Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Gdy w końcu nadszedł dzień wyprawy, na drodze do głównej bramy zebrał się tłum mieszkańców. Blondyn szedł ubrany, jak zawsze, w niebieskie kimono bez jakiegokolwiek plecaka. Wszystkie przedmioty zapieczętowane miał w zwoju, który ukrył w kieszeni wewnątrz ubrania. Po jego dwóch stronach szli wcześniej poznani shinobi.

Ami Uzumaki, piękna blondynka, której matka należała do klanu Namikaze i po której odziedziczyła swoje jasne włosy. Najlepsza kunoichi w wiosce, która mimo młodego wieku należała do elity.

Daisuke Namikaze miał za to włosy i brodę w czarnym kolorze. Podobno jego zmarła matka należała do cywili w Wiosce Mgły, gdzie poznała jego ojca. Miał on trzydzieści lat i od piętnastu ochraniał ważniejsze osoby w czasie podróży.

Obydwoje mieli nienaganne maniery, a przy tym niesamowite zdolności w przeciwnych dziedzinach, dzięki czemu dopełniali się idealnie. Blondyn dowiedział się tego przy ich pierwszym spotkaniu.

Niebieskooki zszedł po schodach na parter, wołany przez swoją babcię, Eiko Namikaze. Kobieta była największym lekkoduchem w rodzinie. Zawsze przygotowywała imprezy na święta lub obchody. Zajmowała się tym od ponad dwudziestu lat, przez co nikt inny nie miał nawet szans z jej umiejętnościami.

W sali na krzesłach siedziała cała rodzina i dwoje nieznanych chłopcu shinobi. Gdy tylko go zauważyli, wstali, kłaniając się i przedstawiając. Mamoru wyjaśnił mu wszystko przy wielu przerwach spowodowanych kaszlem. Był to najstarszy shinobi w całej wiosce. Dzięki krwi Uzumakich miał teraz ponad sto lat, a dwanaście lat temu był jeszcze pełen zdrowia. Niestety po informacji o tragedii w Konosze stało się coś niespodziewanego. Drugi lider Wiru zachorował, przekładając większość swoich obowiązków na córkę i swojego długoletniego przyjaciela.

Po całej rozmowie wyszli na pole treningowe za domek, gdzie Ami i Daisuke pokazali swoje umiejętności, walcząc przeciwko trzydziestu shinobi z Wioski Chmury, którzy zostali wysłani na trening i na których po dotarciu do Uzushiogakure nałożono specjalną pieczęć niwelującą wspomnienia o przebytej drodze i położeniu Legendarnego Wiru.

Mimo niechęci Naruto do swoich nowych "ochroniarzy" chłopak musiał przyznać, że jutsu rangi A, a nawet S, robiły na nim wrażenie. On sam starał się poprawić każdą z natur na tym samym poziomie, przez co trwało to dłużej, i potrafił używać rangi C, samo w sobie było to jednak niesamowite, zważywszy na jego wiek. Blondyn wiedział, że jutsu podstawowych natur to jeszcze nic, a przed nim długa droga, aby poznać wszystkie dostępne techniki, dodając do nich połączenie kilku podstawowych natur chakry.

Teraz gdy szedł przed siebie otoczony tłumem mieszkańców, w głowie miał jedynie powtarzanie informacji na temat klanów i ich technik w Wiosce Liścia.

Nie potrafił pojawić się tam, jak ignorant, więc poprosił Kuramę o informacje, i sam również szukał ich w bibliotece przez cały wczorajszy wieczór, dzięki temu dowiedział się o ciekawych umiejętnościach. Konoha była pełna różnych klanów, nie tak jak Uzushiogakure, gdzie oficjalnie istniały tylko dwa, a shinobi o innym wyglądzie czy nazwisku zdarzali się jedynie w przypadku przeprowadzki, czy małżeństw.

W Konosze właśnie miało miejsce przydzielanie drużyn. Gdy wszyscy zostali przypisani do swoich jōninów, została tylko pewna dwójka — Sakura Haruno i Sasuke Uchiha. Dziewczyna o różowych włosach kręciła się niespokojne po klasie w zastanowieniu. Problemów, czy raczej zmartwień miała dwa. Jej drużyna składała się z dwóch osób, za to reszta miała trzech członków. Na dodatek miała być w parze z Sasuke.

Za to czarnowłosy chłopak siedział na krześle z udawaną, znudzoną miną. Mimo że sam martwił się o obecną sytuację, wątpił, aby jego geniusz został pozostawiony w Akademii jedynie z powodu kilku nieodpowiedzialnych uczniów, którzy nie zdali. Od czasu tajemniczej tragedii w jego klanie, oprócz swojego brata, był jedynym przedstawicielem Uchihów. Starał się więc być najlepszy na roku, aby nie zhańbić imienia jednego z klanów Wielkiej Czwórki Konohy.

Zamyślenie tej dwójki przerwał srebrnowłosy mężczyzna w masce.

– Pewnie się zastanawiacie, o co chodzi. – Wszedł do środka. – Jestem waszym jōninem nadzorującym, Kakashi Hatake – przedstawił się. – Przed tymi wszystkimi podstawami, jak poznanie się, muszę wam powiedzieć, że jesteście drużyną specjalną. – Gdy tylko to powiedział, Uchiha miał ochotę roześmiać się na głos. Oczywiście, że on nie zostałby wysłany do akademii na kolejny rok. Jest w końcu geniuszem z najlepszymi wynikami na roku. Sakura za to nie kryła szczęścia i z uśmiechem na ustach przypominała sobie swoje duże wyniki z egzaminów teoretycznych. – Trzeci członek jest wyjątkowy. – Zapał uczniów od razu wygasł przykryty wstydem. – To osoba z innej wioski, która pochodzi z bardzo potężnych klanów, więc bacząc na bezpieczeństwo wasza grupa, musi mieć najlepsze wyniki, aby przy misjach nie wystąpiły komplikacje. – Jego głos ze znudzonego zmienił się na lekko podekscytowany. – Jutro macie ostateczny test na trzecim polu treningowym. Śniadanie radzę wam sobie opuścić, a na miejscu macie być równo o piątej rano. Pojutrze spotkacie ostatniego członka drużyny, oczywiście, jeśli zdacie. – Już chciał wychodzić, ale zatrzymał go głos czarnowłosego:

– A on, dlaczego nie będzie na teście? – Spojrzał przez okno na kolegów z klasy, którzy biegli uradowani po spotkaniach ze swoimi senseiami.

– On miał test przez dwanaście lat swojego życia. – Zaśmiał się srebrnowłosy, co zabrzmiało strasznie. – Nie potrzebuje kolejnego. – Zniknął we mgle, zostawiając parę.

– Sasuke-kun – zaczęła Sakura. – Jak myślisz, o co może w tym chodzić? – Podeszła do chłopaka.

– Nie wiem, ale dziwi mnie zgoda Hokage i Starszyzny na takie jednostronnie zachowanie. – Wyszedł, zostawiając różowowłosą w klasie.

Przed szkołą czekał na niego brat. Itachi Uchiha, lider ich dwuosobowego klanu, który mimo wszystko był podziwiany przez całą wioskę. Starszy, gdy zauważył brata, podniósł dłoń na przywitanie.

– Onii-san, potrzebujesz czegoś ode mnie? – zapytał młodszy od razu, gdy stanął naprzeciwko.

– Przepraszam otōto, ale w wiosce ma pojawić się ważny gość i Hokage-sama prosił liderów klanów o rozmowę. Więc nie mogę dziś z tobą potrenować. – Poklepał brata po głowie.

– Znowu on? – zapytał zrezygnowany. – Nie, to nie możliwe, żeby Hokage robił to dla dwunastolatka. Pewnie chodzi o kogoś innego – stwierdził.

– Więc już słyszałeś. Twoja pierwsza myśl jest poprawna, chodzi o tego chłopca.

– Dlaczego ktoś obcy ma pojawić się w wiosce, dostać drużynę, mimo nieobecności w Akademii, a na dodatek jest traktowany w ten sposób? – oburzył się. Na jego słowa Itachi się zaśmiał.

– Nie taki obcy. Powiązania ma z Pierwszym, jak i z Czwartym Hokage. Do tego urodził się w Konosze – odparł zagadkowo, urywając temat.

Nawet gdy później Sasuke próbował wyciągnąć jakieś informacje od brata, ten milczał, stwierdzając jedynie, że jest to sekret, o którym dowie się niedługo.

Następnego dnia najmłodszy Uchiha miał egzamin. Razem z Sakurą musieli zdobyć dzwoneczek, a osoba bez niego miała powrócić do nauki w szkole. Przedmiot zdobył oczywiście on, jednak gdy spojrzał nauczycielowi w oko, bo drugie miał zakryte, zauważył podstęp. Szybko więc rzucił trzymany przedmiot w stronę dziewczyny, która od razu zarumieniona zaczęła mu go oddawać.

W taki sposób obydwoje zdali, poznając prawdziwe intencje senseia, który zabrał ich na posiłek, gdzie spotkali drużynę ósmą i dziewiątą. Mimo prób zauważenia twarzy swojego nauczyciela Sasuke ani na sekundę nie potrafił odkryć jego sekretu. Stwierdził więc, iż jest to jakieś silne Genjutsu i zrezygnował.

Z rozmowy dorosłych dowiedzieli się, że jutro o siódmej rano do wioski przybędzie tajemniczy gość. Drużyna siódma zorientowała się, że chodzi o ich ostatniego członka, co Sakura oznajmiła przyjaciołom. Genini zdecydowali się pojawić przed bramą, aby zerknąć na osobę z innej wioski.

Nawet Shikamaru Nara, znany ze swojego lenistwa, zgodził się, twierdząc, że nowe informacje mogą być warte jego minimalnego zaangażowania.

Gdy kolejnego ranka zebrali się przed Akademią, żeby razem wyruszyć, nie spodziewali się zobaczyć takich tłumów. Na dodatek przed bramą stał sam Hokage z kilkoma ANBU, głowami większości klanów, a nawet członkami Rady Konohy, którzy nie często wychodzili ze swoich kwater.

Hamura Mitokado, starzec z zielonymi okularami oraz Koharu Utatane, kobieta o włosach spiętych w dwa koki trzymane tradycyjną japońską spinką z dwiema perłami na jej końcu. Byli znani jako pomocnicy Hokage, których zdanie na temat dobra wioski było kompletnie inne od tego przywódcy. Zmieniło się to niespodziewanie wraz z masakrą klanu Uchiha. A przynajmniej tak się wydawało.

Nawet strażnicy nie spali, jak zwykle, tylko niesamowicie gotowi spoglądali w stronę lasu, z którego właśnie wychodziła trójka osób ubrana w kimona.

Dwójka po bokach była o wiele wyższa od osoby idącej w środku. Gdy się zbliżyli, Sasuke zauważył piękną blondynkę w różowym stroju oraz czarnowłosego mężczyznę, który od jednego spojrzenia budził w nim strach. Jego oczy krążyły po ludziach zebranych na ulicach, co było przeciwieństwem uśmiechniętej kobiety.

Dopiero na końcu zauważył niebieski kolor zdobiący najniższą z postaci. Długie rozpuszczone do pośladków złote włosy i przejrzyste błękitne oczy sprawiły, że genini i kilkoro innych osób nie wiedzieli co powiedzieć. Mimo delikatnej wręcz dziewczęcej urody Uchiha zorientował się, że najniższa z postaci to chłopiec prawdopodobnie w jego wieku. Cała ósemka patrzyła na przybyłych z myślami kłębiący się w głowach.

Naruto mimo przebytej drogi był pełen energii. Dzięki krwi Uzumakich on oraz Ami nie mieli problemów ze zmęczeniem. Doświadczenie Daisuke również pozwalało na podróż bez snu. Jedyny problem, który drażnił blondyna, pojawił się stosunkowo niedawno. Przez nagły wiatr wstążka, którą miał zawiązane włosy, rozwiązała się i zniknęła w nieznanym nikomu kierunku. Doskonale wiedział, jak teraz wygląda i wcale mu się to nie podobało. Spojrzał jednak znudzonym wzrokiem na ogromną ludność naprzeciwko.

Jego ochroniarze za to, przez brak podobnych sytuacji, obrali dwa różne kierunki reakcji, co śmieszyło niebieskookiego.

W końcu zauważył odróżniającą się grupę osób, na pewno starszych od niego. Rozpoznał wszystkich.

Hiruzena Sarutobi — obecny Hokage, Homura Mitokado i Konaru Utatane — Starzyzna Konohy oraz liderzy klanów Uchiha, Hyūga, Yamanaka, Akimichi, Nara, Aburame i Inuzuka.

Podszedł do nich, kłaniając się na przywitanie i otrzymując to samo.

– Zapewne jesteś zmęczony podróżą – odezwał się Hokage, zaskakując chłopca swobodą swojej wypowiedzi. Daisuke miał się odezwać, jednak blondyn powstrzymał go jednym ruchem ręki, zadowolony z braku niepotrzebnych zwrotów. W końcu poczuł się jak zwykłe dziecko.

– Ani trochę Hokage-sama – odparł melodyjnym głosem z uśmiechem, dziwiąc Hiruzena.

– Podróż trwa zazwyczaj prawie tydzień, a wy za to po dwóch dniach prawdopodobnie szybkiego biegu i braku odpoczynku nie jesteście zmęczeni? – zmieszał się, niepewnie spoglądając na eskortę chłopca. Jednak po braku oznaki jakiegokolwiek kłamstwa odpuścił. – No dobrze, witamy więc w Konosze. Mimo wszystko jednak ANBU odprowadzi was od razu do rezydencji należącej do twojej rodziny. – Słowa przywódcy zaskoczyły Sasuke. Chłopak znał Wioskę Liścia jak własną kieszeń. W końcu tu się urodził i tu żył już dwanaście lat, ale nigdy nie widział żadnego pustego od dawna domu. Nim jednak powrócił do rzeczywistości, tajemniczego blondyna nie było, a tłum oddalał się powoli.

– Sasuke, Sakura. – Przed nimi pojawił się Kakashi. – Idziemy na spotkanie z Hokage, a później z nowym członkiem drużyny – powiedział i nie czekając na ich reakcje, skierował się do Budynku Administracyjnego.

Naruto szedł za shinobi w masce konia, kierując się na obrzeża wioski znajdujące się pod górą, która przedstawiała czwórkę mężczyzn. Blondyn od razu rozpoznał w jednym z nich swojego ojca, Minato, o którym opowiadali mu wszyscy znajomi ludzie czy demon. Dosłownie pod Skałą Hokage znajdowała się duża rezydencja otoczona różnymi rodzajami kwiatów i roślin.

Podziękował zamaskowanemu mężczyźnie, wchodząc do środka. Piętrowy budynek posiadał poddasze, do którego można było się dostać jedynie za pomocą technik ninja, wskakując przez ukrytą za Genjutsu dziurę. Ponieważ znajdowała się tam wielka sypialnia, to właśnie w tym miejscu blondyn postanowił spać. I tak właśnie chłopak po chwili już wkładał ostatnie rzeczy do kufra stojącego przed łóżkiem, które było otoczone, w pewnej odległości przez szafki teraz pełne książek i zwoi. Całość dawała zabudowę, przez którą jedynie w miejscach, gdzie kończyły się meble, można było przejść. Obok była również osobna łazienka posiadająca wszystkie potrzebne przedmioty.

Pierwsze piętro było wypełnione pokojami do spania, łazienkami i kilkoma pustymi salami, w sypialniach rozpakowali się jego towarzysze. Oni również posiadali osobne łazienki.

Parter posiadał kuchnię, spiżarnię, jadalnię, salon oraz nieokreślone wielkie pomieszczenie, przypominające salę balową. Za domem za to znajdował się zadbany ogród oraz pole treningowe.

Gdy miał już wrócić na swoje piętro, po zwiedzaniu, aby pomedytować i porozmawiać z Kuramą, usłyszał pukanie do drzwi. Stojący obok Daisuke zniknął w mgnieniu oka, wracając po chwili z trzema postaciami. Naruto przywitał się skinieniem głowy.

– Nazywam się Hatake Kakashi i będę się tobą opiekował w czasie twojej drogi do zostania pełnoprawnym shinobi – przedstawił się mężczyzna w masce.

– Był sensei uczniem mojego taty, prawda? – upewnił się blondyn.

– Tak. – Podrapał się po karku.

– Możecie nas zostawić – zwrócił się do ochroniarzy. – Chodźmy usiąść i porozmawiać. – Uśmiechnął się, pokazując kierunek.

Sakura nie mogła wyjść z podziwu. Po dzisiejszej rozmowie z Hokage zrozumiała, dlaczego przybicie dwunastolatka wzbudziło taką sensację.

– Naruto Uzumaki-Namikaze. – Uśmiechnął się przywódca. – Jest synem Czwartego Hokage – Minato Namikaze oraz Krwawej Habanero — Kushiny Uzumaki, przez co jest również pełnoprawnym następcą swoich dziadków, liderów Wioski Wiru – wytłumaczył, zerkając na geninów. Srebrnowłosy doskonale to wiedział, więc nie był zdziwiony tymi informacjami. – Uzushiogakure to wspaniała wioska, o której niewiele wiadomo. Więcej o niej legend niż sprawdzonych faktów. – Zaśmiał się, zaciągając fajką. – Wiadomo jednak, że posiada dwa klany, których dziedzice prawie od początku Konohy zostawali wysyłani do nas, aby zapoznać się z urokami dzieciństwa. Tak samo, jak jego rodzice, Naruto powinien więc przybyć tu kilka lat temu, jednak z powodu utajnionych informacji zawitał do nas dopiero teraz. – Na to Sasuke się zdziwił. Oczywiście wiedział, że żona Czwartego nie pochodziła z Liścia ani nawet z Kraju Ognia, ale nie słyszał nigdy o przybyszach, którzy regularnie mieliby przebywać w jego wiosce. – Jako że Naruto jest jedynym następcą, na dodatek podwójnym, nie miał takiego dzieciństwa, jak wy. – Posmutniał. – Od najmłodszy lat czas spędzał na naukach od różnych osób. Może być więc bardziej poważny od was. Proszę jednak abyście, pomogli mu się tu zaaklimatyzować – skończył swoją wypowiedź.

Teraz gdy Sakura stała przed tym pięknym i eleganckim chłopcem, bardziej niż shinobi przypominał jej delikatnego księcia.

Usiedli na czarnych kanapach, rozglądając się po bogato zdobionych ścianach.

Sasuke od razu po zauważeniu rezydencji stwierdził, iż znajdowała się ona wcześniej pod techniką kamuflażu. Nie dziwił się dlaczego. Dom ludzi nienależących nawet do wioski był bogatszy od tego samego Hokage i wszystkich klanów razem wziętych. Chłopak przed nim jednak nie wydawał się tym zdziwiony czy podekscytowany, jakby przywykł do takich, albo i lepszych widoków. Wtedy Uchiha zastanowił się, jak wspaniała musi być wioska o nieznanym położeniu.

– Nazywam się Naruto Uzumaki-Namikaze – odezwał się długowłosy. – Pochodzę z Kraju Wiru, jednak urodziłem się tutaj, dwanaście lat temu – oznajmił. – Mam nadzieję na udaną współpracę.

– Przepraszam, ale Naruto-kun, czy nie przeszkadza ci, zostanie shinobi? – spytała różowowłosa.

– Panienko...

– Jestem Sakura Haruno, tyle wystarczy – powiedziała pospiesznie, zszokowana.

– No więc Sakuro-san, zostanie shinobi, miałem zapisane w przeznaczeniu jeszcze przed narodzinami. – Zaśmiał się. – Samo to, kim mam zostać pokazuje, jak wysoko muszę się wspiąć. Moja wioska ma inny punkt patrzenia na przywódców.

– Z tego, co wiem, jeśli mogę – odezwał się Kakashi. – Od Minato-senseia słyszałem, że liderem zostać może pierwsze dziecko poprzedniego przywódcy i jest trenowanie, od kiedy potrafi chodzić czy mówić – powiedział niepewny swoich informacji. Zauważając jednak uśmiech chłopca, kontynuował. – Podobno od zawsze jest dwoje liderów, po jednym na każdy klan.

– Tak to prawda. Tata musiał ci bardzo ufać sensei. Właśnie między innymi z powodu moich więzów krwi nie przybyłem tu wcześniej. Jestem pierwszym przypadkiem dziedzica dwóch klanów. – Czarnowłosy gotował się w sobie, słysząc to. Wyjątkowość nowego przyćmiewała jego geniusz.

– Nazywam się Uchiha Sasuke – specjalnie podkreślił nazwisko.

– Jeden z twoich przodków pomagał stworzyć Konohę, prawda? To niesamowite – stwierdził. Reszta nie wiedziała, co powiedzieć. Sakura zdziwiona jego wiedzą na temat nieznanego mu miejsca. Sasuke zatkało. Chłopak nie był pewny, czy dlatego, że głos blondyna brzmiał tak lekko, gdy pochwalił jego klan czy może dlatego, że znał jego historię. Kakashi za to przypomniał sobie, o swoim martwym nauczycielu.

Gdy Namikaze nie był jeszcze Hokage, on również miał długie włosy, tłumacząc to pewną tradycją klanu. Minato również chwalił innych oraz podziwiał, częściej opowiadając o potędze innych niż swojej.

– Uchiha Madara mimo wszystko do końca był wielki – stwierdził blondyn.

– Czy jutro możemy zacząć już treningi i misje, czy potrzebujesz odpoczynku? – zapytał jōnin, wiedząc jaką długą drogę pokonał dwunastolatek.

– Myślałem, że zaczniemy dziś – zdziwił się. – Dziękuję jednak za zrozumienie. – Wstał, kłaniając się lekko. – Możemy rozpocząć z samego rana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro