Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49

Dwa dni później...

- Harry -

Wstałem równo o siódmej, wyłączając dzwoniący budzik. Jak zwykle od kilku dni byłem niewyspany. Przez całe noce myślałem o mojej Noell, która ogłosiła przerwę w naszym związku. Z jednej strony byłem mocno dumny z jej postawy, ponieważ mi się sprzeciwiła i tym razem to ona sprawowała nade mną kontrolę. Cóż, to ogromny wyczyn, wiedząc jaki jestem. Z drugiej strony mnie to zabolało. Cholernie mnie zabolało, że po raz kolejny widzę ją płaczącą z mojego powodu. To co powiedziałem przez telefon.... ja nie miałem tego na myśli. W tamtej chwili tak bardzo mi jej brakowało, że po prostu na nią krzyknąłem, gdy nie mogła ze mną rozmawiać. Powiedziałem, że praca jest ważniejsza pod wpływem emocji, bo to oczywiste, że nie jest. Chcę dla niej jak najlepiej, dlatego "zgodziłem się" na tą przerwę. Chcę, aby miała wszystko i była najszczęśliwsza na świecie. Chcę z nią być i nie chcę przerzucać na nią swoich problemów. Nie chcę, aby martwiła się mną i moją pracą.

Wziąłm szybki prysznic, po czym narzuciłem na siebie świeże bokserki. Ogoliłem swój czterodniowy, a zarazem rekordowej długości zarost i umyłem zęby. Ubrałem czarny garnitur z białą koszulą, granatowym krawatem i czarnymi pantoflami. Uczesałem swoje włosy, po czym standardowo je roztrzepałem. Spojrzałem w lustro i westchnąłem ciężko. Zszedłem na dół, wcześniej biorąc swoją teczkę i usiadłem, a następnie zacząłem pić kawę, która przygotowana była przez Ritę. Byłem w połowie, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zmarszczyłem brwi, patrząc na zegarek, który wskazywał ósmą dziesięć i poszedłem otworzyć.

W progu stanęła Nidia, która nie wyglądała na zadowoloną. Na jej twarzy malował się gniew, smutek i rozczarowanie. Odsunąłem się, przepuszczając ją w drzwiach, po czym usiedliśmy w salonie.

- Chyba domyślasz się, dlaczego tutaj jestem. - powiedziała spokojnie.

- Zapewne chodzi o Noell. - mój żołądek się ścisnął, gdy wymawiałem jej imię.

- Oczywiście, że o nią. - mruknęła. - Jestem na ciebie wściekła, Harry. Mimo że po mnie tego nie widać. 

- W pełni cię rozumiem. Jestem dupkiem. - przeczesałem swoje włosy.

- Powiedz mi jedno, Harry. - zaczęła, a ja na nią spojrzałem. - Czy moja córka nie daje ci wszystkiego, czego potrzebuje mężczyzna?

No właśnie. Czy Noell mi to daje? Oczywiście, że tak. Okłamałbym samego siebie, gdybym zaprzeczył. Ona jest dziewczyną idealną, a ja tego kompletnie nie doceniałem. Zachowywałem się jak bezuczuciowy kutas, zadufany w sobie, którym i tak jestem. W minimalnym stopniu się zmieniłem, lecz jak widać za mało. Dlatego Noell jest mi potrzebna. Bez niej czuję się samotny, niepotrzebny i niekochany. Bo tak szczerze, która kobieta by mnie zechciała, patrząc na mój okropny charakter? Wszystkie kobiety, z którymi się pieprzyłem były dziwkami, patrzącymi wyłącznie na pieniądze i wygląd zewnętrzny.

- Oczywiście, że mi to daje. - odpowiedziałem po kilkuminutowej ciszy.

- To dlaczego ciągle ją tak traktujesz?! - uniosła lekko głos w geście irytacji. - Uwierz mi, Harry. To jest moja córka i jeśli coś pójdzie - nie daj Boże - nie tak, nawet Anne ci nie pomoże. - dodała. - Zacznij działać, znam swoje dziecko. Zawsze byłam po twojej stronie, więc zrób coś dla mnie. - ułożyła dłoń na moim ramieniu.

- Nidia, przepraszam cię. - schowałem twarz w dłoniach.

- Nie mnie przepraszaj, a Noell. - poklepała moje plecy. - Ale teraz daj jej czas, o który cię prosiła. 

- Ile to jeszcze potrwa? - poczułem jak już nie mogę wytrzymać, a moja warga się zatrzęsła. Z moich oczu popłynęły cholerne łzy! Czyli mam jeszcze jakieś uczucia...

- Mój Boże, Harry. - przytuliła mnie mocno, gładząc moje włosy.

- Czuję, że przy niej jestem lepszym człowiekiem. - szlochnąłem, wycierając łzy. - Jestem od niej uzależniony.

- To się nazywa miłość, kochanie. - westchnęła, przeczesując moje włosy.

- Dziękuję. - odwzajemniłem uścisk.

- Przecież wiesz, że cię uwielbiam. - uśmiechnęła się pocieszająco.

- Z wzajemnością. - zaśmiałem się smutno, pociągając nosem.

Pożegnałem się z nią, a następnie zadzwoniłem do firmy, że mnie nie będzie. Dzisiaj nie mam pierdolonego czasu na tą pierdoloną pracę. Pobiegłem na górę, po czym przebrałem się w czarne jeansy, czarną bluzę i skórzane, brązowe buty. Wyszedłem z domu, wcześniej go zamykając i wsiadłem do swojego samochodu. Po kilkunastu minutach byłem w drodze do swojego rodzinnego domu...

***

Zaparkowałem na podjeździe, po czym zamknąłem swój samochód, który błysnął światłami. Wszedłem na ganek, przecierając swoje opuchnięte oczy, a następnie wszedłem do środka, otwierając drewnianą powłokę. W przedpokoju od razu pojawiła się moja mama, której uśmiech zrzedł, gdy zobaczyła mój stan.

- Dziecko, co się dzieje? - ułożyła dłoń na moim policzku.

- Mamo, mogę z tobą porozmawiać? - zapytałem cicho.

- Oczywiście, synku. Chodź. - złapała moją dłoń i zaprowadziła mnie do salonu.

Mama zrobiła gorącą czekoladę, tak jak zawsze, gdy byłem mały. Ustawiła przed nami dwa kubki, po czym rozłożyła ramiona. Bez ogródek się w nią wtuliłem i opowiedziałem wszystko od początku do końca.

- Harry, wszystko będzie dobrze. - wycałowała moją twarz. Dlaczego to tak cholernie przypominało mi Noell?

- Jestem okropny, mamo. Okropny. - przetarłem swoje oczy.

- Nie mów tak, synu. Nie jesteś okropny. Jesteś zagubiony, a to dwie inne rzeczy. - wytłumaczyła, a ja spojrzałem na nią. - Ale nie możesz tak robić. - pokręciła głową.

- Rozumiem. Ale... co ja mam teraz zrobić? - spojrzałem na swoją rodzicielkę.

- Bądź dobry. - powiedziała cicho. - Może czas zrobić kolejny krok w waszym związku? - uśmiechnęła się lekko, a ja uniosłem pytająco brwi. - Oh, Harry. Zamieszkajcie razem! - oznajmiła z wielkim entuzjazmem.

- Dobrze, ale jak to się ma do naszej relacji?

- Głuptasku. - zachichotała. - Nie będziesz narzekał na to, że mało się widujecie i pod jej wpływem zaczniesz pojmować pewne rzeczy. Ona cię kocha, więc także będzie zadowolona, że codziennie będziecie się widzieć. Wtedy pokażesz jej, że twoja praca WCALE nie jest ważniejsza. - podkreśliła.

Przeanalizowałem dokładnie wszystkie słowa mojej mamy i Nidii, po czym zrozumiałem jedno : muszę walczyć do końca. Mają rację. Muszę dać sobie pomóc.

- Kocham cię, mamo. - pocałowałem jej policzek. - Dziękuję. Za wszystko.

- Ja ciebie też, synu. Ja ciebie też. - poklepała moje plecy.

"Only you can answer my cries. Everything depends on you.*"

______________________________

* Europe - Open your heart. (wybrane urywki)

/kylizzzie





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro