10.02
Na razie niczyje pov
Anlio- Tylko ostrzegam was. Nie wszystko będzie możliwe...Normalne
Connor- Spokojnie. Na pewno nie jest tak źle
Jednak Anlio i tak miał co do tego wątpliwości. W końcu to co czasami się tam działo normalne nie było. Otworzył portal i po chwili byli nie daleko.
Anlio- Tak jak opowiadałem. Mimo że mieli między sobą wojnę i tak dalej, są teraz w przyjaznych stosunkach, ale na niektórych warto uważać.
Arno- Mówiłeś jeszcze, że Wakane jest w bad guys racja?
Anlio- Tak, ale tylko tutaj. Jest jedną z nas, więc spokojnie. Jak coś będzie trzymaaaaa...
I tutaj mu przerwał jakiś huk.
Wracamy do naszego stałego pov.
Kiedy nie poszłam do szkoły, powiem jedno. Nudziło mi się. Anlio nie wiedział, że nie poszłam, więc nie mogłam poćwiczyć. I na serio mi się nudziło. Nawet jak wczoraj był PEWIEN dzień i przez Celię nie powiem teraz co się stało. Musiałam odreagować. A raczej wykorzystać ten swój popęd do walki. No i skończyło się na tym, że wyciągnęłam Howl'a na dwór na trening. Krótki rękawek na zimno. Mądra ja. Ale jednocześnie mogłam poćwiczyć kontrolę nad ogniem. Za którymś ruchem, moja broń jak i Howl'a się razem spotkały i teraz walczyliśmy kto kogo odepchnie do tyłu.
Howl- Nadal myślisz, że to był dobry pomysł mnie wyzywać do walki Wolfie?
-Mówiłam coś o tym przezwisku.
Oparłam się bardziej na lewej nodze, która była z tyłu i wykopałam prawą do przodu, na co ten wylądował trochę dalej ode mnie, a ja zyskałam okazję, aby ukryć się w cieniu tak jak się uczyłam. Gdy tamten się podniósł pojawił się Anlio z resztą. Nie no super. Ale i tak nie zmieniam swojej formy.
Anlio- Howl co ty wyrabiasz?!
Howl- Jakbyś nie wiedział, to walczę z pewną wredotą.
Stał z mieczem w gotowości. Niby nic wielkiego, ale dzięki temu, że się pojawili zyskałam okazję aby go podejść i pokonać. Najciszej jak potrafiłam podeszłam do jego pleców. Chwilę odczekałam, aż w końcu złapałam go rękami za szyję, jakbym miała przyduszać.
Howl- Jak ty?!
Zagryzłam swoje zęby i gdy tylko miał mnie złapać swoimi mackami, to odskoczyłam i naszykowałam swoją broń.
-A podobno w swoim AU sam odwalałeś to co ja przed chwilą.
Wręcz piorunował mnie wzrokiem. Właśnie na to czekałam. Aż się wnerwi i to tak, że postanowi skorzystać z macek wbrew naszym zasadom. Kiedy to zrobił, ja nie zaczynałam uciekać a biec prosto na niego unikając jego ataków. Kiedy byłam wystarczająco blisko, wślizgiem przejechałam pod nim i potem stanęłam plecami do Anlio i reszty.
-Siemka. Dajcie mi chwilę aż z nim skończę dobra?
Anlio- A ty nie w szkole?!
-Nope. Dziś akurat nie.
Kiedy Howl się opamiętał, musiałam znowu działać. Nie był tak doświadczony jak Nightmare z tymi mackami, więc mogłam to wykorzystać. Biegłam dookoła niego aż w końcu wykorzystałam swoją formę zwierzęcia i czekałam tylko aż za bardzo się zakręci. Jak to się stało. Stanęłam i nabrałam powietrza, aby wykorzystać ogień, ale i tak ostatecznie nawet go nie sięgnął. W końcu nie to planowałam. Zmieniłam się z powrotem w siebie i lekko uśmiechnęłam.
-No stary. Chyba jestem od ciebie silniejsza w końcu.
Howl- Ta ta ta. A przez kogo?
Oj ja wiem przez kogo. I nawet nie wiem kiedy ten był obok mnie.
Anlio- Jeszcze trochę a uda ci się z Nightmare'm. Piątka młoda
-Jestem od ciebie starsza młody dla przypomnienia.
Przybiliśmy piątkę i potem ja podeszłam do Howl'a pogadać, a Anlio chyba do reszty.
Howl- To oni?
-Yup. Niech Celia się szykuje. Ona wie co ja jej obiecałam.
Howl- I mi też.
-Chwila ja ci nie obiecywałam tego!
Wykrzyczałam prawie na całe gardło i moje uszy znowu miały ten niebezpieczny tik. Ten od razu się teleportował, pewnie się bojąc, że go spiorę za to na kwaśne jabłko. Wzięłam głęboki wdech i opuściwszy uszy, ruszyłam do domu. Oczywiście w drodze nie szłam sama.
Anlio- Mogłaś mi powiedzieć, że nie idziesz dziś do szkoły.
-Jak niby miałam to zrobić? Nie umiem otwierać portali jak ty, czy reszta.
Anlio- No a ty jesteś wilkołakiem a ja nie. Chcesz się kłócić dalej?
-A ty masz sokoli wzrok a ja muszę wszystkie zmysły wytężać aby kogoś wyłapać.
Anlio- Ale za to przez łapy umiesz ciszej się poruszać.
Arno- Jak rodzeństwo.
Tutaj oboje na chwilę przystanęliśmy i spojrzeliśmy na Arno. Czy oni na serio jeszcze się nie domyślają? Albo Anlio im nic nie mówił. Spojrzałam na chłopaka, na co ten tylko podniósł ręce w geście obronnym. Mowa tu o Anlio.
-Mam ci coś przypominać, czy sam wolisz?
Anlio- Dobra, dobra. Nie miałem okazji o tym mówić.
Nie wytrzymałam. Złapałam go za kołnierz, zdjęłam kaptur i potem mokry paluch do ucha. Dopiero po jakimś czasie odzyskałam ten spokój i spojrzałam się na wszystkich, aby na chwilę przyjąć tamtą formę i potem powrót do mojej normalnej.
-To moja aktualna forma. Anlio chyba nie za bardzo opowiadał wam moją historię. Ale będzie miał okazję to nadrobić w najbliższym czasie. Poza tym BRACISZKU przypominam ci że wczoraj była pełnia a wiesz, jak Alphy na ten okres reagują.
Anlio- Już już. Nie mam zamiaru skończyć jak Howl przed chwilą.
Ruszyłam dalej przed siebie. Tym razem uszy wysoko w górze, aby cokolwiek słyszeć z dala. Nieco spokojna weszłam do środka i pierwsze co to Celia. Powiedziałam jej o całej sytuacji.
Celia- Czyli mam zgodę???
Patrzyła na mnie z ognikami w oczach.
-Oczywiście, że nie! Mówiłam coś o tym. Pamiętaj o tym, że mnie nie wyłapałaś jak się schowałam a co dopiero Anlio jak jest dłużej Assassinem niż ja i ma większe doświadczenie.
Celia- Musiałaś? -,-
-Tak. Też cię uwielbiam szczególnie za wczoraj. W każdym razie. Żadnego torturowania. A teraz...idę uzupełnić lekcję
Jak powiedziałam tam zrobiłam. I tak potem byłam siłą zaciągana na dół. Oczywiście przez pewnego mackowatego. On mi nie da spokoju prawda? Teraz tylko szykować kolejny prank. Specjalnie czekałam, aż nieco się poduczę jak się chować czy walczyć. Teraz powinnam dać radę mu uciec. Chyba
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro