53
- Harry -
Rano zawiozłem wszystkie papiery do pracy, po czym wróciłem do domu. Postanowiłem zostać z Noell, ponieważ myślęć, że tak trzeba. Przebrałem się w czarne jeansy i białą koszulkę, po czym poszedłem do sypialni. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał jedenastą i nachyliłem się nad swoją dziewczyną. Pocałowałem mocno jej szyję, a ona mruknęła coś i otworzyła oczy, odwracając się przodem do mnie.
- Cześć, mała. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Hej, Harry. - posłała mi delikatny uśmiech. - Nie pojechałeś do pracy?
- Byłem tylko zawieźć papiery, ale postanowiłem zostać z tobą. - powiedziałem.
- Kochany jesteś. - zachichotała, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Wiem. - puściłem jej oczko. - Wiesz, Noell. Myślałem wczoraj o tym, co mi powiedziałaś i myślę, że powinnaś porozmawiać z Nidią. - spojrzałem na nią.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ona jest nadopiekuńcza. - pokręciła głową.
- Rozumiem, Noell. - ułożyłem dłoń na jej policzku i delikatnie go pogładziłem.
Wstała z łóżka, całując mnie w policzek, po czym podeszła do szafy, ubierając na siebie czarne spodnie i kremowy sweter. Związała włosy w koka i przetarła swoją twarz. Jej telefon zaczął dzwonić i oboje spojrzeliśmy w jego stronę. Powoli wstałem, chwytając go, a Noell próbowała mi go zabrać.
- Harry. - jęknęła jak obrażone dziecko.
- Halo? - odebrałem, wiedząc, że to był Luke.
- Um, jest może Noell? - usłyszałem głos tego skurwiela.
- Nie. Moja dziewczyna w tym momencie jest zajęta. Jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu niej, a tak ci przypierdolę, że wylądujesz na OIOMie. - warknąłem i się rozłączyłem.
- To był Luke, prawda? - spojrzała na mnie, na co pokiwałem głową. - Ja już mam tego wszystkiego dość, do cholery. - złapała się za głowę.
Podszedłem do niej i oplotłem ramionami, a ona mocniej się we mnie wtuliła. Pocałowałem jej czoło i uparłem podbródek na jej głowie.
- Skarbie, damy radę. Nie jesteś sama, bo jestem tutaj tylko i wyłącznie dla ciebie. - spojrzałem w jej piękne oczy.
- Kocham cię, Harry. - pocałowałem jej usta, delikatnie ciągnąc za jej górną wargę. Ułożyłem dłonie na jej pośladkach, a ona zachichotała mi w usta, gdy je figlarnie klepałem. - Harry! - zaśmiała się, na co jej zawtórowałem.
- Noell -
Odeszłam na chwilę od Harry'ego, ponieważ mój telefon znowu dzwonił. Styles objął mnie od tyłu i całował moją szyję. Chichotałam lekko i wiedziałam, że robił to specjalnie, bo myślał, że to znowu Luke.
- Noell! Jesteś w domu? - zapytała Nadine.
- Tak, a co się stało? - uniosłam brwi, mimo że tego nie widziałam. - Harry... - szepnęłam, oddalając od niego szyję, a on uśmiechnął się złośliwie i kontynuował całowanie mnie.
- Muszę iść na paznokcie i do fryzjera, bo już zapisałam się miesiąc temu. Ale nie mam z kim zostawić Austin'a! - westchnęła.
- A mama? - zapytałam.
- Jest w pracy. - odpowiedziała, a ja walnęłam się w czoło.
- W porządku. Gdzie jesteś?
- Już pod waszym domem. - powiedziała.
- Okej, już schodzę. - rozłączyłam się.
Rzuciłam telefon na łóżko i założyłam na siebie płaszcz, po czym wsunęłam stopy w kapcie. Harry podszedł do mnie ze zmarszczonymi brwiami i założył ręce na piersi.
- Gdzie idziesz? - zlustrował mnie wzrokiem.
- Mamy gościa. - uśmiechnęłam się chytrze.
Zostawiłam go osłupiałego, a następnie zbiegłam na dół. Nadine dziękowała mi tysiąc razy, po czym zabrała się, mówiąc, że się spóźni. Spojrzałam na fotelik, w którym leżał malutki Austin i uśmiechnęłam się. Weszłam z nim na górę, trzymając w lewej ręce torbę z pieluszkami, butelkami i zabawkami. Gdy przekroczyłam próg domu, Harry od razu pojawił się w salonie.
- Co? - spojrzał, jakby mu się to śniło.
- Poznaj małego Austin'a, mojego siostrzeńca. - powiedziałam. - Nadine potrzebowała iść do fryzjera i kosmetyczki, no więc zgodziłam się z nim zostać.
- O kurwa. - mruknął, przeczesując swoje włosy.
- Harry, nie klnij. - skarciłam go.
- On i tak nie zrozumie. - przewrócił oczami.
Wyciągnęłam małego z fotelika i wzięłam go na ręce. Wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi oczami, a gdy Styles podszedł, spojrzał na niego.
- Jakie ma wielkie oczy. - mruknął Styles. - Jaki mały. - zaśmiał się.
- Nie miałeś nigdy kontaktu z takimi dziećmi? - uniosłam brwi, a on pokręcił przecząco głową. - Och.
- Nie miałem za bardzo jak. - wzruszył ramionami. - Ale one są głośne. Ślinią się, płaczą, sikają... - wymieniał.
- Ty także taki byłeś. - parsknęłam śmiechem, a on wywrócił oczami.
- Nie chcę mieć dzieci. Nigdy. - spojrzał na mnie.
Kiedy Harry mi to powiedział, nie odpowiedziałam. Chciałabym mieć dzieci, nawet gromadkę. Trochę zasmuciło mnie podejście Harry'ego, ponieważ, gdy ja będę chciała mieć dzieci, a on nie... To doprowadzi do rozpadu naszego związku.
Bawiłam się z Austin'em, a nawet Harry próbował swoich sił jako wujek. Był to bardzo przyjemny widok, jak na faceta, który zapewniał, że nie chce mieć dzieci. Gdy siedziałam w kuchni, Styles przyszedł do mnie z dzieckiem na rękach, które sobie smacznie spało. Otworzyłam usta ze zdziwienia, a on uśmiechnął się dumnie.
- Harry, czy ty go uspałeś?! - krzyknęłam szeptem, a on pokiwał głową, uśmiechając się. - Jestem z ciebie dumna. - pocałowałam szybko jego usta i zabrałam od niego chłopczyka, którego później położyłam w foteliku.
- Wątpiłaś w moje możliwości? - Harry uniósł brwi, gdy wróciłam do kuchni.
- Oczywiście, że nie, ale mówiłeś, że nie miałes kontaktu z dziećmi. - powiedziałam z uśmiechem.
- Ponieważ nie miałem. Samo wyszło. - wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.
- Może masz rękę do dzieci. - oznajmiłam, zarzucając ręce na jego kark.
- Może. - spojrzał na mnie, chwytając moje biodra. - Gdyby tego malucha tutaj nie było, już dawno byśmy robili coś innego. - szepnął mi do ucha, przegryzając jego płatek.
- Harry. - zachichotałam, gdy zrobił malinkę na mojej szyi.
"Well, every moment spend with you, is a moment I treasure*".
___________________________
*Aerosmith - I don't want to miss a thing.
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro