Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

72. Wyrażone słowami /2/

Centrum Londynu było zakorkowane, ale nikogo nie powinno to dziwić. Był piątek, godzina piętnasta. Wszyscy wracali z pracy do domu. Ludzie spieszyli się na obiad, chcieli jak najszybciej wziąć w ramiona swoje dzieci. Hermiona siedziała na miejscu pasażera w milczeniu. Zastanawiała się czemu jej mąż postanowił dojechać na spotkanie mugolskim sposobem. W końcu za spóźnienia na zebrania bractwa były srogie kary. Nie wiedziała na czym one polegają i chyba nie miała zamiaru tego sprawdzać. 

- Jak poszło z eliksirem? - Draco w końcu zdecydował się przerwać ciszę, która ciążyła mu od pół godziny. - Pans dostała szansę na zostanie żoną i matką? 

- Nie wiem - wzruszyła ramionami jego żona i posłała mu puste spojrzenie. - Musi zrobić badania, na jutro jest umówiona z magomedykiem.

- Powiedziałaś jej w ogóle o tym eliksirze? - Blondyn nie dawał za wygraną. Za wszelką cenę chciał pociągnąć konwersację. Spojrzał ukradkiem na współpasażerkę i po jej minie wywnioskował, że Pansy dowiedziała się o wszystkim. - Źle to ująłem Skabie. Chciałem zapytać jak zareagowała na tą wiadomość? 

- Draco, znasz ją dłużej niż ja. Wiesz jaka jest Pans. Najpierw mnie okrzyczała. Potem obiecała, że się z tobą policzy, bo narażałeś dla niej własne życie. A na końcu zaczęła płakać z radości i stwierdziła, że musimy to opić... kolejną porcją herbaty. - Kobieta  uśmiechnęła się smutno na to wspomnienie. - Wybacz, ale nie mam siły na opowiadanie ci tego ze szczegółami. 

Draco westchnął. Wiedział, że Hermiona jest zestresowana. Doskonale zdawał sobie sprawę, że są w takim położeniu właśnie przez niego. Nie potrafił stłumić poczucia winy, ale chciał zachować jakieś pozory. Zależało mu na rozmowie z ukochaną, bo liczył, że zdoła oderwać ją od negatywnych myśli. Rozumiał, że owładnął nią strach, ale przecież on nie pozwoli jej skrzywdzić jakiemuś facetowi, który ma nierówno pod sufitem.  Czy Hermiona naprawdę sądziła, że nie przygotował żadnego planu B? Naprawdę myślała, że odda ją w ręce tego idioty?

Były Ślizgon musiał przyznać, że Gacek jest świetnym aurorem, ale nie oszukujmy się - jego poprzednik był o niebo lepszym specem w sprawach nie do rozwiązania. Ministerstwo wymyśliło cudowny plan, ale miał on dużo wad i był strasznie niedopracowany. Tylko taka dobroduszna istota jak Hermiona (już nie) Granger mogła się na niego zgodzić.

- Jesteś w stanie prowadzić samochód? - zapytał Draco ni z gruszki, ni z pietruszki. 

Jego żona spojrzała na niego jak na wariata. Przecież doskonale wiedział, że ma prawo jazdy. W przeciwieństwie do niego, zdobyła je legalnie, czyli bez pomocy magii. 

Draco uśmiechnął się do niej i ponowił pytanie. Była Gryfonka pokręciła tylko głową i w myślach poprosiła Godryka o cierpliwość do tego faceta. Jednak jej mąż nie dawał za wygraną. W kółko pytał ją o to samo. W końcu nie wytrzymała i wrzasnęła, że jest w stanie usiąść za kierownicą. 

- To bardzo dobrze! - Blondyn uśmiechnął się chytrze na te słowa. - Proponuję mały postój, muszę kupić sobie kawę. O patrz! Tam jest stacja! Chcesz coś? - nie doczekawszy się odpowiedzi z jej strony zjechał na parking.

- Draco, ale jesteśmy spóźnieni! - Hermiona posłała mężowi spojrzenie pełne oburzenia i złości. Na jej czole pojawiła  się charakterystyczna zmarszczka. To był znak, że zaczynała się denerwować. 

- Co się odwlecze to nie uciecze... - odparł nieco tajemniczo i wyłączył silnik. 

Potem wysiadł z auta i otworzył drzwi szatynce, ale kobieta stwierdziła, że poczeka na niego w środku. Miała ochotę usiąść za kierownicą i odjechać w siną dal. Ale wiedziała, że nie może tego zrobić, bo jej ucieczka mogłaby kosztować życie tego blond przystojniaka. 

Po pięciu minutach Hermiona zauważyła, że jej mąż wychodzi z budynku z kawą i hot-dogiem. Na samą myśl o tej przekąsce zrobiło się jej niedobrze. Jednak po chwili zobaczyła, że Draco z kimś rozmawia. Czarne włosy, charakterystyczne okulary. Gdy mężczyzna odwrócił się w jej stronę otrzymała potwierdzenie swoich przypuszczeń. Harry James Potter po raz kolejny postanowił zbawić świat. 

Hermiona nie wytrzymała. Czuła, że zaczyna zaraz eksploduje. Jakim prawem Draco wciągnął w tą idiotyczną grę jej przyjaciela? Wyszła z auta i trzasnęła drzwiami. Zwróciło to uwagę obu panów. Były Ślizgon skrzywił się nieznaczne, bo jego żona włożyła zbyt dużo siły w zamknięcie drzwi. 

- Jeśli myślicie, że zgodzę się na wasz plan to jesteście w błędzie - krzyknęła kobieta zanim Harry zdążył się z nią przywitać. 

- A jeśli ty myślisz, że zgodzę się, żebyś narażała swoje życie to jesteś w jeszcze większym błędzie! - odpowiedział jej mąż. 

- Malfoy ma rację - wtrącił się Harry. Postanowił zdusić kłótnię małżonków w zarodku. 

- Który Malfoy? Ja też  noszę to nazwisko od pewnego czasu - zironizowała szatynka. 

- Wiesz, że nie chodzi mi ciebie - wywrócił oczami Wybraniec.

- Ale dlaczego akurat Harry? - Kobieta zwróciła się do męża, próbowała wzbudzić w nim poczucie winy. - Dlaczego niszczysz jego życie? Dopiero co wyszedł na prostą! Pomyśl o nim i o Astorii! Wreszcie mają szansę na normalność! 

Draco udawał, że jej nie słyszy. Według niego wyglądała przeuroczo, gdy się złościła. Podszedł do niej i po prostu ją przytulił. Kiedy znalazła się w jego ramionach, wyrwał włos z jej głowy. Z kieszeni wyciągnął buteleczkę z gęstym, błotnistym płynem i wrzucił do niego swoją zdobycz. Eliksir wielosokowy. Hermiona z niedowierzaniem pokręciła głową i patrzyła jak Harry wypija go duszkiem. Potem jej przyjaciel zatkał sobie usta dłonią i pobiegł za dystrybutor paliwa żeby zwymiotować.  Draco rzucił mu tylko jakieś ubrania należące do jego żony i nakazał się w nie przebrać. 

- Chwila minie zanim Potter wróci. Dlatego otrzymasz skrócone wyjaśnienia - Draco uśmiechnął się do wybranki jego serca. - Nie pozwolę żebyś narażała swoje życie dla potrzeb złapania tego potwora. Odkąd zgodziłaś się na plan szefa Biura Aurorów, wiedziałem, że muszę coś zrobić. Bliznowaty sam zaproponował mi współpracę i próbę oszukania systemu. Zgodziłem się, bo Harry ma u mnie dług. W końcu to on prosił mnie o pomoc dla Astorii. A jak dobrze wiemy od tego wszystko się zaczęło... - Jedna z brwi Hermiony poszybowała do góry, ale Draco był niewzruszony. - Wiem, chcesz mi teraz powiedzieć, że próbuję zwalić winę na innych. Ale nie o to chodzi Skarbie. Nie chcę żebyś musiała cierpieć przez moją głupotę. Ogólnie to szkoda czasu, doskonale wiesz, że eliksir nie działa cały dzień.  - Blondyn ujął twarz żony w swoje dłonie i złożył na jej ustach czuły pocałunek. - Hermiono, posłuchaj mnie. Weź samochód swojego przyjaciela i jedź do moich rodziców. Na pewno sobie poradzisz, bo manualna skrzynia biegów nie jest ci obca. Matka nałożyła na Malfoy Manor czarnomagiczne zaklęcia ochronne. Tam nic wam nie grozi. Wrócę, obiecuję.  

Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, odwrócił się i poszedł w kierunku swojego samochodu. Hermiona wielokrotnie krzyczała jego imię, ale był konsekwentny. Jego ciało chciało zawrócić i wziąć ją w ramiona, ale umysł podpowiadał, że jest to niebezpieczne i wiąże się z utratą cennego czasu. 

*** 

- Daj mi rękę! - Draco spojrzał na Wybrańca jak na debila. Harry nie czekał i sam ujął jego dłoń. - Nie zabijaj mnie wzrokiem bazyliszka, musimy wyglądać wiarygodnie - wyszeptał, gdy wchodzili do jakiegoś starego magazynu. 

- Wiesz jaka jest kara za spóźnienia Malfoy? - Usłyszeli za sobą takie słowa zamiast ciepłego przywitania. Harry'emu urosła duża gula w gardle. Doskonale znał ten głos. Słyszał go wiele razy w czasie Turnieju Trójmagicznego. I jeszcze ten akcent! Do cholery! Dlaczego Wiktor Krum stał się tak nietolerancyjny w stosunku do kobiet?!

- Żona nie współpracowała - westchnął blondyn i ruchem głowy wskazał na kobietę, która stała u jego boku. 

- A to ci nowina. Normalnie bym się tego nie spodziewał po naszej Hermionce - zaśmiał się Bułgar. - Ale dzisiaj jest jakaś cicha, co jej zrobiłeś?

- Spacyfikowałem - Draco uśmiechnął się cynicznie. - Sam mówiłeś, że muszę nad tym popracować. 

Harry stał niczym spetryfikowany. Nadal nie umiał zrozumieć co tutaj się dzieje. Owszem, obstawiał, że założycielem Bractwa BloodyBrothers jest ktoś, kto miał jakieś powiązania z Czarną Magią, bo świętoszek nie wpadłby na taki pomysł. Ale Wiktor Krum nie był nawet w jego kręgu podejrzanych. 

- Witam wszystkich zgromadzonych! - Z rozmyślań wyrwał go głos Wiktora i chcąc nie chcąc zaczął się wsłuchiwać  w jego słowa. 

Bułgar mówił o wyższości mężczyzn nad kobietami. O planach przejęcia władzy w magicznej części Anglii i rozszerzenia wpływów na cały świat. Brzmiał jak Voldemort, zachowywał się jak on, ale w przeciwieństwie do niego miał nos... (nie mogłam się powstrzymać - aut.)

- Malfoy - szepnął w pewnym momencie do blondyna. - Jeśli nie przyspieszysz rozpoczęcia testu to za chwilę będę znów miał błyskawicę na czole i zginiemy śmiercią marną. 

- A co ja mogę kurwa zrobić? - warknął zirytowany wychowanek domu Slytherina. - Widzisz, że szefuńcio przemawia i nie można mu przerywać. 

- Hermionko, czyżbyś była zmęczona? - zaśmiał się nagle Krum i reszta braci mu zawtórowała (oprócz Draco i Teodora), a spojrzenia wszystkich zwróciły się w stronę młodego małżeństwa.

- Moja żona dzisiaj źle się czuje. Podobno to normalne w pierwszym trymestrze. - Blondyn machnął ręką. Próbował sprawiać wrażenie wyluzowanego dominanta. 

- W zasadzie to skończyłem już wprowadzenie - Krum położył teatralnie palec na brodzie i skinął głową. 

Harry nie zdążył mrugnąć okiem, a dwóch osiłków wzięło go pod pachy i zaciągnęło na środek magazynu. Stało tam krzesło, które założyciel wyczarował zaledwie kilka sekund temu. Bracia rzucili go na stołek jakby był workiem na kartofle. Zero delikatności. Wybraniec cieszył się, że to właśnie on jest tutaj, a nie jego serdeczna przyjaciółka. 

Draco stał w szeregu i patrzył na wszystkich spode łba. Włożył ręce do kieszeni spodni i próbował ignorować to, co dzieje się wokół niego. Ale tak naprawdę zaczął się bać. Szansa na niepowodzenie rosła z każdą chwilą. W pewnym momencie poczuł, że ktoś ściska go za ramię. 

- Dziękuję, że to dla mnie robisz. Dla mnie i dla Pansy - powiedział Nott. 

Blondyn posłał mu wściekłe spojrzenie, a potem precyzyjnie uderzył go prosto w nos. Zaraz potem sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej czarnej marynarki i wyciągnął różdżkę. W tej chwili przestał nad sobą panować. Znów był kilkunastoletnim Draco, w którym ojciec zaszczepił ziarenko zła. 

- Malfoy! - wrzasnął Wiktor, a były Ślizgon znieruchomiał z podniesioną różdżką. - Zdecyduj się! Albo robimy test płci twojego nienarodzonego dziecka albo pojedynkujesz się z Teodorem! Nie możemy robić dwóch rzeczy na raz! Porządek musi być!

- Kontynuujmy testy płci - wycedził blondyn i odpiął górny guzik swojej koszuli. W pomieszczeniu zrobiło się jakoś gorąco. 

U jego boku pojawili się Crabbe i Goyle, którzy mieli specjalne zadanie. Wiktor już wcześniej kazał im pilnować Draco. Bułgar zmodyfikował nieco plan przeprowadzania testów. Miały być bardziej widowiskowe, ale najpierw niezbędne było przesłuchanie.

- Więc nazywasz się Hermiona Malfoy i jesteś żoną Dracona Lucjusza Malfoy'a? - Były zawodnik quidditcha zadał pierwsze pytanie i machnął różdżką. Ręce Harry'ego (Hermiony) zostały przywiązane grubymi linami do oparcia krzesła. 

Harry uśmiechnął się kwaśno. Testy już się zaczęły, a pomocy z Ministerstwa brak. Za chwilę eliksir przestanie działać albo Krum rzuci zaklęcie diagnozujące na jego brzuch. Może i ma wygląd zewnętrzny swojej przyjaciółki, ale macicy z małym Malfoy'em w środku na pewno nie dostał w spadku. 

Wybraniec spojrzał na blondyna, który był nieco bledszy niż zazwyczaj. Szukał jakiś dalszych instrukcji. Draco wzruszył tylko ramionami. To oznaczało jedno... nadszedł czas na improwizację. Harry odpowiadał na wszystkie pytania Bułgara. Próbował naśladować Hermionę i chyba całkiem nieźle mu to wychodziło. Odpowiedział jeszcze na kilka pytań dotyczących małżeństwa, w tym intymnych szczegółów. Chyba za bardzo dał się ponieść ułańskiej fantazji, bo zobaczył jak Draco robi kwaśną minę i z niedowierzaniem kręci głową. 

- Dobrze. To chyba wszystko - stwierdził po kilku pytaniach Krum. - Malfoy! Teraz daj mi swoją różdżkę

- Nie mam jej - zaśmiał się Harry przez co został przez kogoś spoliczkowany.

- Chodziło mi o Draco. Z kobietami raczej nie rozmawiam - uśmiechnął się Bułgar. 

Syn Lucjusza ociągał się z oddaniem różdżki. Bardzo wolno wyciągał ją z kieszeni. Liczył, że Krum zdąży się rozmyślić. Jednak nie spodziewał się, że Crabbe wyrwie mu różdżkę z ręki i prawie na kolanach zaniesie założycielowi bractwa. 

- Hermiono, bardzo mi przykro, ale jesteś nieposłuszną żoną. - Wiktor zaczął bawić się różdżką blondyna. - Sprowadzasz swojego męża na złą drogę. Sprawiasz, że mężczyźni za tobą wariują, a potem zostawiasz ich bez słowa. Zrobiłaś to ze mną, z Ronem, z Jamesem i pewnie zrobisz to samo ze swoim mężem. Niech to będzie przestroga dla wszystkich kobiet. Wiesz na co zasługujesz dzielna Gryfonko? Chyba przyszedł czas na... Crucio! 

- Nie! - krzyknął Draco i próbował podbiec do swojej żony. Wiedział, że zamiast niej siedzi tam tylko (albo aż) Potter, ale sama myśl, że to mogłaby być ona...
Jednak nie udało mu się wyjść z szeregu. Goyle unieruchomił go ciosem w potylicę, co spowodowało, że wokół niego zapanowała ciemność i upadł na ziemię.  

Draco był nieprzytomny i ominęła go reszta wydarzeń. Nie widział momentu, w którym pracownicy Ministerstwa wyszli z szeregu potencjalnych członków bractwa. Ominęła go zacięta walka aurora Gacka i Wiktora Kruma. Nie zobaczył triumfalnego uśmiechu tego pierwszego, gdy jego przeciwnik upadł z hukiem na ziemię. 

- Malfoy, wstawaj z tej podłogi i zaopiekuj się żoną - znajomy głos docierał do blondyna zza światów. Jęknął i  chwycił się za rozcięty łuk brwiowy. Powoli otworzył oczy i zobaczył stojącego nad sobą Szefa Biura Aurorów. 

-   Musimy was przesłuchać. Ze względu na błogosławiony stan małżonki nie potrwa to długo. Poza tym dziękuję ci za współpracę, nie spodziewałem się, że wykonasz wszystko zgodnie z naszym planem. - Po tych słowach Gacek uścisnął dłoń blondyna. Draco jedynie uśmiechnął się kwaśno. Doskonale widział, że Harry zamienia się w prawdziwą wersję siebie. Na jego oko potrzebował jeszcze około trzydziestu sekund do pełnej transformacji. 

- Szefie! - wykrzyknął nagle Cormac, świeżo upieczony auror. - Ale to nie jest Hermiona! Tu jest Potter! 

Członkowie bractwa i pracownicy Ministerstwa spojrzeli na środek sali. Na krześle, zamiast drobnej kobiety, siedział najsławniejszy młody czarodziej na świecie. 

- Eee... - Wybraniec przeczesał swoje kruczoczarne włosy. - Cześć Gacek! Miło cię znów widzieć. To jak, idziemy na to piwo, o którym zawsze mówiłeś? 

Draco jęknął i przepraszająco uśmiechnął się do szefa Biura Aurorów. Wszystkim wydawało się, że Gacek miał w tym momencie chęć mordu w oczach. Ale w głębi duszy cieszył się, że Draco wymyślił plan B. Gdyby prawdziwa Hermiona oberwała Cruciatusem, jej dziecko mogłoby tego nie przeżyć... 


// Ogólnie to zakładamy, że wraz z zatrzymaniem Wiktora Kruma kończy się era BloodyBrothers. Może kiedyś Cho Chang wyjaśni co go skłoniło do założenia bractwa (bo to nie była nieodwzajemniona miłość do Hermiony). 

Trochę się z tym rozdziałem męczyłam. Nie jestem do końca zadowolona, ale nic lepszego nie wymyślę. Postanowiłam zaangażować w to Harry'ego. W końcu to były auror i dość sprytny czarodziej (+ musi odkupić trochę swoje winy haha). 

Mam nadzieję, że z Waszych oczu nie płyną teraz krwawe łzy. 

To jak? Dobijemy dziś do 50K wyświetleń i 10K gwiazdek? ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro