Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54

Trzy miesiące później...

- Noell -  

Wraz z Harry'm zrobiliśmy sobie czterodniowy urlop, który spędzamy w Agrze - mieście w Indiach w stanie Uttar Pradesh. Jechałam z nim na ślepo, ponieważ za żadne skarby nie chciał powiedzieć mi dokąd jedziemy. Zrobił mi ogromną niespodziankę. Jest tutaj naprawdę pięknie. Dużo kolorów, piękne kobiety, przystojni mężczyźni, przyjaźni ludzie, ciekawe miasto i ponad trzydzieści stopni w cieniu. Przez dwa dni, które tutaj spędziliśmy, naprawdę się opaliliśmy. Oczywiście Harry bardziej niż ja, bo to Pan Idealny.

Jest godzina szesnasta, a Harry wyszedł dobre dwadzieścia minut temu z domku, w którym obecnie zamieszkujemy. Powiedział mi, abym ładnie się ubrała, a on wróci pod mnie o osiemnastej. Wzięłam długą, odprężającą kąpiel, myjąc dokładnie swoje ciało i włosy, po czym wyszłam, dokładnie ocierając się ręcznikiem. Założyłam świeżą bieliznę, a następnie wysuszyłam włosy. Wyciągnęłam z walizki małą czarną, koronkową sukienkę na długie rękawy z wyciętymi plecami oraz czarne, lakierowane szpilki na platformie. Zrobiłam makijaż, składający się z podkładu, różu, tuszu do rzęs, eyelinera oraz czerwonej szminki. Przejechałam po ustach utrwalaczem, a z włosów zrobiłam duże loki. Przeczesałam je palcami i spryskałam lakierem do włosów.

Odwróciłam się do tyłu, a Harry stał w standardowym garniturze. Uśmiechnął się, widząc mnie i przeczesał swoje włosy.

- Piękna. - przejechał opuszkami palców po moich nagich plecach. - Gotowa?

- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Jasne, chodźmy.

Zamknęliśmy domek, po czym Harry zawiązał mi czarną opaskę na oczach. Byłam ciekawa, co dla mnie przygotował, ale był nieugięty. Prowadził mnie jakieś dwadzieścia minut, trzymając dłoń na moich nagich plecach i mówiąc co jakiś czas, kiedy jest jakaś przeszkoda. Po chwili Harry kazał mi stanąć w miejscu, chwytając moje ramiona.

- Myślę, że wszystko jest gotowe. - oznajmił.

Ściągnęłam swoją opaskę, a moje oczy podwoiły swój rozmiar. Stałam z rozdziawioną buzią, patrząc na pieprzone Taj Mahal! Było ciemno, a budynek był pięknie oświetlony. Krzaki były idealnie przycięte, a delikatne chlupanie wody dodawało wszystkiemu większego uroku. Spojrzałam na Styles'a, który wpatrywał się we mnie z szerokim uśmiechem.

- Harry, tutaj jest pięknie. - powiedziałam oczarowana.

- Dobrze. - stanął przede mną. - Znamy się od sześciu miesięcy, jesteśmy ze sobą dłuższy czas i wspaniale nam ze sobą. - zaczął. - Początki nie były najlepsze, ponieważ dużo się kłóciliśmy. Potem dużo razy cię przepraszałem, a ty mi wybaczałaś i tak w kółko. Jeszcze raz chciałbym cię za to wszystko przeprosić. - pokręcił głową. - Teraz jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie wyobrażam sobie, że ciebie zabraknie tutaj przy mnie. Nie przeżyłbym tego. Jesteś piękna, mądra, stanowcza, urocza i... poskromiłaś takiego pewnego siebie samca, jakim byłem ja. Dzięki tobie stałem się lepszym człowiekiem. Nauczyłem się od nowa, co znaczy kochać. Przełamałem się i dałem sobie pomóc, czego nikt inny nie portafił zrobić. Do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego ze mną zostałaś. Mogłaś mieć faceta, który od początku byłby dla ciebie wspaniałym chłopakiem, narzeczonym, a potem mężem i ojcem dla twoich dzieci. - uśmiechnął się.

- Może dlatego, że cholernie cię kocham. - szepnęłam.

- Chcę dać ci wszystko czego chcesz. Chcę być z tobą zawsze i wszędzie. Chcę spędzać z tobą każdą sekundę mojego życia. Ja po prostu już nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie. Zagnieździłaś się w moim umyśle, jak i w sercu. - dodał. Po chwili zaczął szukać czegoś w kieszeni swojej marynarki. W moich oczach nagromadziły się łzy, gdy ujrzałam granatowe pudełeczko. Styles klęknął na jedno kolano i spojrzał na mnie. - Noell Moore, czy uczynisz mnie najszczęśliwszą osobą na świecie i wyjdziesz za mnie? - wypowiedział standardowe słowa.

Zakryłam swoje usta, patrząc na niego jak zahipnotyzowana. Z moich oczu leciały niekontrolowane łzy, których nawet już nie wycierałam. Z natłoku tak silnych emocji, nie mogłam zrobić nic innego, więc energicznie pokiwałam głową. Chłopak wsunął na mój serdeczny palec przepiękny pierścionek z brylancikiem, wykonany ze srebra. Rozpłakałam się na dobre i rzuciłam się na Harry'ego.

- Kocham cię. Tak bardzo cię kocham, Harry. - wyszlochałam, całując namiętnie jego pulchne usta.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - oddawał moje pocałunki. - Kocham cię, Noell. - szepnął w moje usta i ostatni raz wpił się w nie czule.

Harry zaprowadził mnie do stolika, który znajdował się pod schodkami Taj Mahal, prowadzącymi do środka. Nawet nie chcę wiedzieć, ile na to wszystko wydał. Nie mógł oświadczyć mi się w Londynie na jakiejś cholernej kolacji? Och, zapomniałam, że to Harry. Usiadłam naprzeciwko niego i spojrzałam na talerz, który wypełniony był stekiem w jakimś sosie i surówką. Kiedy skończyliśmy jeść, Harry nalał do lampek czerwonego wina.

- Przyznaję, że cholernie się stresowałem. - spojrzał na mnie, wycierając swoje usta w serwetkę.

- Ty? - parsknęłam śmiechem. - To całkiem niemożliwe.

- A jednak. - puścił mi oczko. - Bałem się, że mnie odrzucisz. - dodał, a w jego oczach zamajaczył bół, który szybko zniknął.

- Nawet bym o tym nie pomyślała. - pokręciłam głową.

***

Po trzech godzinach wróciliśmy do domku. Harry naparł na moje usta, ściągając z moich ramion sukienkę, która po chwili opadła na dół. Ściągnęłam swoje szpilki i pchnęłam go na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem, po czym powoli zaczęłam odpinać guziczki jego koszuli. Harry odciągnął moje dłonie i jednym ruchem rozdarł koszulę od Armani'ego. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on uśmiechnął się zadziornie. Chwyciłam jego pasek i odpięłam go, a następnie to samo zrobiłam z jego rozporkiem. Podniosłam swoje biodra, a mężczyzna zrzucił z siebie jego spodnie. Usiadłam na jego biodrach, a on jęknął, gdy naparłam na jego męskość, okrytą materiałem bokserek. 

Po chwili znalazłam się pod nim, a on przywarł do moich ust. Jego dłonie błądziły po moim ciele, a ja wygięłam plecy, aby mógł rozpiąć mój biustonosz. Gdy to zrobił, rzucił go za siebie i delikatnymi pocałunkami zszedł na mój biust, wcześniej robiąc ścieżkę z malinek. Jęknęłam, gdy zassał moje sutki i wydłużał je do granic możliwości. Pocałował miejsce nad gumką moich fig, po czym pociągnął je w dół. Spojrzałam na niego, gdy podgryzał wnętrze moich ud, przez co byłam cholernie mokra. Był to dla mnie zbyt erotyczny widok, co bardzo mi się podobało. Złożył pocałunek na mojej łechtaczce, a ja się zaszamotałam.

Harry wrócił do mnie i pocałował moje usta. Na oślep chwyciłam gumkę jego bokserek i pociagnęłam w dół. Styles do końca je ściągnął i odnalazł pod poduszką srebrne opakowanie. Rozerwał je zębami, a następnie naciągnął prezerwatywę na swojego sterczącego członka.

- Jesteś tak cholernie moka, kochanie. - mruknął z aprobatą, przejeżdżając palcem po mojej kobiecości. - Tak na ciebie działam?

- Tak. - wysapałam ciężko, poruszając biodrami.

- Moja maleńka. - szepnął i wślizgnął się do mojego środka.

- Harry. - jęknęłam, czując jak mnie rozciąga.

Poruszał się powoli, lecz mocno, nacierając na moją łechtaczkę. Jego ciepłe wargi ponownie spoczęły na moich. Poruszał namiętnie wargami, pieszcząc językiem moje podniebienie. Jęczałam mu w usta, a on nie przestawał się poruszać. Ściskałam jego barki, a jego dłonie były na moich biodrach. Na jego czole i klatce znalazła się cienka warstwa potu. Odgarnęłam jego loki, a on spojrzał na mnie ciemnymi oczami.

- Tak cholernie ciasna i dobra. - warknął z aprobatą, a ja jęknęłam przez moc jego słów. - Cholera. - syknął i zaczął szybciej poruszać biodrami.

Czułam jak uderza w mój punkt G i rozpycha mnie na boki. Stękałam mu w ucho, a on jeszcze bardziej przyspieszył. Poczułam ciepło, rozlewające się w moim podbrzuczu, a po chwili zaczęłam się na nim zaciskać.

- Jezu, Harry! - krzyknęłam. - Ja zaraz dojdę! - wbiłam pazkocnie w jego ramiona.

- Jeszcze chwila, maleńka. - szepnął, a po chwili zaczął we mnie drżeć. - Teraz. - wysapał.

Harry spuścił się w prezerwatywę, powtarzając moje imię. Równo z nim wykrzyczałam jego imię i doszłam, wyginając się w łuk. Styles opadł na moje ciało i  cały czas muskał moje usta. Trwaliśmy tak jakieś dziesięć minut, a po chwili wyszedł ze mnie. Poczułam dziwną pustkę. Chłopak wyrzucił prezerwatywę i położył się obok mnie, układając się na boku. Podparł dłonią swoją głowę i nakrył nasze nagie ciała kołdrą. Patrzył na mnie chwilę, po czym zaczął głaskać moje włosy.

- Jesteś taka piękna. Cudowna. - powiedział z aprobatą. - Słodka i miękka. - dodał, a ja poczerwieniałam, wyczuwając podtekst.

- Przestań. - wtuliłam się w jego tors.

- Wkrótce zostaniesz moją żoną, a wciąż się mnie wstydzisz? - zaśmiał się nisko.

- Bo robisz tak specjalnie, abym czuła się zawstydzona. - cmoknęłam jego umięśniony tors.

- Nie mogę się doczekać, gdy będziesz już moją panią Styles. - wymruczał między pocałunkami.

"Kochanie, jesteś wszystkim czego chcę, kiedy leżysz tutaj w moich ramionach. Ciężko mi teraz w to uwierzyć, że jesteśmy w niebie. A miłość jest wszystkim czego potrzebuję i znalazłem ją tam w twoim sercu. Nie jest zbyt trudno to dostrzec, jesteśmy w niebie.*" 

_______________________________

*Bryan Adams - Heaven.

No i mamy zaręczyny. :)

/kylizzzie



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro