06.02
NM- ANLIO!!!
Anlio- Co? Aaaaa. Rozumiem. Pfhahahahahaha!
NM- Ty to nie śmieszne! Weź ją od tego odciągnij!
Anlio- Wiesz co ci powiem? Nie. To dopiero jedna z prostszych misji a ty marudzisz.
NM- Ta jasne! Tobie to łatwo mówić bo sam miałeś i masz takie akcje u siebie!
-Możecie być cicho? Znowu mnie dostrzegli i znowu muszę próbować zabić Sivert'a przez was
Nacisnęłam odpowiedni przycisk na padzie i znowu się wzięłam za robotę z misją. Od razu mówię w co gram. Assasins creed unity. Się wciągnęłam i teraz ciężko mnie odciągnąć od konsoli, bo gram i gram. No ale ma to swoje plusy i minusy. Ta gra wymaga trochę cierpliwości i ruszenia szarymi komórkami. A to mi się przydaje. Cierpliwość aby nie rozszarpać kogoś na strzępy, albo nie dać się ponieść i spalić wszystko co jest wokół mnie. A drugie do szkoły. I od razu mówię o co chodzi z tym paleniem. Niby ten naszyjnik co mam na sobie z tą taką kulą, sprawia, że nie wybucham co chwila ogniem. Tak jakby kumuluje ten ogień i potem mogę go użyć. No ale jeśli jest go za dużo to jest niezły pożar. Niby przydatne, ale i niebezpieczne. Niby nie dla mnie ale dla innych. Niby jestem mordercą itp, ale nie chcę aby komuś z moich przyjaciół czy rodziny coś się stało.
Anlio- Heh. Zajmę się nią, ale nie możesz się pojawiać w moim świecie. Za dużo byś uwagi przyciągnął
NM- Masz fart, że jesteś jej bratem, inaczej bym na to pozwolił. Ale jak wrócicie chcę ją widzieć całą i zdrową
Anlio- Spokojnie. Nie pozwolę aby coś jej się stało.
Tutaj zastopowałam swoją grę i odwróciłam się do nich.
-Ja nigdzie nie idę. Aż nie skończę tej misji.
Anlio tylko pokiwał głową widocznie rozbawiony i przysiadł się do mnie.
Anlio- No to kończ, bo ci nie odpuszczę. Proponuję dzwon sabotować.
Otworzyłam nieco szerzej oczy i szybko włączyłam grę i robiłam wszystko co mi mówił. Skończyłam tą misję nawet szybciej niż się spodziewałam.
Anlio- Dobra. Teraz do Atsuko na chwilę musimy iść.
-Nie lepiej do Celi? Ma większą moc od Atsuko
Anlio- Podziękuję. Idziemy do Atsuko najpierw
Szczerze? Wiem o co im poszło. Ja wolę się w to nie mieszać. Bo w końcu...Po jednej stronie demon a po drugiej Assasin. Ciężki pojedynek jakbym ja miała walczyć, więc wolę się nie wtrącać. Chociaż miejscami staram się jakoś ich uspokoić.
Time skip
-To na serio konieczne? Dziwnie się czuję...
Anlio- Spokojnie. Według Atsuko to zaklęcie powinno wytrzymać długi czas, albo aż do naszego powrotu. Poza tym lepiej abyś była w tej formie na razie.
Już dawno byłam z nim w jego świecie. Niby tak jak w grze, ale tutaj jest większa adrenalina jak dla mnie. I od razu mówię o co chodziło. Moja siostra miała na mnie rzucić zaklęcie, które by ukryło moje uszy, czy ogon. No i nie mam tych swoich ognistoczerwonych włosów a takie jakie miałam przed przemianą. Tia. Już powoli zapominałam, że byłam szatynką. Staliśmy na jakimś dachu. On tutaj wszedł po swojemu i ja po swojemu. No ja to skrzydła, które od razu mi zakazał jak wylądowałam, więc....Ledwo się trzymałam.
Anlio- Jesteś wilkiem, to chyba coś takiego co ja robię powinno być dla ciebie łatwe.
-Ha ha ha. Nie po to się miało skrzydła aby z nich nie skorzystać.
Anlio- Zwracasz tym tylko niepotrzebną uwagę. Już musiałem się pozbyć jakiegoś templariusza, co cię widział.
Spojrzałam na niego nieco zaskoczona, na co ten tylko wzruszył ramionami.
Anlio- Widmowe ostrze. O wiele lepsze od tego twojego. To samo ukryte ostrze jest o wiele lepsze.
Założyłam ramiona na piersi i wydęłam lekko policzki.
Anlio- Jak zasłużysz to może dostaniesz. Ale...prawie cały czas grasz w Assasins Creed. Nie lepsze było by doświadczyć tego na serio?
-Ty wiesz, że pomagasz jednej z bad guys?
Tutaj chwilę było cicho. Wiedział, że jestem w bad guys i co potrafię. Tylko dlatego chciał mi pomóc? Nie rozumiem tego. Po tej chwili odchrząknął i zaczął coś mówić.
Anlio- Wiesz...Nie każdy jest w pełni zły. Poza tym w tym świecie nie ma żadnych bad sanses czy star sanses. No i...Może będę miał sojusznika jeśli tamtym się pokój znudzi.
Pokiwałam głową nieco rozbawiona tą jego wypowiedzią i potem...Się zaczęło. Mam na myśli skakanie między budynkami. W grze to jest łatwiejsze! Raz o mały włos nie spadłam z sporej wysokości. Gdyby nie Anlio to byłabym mokrą plamą. Kiedy mniej więcej załapałam i coraz lepiej mi wychodziło, zaczęłam jakąś tam rozmowę.
-Poza tym gdzie my biegniemy?
Anlio- Gdzieś, gdzie może mógłbym się nauczyć czegoś przydatnego tutaj. Tylko musisz być cierpliwa a nie.
No tak musiał mi to wypomnieć. Ale na wszelki wypadek nadal miałam na sobie to co zawsze, więc raczej pożaru nie wzniecę. Kiedy się powoli zwalniało, aby zejść na dół, bo trzeba było przejść przez most, chłopak się na chwilę zatrzymał.
Anlio- Jak wiesz Assasini mają trzy zasady. Pamiętasz je czy mam ci je przypomnieć?
-Ja tylko raz grałam w tą jedną sekwencję wspomnieć.
Anlio- heh...Pierwsza. Powstrzymaj swoje ostrze przed zabiciem niewinnego. Druga. Działaj w ukryciu i wtapiaj się w tłum. Oraz trzecia. Nie narażaj dobra bractwa ani jego członków. Teoretycznie nawet jak jesteś w bad guys to nie złamałaś ani jednej zasady. Ale nie proponuję ci dołączanie do bractwa. To twoja decyzja. Ale warto abyś poznała wszystkich i wtedy może bractwo by miało niezłego sojusznika.
-A dziękuję za komplement.
Anlio- Nie schlebiaj sobie. Jak na razie byłabyś tylko rekrutem. Dziś cię tylko przedstawię. Trening prędzej być rozpoczęła jutro. Plus jeszcze Nightmare chce cię widzieć, więc musimy się śpieszyć. A teraz chodź za mną
Zrobiłam to co mówił i jakoś udało mi się jakoś zejść z tego dachu bez skrzydeł. Jezu to męczące jest. A tak to bym użyła swoich skrzydeł i by było po kłopocie. Jak byliśmy na moście, Anlio gdzieś mnie pociągnął ze sobą i po chwili było się pod mostem. Chwilę się czekało. Ten patrzył w górę. Dopiero po jakimś czasie się odezwał.
Anlio- Wzrok sokoła. To mniej więcej to samo co połączyć wszystkie twoje zmysły wilka. Jesteś w stanie zlokalizować strażników.
-Czyli patrzenie przez ściany?
Anlio- Mniej więcej. Dobra chodź. Poszli sobie.
I po jakimś czasie byłam w...nie wiem jak to określić. Tak jakby bazie. Rozglądałam się dookoła. O wiele lepiej niż w grze. Po chwili usłyszałam jakiś inny głos.
?-Kto to jest?
Anlio- Moja przyszywana siostra. Potem ci wszystko wytłumaczę zgoda?
Odwróciłam się w tamtą stronę i dostrzegłam postać podobną do tej co kierowałam w grze. O mały włos nie wybuchłam i to dosłownie, ale nie z agresji.
Anlio- Ekhem. Chyba o czymś mówiłem, zanim tu przyszliśmy. Więc tak. Arno. To Wakane.
Arno- Miło poznać. Anlio za bardzo o tobie nie mówił.
-Domyślam się. No ale w końcu...
I tu mi zakrył usta, na co się zdenerwowałam. O mały włos go nie ugryzłam w tą dłoń. Jak ją zdjął zaczęłam cicho warczeć, na co ten tylko strzelił sobie facepalm'a. I tak było cały czas podczas tego przedstawiania. Z tego co słyszałam, to raczej nie powinni jakoś źle zareagować na wilka a raczej wilkołaka. Albo po prostu Anlio się za bardzo martwił czy coś. Nie wiem.
Time skip
Jak się wróciło, to od razu zaklęcie puściło i wyglądałam tak jak zawsze. Już wolę widzieć ten swój ogon a nie na odwrót. Prawie od razu poszłam do Nightmare'a i na niego skoczyłam z ciemności. Fakt nie do końca mieliśmy jakiś tak trening, ale jak tamten był do mnie odwrócony tyłem, to łatwo było go podejść.
-Już jestem. Wybacz że tak cię ostatnio zaniedbywałam.
NM- Hehehe...Nie do końca, ale ważne, że się do błędu przyznałaś.
-Ale i tak będę od czasu do czasu grać i na żywo wychodzić.
NM- Skąd ja wiedziałem, że to powiesz po tym? Heh...Mam nadzieję, że jednak mnie nie pokonasz hehehe
-Oj zobaczymy zobaczymy.
W tym moja głowa aby między starsami a bad guys był nadal ten sojusz. I tego przypilnuję. Ale nawet jakbym miała ukryte ostrze czy coś, to nie podniosę go na nich. Co to to nie. Tylko wtedy kiedy to będzie potrzebne i nie na niewinnych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro