11.12
O rany...już miesiąc został do tego jednego możliwe super jak i ciężkiego dnia. Na razie powiem tak. Nie wywalają mnie do Nighta do pokoju, więc jest okey. Nie żeby nie próbowali. Wręcz odwrotnie. Próbują niektórzy. Error, Kaito, Wakane 2.0 i niektórzy z Bad guys. Nie no Howl mógłby sobie darować! Co mu Nightmare kazał mnie przyprowadzić?! Ja tak się nie bawię i nie pozwalam na coś takiego. Ale....KTOŚ SIĘ Z MOIM ZDANIEM LICZY?! Tak samo było jak dołączałam do Bad Guys. A no właśnie a pro po tego. Bo raz wspominałam, ale w końcu nic o tym nie mówiłam. Trochę czasu od tego minęło. Bo pewnej sytuacji, o której nie chcę opowiadać za bardzo, miałam taki czas co głównie się dołowałam i denerwowałam na najmniejszy błąd z swojej strony. Któregoś dnia mój braciszek mnie nieźle zdenerwował. Dobra chciał dobrze, ale no...straciłam nad sobą kontrolę i ledwo co nie skończyło się to źle. Powstrzymał mnie dopiero Ink. Nightmare podglądał nieco, dlatego on o tym wiedział. Po tym wybryku postanowiłam się przejść i ochłonąć. Jednak natrafiłam na miejsca, które tylko pogłębiły we mnie ranę. Mniej więcej wtedy moja dusza miała w sobie trochę nienawiści. Łaziłam tak bez celu aż Nightmare mnie nie dopadł. Coś mi wtedy podpowiedziało, żebym uciekała co zrobiłam, ale daleko nie uciekłam. Skończyło się na tym, że nie miałam ucieczki i dołączyłam do nich. Ale i tak mamy pokój z starsami, więc nie muszę walczyć. Jedyne co no to wiadomo, że jak zajdzie taka potrzeba to wiadomo po jakiej jestem stronie. Zaraz po tym jak do nich dołączyłam, pojawił się mój znak Alfy. Nikt go jeszcze nie widział. Wiedzą, że go mam bo Kaito miejscami się mnie boi. No i dobrze.
Leżałam tak sobie na łóżku i czytałam sobie jakąś książkę, gdy wyczułam czyjąś obecność. Nightmare nie bo od razu byłabym unieruchomiona. Error też nie bo nitki by były. Kaito też nie. Podniosłam nieco wzrok i spojrzałam na swój pokój i cicho westchnęłam
-Daruj sobie i daj mi spokój. Nie idę do niego
-Wybacz stara ale takie polecenie. A ja szefa słucham.
-Howl nie!
Starałam się unikać tego jego macek aż w końcu mnie złapał. Że też Nightmare musiał mu dać taką zdolność. A mi teleportacji nie może. Pffff. Odwróciłam głowę w inną stronę wyraźnie zdenerwowana i nadęłam policzki.
-Trzeba było tak od razu a nie muszę się użerać od pół tygodnia prawie że.
-Puszczaj mnie! Nie idę do niego!
Zaczęłam się wiercić, co na nic mi szło. Zabiję go jak dorwę. Ten tylko chwilkę stał ze mną w górze, aż po chwili pokiwał głową na boki i pstryknął palcami i się teleportował razem ze mną. Rozejrzałam się do okoła i ledwo co nie straciłam przytomności
-Zabieraj mnie stąd!
-Szefie zadanie wykonane.
Howl ja ci przysięgam. Jak stąd wyjdę to cię normalnie uduszę! Po chwili mnie postawił na ziemi i szybko się gdzieś teleportował zostawiając mnie w JEGO pokoju. Szybko spojrzałam w kierunku drzwi i nawet ruszyłam pośpiesznym krokiem, kiedy coś mi to unimożliwiło. I już po chwili byłam na jego łóżku. Wisiał nade mną a jedna macka na mojej tali, abym nie uciekła. Zaczęłam się wiercić i jakoś wypełznąć z tego uścisku, ale chyba zrozumiał co kombinowałam, bo wzmocnił uścisk.
-A dokąd to się wybieramy hm~?
-Do dupy jak nie wiesz gdzie. Puszczaj mnie hentajowcu z rują!
-Oj nie ładnie nie ładnie~ Zobaczysz. Nauczę cię jak się mówi do swego pana.
-Chyba w twoich snach!
Nadal się wierciłam, aż nie zrobił czegoś czego się nie spodziewałam. Po prostu się na mnie położył. Żadnego brania na siłę ani nic? Dobra...to chyba sen jakiś normalny w końcu.
-Się ciesz, że jeszcze siebie kontroluję. Nie kazałem im ciebie przyprowadzić do siebie bo chciałem TO zrobić.
-To po co?
-Może siebie kontroluję, ale i tak chcę mieć cię przy sobie.
Może się zaróżowiłam odrobinkę, ale to się nie liczy. Prychnęłam pod nosem i odwróciłam głowę w inną stronę.
-Ale wiesz, że możesz ze mnie zejść? A nie leżeć na mnie?
-Wiem. Ale nie zrobię tego. Bo po pierwsze. Spier****sz i po drugie wygodnie mi tak. Od dziś jesteś moją poduszką. I nawet nie próbuj mi uciekać
-Dla przypomnienia. Masz ruję! W każdej chwili mo...
Nie do kończyłam, bo zakrył mi usta macką przez co wychodziło mi tylko jakieś mroczenie.
-Csiiiii. Kontroluję się jeszcze, więc może się nie upominaj~ Dziś ci daruję, ale masz mi tu leżeć.
Przewróciłam oczami. Muszę znaleźć inny sposób aby mu uciekać na przyszłość. Złapie mnie i nie będę mieć ucieczki. Chociaż...nawet jest słodki....CHWILA JA TO POWIEDZIAŁAM?! Jezu co ja brałam? Albo co mi do pepsi dosypali ja się pytam grzecznie! I kto dosypał?! Heh...jednak jak nie mogłam mu dziś uciec, musiałam mu zaufać, że nic złego nie zrobi. Złego wiadomo w jaki sensie. Zrobi to go kopnę w tamto miejsce co słońce nie dochodzi. Wzięłam głęboki oddech i wynormowałam swój oddech. On to widząc, zadowolony z siebie zdjął mi mackę z ust i zszedł ze mnie, ale tylko po to aby się położyć obok mnie. Jednak tamta macka na tali nie zniknęła.
-No...i co stało ci się coś?
Zaczał się śmiać. Przywaliłam mu lekko z łokcia i nadęłam policzki, zakładając ramiona na piersi.
-Bez fochów~ bo ja na te fochy mam swoje sposoby~
Wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się plecami do niego. Na co on odpowiedział w taki sposób, że był chyba za blisko mnie. Plecami dotykałam jego klatki piersiowej. A raczej żebra ale no... Koszulkę miał.
-Podoba ci się~
-Pfff. Wcale nie. Jeszcze czego
Ułożyłam się jak do snu. On zaczął się śmiać, ale też sam poszedł spać oczywiście bardziej przybliżając się do mnie. Eh... Może nie jest taki zły, ale to i tak nie zmienia faktu, że mnie wnerwia czasami
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro