Rozdział 26
Następnego dnia, gdy cała trójka była wypoczęta, siedząc wspólnie w pokoju, przyszedł do nich ich sensei. Kakashi w przeciwieństwie do swoich uczniów wydawał się okropnie zmęczony. Jego oczy były delikatnie przekrwione, a otaczające je cienie zlewały się w czarną maskę.
– Chodźcie ze mną. – Od razu się odezwał zerkając na Uchihe.
– Wszyscy? – Zdziwiła się Haruno. Zielonooka myślałam, że tylko Sasuke będzie wezwany, w końcu to właśnie wokół jego osoby kręciły się wszystkie te zdarzenia. Może jeszcze Naruto. Chłopak przecież wydawał się w jakiś sposób powiązany do większości wydarzeń. Ale ona? Ukrywała się chroniąc zwój, i dopiero później zrobiła coś więcej, próbując polepszyć stan swoich kolegów z drużyny.
– Hokage-sama chce omówić z wami wszystko. Najmniejszy szczegół może mieć duże znaczenie. – Kiwnął głową w stronę wyjścia, ruszając sobie tylko znaną drogą. Reszta, nie mając innego wyjścia, skierowała się za nim.
Schodzili coraz niżej i niżej, aż zatrzymali się w podziemiu.
Ogromna kamienna przestrzeń utrzymywana była przez sporej ilości filary. Dopiero na środku, którego nic nie podpierało, zauważyli wyrzeźbione na ziemi okręgi i stojącego obok Hokage. Było przeraźliwie chłodno. Różowowłosa spojrzała na blondyna, który jedynie wzruszył ramionami.
– Dobrze, że już jesteście. – Hiruzen posłał im uśmiech ani trochę niepasujący do aktualnej sytuacji. – Kakashi, zajmij się już chłopcem, a ja porozmawiam z jego przyjaciółmi. – Polecił i machnął na nich dłonią. Sasuke za to został poprowadzony na środek rzeźbień.
– Hokage-sama, co dokładnie chcesz wiedzieć? – spytała dwunastolatka, próbując dostrzec, co dzieje się z jej kolegą.
– Zacznijmy od tego jak to się stało, że zostaliście zaatakowani przez Orochimaru. – Złączył dłonie za sobą.
– Ciekawe, prawda? – Zabrzmiał melodyjny głos. Starzec i zielonooka spojrzeli na Naruto. – Wydaje mi się, że wszytko rozpoczęło się od twojej ignorancji i braku wypełniania obowiązków. – Spojrzenie miał zimne, ignorując zaskoczenie oraz zmieszanie, jakie pojawiło się po jego słowach. Nie przejmował się tym. – Wiesz Hiruzen... – Po raz pierwszy Haruno usłyszała, jak zwraca się do kogoś nieformalnie. A tym kimś był przywódca jej wioski. Co dziwne on sam nie wydawał się urażony, a raczej omijał niebieskie oczy. Ona również poczuła się zawiedziona wszystkim, co się stało. – Gdy przybyłem do Konohy zdobyłeś mój szacunek. – Podszedł trochę bliżej. – Nie byłeś jak inni. Nie kłaniałeś się, ani sobie nie uniżałeś. Pomyślałem, że taki powinien być przywódca. – Nagle zamilkł na dłuższą chwilę, kręcąc głową. – Teraz jednak wiem, że nawet te kundle, które machały swoimi ogonami przede mną, nadawałyby się lepiej na twoją posadę.
– Naruto-kun... – mruknęła.
– Oni robili to, aby ich wioski lub klany jak najlepiej żyły. Ty zamiast tego naiwnie wierzyłeś, że po wypuszczeniu kogoś, kto powinien gnić dziesięć metrów pod ziemią, miejsce, które powinieneś bronić, będzie spokojne.
– Naruto... – Wybrzmiał cichy głos Sarutobiego.
– Dla ciebie Naruto-dono – syknął i odszedł.
– Hokage-sama...
– To nic moja droga... To nic... Opowiedz, proszę, co się stało.
– Przez silny podmuch wiatr zostaliśmy rozdzieleni. – Zaczęła. – Ja i Sasuke-kun szybko się odnaleźliśmy, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć Naruto-kun...
– Rozumiem – mruknął Hiruzen.
– Zostaliśmy złapani. Próbowaliśmy walczyć, jednak nasz przeciwnik był o wiele za silny. Jego aura była przeraźliwa. – Wzdrygnęła się na to wspomnienie. – Nawet Sharingan Sasuke-kun nic nie dawał, jednak chciał mi pomóc, więc złapał mnie i odskoczył. Niestety jego noga została zraniona kunaiem, więc spadliśmy na ziemię. W tym momencie przybiegł Naruto-kun broniąc nas przed atakiem i kazał mi użyć zwoju z barierą ochronną. Walczyli razem przeciwko temu chłopakowi. Nie widziałam późnej za wiele, jako że wszystko działo się niesamowicie szybko. Jednak Orochimaru skupił ataki na Sasuke-kun i unikał Naruto-kun.
– Domyślam się dlaczego. – Przywódca zmarszczył brwi. – Co było dalej?
– Walczyli, aż Naruto-kun nie upadł przez nagły ból w oczach. Przeciwnik wykorzystał ten moment. Na szczęście Sasuke-kun wcześniej rozstawił ostre linki jako pułapkę. Nie zdążył więc zrobić nic więcej.
– Skończyłem. – Dobiegł ich głos Hatake, który wraz z ciemnowłosym szedł w ich kierunku.
– Doskonale. Możecie już odejść. Macie jeszcze sporo czasu do chwili aż inni skończą zadanie, więc oszczędzajcie siły i regenerujcie się – zwrócił się do geninów.
– Co się stanie z Sasuke-kun? – spytała różowowłosa marszcząc brwi.
– Pieczęć została przytłumiona na tyle, aby nie wpłynąć na niego zbytnio. – Staruszek skierował się w stronę, gdzie dalej stał czarnowłosy. – Nie musicie się martwić.
Sakura zmarszczyła brwi, mając przeczucie, że to dopiero początek.
Koho była pod ogromnym wrażeniem głupoty Konohy, a raczej osób nią rządzących. Nie wiadomo gdzie krył się niebezpieczny zbieg, który mimo krótkiego czasu pobytu w wiosce zdążył zabić już sporą ilość osób, nie wspominając o tych, którzy zostali dotkliwie zranieni.
Jakimś sposobem jednak spokój dalej utrzymywał się w Liściu, a ona sama siedziała w gabinecie wraz ze starszym członkiem klanu Uchiha. Obydwoje mieli beznamiętne twarze. Atmosfera między tą dwójką niesamowicie się oziębiła od ostatniego spotkania.
– Twoje wyniki są lepsze, niż się spodziewałam. – Przewróciła stronę, spoglądając na rozpisane liczby. – Możemy szybciej przeprowadzić operację. – Odłożyła w końcu kartki, odchylając się do tyłu i spoglądając na chłopaka.
Naprawdę był przystojny, onyksowe oczy wydawały się wiercić dziurę, gdziekolwiek nie zostały skierowane, nawet pomimo braku emocji.
– Nie wydaje mi się, aby był to najlepszy czas. – Sam również na nią spojrzał, czując niewyjaśniony uścisk w żołądku. Oczywiście nawiązywał do pojawienia się Wężowego Sannina.
– I tak masz zakaz walki. Najlepiej, abyś jak najszybciej doszedł do siebie, tylko tak pomożesz wiosce.
– Ale...
– Nie masz nic do gadania Uchiha. To ja tu podejmuję wszelkie decyzje i jeśli uważam, tak będzie. Każdy dzień czekania przybliża nas do niebezpiecznej granicy.
– Mówisz teraz o moim leczeniu, czy o czymś innym. – Jego wyraz twarzy w końcu się zmienił. Delikatnie podniosły mu się kąciki ust, jakby naśmiewał się z jej zachowania, tego co się między nimi stało i co nie miało miejsca.
Naśmiewał się z całej sytuacji, a ona o tym wiedziała. Zacisnęła dłonie w pięści, czując jak ostre paznokcie ranią jej skórę. Syknęła głośno z grymasem.
– Wiesz, jestem pacyfistą – powiedział nagle innym tonem. – Jeśli więc naprawdę tak bardzo cię zdenerwowałem, to zamiast ranić samą siebie czy kogoś innego, powiedz mi o co chodzi.
– Prędzej moje oczy zmienią kolor – warknęła, wstając. Czarnowłosy nie zrozumiał, ale ona doskonale wiedziała. Prędzej użyje Sharingana, niż pozwoli, by on czy jego brat dowiedzieli się o ich powiązaniu.
Wyszła zza biurka i mijając go, skierowała się w stronę drzwi, gdy ten nagle złapał jej nadgarstek, ciągnąc w swoją stronę.
Właśnie tak znalazła się na kolanach osoby, której chciała unikać. I właśnie tak znalazła się na kolanach tego, który dziwnie ją przyciągał.
Przy delikatnym odgłosie i pojawieniu się mgły do gabinetu przybył jeden z członków ANBU.
– Hokage-sama oczekuje na waszą dwójkę w wieży.
Zdezorientowani, udali się do wyznaczonego miejsca. Przy dużym stole siedział Hiruzen wraz z jōninami Konohy, których uczniowie brali udział w teście. Znajdowała się tam również Anko. Fioletowowłosa wyglądała o wiele lepiej, niż gdy Koho zobaczyła ją po raz pierwszy. Kobieta chodziła w tę i wewtę mamrocząc sama do siebie, przy okazji machając rękami.
– O co chodzi? – spytała od razu, przekraczając próg. Nie siliła się na przywitanie. Starzec przed nią już dawno stracił resztki jakiegokolwiek jej podziwu. Teraz był jedynie kimś, kto powinien bać się następnych dni.
– Itachi, powiedz im, że Sasuke nie może brać udziału w dalszej części egzaminu! – krzyknęła Mitarashi, przewracając brązowymi oczami. Wszyscy w pomieszczeniu zauważyli, jak łapie się delikatnie za ramię.
– Niby dlaczego? – spytał czarnowłosy, wzruszając ramionami. – Mój braciszek prędzej mnie zabije, niż pozwoli odebrać sobie możliwość podwyższenia rangi. Pieczęć nie zagraża jego życiu. – Spojrzał na medyczkę, która z zażenowanym spojrzeniem skinęła głową na potwierdzenie jego słów. – Tak więc decyzja należy do niego samego.
– Ale, ale...
– Wystarczy Anko. Itachi jest opiekunem chłopca, więc jeśli wyrazi zgodę, nie mogę go powstrzymać.
Kakashi stał cicho w rogu pokoju ze skrzyżowanymi rękami. On sam znał odpowiedź starszego Uchihy już od dawna. Ten klan był zbyt dumny, potrafiąc narazić własne bezpieczeństwo i istnienie. Niestety taki był los każdego ninjy. Niebezpieczeństwo czyha za każdym rogiem. Nie można było odrzucić misji tylko dla życia. Wręcz przeciwnie, gdy w stawkę wchodziło istnie, trzeba było ją wypełnić za wszelką cenę. Był to również powód, dlaczego klan ten był tak potężny i szanowany, pomimo wszelkich upadków czy załamań.
– Jako jedyna rozumiem, co może zrobić z człowiekiem Przeklęta Pieczęć...
– Anko – mruknął ostrzegawczym tonem Sarutobi. – Koho-san, chciałbym cię prosić o obecność w czasie kolejnych części egzaminu.
Naruto siedział w dużej kamiennej jadalni. Coraz większa ilość geninów zaczęła się pojawiać, tak więc spokój znikał. Jego oczy dalej co jakiś czas pobolewały, a on miał swoje podejrzenia. Milczał jednak na ten temat jak zaklęty, nie odpowiadając nawet zmartwionej Sakurze.
Przewrócił kolejną stronę książki o Iryōninjutsu ignorując spojrzenia innych. Sasuke ukrył się gdzieś, chcąc poćwiczyć. Po rozmowie z Kakashim i nim samym czarnowłosy stwierdził, że chce sprawdzić ile chakry może bezpiecznie użyć bez aktywowania znaku na swoim barku. Żaden z nich nie chciał, aby chłopak niechcący aktywował pieczęć.Haruno zniknęła gdzieś z Nazomi Uzumaki. Dziewczyny coraz bardziej się do siebie zbliżały, a do ich tematów rozmów dołączyła nienawiść względem Ino oraz Rin.
Ciekawe było, jak bardzo wspólny wróg może zbliżyć do siebie dwie prawie obce osoby.
– W końcu wyszedłeś z pokoju? – Usłyszał delikatnie ochrypły głos. Blondyn odwrócił się do źródła dźwięku, widząc Gaare.
– Słyszałem, że skończyliście zadanie w dziewięćdziesiąt siedem minut, gratulacje. – Wrócił do swojej lektury.
– Dziwne, że wam tyle to zajęło.
– Pojawiły się oślizgłe komplikacje. – W końcu zamknął tom stwierdzając, że poświęci trochę uwagi czerwonowłosemu. – Czy coś się stało? Nie sądzę, abyś przyszedł tu tak bez powodu.
– Co miałeś ostatnio na myśli. – Widząc, pytający wzrok niebieskookiego, westchnął. – Stwierdziłeś, że tacy jak my stają się tym, kim są poprzez więzi rodzinne. Miałeś na myśli...
– Jinchūrikich tak – przerwał mu, zniżając głos do szeptu. – Mamy w sobie to samo... Cóż, może nie do końca. We mnie jest złośliwy, leniwy i sadystyczny lis. U ciebie tanuki. Obraliśmy jednak inne drogi. – Poprawił szeroki rękaw niebieskiego kimona.
– Inne drogi, co... – Gaara nie mógł uwierzyć w słowa chłopaka przed nim. Cóż dużo to tłumaczyło, jednak sprawiło również pojawienie się nowych pytań. – Jesteś śmieszny. – Głos miał zimny. – Naiwny i głupi. – Na jego słowa odpowiedział jedynie chichot. Tak podobny do tego, który rozbrzmiewał często w jego głowie. Niby delikatny, a jednak niosący za sobą ironię i coś mrocznego.
– W życiu byłem określany różnie, pierwszy raz jednak to słowo głupi pojawiło się w tej kolekcji. – Wstał. – Myśl, co chcesz – szepnął mu do ucha, zmieniając delikatny ton na coś, co sprawiło, iż nie bojący się niczego czerwonowłosy miał ciarki na całym ciele. – Ja jednak uważam, że zamiast żyć w pasożytniczej relacji, lepiej zawrzeć umowę. Dla innych jesteś silny Suna no Gaara, jednak w moich oczach widzę jedynie roztrzęsione dziecko, które nie potrafi pojąć nic więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka. Słabe dziecko, które albo za niedługo obudzi się z tej iluzji, albo zostanie zniszczone niczym zamek z piasku. Mówiłem, piasek jest wspaniały, jednak jedynie po odpowiedniej obróbce może dłużej przetrwać.
Syn Kazekage wściekły odwrócił się do odchodzącego blondyna, mrużąc oczy. Miał nadzieję, że jak najszybciej będzie miał okazję go zabić.
W końcu nadszedł ten dzień. Drużyna siódma stała wraz z innymi geninami w ogromnej sali. Dookoła znajdowały się balkony, a z boku delikatne podwyższenie, przed którym właśnie stali. Jōnini wyprostowani i ustawieni w prostej linii stali za Hokage. Był tam również Itachi. Naruto dostrzegł także Koho, Ami i Daisuke, którzy stojąc z boku ubrani w kimona wydawali się oderwani od teraźniejszości. On sam był jedynym uczestnikiem w tym stroju. Nawet mieszkańcy Wiru niespodziewanie wybrali coś, w ich mniemaniu, wygodniejszego.
– Cisza!!! Ponieważ drugi etap zdało więcej osób, niż się spodziewaliśmy, odbędą się eliminacje. – Ich uwagę zwróciła na siebie Anko. Kobieta co jakiś czas rzucała nieufne spojrzenie na młodszego Uchihe i jego drużynę. – Hokage-sama wyjaśni wam zasady. – Cofnęła się trochę, odchodząc na bok.
– Moi drodzy. – Jak zwykle się uśmiechnął, układając za siebie dłonie. – Naprawdę cieszę się, widząc jak wiele z was dotarło do tego miejsca. Pokazuje to jedynie, że przyszłość jest świetlana. Niestety tak jak wcześniej powiedziano, jest was aż za dużo. Kolejny etap jest wyjątkowy. Będziemy gościć ważnych ludzi, więc pragniemy pokazać im najlepszych z najlepszych. Weźmiecie więc udział w walkach kwalifikacyjnych, a do kolejnego etapu dotrze jedynie połowa. Zwycięża się przez poddanie się przeciwnika, jego śmierć lub utratę zdolności do walki. Zaczniecie od razu.
– Ale to niesprawiedliwe. – Odezwał się chłopak z psem na głowie. Naruto pamiętał, iż ten mu się przedstawił. Nie miał jednak głowy, aby odnaleźć to wspomnienie teraz. Zwierzak wskazywał na klan Inuzuka i tyle mu wystarczało. – Niektórzy dopiero przybyli, inni zaś zdążyli wypocząć. – Po jego słowach nastąpiła seria pomruków.
– Szybkość wykonania misji również jest ważna. Jeśli jednak wiecie, że nie dacie rady, możecie zrezygnować – odparł spokojnie.
– Ani się waż, Shikamaru. – Naruto usłyszał mruczącego Shirō. Spoglądając w tamtą stronę, widział jak białowłosy trzyma rękę chcącego ją podnieść członka klanu cienia. – Ani się waż.
Ledwo powstrzymał złośliwy chichot. Tak sam już miał pomału tego dość i chętnie by odszedł tylko po to, żeby zobaczyć minę Hiruzena, jednak nie mógł sobie na to pozwolić.
W międzyczasie kilka osób zaczęło się zgłaszać odchodząc, a między innymi rozpoczęły się ciche lub te mniej rozmowy.
– W tym roku sama nie wiem, czy to test na chūnina, czy jakiś zbiór przystojniaków. – Po jego lewej stronie dwa rzędy dalej jakaś starsza dziewczyna gawędziła z przyjaciółką z drużyny.
– Jedynym minusem jest ich wiek – odparła druga zielonowłosa. – Spójrz na tego. Wygląda ja mroźna rzeźba. – Zauważył, że wskazuje na Shirō. – Przystojny już w tak młodym wieku... Co będzie dalej.
– Ten obok też niezły. Ma swój urok – skomentowała Shikamaru. – Spójrz tam. – Kiwnęła głową na Sasuke. – Podobno pochodzi z genialnego klanu. Tamten to jego brat.
– Geny idealne. Ciekawe, czy mam szanse u starszego... Neji Hyūga kolejny do kolekcji.
– Spójrz na tego długowłosego... W niektórych kręgach dziewczyny nazywały go księciem. Dla mnie bardziej anioł...
– Anioł? Nie widziałaś tego zimnego wzroku? Wydaje się bardziej chłodny niż białowłosy... – Drgnął, rozumiejąc, że tym razem mówią o nim.
– Nawet wśród nauczycieli jest przystojniak. – Zmieniły temat na Kakashiego. – Chcę takiego senseia...
– Faktycznie w tym roku coś musiało się stać. – Dołączyła do nich trzecia członkini drużyny. – W poprzednich latach byli zwyczajni, a tym razem nawet dziewczyny są śliczne. – Zacisnęła zęby, zerkając w stronę grupki blondynek i czerwonowłosych dziewczyn. Wydawały się niesamowicie młode, jak co dziwne, większość aktualnych uczestników...
Przestał na nie zwracać uwagę, zamiast tego skupiając wzrok na Ami. Blondynka z chłodnym wyrazem twarzy patrzyła na Sarutobiego, a jej śladem poszedł Daisuke oraz Koho.
Zastanawiał się, co z tego wszystkiego wyjdzie. A co ważniejsze, kiedy jego rodzina pojawi się w Liściu.
___________________________________________
Naruto zmienił swój stosunek do Hokage. Sakura pogłębia więzi z nową koleżanką a Sasuke próbuje żyć dalej z Przeklętą Pieczęcią... Gaara... Tak Gaara co z nim zrobić... Chłopak jest pogubiony. Hiruzen ma dużo na głowie a Kakashi jak zwykle siedzie z boku.
Koho i Itachi ich relacje są bardziej skomplikowane niż cokolwiek innego raz przyjaciel drugiego dnia dwie góry lodu tylko po to, aby zrobić za sekundę coś niespodziewanego... Jak myślicie co dalej z nimi?
Bo wydarzy się w trakcie walk? Kto z kim zawalczy? Kto przejdzie dalej? Ile czasu zajmie rodzinie Naruto pojawienie się w Liściu i co ważniejsze co się stanie z Hiruzenem? Czy pojawią się nowe postacie? A może to stare powrócą? To wszytko niedługo
Naprawdę długo mnie nie było... Cieszę się jednak, że zabrałam się za tą książkę po raz kolejny. Postaram się, aby rozdziały pojawiały się przynajmniej raz na miesiąc lub około co 2/3 tygodnie.
Jako mały prezent dodałam też kilka ae postaci drugo planowych. Kogo jeszce chcielibyście ujrzeć na grafikach?
Jak zwykle dziękuje moim Betą i zachęcam resztę do poprawiania błędów.
Pamiętajcie o
Discord: https://discord.gg/PPvGK4eVZ6
Instagram: https://www.instagram.com/azjomaniabooks/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro