęłam - Nie miałam siły na zabawę, więc wróciłam do domu, gdzie akurat był Hemmings. I tak się złożyło, że sobie wytłumaczyliśmy część i jak na razie to zaczynamy od początku.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
- Nie wiem już teraz. Możliwe, że tak, ale z drugiej strony może zrobić znowu coś podobnego. Albo Ashton wpadnie na kolejny pomysł i zapłaci jakiejś innej lasce - prychnęłam.
- Rozmawiałaś z nim?
- Nie, jeszcze nie. Jak na razie są na kacu i raczej się z nimi nie dogadam, więc muszę poczekać trochę. Ale czuję, że nie tylko on o tym wiedział, ale i Mike i Cal. Skoro nawet Luke o tym nie wiedział to oni muszą na pewno.
- Możliwe - potarł twarz dłonią.
- A tak w ogóle, byliście wczoraj na tej imprezie? - zmieniłam temat.
- Tak, ale nigdzie Ciebie nie widzieliśmy - odpowiedział - Ale zwinęliśmy się gdzieś tak po pierwszej nad ranem. Nie było nic ciekawego - wzruszył ramionami.
- A okej - mruknęłam.
- Cześć Chriss - przywitał się Mike wchodząc do salonu.
- Cześć - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Ja muszę spadać - powiedział spoglądając na zegarek - Kurwa jestem już spóźniony - jęknął i wybiegł z pomieszczenia - Pa Chriss! Pa David!
- Idiota - brunet pokręcił głową - Dziwię się, że go jeszcze nie zwolnili. Chociaż teraz będą mieli szansę - zaśmiał się.
- Jak miło, że wierzysz w niego.
- Ja wierzę w niego, tak jak on we mnie - wzruszył ramionami - Chociaż ja coś osiągnąłem nie to co on - uśmiechnął się zwycięsko.
- Role mogą się jeszcze odwrócić.
- Oby nie. Mogę zadać Ci bardzo ważne pytanie, które nurtuje mnie, od kiedy weszliście do domu? - spytał.
- Jasne.
- Dlaczego Muffin jest czerwony?! - podniósł głos, na co zwierzak podniósł się.
- Michael go przefarbował na czerwono, bo to przecież "Clifford wielki czerwony pies" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu, a ten wybuchł śmiechem - I z czego się śmiejesz? On nie jest nawet duży!
- Jest Chrissy, jest - zaśmiał się kolejny raz.
- Wcale, że nie! - oburzyłam się.
- On jest w twoim wzroście, kiedy ustanie na dwóch łapach.
- Serio? No bo nie wiedziałam - skrzyżowałam ręce na piersi - Dajcie mi spokój i przestańcie naśmiewać się z mojego wzrostu.
- Ja się nie naśmiewam tylko stwierdzam fakty - powiedział i przytulił mnie.
- Jak miło - mruknęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~
Eh dzisiaj taki trochę nudny rozdział, bo dopiero w następnym będzie rozmowa z chłopakami.
Chciałabym wam podziękować za te wszystkie komentarze i gwiazdki, które mnie bardzo motywują. Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego wy to czytacie, ale jak wam pasuje takie coś co piszę to okay.
Pozdrawiam i do następnego kochani xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro