Rozdział 25
Wzrok długowłosego zatrzymał się na trójce z Otogakure. Przekrzywiając delikatnie głowę w jakby zamyśleniu, wysłał w ich stronę kpiący uśmieszek.
– Słyszałem, że śpieszno wam na drugą stronę. – Postąpił krok naprzód zbliżając się. Nie zwracał uwagi na drużynę dwudziestą ani mieszkańców Konohagakure. Jego spojrzenie bez przerwy utkwione było tylko w drużynę z Otogakure.
Wyprostował gwałtownie rękę, a w jego dłoni pojawiła się katana. Widząc to, lekko drgnęli w obawie.
– Może nie możemy cię zabić, ale nie znaczy to, że pozwolimy ci się tak panoszyć – odezwała się długowłosa, wyciągając swoje igły. – Nie myśl sobie, że... – Nie dokończyła, bo nagle została rzucona na drzewo z boku.
– Zazwyczaj nie rzucam kobietami, jednak wybacz, twój głos jest irytujący, a ja miałem już zły czas od... – Udał zastanowienie. – nie wiem kiedy. – Wzruszył ramionami, zdając sobie sprawę, że przespał jakiś czas.
Zaku prędko ruszył w jego stronę, ciskając swoimi naddźwiękowym podmuchami powietrza. Blondwłosy jednak sprawnie omijał ataki które miały możliwość poruszania się tylko na wprost . Będąc już wystarczająco blisko wbił swoje ostrze w bok spiczastowłosego i z uśmiechem wyrwał je, mocno trzymając, że błękitną rękojeść. Skóra starszego chłopaka została rozerwana, a on sam upadł, zwijając się z bólu. Gdy już podnosił swój miecz, aby zadać ostateczny cios, odezwał się Dosu:
– Przestań. – Zwrócił uwagę Naruto na siebie. – Przestań, a odejdziemy.
Niebieskooki w zastraszającym tempie pojawił się przed nim i łapiąc za gardło, podniósł nad ziemię. Prawie nikt niespodziewałby się tak ogromnej siły, w tak szczupłym i kruchym na pierwszy rzut oka ciele.
– Dlaczegóż bym miał? – zapytał, spoglądając głęboko w ciemne oczy.
– Oddamy wam zwój – wycharhał.
– Tak czy inaczej byśmy go zdobyli po waszej śmierci. – Przekręcił głowę w udawanym smutku. – Przykro mi, ale...
– Powiemy wam wszystko o NIM!
– JA wiem wszystko o NIM – zaśmiał się. – Ale jeśli tak przedstawiasz sprawę...
Przymknął powieki w głębokim zastanowieniu. Zaczął kalkulować sytuację, aż w końcu otworzył dłoń, wypuszczając starszego. Gdy tamten upadł, wyciągnął ją w jego kierunku z szerokim uśmiechem. Dosu prędko położył na niej zwój i wstając zabrał wraz z Kin swojego rannego towarzysza.
Naruto w tym czasie odwrócił się do towarzyszy. Sakura klęczała przy leżącym na ziemi Sasuke. Shikamaru, Choji i Ino lekko z boku przyglądali się całej tej sytuacji pełni różnorakich myśli. Neji oraz TenTen stali obok Miwy która kończyła leczenie już w pełni przytomnego Rocka Lee dalej jednak co chwila, zerkając na niego z dozą respektu.
Podeszła do niego Rin z założonymi rękami stając po jego prawej.
– Kto wam tak przyłożył? – Kiwnęła głową na Uchihę.
– Ktoś, kogo nie powinno tu być – odparł w chwili gdy dołączył do nich Shirō . – Podejrzewam, że wy macie już zwoje? – Na jego pytanie białowłosy kiwnął głową. – Jak oczekiwano...
– Naruto-dono... – odezwała się niepewnie czerwonowłosa, która właśnie skończyła poprawiać stan konoszanina. – Chyba powinieneś się przebrać.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że krew węża, z którym wcześniej walczył, wchłonęła się w ubrania i włosy tak bardzo, że zwykłe przetarcie nic by nie dało.
– Sakura-san ile byłem nieprzytomny? – zwrócił się do zielonookiej.
– To drugi dzień egzaminu. – Ułożyła głowę Sasuke na swoim plecaku podchodząc do nich.
– Niedaleko jest wodospad. – Wskazał kierunek Iruka, na co długowłosy kiwnął głową.
Jego szybki bieg zakończył się dopiero gdy dotarł w głąb lasu otaczającego Liść. Pokierował kroki w stronę swojej kryjówki. Schodził coraz niżej kamiennymi schodami znajdującymi się w jaskini. Tyle lat, tyle kryjówek tak blisko wielkich shinobi, a on dalej pozostawał nieuchwytny gdy tylko tego zapragnął. Zabawne jak ślepi potrafili być ludzie gdy żyli w harmonijnym świecie na pozór bezpiecznym i dalekim od wojny. Mijał ludzi, którzy ze strachem szybko witali go skłonami. Na jego ustach zakwitł uśmiech, który w połączeniu z całością jego prezencji wydawał się jeszcze bardziej przerażający. Wszedł do swojego laboratorium gdzie czekała na niego już młoda niebieskowłosa kobieta. Najwierniejsza zdobycz w jego kolekcji.
– Wróciłeś, mistrzu. – Pokłoniła mu się z miłością w oczach. Miłością, ale i też strachem co podobało mu się nadwyraz bardzo.
– Musimy trochę zmienić plany – powiedział siadając przy metalowym biurku. – Zostałem zdemaskowany.
– Przez kogo? – spytała, zdziwiona podchodząc bliżej.
– Jak się okazało nauki Uzushiogakure są niebywale wnikliwe... Ohhhh jak szkoda że nie mogę przejąć jego ciała – westchnął odchylając głowę.
– Panie? O kim mowa panie?
– Młody dziedzic to nieziemska zwierzyna... Mimo to jego znajomy również do najgorszych nie należy. Uchiha hm? Po delikatnej pracy będzie równie idealny.
– Więc postanowiłeś. – Głos jej posmutniał. Miała wielką nadzieję, że to ona dostąpi tego wielkiego zaszczytu i stanie się przydatna Orochimaru.
– Musimy pokierować młodego Uchihe. Jego znajomość z Naruto nie sprzyja naszym planom, wydaje się mieć na niego spory wpływ... Może prawda o mordzie klanu? Jak uważasz?
– Jak tylko zdecydujesz mistrzu.
Niedługo po rozdzieleniu się całej gromady Sasuke odzyskał przytomność. Zdenerwowany od razu zażądał wyjaśnień, zostając jednak zbytym poprzez potrzebę skorzystania z wodospadu.
Tak więc cała drużyna siódma skierowała się w stronę źródła wody gdzie po wykąpaniu się i przebraniu w świeże ubrania, które na szczęście mieli schowane w swoich zwojach, rozłożyli prowizoryczny obóz. Nie było czasu na długi odpoczynek, więc jedynie rozpalili ogień, aby przygotować zabrane z wioski jedzenie.
– Więc, kim był ten obrzydliwy gad? I czemu mnie znokautowałeś? – spytał się czarnowłosy gdy tylko dostał w ręce swoją porcję zupy miso. Nie odczuwał żadnych efektów swojej chwilowej nieobecności. Nie miał żadnego większego zadrapania, co jak mu wytłumaczyła Sakura, było zasługą pracy Miwy w momencie gdy reszta walczyła z mieszkańcami Otogakure.
– Uwierz, że to było najlepsze wyjście – westchnął. – Orochimaru-san to jeden z Sanninów Konohy. Ma mnóstwo ambicji, przez co odszedł z Liścia, jednak jak widać wrócił... – Poprawił długie rękawy białego Hitori, aby te nie wpadały mu do posiłku. Pod nim miał czarną koszulkę z wysokim kołnierzem ozdobionym złotymi obszyciami. Spodnie jak i pas Obi też nie nadawały się do pożytku więc teraz miał na sobie czarną ich wersje. Jedynie buty zostały uratowane.
– Naruto-kun wiesz czym jest ten znak na Sasuke-kun? – Zmartwiona dziewczyna przerwała swoje jedzenie, podnosząc na niego swój wzrok. Twarz miała w całości odkrytą, dzięki związaniu włosów w wysokiego kucyka, więc każdy przejaw obawy był doskonale widoczny.
– Jedno z Juinjutsu, czyli Technika Przeklętej Pieczęci. Umieszcza się ją, aby zdobyć nad kimś kontrolę. – Odłożył łyżkę do miski spoglądając na Uchihę. – Ta dokładnie nazywa się Orochimaru no Juinjutsu i może być kwalifikowana też jako Senjutsu albo Kinjutsu. – Spojrzenia pozostałej dwójki sugerowały, że słyszą o tych nazwach pierwszy raz. – Wytłumaczę wam to później... Dokładnie ta technika jest mało znana, ponieważ używa jej jedynie Wężowy Sannin i jest ona bardzo niebezpieczna. Może doprowadzić nawet do śmierci. – Sakura zakryła sobie usta dłonią. – Na szczęście najgorsze minęło a ty albo raczej ja nie dałem ci możliwości użycia chakry od niej pochodzącej – zwrócił się do ciemnookiego. – Gdyby było inaczej na początku cierpiałbyś jeszcze gorzej niż kiedy byłeś nieprzytomny, a później trudniej byłoby ci się oprzeć pieczęci. Teraz, mimo że jest ona na twoim ciele, do czasu aż jej nie użyjesz, jest nieaktywna. Wyjątkiem będzie mocna ingerencja Orochimaru-san. Właśnie dlatego musimy jak najszybciej dostać się do wieży, spotkać z Hokage i resztą. Jeśli dobrze myślę wiadomość o tym zdarzeniu dotarła już do nich a jeśli tak to Daisuke-san i Ami-san powiadomili moją rodzinę...– wymamrotał, po chwili znów zaczynając jeść.
– Właśnie, dlaczego nie chciał z tobą walczyć? – zastanowiła się Haruno. – I jeśli dobrze zrozumiałam, swoim podwładnym też zabronił cię zabić...
– Jednym z głównych celów Orochimaru-san jest nieśmiertelność. Kolejnym za to odnalezienie Uzushiogakure. Uwielbia on naukowe eksperymenty i chce poznać wszystkie istniejące techniki, a to wszystko jednocześnie może dostać jedynie u nas. – Wziął łyżkę miso do ust. – Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Może to zabrzmi dziwnie, ale od kilku lat chce zostać zwerbowany do Wiru. Byłoby to niemożliwe gdyby został odpowiedzialny za moją śmierć... Mój dziadek nie odpuściłby mu tego. Tak naprawdę Orochimaru-san nie ma tak dużo za uszami, jakby mogło się zdawać.
– Ale powiedziałeś, że jest niebezpieczny. Nie jest on też przestępcą? – Sakura zmarszczyła brwi, znów biorąc się za posiłek.
– To coś podobnego jak z tym Zabuzą? – Uchiha wydawał się nie przejmować sytuacją, w której się znajdował. Cóż jeśli ktoś taki jak Orochimaru chciał mieć go na swoje zawołanie, oznaczało to, że był wystarczająco silny. Nie miał zamiary jednak zostać niczyją marionetką, więc gdy tylko zakończą tę część testu, miał zamiar znaleźć sposób na zniszczenie ich połączenia. Nigdy by się nie przyzna, ale był wdzięczny Naruto. Dzięki niemu nie pogłębił siły pieczęci, więc może była jeszcze jakaś możliwość.
– Tak... Uzushiogakure to jedyny kraj gdzie przestępcy mogą zacząć drugie życie.
– Ale jak to możliwe?! – krzyknęła rózowowłosa zszokowana.
– Niekiedy ich "przestępstwa" mają dobre intencje. Tak było w przypadku Zabuzy-san. Mój kraj, a raczej mój dziadek jest jedyną osobą, która może utrzymać w ryzach takie osoby. Oczywiście przed tym przychodzą procedury i dopiero gdy się kwalifikują, zostają obarczeni nadzorem. Po kilku latach w specjalnej wiosce z opiekunami mogą, ale nie muszą przeprowadzić się do innej wioski Wiru. Muszą jednak pozostać na wyspie gdy nie są na żadnej specjalnej misji.
– Czy to nie jest niebezpieczne? – Sakura odłożyła już pustą miskę na bok.
– Może i jest, ale właśnie dlatego nasi shinobi są specjalnie szkoleni. Nie raz, nie dwa przestępca ma większą wiedzę i umiejętności, a to zawsze się przydaje.
– Rozumiem ten tok myślenia. Przecież moc jest wszystkim – zgodził się czarnowłosy.
– Nie chodzi tylko o moc, ale cóż... Powinniśmy ruszać. – Spojrzał na zachód słońca. – Pod osłoną nocy droga może być męcząca jednak teraz najważniejsze jest spotkanie z Hokage.
Przy ogromnym okrągłym stole w Domu Głównym siedziało siedem postaci. Nie będąc pewnymi, dlaczego o tak późnej porze zostali wezwani przez Przywódców, niecierpliwili się coraz bardziej. Czerwonowłosy mężczyzna spojrzał na mapy wiszące na ścianie tuż przed jego wzrokiem. Zmarszczył brwi, widząc znaczną zmianę w ich rozłożeniu.
– Wie ktoś może, o co chodzi? – odezwał się w końcu, nie wytrzymując coraz to bardziej napiętej atmosfery.
– Niestety Takeo, nie mamy pojęcia. – Czarnowłosy mówiąc to, poprawił białą szatę.
Nagle drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem, a do środka weszła bardzo dobre znana pozostałym czwórka.
– Tetsu-kun delikatnie – zganił blondwłosego Mamoru, który szedł, podpierając się delikatnie o laskę. Gdy zebrani wstali, aby skłonić się na powstanie, machnął tylko ręką, zajmując swoje miejsce. To samo uczynili Fumio oraz wyraźnie podbudowana Asami. – Usiądź i wyjaśnij innym sytuację – syknął najstarszy. Podziało natychmiast. Długowłosy jednak, zamiast zająć swoje miejsce, podszedł do map wskazując na rysunek Konohy.
– W tej wiosce jest wasz dziedzic. – Zaczął kreślić palcem koła. – Jest tam też ktoś, kogo być nie powinno.
– O kogo chodzi Tetsu-dono? – zapytała kobieta w czerwieni.
– Przeklęty Orochimaru – warknął i już miał uderzyć swoją pięścią o ścianę, aby rozładować gniew, ale jego ręka została unieruchomiona. Spojrzał na nią, zauważając łańcuch, więc wzrok od razu przeniósł na stu trzydziestolatka, z którego pleców wydobył się właśnie ten metal. – Nie wiemy, co takiego kombinuje, dlatego musimy się tego dowiedzieć. – Opuścił kończynę gdy unieruchomienie zniknęło.
– Żadnych informacji? – Zabrał głos Główny Mnich Dziewięciu Wielkich Świątyń.
– Otworzyłem wszelkie linie zwiadowcze, jednak nic nie zostało potwierdzone na sto procent. Wiemy jednak, że Orochimaru nie chce z nami wojny, więc najprawdopodobniej nie skrzywdzi Naruto. – Wuj wspomnianego zmrużył oczy, lecąc wzrokiem po wszelkich notatkach i rysunkach, tak jakby chciał coś nagle odkryć.
– Najprawdopodobniej to nie na pewno – warknęła Asami. – Mówiłam, że Naruto powinien kontynuować naukę tutaj. Nie chcę nawet myśleć co się stanie z Hiruzenem.
– Nie powinnaś się denerwować. – Ojciec spojrzał na nią z naganą. – W twoim stanie to niebezpieczne. Ale tak Hiruzen mimo wszytko będzie musiał dostać lekcje. – Kiwnął głową Mamoru dziwiąc tym pozostałych. Nawet najbliższego przyjaciela. Przecież najstarszy był znany z łagodnego podejścia. – Może to raz na zawsze pomoże mu zrozumieć, że Konoha to nie druga Wioska Potępionych.
– Więc jakie działania?
– Wraz z Tetsu-kun pojadę do Liścia, nie wiadomo czy moje umiejętności się nie przydadzą – odparł Uzumaki jeżdżąc swoim znanym spojrzeniem po Radzie. – Fumio-kun zajmie się dojściem po nitkach do kłębka i odkryje wszelkie plotki, zacznie od Konohy, więc wyruszy z nami. W tym wypadku niezbędna będzie delegacje po wszystkich Głównych Wioskach.
– W takim razie kto zajmie się zarządzaniem? – zaniepokoiła się Mayumi.
– Jak wiecie, Asami jest chwilowo odsunięta od cięższych obowiązków. – Kiwnął na czerwonowłosą. – Dlatego też to Chisato i wy będziecie się nimi zajmować. W razie komplikacji informujcie ją oraz nas – Wydał polecenie. – Zrozumiano?
– Tak jest!
– Ufamy wam – powiedział już bardziej uspokojony drugi z przywódców. – Zostaliście wybrani, ale jeśli coś pójdzie nie tak, wiedzcie, że to samo stanie się z wami.
Wiedzieli, oj wiedzieli i nie mieli żadnego zamiaru do tego dopuścić.
Nocna podróż wbrew temu co powiedział długowłosy, przebiegła im sprawnie. Dzięki jego sensorycznym umiejętnością z łatwością omijali innych geninów. Skacząc po drzewach, umykali też i dzikim zwierzętom, więc jedynym problemem pozostawały owady i stworzenia wspinające się ponad ziemię.
Na miejsce dotarli równo ze wschodem słońca. Wysoki, lekko krzywy budynek miał kolor czerwony, co na tle zielonej natury mocno się odznaczało. Skierowali się do jednych z wielu drzwi. Po otwarciu ich weszli do kamiennego pomieszczenia. Naprzeciw wisiał zwój.
– Jeśli nie posiadasz nieba, bądź przygotowany. Jeśli nie posiadasz ziemi, biegnij przez wzgórza poszukiwaniu siły. – Naruto podszedł bliżej. – Jeśli otworzycie niebo i ziemię, nieprzyjazne ścieżki zmienią się w przyjazne...– czytał dalej.
– Jest niedokończone... – wymamrotała Sakura mieszana.
– Otwórzcie zwoje – zaproponował czarnowłosy.
Gdy tylko to zrobili, przed nimi w dumie pojawił się mężczyzna ze spiętymi w kucyka brązowymi włosami.
– Iruka-sensei. – Ucieszona Haruno podeszła bliżej. – Co sensei tu robi?
Niebieskooki po dokładniejszym przyjrzeniu się mężczyźnie rozpoznał w nim tego, którego obezwładnił jeszcze przed Egzaminem na Chūnina.
– Jestem tu, żeby wam pogratulować. Skończyliście zadanie. – Posłał im uśmiech.
– Iruka-san musimy spotkać się z Hokage – odezwał się nagle blondyn z poważną miną.
– Tak, tak wspominał coś o tym, jednak przed tym idźcie do wyznaczonego pokoju, zostaniecie tam dwa dni, czyli do czasu ostatecznego terminu zakończenia tej części testu. Ktoś tam na was czeka. Z Hokage porozmawiacie gdy tylko załatwi sprawy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie Hokage-sama ma tu urwanie głowy podczas waszej nieobecności. Dobrze, że już dotarliście.
– Dobrze chodźmy. – Zirytowany niebieskooki ruszył we wskazaną stronę.
Idąc przez długi korytarz, zatrzymali się w końcu obok jednych z wielu drzwi. Sakura otworzyła je, wchodząc do środka.
Prosty pokój z trzema łóżkami i komodą posiadał wejście, do jak się domyślali osobnej łazienki. Na kanapie z boku siedziała czwórka ninja. Ami, Daisuke, Koho i Itachi, który gdy tylko zobaczył swojego młodszego brata, wstał i ku niezadowoleniu dwunastolatka przytulił go.
– Naruto-dono. – Skłoniła się pozostała trójka.
– Witajcie. – Posłał im uśmiech. Nie wiedząc, dlaczego jego humor diametralnie poprawiał się w ich obecności. Podobnie było tylko z kilkoma innymi osobami.
– Jeśli pozwolisz paniczu, przebadam was. – Czarnowłosa wyciągnęła zza pleców swój plecak i wskazała na kanapę, młodsi od razu zajęli na niej miejsce.
– Z waszej obecności tu wnioskuje, że wiadomość o zdarzeniach z kilku poprzednich dni jest w drodze jeśli już nie dotarła do Uzushiogakure. – Naruto westchnął. Medyczka, wiedząc, że nie kierował tych słów bezpośrednio do niej zajęła się sprawdzaniem jego przepływu chakry i innych funkcji życiowych.
– Dokładnie. – Kiwnął głową brodacz. – Wysłaliśmy najszybszego ptaka, więc przywódca zapewne już o wszystkim wie.
– Wszystko w porządku paniczu. Oprócz delikatnych zmian w oczach nie zauważyłam niczego niepokojącego. – Uzumaki posłała mu uśmiech przesłany ulgą i podeszła teraz do Sasuke robiąc to samo.
– Dziękuję. – Odwzajemnił go. – Możemy się więc spodziewać ich przybycia w nieokreślonym czasie – Zwrócił się do swoich ochroniarzy.
– I tak mieli w planach przybyć na ostatni etap – wyznała Ami. – Dostaliśmy list niedługo po wyjściu panicza z domu. – Na jej słowa kiwnął głową.
– Więc to naprawdę był Orochimaru – wymamrotała ciemnooka przyglądając się pieczęci. – Widzę brak pobrania chakry, więc Hokage powinien pomóc uśpić ją na tyle by nie przeszkadzała w funkcjonowaniu. – Przeniosła spojrzenie na Itachiego który mimo zmartwienia uśmiechnął się do niej. Osiemnastolatka szybko odwróciła głowę.
– Czy da się ją całkowicie wymazać? – odezwał się Sasuke.
– Jedynie Mistrz Pieczęci jest w stanie to zrobić... – odpowiedziała z mieszanymi odczuciami. – Mamoru-dono prawdopodobnie przybędzie z eskortą, w końcu jego stan zdrowia gwałtownie się poprawił więc może się tym zajmie. – Wstała, tym razem podchodząc do zielonookiej.
– Dalej nie wierzę, że się tu dostał. – Itachi spojrzał przez okno.
– A ja wcale nie...– Słowa rózowookiej zostały przerwane przez starszą.
– Wszystko z tobą w porządku. – Poprawiła rękaw bluzki Sakurze. – Powinniśmy wyjść. Musicie odpocząć – dodała spoglądając na panicza a dokładnie na jego oczy, w których nagle jakby dostrzegła delikatny blask diamentów. – Hokage wyśle kogoś po ciebie. – Odwróciła się do młodszego Uchihy. – Nie martw się. Nawet w Konosze mieszka ninja, który jest w takiej samej jak nie w gorszej sytuacji. – Zabrała swój plecaka, kierując się do drzwi.
Ochroniarze ruszyli jej śladem, uprzednio żegnając się z geninami.
– Daisuke-san chodź. – Blondynka złapała mężczyznę za ramię. – Z tego co pamiętam jesteś umówiony z Mariko. – Pociągnęła go mocno w stronę wyjścia, posyłając swojej koleżance oczko.
Koho została sama na korytarzu. Nie trwało to jednak długo, bo sekundę później dołączył do niej ciemnowłosy.
– Może chcesz gdzieś wyskoczyć, zjeść? Wygląda na to, że z całego tego stresu zapomniałaś o posiłkach – wzrócił się do niej z uśmiechem.
Dziewczyna, widząc jego przystojną twarz w tak rzadkim zjawisku, zaczerwieniona odwróciła się tyłem. Uchiha uśmiechał się zazwyczaj jedynie do swojego młodszego braciszka, a jej coraz bardziej podobał się sposób, w jaki wtedy wyglądał.
– Nie mogę mam dużo pracy. – Chciała już odejść, jednak długowłosy złapał ją za przegub ręki.
– Czy mi się wydaje, czy znowu mnie unikasz? Dlaczego?
– Dlaczego?! Dlaczego cię unikam?! Uchiha, zrozum po prostu, że nie chce mieć nic wspólnego z tobą i twoim chorym klanem! – wykrzyczała, odwracając się w jego stronę. Zdziwiona i zmieszana twarz chłopaka od razu jakby wybudziła czarnowłosą z transu. – Przepraszam...– wyszeptała. – Chyba faktycznie za dużo stresu. – Złapała jego dłoń, by uwolnić się od uścisku. – Mam dużo pracy. Pamiętaj, żebyś nie używał za dużo chakry i nawet nie włączał Sharingana. Jutro masz kontrole. – Posłała mu nikły uśmiech i odeszła.
___________________________________________
Najpierw ważna dla mnie informacja.
Nie wiem czy jest to spowodowane momentem w którym jest ta książka czy może mój styl pisania pogarsza się z każdym rozdziałem... Chodzi o to że coraz mniej pojawia się komentarzy czy choćby wyświetleń. Cóż z 1000 na niecałe 300 to raczej duży spadek i tak zdaje sobie sprawę że ktoś mógł czytać rozdział kilka razy więc nie podaje przykładów z 2000 lub nawet 3000 wyświetlaniami. Z grubsza chodzi mi o to że nie wiem czy jest jeszcze sens tak bardzo skupiać się na tej książce ponieważ tutej wszytko spada a w MW czyli moim ff z Harrego Pottera pojawiają się komentarze z pytaniami kiedy rozdział. Pierwotnie planowałam najleirw skończyć HNB ale teraz nie wiem czy nie odłożyć tej książki ja półkę i nie skupić się na innych projektach. Napiszcie co uważacie bo naprawdę nie wiem co zrobić. Niestety nie mam czasu na pisanie jednocześnie kilku książek więc muszę wybrać 1.
Dostane wiadomości ze ciężko połapać się w postaciach ale niestety to nie książka gdzie jest 6 osób i tylko o nich się wspomina. Polecam co jakiś czas wracać siebie to poprzednich rozdziałów wtedy będziecie mieć jaśniejszy obraz sytuacji.
Dobra teraz jak zwykle pytania.
Co uważacie o Naruto?
Jak myślicie jak bardzo plany Orochimaru ulegną zmianie?
Jak tam w Wirze?
I jak myślicie co kształtuje charakter i zachowanie Koho (może ktoś pamięta co zostało wspomniane kilka rozdziałów wcześniej)?
Z notatek wyszło iż walki eliminacyjne zajmą około 8 rozdziałów. Nie wiem jednak jeszcze jak bardzo rozpisze się w walkach bo nie jestem najlepsza w ich opisywaniu. Możecie napisać kogo walki chcielibyście przeczytać a kogo można ominąć (oczywiście nie będę mogła podążyć za wami w 100 procentach bo są walki i momentu które muszą się pojawiać aby kija fabuła poszła w tą stronę w którą chce ale zawsze pokaże mi to jaśniejszy obraz sytuacji)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro