Dziecko Karola
Pov. Karol (za dużo razy był Hubi)
Obudziłem się, a we mnie wtulony był mój kociak. Poczułem że mam całą mokrą ręke, a Hubi policzek. Czy on się ślini w nocy! Fuuuj ale to też swoją drogą urocze. Pomyślałem że zebchne go z łóżka. Tak zrobiłem.
H- ałaa
K-...
Udawałem że śpie. Ale nie mogłem że śmiechu.
H- Karol to bolało!
K- co 'udawany ziew' ci jest
H- no z łóżka mnie zepchnołeś!
K- otrzyj najpierw policzek bo cały jest w ślinie
H- co! Ja się nie ślinie!
K- nie ważne
Wstałem z łóżka zostawiając Huberta na ziemi. Poszłem zrobić śniadanie. Co by tu zrobić... Jajecznicę!
*time skip*
H- cio lobis?
K- nic
H- przecież widzę
K- to po co się pytasz a tak wogule to jest już zrobione, masz
Podałem mu tależ z jajecznicą. On usiadł na kanapie. Chciałem zrobić to samo ale ktoś zapukał do drzwi.
K- jeżu! Kto znowu
Podeszłym do drzwi i je otworzyłem moim oczą ukazała się znajoma sylwetka.
(Ka=Karolina)
Ka- hej Kari
K- em... Hej
Ka- mogę wejść?
K- jasne...
Wpuściłem ją do środka po co ta jebana tępa ździra tu przylazła? Zdradziła mnie dwa lata temu z moim ziomkiem Krzysztofem. (xxddd) Nie utrzymywałem z nią i z nim kontaktu.
H- Kajoj kto to?
K- to jest... moja była
Ka- hej, Karolina
H- Hubert
K- Mogę się spytać czemu tu przyjechałaś i po co ci to dziecko!?
Ka- no o tym chciałam porozmawiać...
W tej chwili podszedł do mnie Hubi dał mi buziaka w policzek i usiadł mi na kolanach (siedzieli na kanapie)
Ka- Kari bo to twoje dziecko...
K- co! jak ale...
Ka- zrobiłam testy ojcowskie i to nie Krzysia dziecko, a z nikim innym nie spałam
H- Karol...
K- Hubiś to było dawno...
H- rozumiem tylko ja pójde do łazienki...
Ka- my tu spokojnie porozmawiamy
K- nie zrób sobie krzywdy, dobrze?
H- mhm
Ka- Karol ja nie chce żebyś alimenty płacił, nie musisz
K- a co jeśli chce?
K- ja ci nie pozwalam, rozumiesz!?
W tym momencie usłyszałem krzyk Huberta. Szybko pobiegłam do łazienki. Próbowałem otworzyć drzwi ale niż z tego Hubi je zakluczył.
K- Hubi otwórz...
H- n-nie moge... Ałaa!
K- to odsuń się od drzwi okej?
H- d-dobrze
Z całej siły kopnołem w drzwi. Wywarzyłem je. Podeszłym do Hubiego całe ręce w krwi a obok żyletka...
K- Hubi mówiłem ci...
H- Karol... Ja przepraszam
Ka- to wszystko przez mnie... Ja już może pójde...
K- zdzwonimy się okej...
Ka- jasne ten sam numer ci zawsze
Pov. Hubert
*time back*
Weszłem do łazienki. I załatwiłem swoje sprawy w szafce na mydła itp. Znalazłem pudeło z żyletkami do golarki. Wziełem głęboki wdech i zabrałem jedną. Wszystko mi się przypomniało. Jak ojciec mnie wykorzystywał. Jak byłem w domu dziecka. Jak ojciec pobił mamę do nie przytomności. I ja nic z tym nie zrobiłem, a mogłem. To przez mnie moja mama nie żyje. Przycisnołem żyletke do nadgarstka i zrobiłem jedną, glęboką, dużą kreste. Popłyneła z niej strużka krwi. Zrobiłem drugą w krzyknołem. A resztę wiecie już sami. Kari wziął mnie na ręce w stylu "panny młodej" Położyć mnie na kanapie.
K- Hubi czemu?
H- j-ja nie wiem...
K- daj ręke
Podałem mu pociętety nadgarstek. On oczyścił rany wodą utleninoną i owinoł bandażem.
H- Karol j-ja przepraszam...
K- nie musisz przepraszać
H- j-ja naprawdę n-nie chciałem...
K- jestem tu spokojnie
💕💕💕💕💕💕💕💕💕💕
Hej
Macie rozdał z rana hehe
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Ta książka się rozwija i to mnie cieszy!
Jeśli to kogoś ciekawi to
600 słów!
❤❤❤❤❤❤❤❤
Do zobaczenia
❤❤❤❤❤❤
❤❤❤❤
❤❤
❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro