14.02
Dobra! Ten dzień! Akcja amorek Wakane trzeba zacząć! A szczególnie, że mam plan i to nie mały! I to nie na jedną osobę a kilka! Oczywiście moja siostra bezpieczna bo nie mam za bardzo z nią roboty, ale takie osoby jak Celia, Anlio czy Kaito to już po nich >:) Draky też bezpieczny bo nie wiem z kim go miałabym shippować. No i on mi ma pomóc z Celią. Z Kaito dam sobie radę. Mowa alphy hehehe. A na Anlio mam pomysł inny. Mam parę godzin, aby się tym zająć.
Pierwsza osoba, którą postanowiłam załatwić, bo zajęła by mi najwięcej czasu to była Celia. Znam jej listę ulubionych postaci dzięki Charze z chyba jej AU. A ostatnio wiem co się działo między nią a Anlio, w końcu się kłócili o coś i wiem o co. X Chara. Chyba jest oddzielony od Cross'a, więc mogę to wykorzystać. Ale trzeba to jakoś rozegrać. Dlatego potrzebowałam pomocy.
Draky- Czemu ja?
-Bo tak. Byłeś pierwszą osobą, która mi na myśl przyszła. Ty i tak masz łatwiejsze zadanie.
Draky- Ta bo przyprowadzenie X Chary jest łatwe.
-A co ja mam powiedzieć, jak ja muszę pewnego demona przyprowadzić jakoś?
Draky- Może już zacznijmy i miejmy to z głowy.
Przytaknęłam tylko i każdy z nas poszedł w swoje strony. Miejsce niby łatwe, da się z niego uciec, ale to ja muszę być pierwsza z Celią tam. Potem to Draky będzie musiał nas szybko gdzieś teleportować. A strzał jak amorek nie mam czy łuku. Ja nawet z łuku strzelać nie umiem ;-; Nie uczyłam się ani nie prosiłam Dream'a czy Connora o naukę tego. Poza tym i tak stroju nie mam. Ale tak. Jakimś cudem...Ekhem...Ekhem...czekolada...ekhem...ekhem. Udało mi się wyciągnąć Celię z pokoju i zaprowadzić ją do Waterfall. Chwilę tak siedziałam obok, aż nie usłyszałam głosu Celi i Chary
-CO?!
-Draky!!!!
Po chwili poczułam jak ktoś mnie łapie lekko za nadgarstek i po chwili nie byłam w Waterfall. Dopiero po chwili oboje cicho się zaśmialiśmy i przybiliśmy sobie piątki.
Draky- No to jedno mamy z głowy. Kto teraz?
-Wiesz, że z tymi dwoma nie musisz
Draky- Wiem, ale jak już się coś zaczęło to robić to do końca. Dobra kto teraz.
-Cóż...Próbujemy. Ostatnio Kaito nasłałam na siostrę Celi, ale chcę spróbować z kimś innym go zeswatać.
Draky- Masz kogoś na myśli?
Zrobiłam chwilę przerwy, aż na mojej twarzy nie zawitał szatański uśmieszek. Draky instynktownie cofnął się ode mnie o krok, na co ja uśmiechnęłam się już normalniej.
-Spokojnie. Poza tym najwyżej Kaito będzie niezłym headdogiem. Albo nie. On paskudnie smakuje.
Draky- Czy ty chcesz go kanibalowi wyrzucić?!
Kiwnęłam tylko głową na tak i poprosiłam, aby poszukał gdzie jest Horror. Potem moja w tym głowa, aby ich jakoś spiknąć. Kiedy już wiedziałam od mojego przyjaciela, gdzie ten kanibal się znajduje poszłam do pokoju mojego brata i od razu mowa Alphy.
-Kaito Hikari! Jak Alpha rozkazuję ci iść na salę treningową i pośledzić Horror'a, ale tak aby cię widział.
Oczywiście nieco zamglony wzrok i poszedł. Na tym mi zależało. Poszło najłatwiej. Jeszcze tylko dopilnowałam, aby doszedł na miejsce, a nie zwiał. Dopiero jak miałam pewność 100 procentową, że tam jest, mogłam go odhaczyć z listy. Otrzepałam dłonie z kurzu i został mi tylko jeden osobnik.
-No to została nam ostatnia osoba. Anlio
Draky- Jest w swoim świecie. Mówił, że woli się na ciebie dziś nie napatoczyć.
-Ale pomożesz mi tam się dostać?
Draky- A mam jakiś wybór?
Pokiwałam głową na boki, na co ten cicho westchnął i otworzył portal, przez który się przeszło i prawie od razy przybrałam tamtą formę. Co jak co, ale nie chcę przyciągać uwagi strażników. Przyklęknęłam przy krawędzi dachu i zerknęłam w dół. Niektórzy też obchodzili to święto. Trzeba tylko Anlio teraz dorwać i spiknąć z Mint.
-Jak nie chcesz to nie musisz iść za mną. Z nim dam sobie radę.
Draky- Nah. Zostaje do końca. No to prowadź teraz
Przewróciłam oczami i zaczęłam skakać po dachach w drodze do kryjówki bractwa. Tamten miał łatwiej bo mógł się teleportować, więc się nie zdziwiłam, gdy jak byłam już przy wejściu to ten był zaraz obok mnie. Zmieniłam swoją formę dopiero jak byłam w środku. Rozglądałam się nieco, ale nikogo nie dojrzałam, aż nie ujrzałam Jacob'a.
-Jacob! Wiesz gdzie jest Anlio?
Chwilę mi się przyglądał, aż sobie nie przypomniał o tej mojej prawdziwej formie.
Jacob- Tak szczerze? Stoi na punkcie widokowym na katedrze Notre-dame.
Uśmiechnęłam się diabolicznie i podziękowałam dodatkowo z lekkim ukłonem. Oj zdziwiłam tym całą dwójkę, ale nie dałam tak postać pewnej osobie. Od razu go złapałam za ramię i pociągnęłam za sobą. Oczywiście od razu po wyjściu przybrałam tamtą formę i od razu ruszyłam do wskazanego miejsca. Ta Draky najszybciej a mi się nie chciało korzystać z skrzydeł więc wszystko na piechotę lub ręcznie. Starałam się jak najciszej potrafiłam, a i tak jak doszłam do danego punktu, to usłyszałam głos Anlia
Anlio- O nie! Nie pozwalam!
I skoczył na dół do wozu z sianem. O nie mój drogi. Ja tak się nie dam. Prawie od razu po nim skoczyłam też i ja i potem się zaczął pościg, aż w cieniu nie został przez kogoś powalony i nawet wiem, przez kogo.
Draky- Dam sobie radę tak? Właśnie widzę.
Zaśmiałam się niezręcznie i potem tylko dorwać Mint. Oczywiście miałam tylko pomysł aby go popchnąć do niej, aby wylądowali w jakieś pozycji. Oczywiście ją znalazłam niedaleko Kawiarenki, to szybko do roboty. Się go oduszkodliwiło i prosto na Mint. Prawie się pocałowali, ale i tak musieliśmy szybko zwiewać stamtąd. Co jak co ale ten plan należał do udanych.
-Dzięki Draky za pomoc.
Draky- Nie ma sprawy. Poza tym i tak chyba mamy jeszcze jedną rzecz do zrobienia. A przynajmniej ja.
-Co masz na myśli?
Chwilę się nic nie odzywał na co się zaniepokoiłam, aż po chwili mnie gdzieś nie popchnął i zwiał. Gdybym nie poczuła raczej czyjegoś ciała, tylko ścianę to byłabym jeszcze bardziej zdenerwowana.
NM- No w końcu. Się doczekałem.
-Ustaliliście to!! To był podstęp!!
NM- Może. A to źle że chcę spędzić z tobą te walentynki?
-Niby nie. Jak nic nie odwalisz.
NM- Spokojnie. Tym razem nie mam zamiaru. Poza tym jakbyś zapomniała co się działo w pełnię. Hehehe.
Ta musi mi przypominać. Powiedzmy tak. Ruja plus pełnia to nienajlepsze połączenie u wilków
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro