Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"mój brzuszek!"

W tym rozdziale mineły już trzy tygodnie czyli jest luty i Hubert ma 19 lat okej?

Pov. Hubert
Mineły 3 tygodnie odkąd jestem w ciąży. Brzuch zaczął mi rosnąć, a czasami czułem że moja córeczka kopie. Tak córeczka ja to wiem czuje to w łydce! (łydki nie kłamią) Karol mówi że to chłopczyk ale ja mu nie wierze! Znowu kopie to jest takie miłe uczucie, bolące ale miłe.
H- Karol!
K- co się stało?!
H- znowu kopie!
K- wystraszyłaś mnie...
H- XD (tak on powiedział iks de)
K- zaprosiłem Ernesta, Marcina, Kube i Igora
H- a Dominika?!
K- co ci tak na nim zależy?
H-...
K- pokłuciłem się z nim bardzo i nie chce go zapraszać... Kotku zrozum
H- dobrze rozumiem...

*time skip 18:10*
Chłopcy już przyszli tylko Ernest nie przyszedł a tylko on nie wiem o moim dziecku. Zaczęli imprezę no i jak zwykle bez aklo się nie obejdzie. Heh szkoda że nie mogę pić. Oni włączyli piosenkę a ja podeszłym do drzwi ponieważ usłyszałem pukanie. Za drzwiami stał zdyszany Ernest.
E- hej... Przepraszam nie mogłem wcześniej...
K- hej Erni
H- em... Hej?
Karol zbił piątke z Ernestem ja podreptałem do salonu. Usiadłem na kanape. Dosiadł się do mnie nie jak kto inny niż Igor! Mój najlepszy przyjaciel (pamiętajcie ff)
I- i co jak tam?
H- dobrze tylko trochę ciężko...
K- kochanie jesteś czerwony masz gorączke?
H- ja? Nie wiem dlaczego...
K- też nie wiem
M- chłopaki gramy w butelkę!
E- czekaj mam jedno pytanie...
K- jakie?
E- czemu nikt mi nie powiedział że Hubert jest w ciąży!?
I- chodzi o jego brzuszek?
K- mój brzuszek!
Karol podszedł do mnie i uklęknoł. Podwinął moją koszulkę i włożył pod nią swoją głowe. Całował cały mój ciążowy brzuch. Był i mi tak przyjemnie ale wszystko zepsuli...
Ku- to takie słodkie...
I- foch
Ku-...ale ty jesteś słodszy...
M- Dobra gramy!
Usiedliśmy w kółku poczułem się jak w przedszkolu...
(Na tą grę w butelkę zmieniam styl pisania ale po grze wracamy do normalności)

K- ja zaczynam! -krzyknoł Karol kręcąc butelką.

Ku- no dawaj wyzwanie! -wypadło na Kubę który był z tym faktem szczęśliwy.

K-wypij cały kieliszek który trzyma Marcin- to nie był zwykły kieliszek...

Ku- ale to jest szklanka i tam jest dużo wódki! -powiedział spanikowany Kuba.

M- pij masz mocną głowe- chłopak na jego słowa wyrwał mu szklankę i wypił do dna.

H- ale jak? -spytałem roztrzęsiony.

Ku- nie ważne, kręce! -wypadło na Karola, co on wymyśli...

K- pytanie, nie chce się ruszać- cały Kari nic mu się nie chce robić.

Ku- cieszysz się z tego że Hubert i ty będziecie mieli dziecko? -to pytanie mną potrząsneło co Karol może odpowiedzieć?

K- nie... -gdy te słowa wyleciały z jego ust z oczu już kapały mi łzy-...ja się mega cieszę! -dodał po chwili.

E- ja chce kręci teraz! -krzyknoł Ernest już kręcąc butelką wypadło na Igora oj ma przechlapane.

I- wyzwanie... -powiedział wiedząc w co się pakuję.

E- wybiegnij na ulice i krzycz "jestem jednorożcem! "-na ulice, w środku nocy to się źle skończy....

I- spoko jak umrę to nic xd -heh bardzo śmieszne...

(Wracamy do normalności)
Pov. Karol

Igor ubrał kurtkę ja ubrałem Hubertowi aby się nie przeziębił bo wychodziliśmy zobaczyć czy na serio to zrobi. Igor z oglądał się nic nie jedzie i wbiegł na środek drogi i zaczął krzyczeć. Śmialiśmy się w najlepsze i nie zauważliśmy nadjarzdżącego auta tylko Hubert. Odeprznoł Igora, a sam został walnięta przez samochód. Chłopcy podbiegli do nie go, a ja? Stałem jak głupi patrząc się na niego. Byłem tak zszokowany całą sytułacją jednak po chwil też do niego podbiegłem.
K- Ernest?... D-dzwoń po karetkę
E- już, wszystko będzie dobrze...
H- ała! Mój brzuch!
K- Hubi, co cię boli?
H- brzuch... J-ja tam mam d-dziecko!
I- H-Hubert nie m-musiałeś tego robić...
H- uwierz musiałem...

Karetka przyjechała i mogłem jechać  nimi ponieważ jestem jego chłopakiem. I ojcem dziecka. Tak bałem się o Hubiego. Gdy dojechaliśmy do szpitala mojego koteczka zabrali na jakąś salę. Ten cały czas wił się na łóżku z bólu. Ja usiadłem w poczekalni wypisując jakieś dokumenty.

*time skip*
Mineły cztery godziny odkąd Hubi wjechał na salę. Jeszcze nie poinformowali mnie o nim. Właśnie zobaczyłem lekarza wychodzącego z sali w której znikinoł Hubi. Podbiegłem do niego.
(L=lekarz)
K- proszę pana co z nim?
L- właśnie miałem panu powiedzieć, Pan Hubert jest ba sali 69 on wszystko panu powie, dowidzenia
K- dziękuje, dowidzenia
Pożegnałem się z lekarzem i szybko ruszyłem w sttobe sali. Dość szybko ją znalazłem. Otworzyłem drzwi i ba łóżku szpitalnym siedziedzał załamany Hubi. Dlaczego lekarz nie powiedział co się stało?
K- Hubi...
H- Kari... Ja niw mam już d-dziecka...
K- ale jak to?!
H- uderzenie było wprost na brzuch i...
K- tak mi przykro... Jak bardzo chcesz dziecka?
Chciałem go pocieszyć że możemy postarać się o nowe. Ale ten zaczął płakać. Przytuliłem go bardzo mocno nie wiedząc o co chodzi.
H- Kari ale ja... J-już nie m-mogę m-mieć d-dzieci...
K- co?! To nie jest prawda powiedz że nie...
H- ja... nie wiem dlaczego... To wszystko moja wina ja...
K- to nie-...
H- daj mi skączyć, ja... Gdybym nie zakochał się w tobie... To by nic się nie stało... Ja cierpie i ty też... Teraz zdałem sobie z tego sprawe...
K- to nie jest twoja wina!
H- ale Karol-...
K- nie ma ale! Ja cie kocham a ty mnie?!
H- kocham cie...
K- no właśnie i cie nie zostawię! Nie musimy mieć swoich dzieci... Adoptujemy córeczke... Albo synka
H- Karol...ja dzuękuje...
K- jak zamieszkamy w nowym domu to wszystko się załatwi...
H- nowym domu?
K- tak to ta niesamowita niespodzianka! To jest bardzo duży domu, będziemy tam mieszkać z chłopakami, Wierzbą i Zosią
H- na serio?! Ale się cieszę!
K- ja też...
H- kocham Cię Kari...
K- też cie kocham Hubi...

🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑🐑
Siemaaaaaa
Rozdział o 18 heh
Ponad 1000 słów łał!
Na koniec macie coś z czego
cały czas się śmieje:


X

dddddd
Kolanami na ryj!
Dobra idę robić jakiś zjebany
kotylion bo pani mu kazała
PA PA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro