Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53

- Harry -

Rano zawiozłem wszystkie papiery do pracy, po czym wróciłem do domu. Postanowiłem zostać z Noell, ponieważ myślęć, że tak trzeba. Przebrałem się w czarne jeansy i białą koszulkę, po czym poszedłem do sypialni. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał jedenastą i nachyliłem się nad swoją dziewczyną. Pocałowałem mocno jej szyję, a ona mruknęła coś i otworzyła oczy, odwracając się przodem do mnie.

- Cześć, mała. - uśmiechnąłem się szeroko.

- Hej, Harry. - posłała mi delikatny uśmiech. - Nie pojechałeś do pracy?

- Byłem tylko zawieźć papiery, ale postanowiłem zostać z tobą. - powiedziałem.

- Kochany jesteś. - zachichotała, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Wiem. - puściłem jej oczko. - Wiesz, Noell. Myślałem wczoraj o tym, co mi powiedziałaś i myślę, że powinnaś porozmawiać z Nidią. - spojrzałem na nią.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Ona jest nadopiekuńcza. - pokręciła głową.

- Rozumiem, Noell. - ułożyłem dłoń na jej policzku i delikatnie go pogładziłem. 

Wstała z łóżka, całując mnie w policzek, po czym podeszła do szafy, ubierając na siebie czarne spodnie i kremowy sweter. Związała włosy w koka i przetarła swoją twarz. Jej telefon zaczął dzwonić i oboje spojrzeliśmy w jego stronę. Powoli wstałem, chwytając go, a Noell próbowała mi go zabrać.

- Harry. - jęknęła jak obrażone dziecko.

- Halo? - odebrałem, wiedząc, że to był Luke.

- Um, jest może Noell? - usłyszałem głos tego skurwiela.

- Nie. Moja dziewczyna w tym momencie jest zajęta. Jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu niej, a tak ci przypierdolę, że wylądujesz na OIOMie. - warknąłem i się rozłączyłem.

- To był Luke, prawda? - spojrzała na mnie, na co pokiwałem głową. - Ja już mam tego wszystkiego dość, do cholery. - złapała się za głowę.

Podszedłem do niej i oplotłem ramionami, a ona mocniej się we mnie wtuliła. Pocałowałem jej czoło i uparłem podbródek na jej głowie.

- Skarbie, damy radę. Nie jesteś sama, bo jestem tutaj tylko i wyłącznie dla ciebie. - spojrzałem w jej piękne oczy.

- Kocham cię, Harry. - pocałowałem jej usta, delikatnie ciągnąc za jej górną wargę. Ułożyłem dłonie na jej pośladkach, a ona zachichotała mi w usta, gdy je figlarnie klepałem. - Harry! - zaśmiała się, na co jej zawtórowałem.

- Noell - 

Odeszłam na chwilę od Harry'ego, ponieważ mój telefon znowu dzwonił. Styles objął mnie od tyłu i całował moją szyję. Chichotałam lekko i wiedziałam, że robił to specjalnie, bo myślał, że to znowu Luke.

- Noell! Jesteś w domu? - zapytała Nadine.

- Tak, a co się stało? - uniosłam brwi, mimo że tego nie widziałam. - Harry... - szepnęłam, oddalając od niego szyję, a on uśmiechnął się złośliwie i kontynuował całowanie mnie.

- Muszę iść na paznokcie i do fryzjera, bo już zapisałam się miesiąc temu. Ale nie mam z kim zostawić Austin'a! - westchnęła.

- A mama? - zapytałam.

- Jest w pracy. - odpowiedziała, a ja walnęłam się w czoło.

- W porządku. Gdzie jesteś? 

- Już pod waszym domem. - powiedziała.

- Okej, już schodzę. - rozłączyłam się.

Rzuciłam telefon na łóżko i założyłam na siebie płaszcz, po czym wsunęłam stopy w kapcie. Harry podszedł do mnie ze zmarszczonymi brwiami i założył ręce na piersi.

- Gdzie idziesz? - zlustrował mnie wzrokiem.

- Mamy gościa. - uśmiechnęłam się chytrze.

Zostawiłam go osłupiałego, a następnie zbiegłam na dół. Nadine dziękowała mi tysiąc razy, po czym zabrała się, mówiąc, że się spóźni. Spojrzałam na fotelik, w którym leżał malutki Austin i uśmiechnęłam się. Weszłam z nim na górę, trzymając w lewej ręce torbę z pieluszkami, butelkami i zabawkami. Gdy przekroczyłam próg domu, Harry od razu pojawił się w salonie. 

- Co? - spojrzał, jakby mu się to śniło. 

- Poznaj małego Austin'a, mojego siostrzeńca. - powiedziałam. - Nadine potrzebowała iść do fryzjera i kosmetyczki, no więc zgodziłam się z nim zostać.

- O kurwa. - mruknął, przeczesując swoje włosy.

- Harry, nie klnij. - skarciłam go.

- On i tak nie zrozumie. - przewrócił oczami.

Wyciągnęłam małego z fotelika i wzięłam go na ręce. Wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi oczami, a gdy Styles podszedł, spojrzał na niego.

- Jakie ma wielkie oczy. - mruknął Styles. - Jaki mały. - zaśmiał się.

- Nie miałeś nigdy kontaktu z takimi dziećmi? - uniosłam brwi, a on pokręcił przecząco głową. - Och.

- Nie miałem za bardzo jak. - wzruszył ramionami. - Ale one są głośne. Ślinią się, płaczą, sikają... - wymieniał.

- Ty także taki byłeś. - parsknęłam śmiechem, a on wywrócił oczami.

- Nie chcę mieć dzieci. Nigdy. - spojrzał na mnie.

Kiedy Harry mi to powiedział, nie odpowiedziałam. Chciałabym mieć dzieci, nawet gromadkę. Trochę zasmuciło mnie podejście Harry'ego, ponieważ, gdy ja będę chciała mieć dzieci, a on nie... To doprowadzi do rozpadu naszego związku.

Bawiłam się z Austin'em, a nawet Harry próbował swoich sił jako wujek. Był to bardzo przyjemny widok, jak na faceta, który zapewniał, że nie chce mieć dzieci. Gdy siedziałam w kuchni, Styles przyszedł do mnie z dzieckiem na rękach, które sobie smacznie spało. Otworzyłam usta ze zdziwienia, a on uśmiechnął się dumnie.

- Harry, czy ty go uspałeś?! - krzyknęłam szeptem, a on pokiwał głową, uśmiechając się. - Jestem z ciebie dumna. - pocałowałam szybko jego usta i zabrałam od niego chłopczyka, którego później położyłam w foteliku.

- Wątpiłaś w moje możliwości? - Harry uniósł brwi, gdy wróciłam do kuchni.

- Oczywiście, że nie, ale mówiłeś, że nie miałes kontaktu z dziećmi. - powiedziałam z uśmiechem.

- Ponieważ nie miałem. Samo wyszło. - wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.

- Może masz rękę do dzieci. - oznajmiłam, zarzucając ręce na jego kark.

- Może. - spojrzał na mnie, chwytając moje biodra. - Gdyby tego malucha tutaj nie było, już dawno byśmy robili coś innego. - szepnął mi do ucha, przegryzając jego płatek.

- Harry. - zachichotałam, gdy zrobił malinkę na mojej szyi.

"Well, every moment spend with you, is a moment I treasure*".

___________________________

*Aerosmith - I don't want to miss a thing.

/kylizzzie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro