37
- Noell -
Leżałam na łóżku, myśląc o tym, co wydarzyło się trzydzieści minut temu. Nie wiedziałam, co zrobili pracownicy Harry'ego, ale to naprawdę musiało być coś. Owszem, często na nich krzyczy, ale żeby aż tak? Z przemyśleń wyrwało mnie połączenie przychodzące od Louis'a.
- Hej, Lou. - zaśmiałam się od razu.
- Hej, mała. - czułam, że się uśmiecha. - Masz ochotę się przejść? - zapytał.
Spojrzałam na zagarek - dziewiętnasta dziesięć. Nie jest jeszcze tak źle, więc przyjęła, jego propozycję. Przebrałam się w czarne leginsy i kremowy sweter, po czym narzuciłam na siebie czarny płaszcz. Wsunęłam stopy w białe trampki i opuściłam mieszkanie. Przy wejściu do apartamentowca czekał na mnie Louis.
- Hej. - przytuliłam go mocno, a on uniósł mnie i lekko okręcił.
- Cześć. - uśmiechnął się i postawił mnie spowrotem.
- Co tam? - zapytałam, gdy szliśmy wzdłuż jednej z alejek.
- Wszystko okej, a u ciebie? - spojrzał na mnie.
- Praca, praca, praca... - wypuściłam powietrze.
- Znam to. - zaśmiał się głośno. - Co powiesz na to, abyśmy wyskoczyli razem jutro w przerwie na obiad? - uniósł brwi.
- W porządku. - wzruszyłam ramionami. - O której?
- Spotkajmy się o piętnastej obok Paradise Restaurant, okej? - uniósł brwi.
- Okej.
Przechadzaliśmy się uliczkami Londynu, opowiadając sobie żarty i historie z dzieciństwa. Louis był bardzo miłym i przystojnym mężczyzną, lecz nie czułam do niego tego, co do Harry'ego. Po prostu jest wspaniałym przyjacielem.
O około dwudziestej drugiej wróciłam do domu. Od razu poszłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Wzięłam do ręki telefon, który zostawiłam w domu i rozszerzyłam oczy na widok dwudziestu nieodebranych połączeń od Harry'ego. Przecież on mnie zabije! Szybko odebrała, gdy zauważyłam, że dzwoni ponownie.
- Hej, Harry. - powiedziałam, gryząc wargę.
- Gdzie ty kurwa byłaś?! - wrzasnął od razu, a ja wywróciłam oczami.
- Byłam w salonie i nie słyszałam. - skłamałam.
- Telefon bierze się ze sobą, do cholery jasnej! Ja tu już miałem milion zawałów serc, kurwa! - warknął ostro.
- Przepraszam... - burknęłam. - Co się stało, że dzwonisz?
- Nie mogę zadzwonić do swojej kobiety? - cholera, znowu to określenie! - No właśnie. - mruknął.
- Lepiej mi powiedz, co w pracy.
- Teraz już wszystko w porządku. Na szczęście mam niezastąpionego informatyka, który odzyskał wszystkie dane. - wytłumaczył. - Oczywiście zwolniłem dzisiaj pięć osób, wcześniej ich opieprzając.
- Współczuję im, że musieli odczuć na sobie twój gniew. - parsknęłam.
- To jest biznes, Noell. Tutaj nie ma miejsca na potyczki, bądź innego rodzaju negatywne zdarzenia. - westchnął zirytowany.
- Dobra... panie prezesie. - przegryzłam wargę.
- Noell. - syknął. - Przestań, bo zaraz do ciebie przyjadę i wypieprzę twoją małą cipkę, aż będziesz błagała, żebym przestał. - warknął, a ja poczułam jak momentalnie tonę.
- To było totalnie nieprofesjonalne. - skarciłam go rozbawiona.
- Ty jesteś całkowicie nieprofesjonalna, więc w tej kwestii bądź cicho. - wiedziałam, że wywraca oczami.
- Nie bądź taki władczy. - prychnęłam.
- Lubisz to. - obniżył głos, a ja zacisnęłam swoje nogi.
- Dobranoc, Harry. - cmoknęłam, a on zaśmiał się nisko i rozłączył się.
***
Ubrana w czerwoną koszulę z delikatnego materiału, białe rurki i czarne botki na obcasie, pomalowałam usta na czerwono i wyszłam do przedpokoju. Nałożyłam na siebie czarny płaszcz, chwyciłam torebkę i opuściłam mieszkanie.
Po czterdziestu minutach siedziałam w gabinecie. Dziwne, że byłam tutaj pierwsza od Harry'ego. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać nowe zadania, które mam wykonać. Weszłam na swoją skrzynkę pocztową i zdziwiłam się, widząc wiadomość od Victoria's Secret.
Od : Sharen Jester Turney - Victoria's Secret
Witaj, Noell. Nazywam się Sharen Turney i jestem prezesem zarządu Victoria's Secret. Nidia Moore poleciła mi twoją kandydaturę na jedną z modelek, która ma reklamować naszą bieliznę. Jeżeli jesteś zainteresowana zapraszam cię na rozmowę wstępną dnia 20.09. Mam nadzieję, że nam się uda.
Z poważaniem, Sharen. x
Z uchylonymi ustami wgapiałam się w monitor mojego laptopa. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie przeczytałam. I to już jutro! Nawet, gdyby nie napisała, wiedziałabym, że mama maczała w tym palce. Jak dla mnie jest to ofetra nie do odrzucenia, ale nie wiem jak Harry na to zareaguje. O wilku mowa...
Do pomieszczenia wszedł Harry, którego policzki były zaczerwienione od zimna. Pospiesznie podszedł to fotela, rzucając teczkę na biurko i ściągnął swój płaszcz. Ubrany był w szary garnitur, białą koszulę, czarny krawat i tego samego koloru pantofle.
- Noell. - stanął nade mną. Byłam zbyt zajęta wgapianiem się w niego, że nie zauważyłam kiedy podszedł. - Nie ładnie jest obczajać. - skarcił mnie, a ja podniosłam się z miejsca.
Nagle poczułam jego zimne dłonie na swoich biodrach i usta na swoich. Jego pocałunek był czuły i delikatny. Powoli smakowaliśmy swoich ust, a jego dłonie wślizgnęły się w tylne kieszenie moich jasnych jeansów. Ułożyłam dłonie na jego zimnych policzkach i delikatnie pocierałam je kciukami, gdy on szczypał delikatnie mój tyłek.
- Cześć, śliczna. - mruknął, opierając czoło o moje.
- Hej, przystojny. - zachichotałam, a on mi zawtórował.
- Twój tyłek wygląda nieziemsko w tych spodniach. - powiedział z aprobatą, ściskając go na dowód. - I definitywnie pownieniem zakazać ci ich nosić. - dodał, odchodząc do swojego biurka.
- Harry, bo jest sprawa... - zaczęłam.
- Tak? - ponaglił mnie.
- Um, napisała do mnie dzisiaj Sharen Turney, przezes zarządu Victoria's Secret. - wytłumaczyłam, a jego oczy zaświeciły. - Zapytała, czy nie chciałabym zostać jedną z ich modelek... - dokończyłam trochę ciszej.
Harry zacisnął swoje wargi w prostą linię. Patrzył w jeden punkt na swoim biurku i przewracał długopis w dłoni. Nie wyglądał na zadowolonego...
- W porządku.
- To nie jest moja wina, moja matk... co ty powiedziałeś?! - przerwałam swoją wypowiedź.
- W porządku. Zgadzam się. - wzruszył ramionami.
- Ale, jak sobie poradzisz? - mój głos stał się piskliwy.
- Pauline świetnie się sprawdza w każdej roli. - spojrzał na mnie. - Ma sporą wiedzę i doświadczenie.
- Och, no skoro tak. - wstałam i przechadzałam się po pomieszczeniu. - Harry, a co jak się skompromituję? Och, mój Boże! - zaczęłam panikować. - Chociaż... jeżeli przeżyłam pierwsze spotkanie z tobą. - dogryzłam mu, a on spojrzał na mnie ciemnym wzrokiem.
- Doprawdy? Jestem aż taki straszny? - zapytał, podchodząc do mnie leniwym krokiem.
- Bardzo mnie onieśmielałeś, denerwowałeś, krępowałeś... - wyliczałam, a na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.
- O to mi chodziło, kochanie. - chywcił mnie jedną ręką w talii.
- Teraz jestem ostatnią osobą, która się ciebie będzie wstydziła. - prychnęłam. - Chociaż czasami mnie przerażasz...
- Muszę mieć nad tobą kontrolę, skarbie. - mruknął, jeżdżąc nosem po moim policzku.
- Wcale nie musisz, ale jesteś sprawującym kontrolę świrem. Masz fioła na tym punkcie. - wywróciłam oczami.
- Ale... twoja matka mnie uwielbia. - przybrał dumną minę.
- A mnie kocha. - powiedziałam, a jego duma przygasła.
- Jesteś dzisiaj wyjątkowo dokuczliwa. - pokręcił głową.
- Pan to kocha, panie Styles. - puściłam mu oczko, a on uderzył mnie w tyłek.
***
Przed piętnastą narzuciłam na siebie płaszcz oraz wzięłam torebkę. Podeszłam do Harry'ego, przerywając mu pracę i wcisnęłam się na jego kolana.
- Gdzie zamierzasz iść? - zmarszczył brwi, układając rękę na mojej talii.
- Umówiłam się z Louis'em na obiad. - przegryzłam wargę. Jego ciało wyczuwalnie się spięło, a szczęka mocno zacisnęła.
- Nie podoba mi się, że umawiasz się z tym dupkiem. - warknął.
- Harry, to jest tylko mój dobry kolega. - pokręciłam głową, poprawiając jego włosy.
- Nie zgadzam się, Noell. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
- Harry... - wstałam, patrząc na niego.
- Skończyłem, Noell. - powiedział jak ojciec do swojego dziecka. - Równie dobrze możesz zjeść tutaj w pracy. - dodał.
- Proszę. - dalej ciągnęłam.
- Noell, do kurwy! - uderzył dłonią w biurko. - Powiedziałem "nie"! - warknął, nie chcąc unosić głosu.
- Dlaczego? - zaprostestowałam.
- Ponieważ to moją kobietą jesteś i ja jestem od rozpieszczania ciebie, co również wlicza się do obiadów. - burknął.
- Pójdę, Harry. Nie możesz mi tego zabronić. - pokręciłam głową.
- Owszem, mogę. - syknął. - I właśnie to robię.
Warknęłam pod nosem jakąś obelgę w jego stronę, po czym rzuciłam torebkę na podłogę obok swojego biurka, aby zobaczył jak bardzo mnie denerwuje. Wyciągnęłam z kieszeni płaszcza telefon i wykręciłam numer do Louis'a.
- Louis. Hej! - przywitałam się. - Bardzo cię przepraszam, ale nie dam rady wyjść z pracy, ponieważ mam dużo papierów do wypełnienia, które muszę jeszcze dzisiaj dostarczyć. - skłamałam, czując na sobie spojrzenie Styles'a.
- Och, w porządku. - zaśmiał się. Jezu, jaki ten człowiek jest pozytywny. - W takim razie współczuję i życzę miłej pracy. - dodał.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za kłopot. - uśmiechnęłam się do słuchawki.
- W porządku, mała. - zachichotał. - Następnym razem gdzieś pójdziemy.
- Oczywiście, do następnego. - pożegnałam się i rzuciłam telefon na biurko, po czym ściągnęłam z siebie płaszcz.
Wzięłam z biurka Styles'a papiery i zabrałam się za wypełnianie ich.
"Cause you're too sexy, beautiful. And everybody wants a taste, that's why, I still get jealous*".
_________________________________________
* Nick Jonas - Jealous.
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro