19.02
Dobra. Skończone nagrywanie o wyzwanka i nie tylko to teraz mam czas się nieco odprężyć. W oczekiwaniu na wyzwania raczej nie mam co się stresować czy bać. W końcu nic złego się raczej nie stanie. Chyba, że ktoś coś takiego wymyśli, że będzie po mnie. I nie mówię tu przykładowo o skakaniu z jakiejś tam wysokości. Dla mnie "bycie po mnie" jest wtedy co mnie zamykają z Nightmarem, gdy ma chcicę. Nawet jak jesteśmy razem, to i tak przed tym uciekam. Chwilę sobie leżałam na łóżku i słuchałam pierwszej lepszej piosenki jaka wyskoczyła mi na YT i było to chyba Ameno, ale wracając. Leżałam tak na łóżku, aż nie dostałam jakiejś wiadomości i prawie od razu po przeczytaniu uśmiechnęłam się szeroko takim lekko chytrym uśmieszkiem. Od razu zerwałam się z łóżka i pierwsze co to siłą wyciągnąć Celię z pokoju i z Anlio do jego świata. W końcu coś jej obiecałam.
Time skip
Celia- Czyli....Co my mamy zrobić?
Strzeliłam sobie facepalm'a, ale ostatecznie wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się do innych.
-Damy sobie radę. Gdzie on ostatnio był widziany?
Connor- Niedaleko Luxembourg Palace. Z tego co wiemy ma mieć tam jakieś spotkanie
Arno- Jeśli go nie zlikwidujecie na czas kto wie co może się stać z bractwem. Musicie być tam zanim przekaże informacje.
Ja tylko kiwnęłam głową na tak, a Celia chyba nie wiedziała co powiedzieć. I tak na razie ukrytego ostrza nie dostawała. Ona do dyspozycji ma magię, a ja nieco zdolności wyuczonych od reszty. Za nim jednak wyszłyśmy, usłyszałam jeszcze słowa, których co jak co nieco się obawiałam.
Arno- Ale nie zwracaj tym razem tak dużej uwagi. Jak się powtórzy to samo co miało miejsce poprzednio to chyba wiesz z kim będziesz ćwiczyć.
Szepnęłam Celi na ucho tylko "spieprzamy" i prawie już nas tam nie było. Potem musiałyśmy się dostać do tego Luxembourg Palace w miarę szybko. Zatrzymałyśmy się dopiero na dachu naprzeciwko danego miejsca. Raczej to ja się zatrzymałam, ta się teleportowała.
Celia- Nie możemy użyć zaklęcia na niewidzialność? Prościej by było
Zaśmiałam się lekko i pokiwałam głową na boki.
-Tylko w ostateczności. Jakby było łatwo to nie byłoby zabawy. Dla przypomnienia. Mamy zlikwidować szpiega templariuszy, który nieco za dużo wie o bractwie. Ma przekazać te informacje aby nas prawdopodobnie zlikwidować. To będzie walka z czasem jak i z zostaniem w cieniu.
Zaraz po tych słowach podeszłam nieco do krawędzi i rozejrzałam się dookoła, aby znaleźć jakieś możliwe opcje odwrócenia uwagi, czy wsparcia. Ale za dużo nie widziałam. Trzeba było innego sposobu. A jak jest dzień, to nie najlepiej jest się ukrywać w cieniu. Podniosłam się do pionu i cicho westchnęłam.
-Żadnych dodatkowych opcji. Musimy podejść ich jakoś. BEZ teleportacji.
Celia- Ugh...Dobra co proponujesz?
Pokazałam palcem na wóz z sianem stojący nieco dalej od nas, ale blisko wschodniej ściany budynku. Potem tylko się wspiąć, pozbyć się snajperów i do okna. Potem nieco się poukrywać i na koniec dorwać tego szpiega.
-Musimy przejść na tamten budynek a z niego do wozu.
Celia- No chyba cię pojebało!
Jednak i tak nie słuchałam jej tylko biegiem ruszyłam na tamten budynek. Dopiero jak byłam na miejscu, usłyszałam tą demonicę.
Celia- Zginiemy na bank. Ale jak chcesz to się zabijaj. Tylko powiedz o co im chodziło z tymi ćwiczeniami?
-Heh...Ezio Auditore da Firenze. Jeden z najlepszych. Zawsze jak mam z nim trening to następnego dnia nie byłam w stanie się normalnie ruszać. To wtedy co prawie cały dzień spędziłam u siebie w pokoju po treningu.
Celia- Ty aby Nightmare nie był zazdrosny
-Spadaj. Widzimy się na dole. I bez teleportacji.
Skoczyłam rozkładając dłonie w poziomie, po czym odwróciłam się tak aby wylądować na nogach w sianie. Kiedy już w nim byłam wystawiłam tylko lekko swoje uszy, aby wyłapać gdzie są wrogowie itp. Jak byłam pewna, że nikogo nie ma w pobliżu, wyskoczyłam z wozu i zerknęłam na budynek, z którego skakałam. Lekko się ukłoniłam w stronę mojej przyjaciółki i tylko potem nakłaniałam aby zrobiła to samo. W końcu to zrobiła i mogłyśmy zacząć powoli wchodzić do budynku, co łatwe nie było przez tych snajperów. Parę razy o mały włos się nie oberwało. Jak się ich pozbyło, mogło się szukać wejścia.
Celia- Patrz tam.
Pokazała na jedno otwarte okno i dostrzegłam nasz cel. Cokolwiek robił, to mieliśmy mało czasu. Nałożyłam na tą mini kuszę strzałkę Berserka i strzeliłam w jednego z silniejszych strażników, aby sami siebie powybijali i jeszcze drugą w drugiego.
-Teraz mamy czas aby tam szybko dojść, załatwić tego szpiega i zwiać.
Celia- Nie możemy wszystkich powybijać?
-Nope. To by było trudne na dwie osoby. Chodź
Po tych framugach i dekoracjach budynku, udało się dojść do okna i przez nie wejść. Hmmm....No niech ma frajdę. Jak i ona weszła, pociągnęłam ją na bok i dałam sztylet.
-Jest twój. Ja zajmę się ucieczką, ale ty podejdziesz go od tyłu i w szyję. Spotkamy się tutaj, tylko się pośpiesz. Nie wiem ile mamy czasu no i nie mam więcej tych strzałek aby znowu odwrócić ich uwagę.
Ta chwilę zaskoczona, się na mnie patrzyła, aż w końcu przytaknęła i pobiegła w głąb korytarza a ja tylko pilnowałam, aby tamci za bardzo mnie nie spostrzegli, albo aby więcej się zabiło niż przeżyło. Broni palnej nie miałam, ale od czego ma się moc ognia, albo mroku jak się wkurzę. Nieco udało mi się utrzymać konflikt tych strażników, aż nie usłyszałam jakiegoś krzyku czy nawet pisku i potem pojawiła się sama Celia z zakrwawionym sztyletem.
Celia- Spieprzamy stąd! Migiem!
Wyskoczyła z tego okna jak poparzona, na co odwróciłam się w tamtą stronę i zaraz zrobiłam to samo co ona i na dach. Matko co tam się stało, że tylu strażników z środka ściągnęła. Chociaż najważniejsze, że zlikwidowała tamtego szpiega, co było dla nas korzystne. Gdy tylko wróciłyśmy i zdałyśmy raport, ja ledwo co nie padłam na twarz. Jak ona ma zamiar znowu tylu strażników ściągać to jej ze sobą nie biorę. Przynajmniej mnie wyratowała od treningu wszech czasów. Czyli mówię tu o takim co znowu bym leżała cały dzień w pokoju, a teraz...Nie miałam sama pokoju, a z kimś i chyba wiadomo z kim. Ale o tym możliwe jutro opowiem
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro