Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Naruto został sam, siedząc na trawie obok wodospadu. Ubrany już w luźne, czarne, długie spodnie i białą koszulę. Spoglądał na tafle wody.

Wiedział i widział wiele. Mimo ogromnej ochrony czasami wyruszał do innych wiosek w Kraju Wiru. Najczęściej wtedy towarzyszyła mu ciotka lub wuj, kiedy ten nie miał misji. Jednak nigdy nie zastanawiał się nad tym, jakby wyglądało jego życie, gdyby nie był odpowiedzialny za lud Wiru.

Teraz jednak jego umysłem zawładnęły takie pytania i choć wiedział, że kilka drzew dalej na gałęzi siedział Hatake, postanowił porozmawiać z Kuramą. To zawsze go uspokajało.

Pojawił się w dobrze sobie znanym pokoju przed rudowłosym mężczyzną w okularach, który przeglądał jakąś książkę.

– Jak to się dostało do twoich rąk? – odezwał się czerwonooki, podnosząc tom.

Wszystkie książki oprócz Tamashi no Hon, które się tu znajdowały, pojawiały się przez uprzednie przewertowanie, dokładniej lub mniej, przez blondyna. Gdy ten zauważył, co trzyma lisi demon, od razu się zarumienił, odwracając wzrok.

– Znalazłem to w zbiorach wuja – zaczął i usiadł, dalej patrząc w podłogę. – Na początku myślałem, że to książka o przyjaźni i z ciekawości sprawdziłem.

– A jak to możliwe, że o tym nie wiem? – dopytuje, odłożył tom na stół i podszedł do blondyna, śmiejąc się.

– Spałeś – rzekł oburzony, patrząc w końcu na przystojną postać przed nim. – Z resztą odłożyłem ją, jak tylko zorientowałem się, o co chodzi.

– Jeszcze kilka lat – wyszeptał, klękając przy nim. – Ale co ważniejsze, co cię martwi? – zapytał i położył mu dłonie na kolanach.

– Najgorsze jest to, że właśnie nie wiem.

– A mi się wydaje, że doskonale wiesz. Nie chcesz jednak tego przyznać – stwierdził i wstał. – Naruto, dalej jesteś dzieckiem. Mądrym i dojrzałym, ale nadal dwunastolatkiem. Dźwiganie tak wielu spraw na tych małych barkach... – Położył na nich dłonie. – Jest dla ciebie męczące.

Gdy skończył mówić, blondyn przytulił swoją twarz do brzucha czerwonookiego.

– Kurama... – wyszeptał. – Chcę mieć to już za sobą. To jednocześnie najlepszy, jak i najgorszy czas, jaki przeszedłem – dodał i spojrzał na niego z dołu.

– Wiem, lisku. Wiem. Jestem z ciebie naprawdę dumny. Jeśli wszystko się uda, jeszcze w tym roku będę przy tobie, na każdym kroku pomagając ci w świecie zewnętrznym.

Następnego dnia Naruto obudził się, jako pierwszy. Zmienił, więc ubrania na kimono i schował namiot.

Wyruszyli niedługo po tym. Wcześniej jednak zjedli prowiant zabrany z Konohy. Podróżowali w taki sposób przez parę dni, biegnąc przez całe dnie, a w nocy rozkładając namioty, aby odpocząć. W końcu dotarli do małego portowego miasteczka leżącego na granicy Kraju Ognia.

– Jesteśmy prawie na miejscu – oznajmił Kakashi i pokazał na oddaloną wyspę. – Chodźmy spytać o łódź.

Cała ósemka skierowała się w stronę drewnianego budynku. W środku za ladą siedziała młoda dziewczyna mająca czerwone włosy i żółte oczy. Czytała książkę, nie zwracając uwagi na dwójkę dzieci biegających dookoła kanapy. Ze schodów za to zszedł dużo starszy mężczyzna z krwawymi włosami.

– Tamori, miałaś zerkać na Torimo i Akane! – krzyknął, zauważając, że jego starsze dziecko jest zagłębione w innym zajęciu. – Tamori-chan, czy ja mam zwidy?! – spytał, zauważając grupę.

Dziewczyna podniosła wzrok znudzona. Gdy jednak jej spojrzenie spotkało się z pięknym błękitem, wstała.

– Naruto-dono, to zaszczyt witać cię i twoich towarzyszy w naszych skromnych progach – przywitał się czerwonowłosy i podszedł do nich, lekko się kłaniając. – Nazywam się Akashi Uzumaki – przedstawił się. – A to moje dzieci.

– Miło mi was poznać – odrzekł i uśmiechnął się delikatnie, przełykając gulę w gardle. Jeszcze więcej imion.

– W czym możemy wam pomóc? – spytał się.

– Potrzebujemy łodzi – odpowiedział Kakashi, zerkając zmieszany, ma scenę przed nim.

Dalej nie mógł się przyzwyczaić, że członek jego drużyny jest kimś na tyle ważnym, aby w różnych miejscach ludzie tak go traktowali.

– Ale... – Mężczyzna spojrzał zmieszany na długowłosego.

– Jest po drugiej stronie – wytłumaczył, wiedząc, o co chodzi Uzumakiemu.

– Więc, jak panicz dostał się tutaj? – Podrapał się po karku. – Jeśli oczywiście mogę spytać.

– Kontrola chakry – krótko stwierdził, jakby był to fakt oczywisty.

– Jaka kontrola chakry Kakashi-sensei? – spytała Sakura.

Niebieskooki spojrzał na nią ze zmieszaniem w oczach. Czy naprawdę dwunastolatka, która ukończyła Akademię i jest teraz geninem, nie miała pojęcia o tak podstawowej umiejętności, jak chodzenie po drzewach lub wodzie?

– Z dobrą kontrolą chakry można wspinać się bez używania rąk, a nawet chodzić po wodzie – odpowiedział wspomniany. – Będziemy się tego niedługo uczyć, ale co ważniejsze, czy jest wolna łódź?

– Niestety chwilę temu wypożyczyliśmy ostatnią. Jeśli to nie problem, możecie zostać w naszym hotelu, a jutro z samego rana wyruszycie – odezwała się nieśmiało Tamori.

– Nie mamy innego wyjścia – stwierdził Kunihiko. Zielonowłosy spojrzał na Hanę. – Panienka nie ma na tyle dobrej kontroli chakry, aby wyruszyć w podróż po wodzie, która może trwać kilka godzin. Zresztą z tego, co rozumiem wasza dwójka podobnie – dodał i spojrzał na Sakure i Sasuke.

– Proszę, więc nas zameldować – odezwał się Kōji.

– Oczywiście.

Po omówieniu formalności skierowali się do swoich pokoi. Dwa pomieszczenia obok siebie, każde dla czwórki gości. Konoszanie razem z Naruto zajęli jeden, a drugi wybrała grupa z Wioski Kwiatów.

– Myślałem, że wasz klan jest jakimś tajemniczym zgromadzeniem i nie wolno wam przebywać poza wioską – odezwał się Sasuke.

Siedzieli właśnie na kanapie. Hatake i Naruto zajadali się obiadem, który dostali pół godziny temu od córki właściciela. Sakura i Uchiha skończyli go już dawno, ciesząc się w końcu ciepłym, pełnowartościowym posiłkiem, którego nie mogli zjeść od pięciu dni z powodu braku czasu.

– Dlaczego tak uważasz?

– Nigdy za dużo o was nie słyszałem. Jedynie jakieś informacje o Czwartym i jego żonie czy partnerce Pierwszego Hokage, ale nawet wtedy wiedziałem jedynie, że nie pochodzili oni z Konohy.

– To prawda, że nie często ktoś chce odejść z wioski. Częściej zdarzają się przypadki próśb o możliwości wprowadzenia partnera, ale nigdy nikogo nie zatrzymujemy. Nakładamy jedynie pieczęć, przez którą wspomnienia o drodze do Uzushiogakure są zablokowane. Jednak, jeśli ktoś chce wrócić, wystarczy, że wyśle list do nas z jednej z Pięciu Wielkich Wiosek. W każdej jest przynajmniej jeden ptak znający drogę. Wtedy jeden z shinobi pojawia się na miejscu, pomagając wrócić do Wioski Wiru.

– Więc dlaczego tak bardzo ukrywacie swoje położenie? Jesteście aż tak słabi? – zakpił czarnowłosy.

Kakashi zakrztusił się jedzeniem, odkładając miskę i ściągając już niepotrzebne Genjutsu. Nigdy jeszcze nie słyszał, aby ktokolwiek odważył się nazwać Uzushiogakure słabą wioską. Nie wiedział, jak Naruto zareaguje, jednak Kakashi słyszał kilka razy o sytuacji, gdzie Tetsu Namikaze łamał umowę z inną nacją, tylko, dlatego, że ta powiedziała, iż jest najsilniejsza na świecie. Może i dziadek blondyna wolał załatwić sprawy w raczej pokojowy sposób, ale jego przezwisko Boga Shinobi nie wzięło się znikąd. Musiał porozmawiać później z Itachim o zachowaniu Sasuke.

– Szczerze to do końca nawet ja tego nie wiem – zaśmiał się niebieskooki, szokując tym swojego senseia. – Uważam jednak, że najbardziej chodzi tu o tradycje, które są dla nas bardzo ważne – dodał, lecz przemilczał temat siły swojej rodzinnej wioski.

– A czy... – Chłopak nie dokończył, bo przerwał mu Kakashi.

– Sasuke przestań – ostro wciął się w jego wypowiedź.

Co jak co, ale wiedza, że Konoha ma zapewnioną pomoc Uzushiogakure w razie problemów, pomagała ludziom nawet w życiu codziennym. Nie chciał zmieniać tego jedynie z powodu lekko zbyt pewnego siebie dwunastolatka.

– Ale sensei...

– Koniec tematu.

Resztę dnia spędzili w pokoju. Kilka razy odwiedziła ich Hana, która chciała spędzić trochę czasu z Naruto. Długowłosy siedział jednak cały czas, czytając książkę o historii Drugiej Wojny Shinobi i nie obchodziło go, że to już trzeci raz, gdy przypomina sobie właśnie te wiadomości. Historia zawsze go ciekawiła, a możliwość uczenia się na błędach, które doprowadziły do tak wielkiej bitwy, pomagała mu poskładać myśli w jak najbardziej racjonalny sposób.

Kolejnego dnia mieli wyruszać już z rana. Blondyn przebrał się, więc w luźne, czarne spodnie i cienki, biały golf, a na nogi włożył czarne buty shinobi. Włosy związał wstążką w najbardziej prowizorycznego kucyka, byleby tylko nie były one rozpuszczone. Nie lubił tego, bo zdawał sobie sprawę, że przez swoją delikatną urodę mógł wtedy uchodzić za naprawdę ładną dziewczynę. Po dłuższym zastanowieniu zorientował się, jak wielu rzeczy nie lubi. Miał nawet w głowie malutką myśl, że jest strasznie rozpieszczony przez rodzinę. Przypomniał sobie jednak treningi i tygodnie bez snu, które nie raz się zdarzały, więc wygonił tę myśl. Taki po prostu był.

Na dole spotkali się pół godziny po obudzeniu się blondyna. Zjedli śniadanie, a gdy już je kończyli, do jadalni wszedł kolejny mężczyzna o czerwonych włosach.

– To mój najstarszy syn, Kimau – przedstawił go Akashi. – Popłynie z państwem.

Na oko dwudziestoletni chłopak przywitał się z nimi i poprowadził grupę na statek.

– Myśleliśmy, że będzie to łódź – odezwał się Kakashi.

– Mała łódka mogłaby nie pomieścić nas wszystkich – odpowiedział i uśmiechnął się do niego.

Statek był średniej wielkości. Posiadał kilka kajut, w których można było się położyć. Droga jednak nie miała trwać więcej niż trzy godziny, więc grupa postanowiła spędzić ten czas na pokładzie. Kōji, Kunihiko i Kamoru siedzieli w cieniu, rozmawiając o czymś. Kakashi prowadził ożywioną dyskusję z Kimau na temat aktualnych działań Wioski Ukrytej we Mgle, które na szczęście niedawno się zmieniły. Niby tylko kilka miesięcy od śmierci poprzedniego Kage, a już nowa przywódczyni starała się poprawiać wszystkie błędy swojego poprzednika. Naruto za to razem z Haną i dwójką geninów stał blisko barierki, oglądając oddalający się Kraj Ognia i słuchając opowiadań Sakury na temat Konohy, która jej zdaniem była niesamowitym miejscem.

– Naruto-dono, słyszałam, że nie będzie cię na tegorocznych obchodach – odezwała się smutnym głosem różowooka. – Naprawdę nie znajdziesz czasu?

– Aktualnie mieszkam w Konosze, ale jak już mówiłem, mój wuj będzie mógł odprawić rytuał.

– Tym razem to ja zostałam wybrana do stworzenia wiązanki – oznajmiła z dumą w głosie.

– Zatem gratuluję.

– O co chodzi z tymi obchodami? – spytała się Sakura.

Hana spojrzała na blondyna, który zrobił delikatny znak palcem tak, aby tylko mieszkanka Wioski Kwiatów mogła go zauważyć i odszedł do nauczyciela. Dziewczyna od razu wiedziała, co musi zrobić. Powiedzieć prawdę, jednak ukrywając najważniejszy fakt, który w Kraju Wiru jest powszechnie znany, a ukrywany za jego granicami.

– Co roku do Wioski Kwiatów przybywa delegacja z Wiru – zaczęła, dokładnie dobierając słowa. Nie chciała zawieść chłopca, w którym była zauroczona. – Na święto, aby uczcić przyjazne stosunki z innymi istotami, zbierają się również przedstawiciele władz z każdej wioski w Kraju Wiru. Naruto-dono święci wiązankę, którą zawsze robi inna kobieta z mojego rodu...

– Dlaczego on? – spytał Sasuke, przerywając dziewczynie.

– Mimo że jest dziedzicem jedynie Uzushiogakure, dla całego kraju przywódca Wioski Wiru jest tym, kim dla was Daimyō Kraju Ognia. My nie mamy kogoś takiego. Wir leży mniej więcej na środku wyspy i jest potężną wioską, dlatego zawsze to ich przedstawiciel ma najwięcej do powiedzenia na temat sytuacji całej wyspy – wytłumaczyła i rzuciła mu zdenerwowane spojrzenie. – Nikomu nigdy to też nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, jesteśmy wdzięczni, bo dzięki temu nawet w czasach najróżniejszych wojen bitwy nie docierały do naszego kraju.

– Jesteśmy już niedaleko, proszę przygotować się do opuszczenia pokładu! – krzyknął czerwonowłosy.

Faktycznie zbliżali się do gigantycznej wyspy. Z daleka były już widoczne najróżniejsze statki i łodzie, a plaża została zapełniona przez drewniane budynki o różnych rozmiarach i kształtach, a nawet kolorach.

– Dlaczego jest tu tak wielu ludzi? Myślałam, że to niewielki kraj – spytała Sakura różowooką, z którą zaczęła się naprawdę dogadywać. Miały dużo wspólnego, od zainteresowań ubraniami po nieodwzajemnioną miłość, którą mogły się pożalić.

– Chōju no Sato zawsze przyciąga uwagę – zaśmiała się, wychodząc na ląd. – Choć faktycznie tak wielkie zbiorowisko w jednym miejscu jest dziwne.

Po chwili cała ósemka żegnała się już z czerwonowłosym chłopakiem, który odpłynął, wracając do domu.

– Myślę, że wbrew oczekiwaniom teraz musimy uważać jeszcze bardziej. – Kōji znów nieświadomie mrugał oczami, rozglądając się po wielkim skupisku ludzi. – Naruto-dono chyba zrobił najlepszą rzecz, nie ubierając dziś kimona ze znakami klanowymi.

Blondyn mimo lekkiego zdziwienia wskazał im drogę do jednej z chatek.

– Powinniśmy zdobyć informacje i zjeść. Do Wioski Kwiatów jeszcze sporo drogi. Im bliżej niej, tym niebezpieczniej może być.

Wszedł do znanego mu budynku. Przed nim od razu pojawiła się białowłosa kobieta. Rozejrzała się dyskretnie po obcych dookoła, jednak gdy zauważyła, że każdy jest zajęty rozmową, skłoniła się do niebieskookiego na przywitanie.

– Naruto-dono, nie powinieneś tu teraz być – wyszeptała. – Na dodatek, gdzie Daisuke-kun i Ami-chan? – spytała, sceptycznie spoglądając na towarzyszących mu shinobi.

– Co tu się dzieje Wakane-san? – spytał długowłosy, skinając głową na nieznanych ninja.

– Najpierw chodźmy w bardziej ustronne miejsce.

Skierowali się do sporej wielkości zaplecza z kanapami i fotelami. Gdy wszyscy usiedli, kobieta odezwała się cicho.

– Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Nazywam się Wakane Iruka i zajmuję się opieką nad łódkami po tej stronie. – Słowa skierowała do konoszan. – Miło mi poznać. – W końcu jej poważną twarz ozdobił uśmiech. – Co do pytania Naruto-dono to, to co zawsze – westchnęła. – Chōju no Sato.

– Co to ta Chōju no Sato? – Zirytowany Sasuke zarumienił się lekko.

– Mi również byłoby miło dostać wyjaśnienia – dodała Haruno.

– To nic innego jak Uzushiogakure. Z powodu długowieczność klanu Uzumaki wioska dostała kiedyś miano Wioski Długowieczności – wyjaśnił Naruto. – Dawno temu już jednak zaprzestano tego określenia i znane było jedynie na wyspie oraz w gronie bardzo zaufanych shinobi. Niestety niedługo po moich narodzinach ktoś odnalazł stare legendy o Uzushiogakure. Nie zmienia to jednak faktu, że nie wiem, dlaczego zebrała się tu taka wielka grupa.

– Faktycznie. Poszukiwacze zawsze byli rozmieszczeni w najróżniejszych kierunkach, przez co trudno było kogokolwiek spotkać.

– Więc, o co chodzi? – spytał Kakashi.

– Tetsu-dono wydał ogłoszenie – powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszeli.

– Dziadek? Jednak, jakie?

– Każdy, kto spróbuje naruszyć spokój Kraju Wiru, rozpocznie wojnę z Uzushiogakure. Nic dziwnego, że odpuścili sobie bogactwa i "magię" Wodospadu Nieśmiertelności.

– Wakane-san... – Podszedł do niej blondyn. – Co się stało? – Złapał dłoń starszej kobiety. – Co jak co, ale on nigdy nie miał problemów z poszukiwaczami.

– Ostatnio stali się zbyt agresywni. – Jej dłonie się trzęsły. – Znaleziono ponad dziesięć ciał na całej wyspie.

Sakura pobladła i złapała się za kanapę, próbując nie zemdleć. Sasuke i Hana również wyglądali, jakby mieli zaraz zwrócić ostatni posiłek.

– Dziesięć?! – krzyknął dwunastolatek. – Podaj wioski – zażądał.

– Wioska Ukryta w Muszlach, Wioska Kwiatów... – Na to czwórka z tego miejsca pobladła jeszcze bardziej. – Miasteczko Żniw. Tutaj też pojawiło się jedno. Musicie uważać – ostrzegła i spojrzała na shinobi. – A tym bardziej ty, Naruto-dono. Zebranie się tu całej tej gromady nie oznacza, że jakaś grupa nie kręci się jeszcze w okolicy.

– Spokojnie. Poradzimy sobie – zapewnił Kamoru i poprawił dłonią swoje niebieskie włosy.

Niedługo później wyruszyli w dalszą drogę. Postanowili przebiec ten ostatni odcinek drogi, jak najszybciej, a już najlepiej przed nocą, do której dzieliło ich kilka godzin. Biegli, więc w zastraszającym tempie, rozglądając się na boki.

Sasuke spojrzał na spokojnego, długowłosego chłopca przed nim. Mimo początkowej "nienawiści" teraz po prostu go nie znosił. Widząc jego opanowanie, wiedzę, a nawet umiejętności, które pokazał kilka dni temu na ich pierwszym treningu, czarnowłosy mógł stwierdzić, że w przyszłości nie znoszenie może zmienić się na tolerancję. Zresztą sam nie wiedział, dlaczego zareagował tak na pojawienie się blondyna w Konosze. Prawdopodobnie z powodu swojego brata. Itachi był jedynym, który mu pozostał i był o niego niesamowicie zazdrosny.

Pamiętał jak dziś, gdy kilka lat temu zaatakowano jego klan. Grupa tajemniczych ludzi w maskach biegała z szablami, które widział pierwszy raz w życiu. Jeden z nich już chciał rzucić się na chłopaka, ale zatrzymał go tajemniczy blondyn o długich włosach. Po chwili prowadząc go do brata, który siedział ukryty w drewnianym domku.

Patrząc w przeszłość, Naruto bardzo przypomniał ciemnookiemu mężczyznę, który go uratował. Te same włosy, ten sam kolor oczu. Jedynie rysy twarzy dwunastolatka były o wiele bardziej delikatne, a ruchy w wyższym stopniu eleganckie i płynne.

Jasnowłosy, jakby wyczuwając jego spojrzenie, zerknął do tyłu, lekko się przy tym uśmiechając. Jakby prawdopodobna obecność seryjnego zabójcy nie miała znaczenia.

– Nie martw się, Sasuke-san – zaczął i wyrównał z nim kroku. – Winny zostanie odpowiednio ukarany. Na dodatek Kraj Wiru od zawsze był w takim sensie niebezpieczny – stwierdził. – Dlatego tak cieszę się, że istnieje pieczęć Uzumakich, dzięki której ludzie nie posiadają jeszcze większej ilości informacji o Uzushiogakure.

– A ludzie, którzy nie żyją? – oburzył się czarnowłosy.

Od czasu tragedii bardzo denerwowała go swoboda, z jaką ludzie mówili o śmierci, a była ona częsta w środowisku shinobi.

– Przecież powiedziałem, że winni za to zapłacą. Zresztą sam tego dopilnuję – powiedział i ruszył naprzód, wyrównując się z Hatake.

____________________________________

Witam!
Rozdział dla tych wszystkich którzy nie mogli się doczekać (◍•ᴗ•◍)✧*。
Pisałam to już na tablicy ale nie każdy z was mnie obserwuje więc dodam to również tu.
StowarzyszenieMP w której jestem recenzentką ma konkurs dlatego chętnych zapraszam do zapoznania się.
Uwaga mamy już ponad 1000 wyświetleń! Za co bardzo wam dziękuję.
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział. Jeśli macie jakieś podejrzenia na temat historii możecie się nimi podzielić chętnie przeczytam w jakim kierunku biegną wasze myśli.
Życzę miłego dnia 。◕‿◕。

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro