Rozdział 22
Stojąc przy Lesie Śmierci, Naruto w oczy od razu rzuciła się grupka shinobi rozkładających namioty. Mimo to w zasięgu jego wzroku nie znajdował się ani żaden genin, co biorąc pod uwagę wczesną godzinę, nie było ani trochę dziwne. W jego stronę za to kierowano lekko zmieszane spojrzenia i blondyn wiedział, że był dużo za wcześnie. Nie mógł jednak nic poradzić na swoją bezsenność spowodowaną wspomnieniem, które po kilku latach znów pojawiło się w jego głowie. Cóż, jego nastrój też nie był najlepszy, a przecież przed nim dzień pełen wrażeń, które mogły w łatwy sposób spowodować wybuch dziedzica.
Ubrany w granatową bluzkę o kroju yukaty z turkusowymi zdobieniami na brzegach i tego samego koloru długie spodnie na pewno zwracał mniej uwagi, niż zazwyczaj w kimonie. Białe haori z luźnymi rękawami zakrywającymi dłonie odziane w rękawiczki bez palców, przytrzymywane było przez turkusowy pas obi, który był zrobiony z tego samego materiału, co cienki szal owinięty wokół szyi dwunastolatka. Włosy związane miał wstążką w niskiego kucyka. Nie miał ochoty zgubić jakiejś drogocennej spinki. Już za dużo poznikało w czasie jego dziecięcych prób ucieczek.
Podszedł do drzewa, opierając plecy o pień w zamyśleniu. Z jednej strony naprawdę chciał już zdać ten egzamin i pójść dalej. Z drugiej jednak nie wiedział, co po tym. Aktualnie był shinobi Konohy, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że było tak do czasu, aż nie zostanie chūninem. Szansa na test pojawiła się szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Jeszcze niedawno przybył do Liścia, a teraz nie wiedział, czy za kilka miesięcy nie wróci na wyspę, gdzie mieścił się jego dom. Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał zostawić drużyny siódmej. Nie znali się dobrze. Mimo czasu, który razem spędzali, był na tyle cichy, że oni najprawdopodobniej nie wiedzieli o nim prawie nic. Jednak wiedzieli na pewno więcej niż większość. Znali jego pochodzenie i to, co się z tym wiąże, wiedzieli, co kryje się w jego wnętrzu. Było to jedynie kilka informacji, ale ważniejszych niż inne. Ważnych na tyle, by były chronione przed prawie całą populacją świata.
Z myśli wyrwał go odgłos zbliżających się kroków. Spojrzał w tamtą stronę, zauważając czerwonowłosego Jinchūriki Jednoogoniastego, który pewnym krokiem szedł do niego. Mina chłopaka nie wskazywała na najprzyjaźniejsze chęci wobec blondyna, mimo to gdy był już blisko, oparł się jedynie o pień drzewa niedaleko niebieskookiego i przez chwilę milczał z kamienną twarzą.
– Czy coś cię do mnie sprowadza? – podjął rozmowę Naruto, zerkając na rówieśnika.
– Skąd wiedziałeś, kim jesteśmy? – Niby spokojnie przeniósł spojrzenie z drzew na jasne tęczówki, zdradzały go jednak delikatnie zaciśnięte pięści. Jakby chciał coś ukryć.
– Tacy jak my stają się tym, kim są najczęściej z powodu więzi rodzinnych. – Westchnął. – Ale cóż, nie wydaje mi się, aby tożsamości dzieci jednego z Kage były jakąś wielką tajemnicą. – Wzruszył ramionami, nie przejmując się zmieszanym spojrzeniem towarzysza. – Nie uważasz, że piasek to coś magicznego? – Naruto odwrócił całe swoje ciało w jego stronę, spoglądając na gurdę czerwonowłosego. Nagła zmiana tematu tak zmieszała mieszkańca Suny, że zmarszczył nieistniejące brwi – Może i jest mały, a jedno dotknięcie może zniszczyć zbudowane z niego zamki, jednak to jego rozmiar pozwala dostać mu się wszędzie, a gdy wpadnie do oka, może nawet oślepić człowieka. – Przymknął oczy, jakby się namyślając. – Dobrze stworzone budowle wytrzymują porywy wiatru, a gdy w odpowiedni sposób podda się go obróbce powstanie jedno z najniebezpieczniejszych tworzyw. Taki delikatny, a dobrze użyty taki silny. – Na jego słowa Gaara skrzywił się lekko. – Uważasz, że to, co mamy w środku wpływa na nasze zachowanie? – Po raz kolejny zmienił nagle temat, ożywiając się i otwierając oczy.
To pytanie zaskoczyło syna Kazekage. Nie był do końca pewien, o co tak naprawdę chodzi długowłosemu. Czy o bestię wewnątrz niego, czy może coś innego? Jasnooki mówił zagadkami które miały wiele ujść w rzeczywistości.
– Cóż, nie bądź taki zdziwiony. – Odepchnął się delikatnie od drzewa. – Nienawiść to wcale nie najgorsza intencja, jaką ktoś może w ciebie kierować. – Posłał mu chytry uśmiech i bez słowa wyjaśnień odszedł w stronę niedawno przybyłej drużyny siódmej.
Gaara nie zwracając uwagi na rodzeństwo, które od jakiegoś czasu przyglądało im się ze strachem, skupiony wszedł do swojego umysłu. Więzienia jednej z najgroźniejszych Bestii, która aktualnie siedziała bez ruchu.
– On wie? – zapytał od razu gdy Shukaku poruszył się lekko w otoczeniu pustynnego krajobrazu.
– On wie – prychnął i potrząsnął ogonem tak, że piasek zaczął lekko się unosić. – On nie tylko wie, ale i rozumie. – Lekko posmutniał z rozmarzonym spojrzeniem, wpatrując się gdzieś w dal za swoim pojemnikiem.
– Jest taki jak ja?
– Chodzi ci o bycie Jinchūriki czy ogólny obraz? – Mimo iż zapytał, kontynuował bez odpowiedzi. – Tak, jest nim, jednak nie wyczuwam czyim dokładnie. Mam pewne podejrzenia.
– Jakie?
– Nie jesteś gotowy, aby je usłyszeć. Pomyśl o tym co powiedział, a sam znajdziesz odpowiedź. – Zarechotał, wyrzucając chłopca z umysłu. – Ty chytry lisie. – Zaśmiał się już sam do siebie. – Jak mogłeś zgarnąć to co najlepsze dla siebie?
– Spakowaliście to, o co wczoraj prosiłem? – Były to pierwsze słowa, jakie Naruto skierował do Sasuke i Sakury gdy tylko do nich poszedł, nie miał czasu ani ochoty na uprzejmości.
– Tak, zastosowaliśmy techniki pieczętujące ze zwoju, który nam dałeś. – Różowowłosa posłała mu uśmiech. – Czy to nie oszustwo? I skąd wiesz, że będziemy tego potrzebować?
– Cóż, powiedzieli tylko o jakiej godzinie mamy się stawić i gdzie. – Na jego słowa dziewczyna kiwnęła głową, przypominając sobie wczorajszy dzień. – Nie było słowa o przygotowaniu, ale co nas czeka w szerszej perspektywie jest raczej oczywiste, w końcu teoria minęła. Czas na praktykę. Jesteśmy przed lasem z tysiącami niebezpieczeństw. To nie pojedynki będą kolejną częścią testu. – Rozejrzał się dookoła. – Nie zakazali nam czegoś przynieść więc to nie złamanie zasad. Zresztą drużyny Uzushiogakure też mają zapieczętowane zapasy. – Wskazał na Shirō rozmawiającego z Rin i Miwą. – To jedna z pierwszych lekcji w Wirze. Zawsze myśl kilka kroków naprzód i przygotuj się nawet na najmniej prawdopodobne zdarzenia. – Zerknął na Sasuke, który z wątpliwością zmrużył oczy. – Dziwne, że was tego nie uczą. – Wzruszył ramionami, odchodząc, aby ustawić się w jednym z rzędów. Jego zobojętniały ton głosu był niecodzienny. Cóż, chłopak nigdy nie tryskał entuzjazmem, ale widać było w nim jakiekolwiek pozytywne emocje. Tym razem jednak był niczym pusta mówiąca skorupa oznajmiająca oczywistości bez jakiegokolwiek ukrywania zirytowania i lekkiej wyniosłości.
– Co mu się stało? – Haruno zmieszana potrząsnęła głową zwracając się do Uchihy. – Jest jakiś inny, nie uważasz?
– Nie wiem, ale coraz bardziej mnie wkurza. – Ruszył w ślady długowłosego.
– Geniusz zawsze umie dostrzec to co nie dane jest zwykłym śmiertelnikom – odparła, doganiając ciemnookiego.
– Geniusz, co? A ja to co, małpa w zoo? – prychnął rozzłoszczony.
– Dobrze wiesz Sasuke-kun, że to nieprawda, po prostu on jest inny, niezwykły. – Złapała go za ramię, próbując uspokoić kolegę. Ten jednak szarpnął ciałem, wyrywając się i posyłając w jej stronę wściekłe spojrzenie. – Nie ma to jak nerwy w drużynie tuż przed wyprawą w nieznane... – Zauważając kobietę z wczoraj, najszybciej jak mogła, dołączyła do kolegów. W ogromnym tłumie dostrzegła jak Risa poprawia różowe pasemko włosów kłócąc się o coś ze swoim kuzynem. Widać napięta atmosfera roztaczała się wszędzie, nie tylko w ich drużynie, ale i również między rodziną Namikaze.
– Koniec gadania! – Brązowooka rozejrzała się po geninach ze złośliwym uśmieszkiem, po chwili podchodząc do jakiegoś chłopca z przodu i podając mu kartki. – Rozdaj to. Jeśli macie zamiar wziąć udział w teście, musicie wypełnić ten formularz.
– Ale dlaczego? Przecież oddaliśmy już zgody – odezwała się Ino.
– Bo nie chcę brać odpowiedzialności za czyjąś śmierć. – Zaśmiała się. – Chociaż, tak czy inaczej wolałabym, aby kilka osób wyszło w jednym kawałku. – Przeniosła wzrok na Naruto który po odebraniu swojego formularza posłał jej złośliwy uśmiech. Długowłosy miał wrażenie, że wzrok jeszcze kogoś jest zawieszony właśnie na nim jednak mimo to nie zaczął się rozglądać, a zwyczajnie skupił na chakrach zebranych. Jedna, której wcześniej nie zauważył, była wyjątkowo oślizgła i silna. Coś mu mówiło, aby nie zbliżać się do jej właściciela.
– Naruto... – szepnęła Sakura. – wiesz o co chodzi? – spytała w momencie, gdy instruktorka czekała, aż każdy dostanie kartkę.
– Później wyjaśnię.
– Dobra, więc teraz przedstawię wam zasady! – oznajmiła. – Macie przetrwać na terenie współpracując i zdobyć dwa zwoje. Wejdziecie w rejon osobnymi bramami, jednak od każdej z nich dzieli was dziesięć kilometrów do celu, czyli wieży na środku Lasu Śmierci. Przed wejściem dostaniecie jeden ze zwojów. Są dwa rodzaje, Ziemia i Niebo, mimo to przeciwnicy nie będą wiedzieć, jaki macie do czasu, aż sami im tego nie wydacie. Odbierzecie je w tych namiotach. – Wskazała na rozstawione wokół materiały.. – Pod żadnym pozorem nie możecie jednak otworzyć zwoi. Na cały test przeznaczonych jest pięć dni, czyli sto dwadzieścia godzin. Zostajecie wyeliminowani, gdy jeden z członków z drużyny umrze lub zostanie ciężko ranny.
– Możemy poddać się w połowie? – spytał Shikamaru rozśmieszając tym stojącego obok Shirō.
– Nie, nie możecie – prychnęła kobieta. – Tak czy inaczej będziecie musieli siedzieć tam pięć dni.
– Więc Shikamaru na pewno zapragnie skończyć to jak najszybciej. – Zaśmiał się białowłosy zerkając na Rin. Dziewczyna była wpatrzona w Naruto od kiedy zauważyła jego obecność na placu. – Nawet o tym nie myśl. – Szturchnął czarnowłosą. – Może Naruto-dono ma w porównaniu do nas słabych kompanów, ale, tak czy inaczej, nie uda nam się go pokonać. – szepnął jej na ucho. – Z resztą nie wiemy nawet, jakie będziemy mieć zwoje. – odparł już głośniej.
– Dobra dzieciaki, ruszajcie do namiotów!
Ami już od godziny kręciła się niespokojnie po salonie, co i rusz zaglądając do biblioteczki albo innych szafek tylko po to, aby znaleźć sobie zajęcie. Gdy obudziła się rano, jej panicza już nie było, a jedynym śladem po nim została karta z wyjaśnieniem, że już wyszedł na zbiórkę. Jej humor nie poprawił się nawet, gdy dostała list od Hokage z dokładnym wyjaśnieniem drugiego etapu egzaminu i zapewnieniami, że z dwunastolatkiem wszystko będzie dobrze.
Różowooka miała po raz kolejny zajrzeć do jednej z książek, gdy do pokoju weszła zdenerwowana Koho.
– Uspokój się już – upomniała starsza. – Doskonale wiesz, że tak czy inaczej, nie moglibyście ingerować w test. A Naruto-dono radził sobie z gorszymi sytuacjami niż bycie otoczonym przez dzieciaki. – Usiadła na czarnej kanapie.
– I tak wolałabym mieć wszystko na oku. – Westchnęła, poddając się zirytowanemu wzrokowi ciemnowłosej.
– Wiem, wiem, ale jeśli ktoś zakradnie się do Lasu Śmierci i stanie się coś niespodziewanego? – Otworzyła szerzej oczy, lekko przekręcając przy tym głowę. Przecież jej zachowanie było w stu procentach wytłumaczalne.
– Nawet Daisuke-san nie przeżywa tego tak jak ty.
– Bo siedzi z Mariko i próbuje ogarnąć swój związek. Coraz bardziej przekonuję się w fakcie, że Shirō-kun przejmie tytuł Wszechwiedzącego. – Zaśmiała się, zaraz jednak pochmurniejąc. – Kaho-chan jak mam się uspokoić?
– Itachi-san wspomniał, że okolice patrolują nawet ANBU, więc nie masz się czym zamartwiać. – Wzruszyła ramionami, nie zwracając uwagi na wymowny wzrok blondynki.
– Itachi? Widzę, że zmieniłaś o nim zdanie. – Szturchnęła koleżankę lekko w ramie.
– Nie zmieniłam. Rozmowa zeszła na te tory w czasie wizyty w szpitalu. – Prychnęła.
Cóż, nie kłamała. Dalej chciała trzymać się jak najdalej od starszego Uchihy jednak jego choroba nie pozwalała na to. Dodatkowo osiemnastolatek dziwnym trafem coraz częściej znajdował się w tym samym miejscu co ona, próbując nawiązać rozmowę.
– Ach tak, faktycznie! Pomagasz mu z nadmiarem chakry, prawda? – Zaciekawiła się Uzumaki, mrużąc różowe oczy.
– Tak. – Krótka odpowiedź nie usatysfakcjonowała osiemnastolatki, jednak ciemnooka nie miała nic więcej do dodania. Oficjalnie, tak jak ustaliła z chłopakiem miał on rosnące pokłady energii, przez co żyły chakry zatykały się i powodowały problemy zdrowotne.
Na szczęście z opresji uratował ją Daisuke, który wszedł do salonu, niosąc list.
– Mamy wiadomość z wioski – oznajmił, wręczając ją najmłodszej.
– Więc Naruto-kun? – odezwała się Sakura.
Drużyna siódma aktualnie stała przed wejściem do lasu czekając na otwarcie bram wraz z eskortującymi ich shinobi.
Chłopak wyrwany ze swoich myśli przeniósł na nią błękitne spojrzenie.
– Wiesz, o co chodziło pani Anko? – dodała gdy ten nie odpowiadał.
– Weźmy pod uwagę na przykład Sasuke-san. – Zaczął, wskazując na ciemnowłosego. – Wraz z bratem są jedynymi przedstawicielami klanu posiadającego jedno z najsilniejszych Dōjutsu. Dodatkowo Itachi-san ma duże poparcie w wiosce nie tylko ze strony cywili, shinobi, ale i samego Hokage. Mimo iż widać, że kocha wioskę, jeszcze bardziej w oczy rzuca się jego miłość do brata. Tak więc gdyby ktoś nie powołany dostał się na teren egzaminu i na przykład porwał jego młodszego brata, na pewno chciałby jakoś go uratować. Większość dróg, które by do tego prowadziły, nie miałyby najlepszych skutków dla Konohy. Nawet samodzielne poszukiwania sprawiłyby, że wioska straciłaby jednego z najpotężniejszych obrońców. – Spojrzał na kolegę z drużyny, który po chwili kiwnął głową niechętnie się zgadzając. – Shikamaru-san jest synem stratega Liścia, Ino-san córką lidera drużyny przesłuchań. Nawet rodzeństwo z Sunagakure, które najprawdopodobniej nawet nie musiałoby się martwić o swoje bezpieczeństwo, w razie komplikacji może zostać użyte jako karta wojny.
– Jeśli tak, to nie chcę nawet myśleć, co zrobiłaby twoja rodzina – odparł ciemnooki, wkładając dłonie do czarnych spodni sięgających lekko za kolana. Na pasie przypiętą miał nerkę w tym samym kolorze, w której zapewne ukrywał potrzebne im zwoje.
– Faktycznie. – Przytaknęła głową Haruno. – Po poznaniu twoich dziadków wiem, że najprawdopodobniej nie odpuściliby najmniejszej zniewagi w stosunku do Uzushiogakure, a tym bardziej w stosunku do ciebie.
– Jeśli zauważyłaś to po pierwszym spotkaniu, nie chcesz przeżywać kolejnych. – Humor blondyna w końcu lekko się poprawił.
– Wchodzicie – odezwał się nagle chūnin Konohy, otwierając im przejście.
Bez słowa skierowali się w stronę drzew, a gdy byli już wystarczająco głęboko, wrota zatrzasnęły się za nimi z głuchym dźwiękiem, powodując odlot stada ptaków.
– Więc jaki plan? – Zielonooka rozejrzała się dookoła. Zauważyła wielkiego węża, który kierował się w gęste zarośla. Obrzydzona i przerażona poprawiła wysoki kołnierz czarnej koszulki na ramiączkach, zaraz potem robiąc to samo z różowym płaszczem, którego przód sięgał kolan, a tył kostek.
– Przydałoby się znaleźć kogoś słabego, zabrać zwój i jak najszybciej skierować się do wieży – odparł Uchiha.
– Dodatkowo wybadanie terenu i znalezienie kilku kryjówek, które mogą się przydać. – Naruto ruszył do przodu.
– Kogo powinniśmy szukać?
– Na pewno wiem kogo unikać – stwierdził blondyn. – Rodzeństwa Kazekage i drużyny z pewną okropną postacią.
– Cóż, z tym pierwszym zgadzam się, jeśli chcemy załatwić to szybko. – Sasuke poprawił bandaże na dłoniach. – Wiesz, o kogo dokładnie chodzi w drugim przypadku?
– Niestety nie znam twarzy, ale jestem pewien, że musimy go unikać.
– Czyli to chłopak. To już coś – ożywiła się dziewczyna, uważnie rozglądając się we wszystkie strony. – A co z Uzushiogakure? – spytała. – Wiem, że pewnie nie będziesz chętny walczyć przeciwko swoim, ale wolę się spytać.
– Jeśli chcecie, możemy spróbować też z nimi. – Wzruszył ramionami dziwiąc swoją odpowiedzią konoszan. – Ale są dwa wyjścia. Albo poddadzą się, zanim zaczniemy w ogóle walkę, a później zdobędą dwa zwoje od jakiś innych drużyn – Zaczął się cicho śmiać z ich min. – Albo ja się mieszać nie będę, wy walczycie, oni was pokonają, a my skończymy z niczym.
– Lepiej ich unikać. – Ciemnooki spojrzał na niego, nie dowierzając. – I ty tak żyłeś przez cały ten czas?
– Bywało gorzej. Szybciej. – Wskazał im gałęzie, ruszając na przód.
Po kilku minutach biegu w głąb lasu, Naruto zeskoczył z drzewa, co uczyniła i reszta drużyny.
– Pójdę się rozejrzeć. – Kiwnął głową w stronę południa. – Uważajcie na siebie i na owady. W końcu jest tu dziedzic Aburame. – Szybko pobiegł we wskazanym wcześniej kierunku, wspinając się coraz to wyżej i wyżej.
Gdy był już ponad większością drzew, zatrzymał się utrzymując chakrę w podeszwach stóp i zamknął oczy, skupiając się na obecności innych. W pośpiechu, jednak najuważniej jak potrafił, przeczesywał ogromny teren, wracając w końcu w miejsce, gdzie zostawił swoich towarzyszy.
W tym samym czasie dotarły do niego odgłosy walki oraz dodatkowa chakra. Biegiem zaczął zeskakiwać na dół, po kilku sekundach pojawiając się obok Sakury stojącej za Sasuke.
Czarnowłosy właśnie użył jutsu ognia, które jednak nie dało żadnego rezultatu, z tego powodu po chwili odparł atak kunaiem i wycofał się do tyłu.
Naruto przyjrzał się geninowi z, jak się okazało, Wioski Deszczu podbiegając ku niemu. Gdy był wystarczająco blisko, odblokował swoją pieczęć na palcu, wyciągając katanę. Przeciwnik zdezorientowany odskoczył na bok. Mało brakowało, a byłby w ramionach Uchihy, który najsprawniej jak potrafił, przyczepił mu na plecy wybuchową notkę. Brązowowłosy nie uciekł daleko, bo po niecałych pięciu metrach biegu został wystrzelony wprost w drzewo dzięki eksplozji notki.
– Dobra robota – odparł niebieskooki, podchodząc do nieznajomego. Zaczął go przeszukiwać, ale niestety nic nie mógł znaleźć.
– Dzięki. Jest zwój? – Sasuke odwrócił się w stronę kolegi.
– Nie. Zapewne jego znajomi go przetrzymują. – Podniósł swoją katanę, kierując ostrze prosto w serce nieprzytomnego i szybkim ruchem nabił broń w ciało.
Sakura przerażona z krzykiem cofała się, zasłaniając usta.
– Cóż, lepiej pozbyć się problemu teraz. – Poprawił długie włosy, pieczętując ponownie ostrze w małym znaczku.
– Musimy się zbierać – zdecydował czarnowłosy. Na brak odpowiedzi ze strony dziewczyny prychnął. – Jak nie on to my. Wybieraj, wolisz być martwa czy żywa?
– Oczywiście, że żywa, ale nie musieliśmy...
– Wręcz przeciwnie. W przyszłości to będzie twoja codzienność. – Naruto przeniósł spokojne spojrzenie na to zielone, roztrzęsione i przerażone.
– Chodźmy. – Gdy tylko ciemnooki to powiedział, zerwał się niesamowicie silny wiatr.
___________________________________________
W końcu pojawił się kolejny rozdział 😅 piszcie co sądzicie i jak myślicie jak dalej potoczy się fabuła... Czy będę trzymała się orginału a może coś ważnego się zmieni. Jakie są relacje Itachiego i Koho? I co znajdowało się w liście z Wiru?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro