22
- Noell -
Dzisiaj jadę do mamy na rodzinny obiad, czy coś. Wstałam o około godziny dziewiątej, po czym od razu weszłam pod prysznic. Umyłam się, a następnie wysuszyłam swoje włosy i założyłam świeżą bieliznę. Założyłam białe rurki, tego samego koszulę bez rękawów oraz bordowe vansy. Nałożyłam na twarz podkład, róż oraz wytuszowałam mocno rzęsy. Z włosów zrobiłam delikatne fale, które opadały kaskadami na moje ramiona, po czym chwyciłam torbę i wsadziłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
Wyszłam z mieszkania, uprzednio je zamykając i ruszyłam do miasta. Poszłam do malutkiej kawiarenki, znajdującej się blisko centum handlowego i usiadłam przy jednym ze stolików. Podeszła do mnie kelnerka może w moim wieku, aby odebrać zamówienie.
- Dzień dobry. Czego sobie pani życzy? - zapytała miło.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się. - Poproszę latte i ciasto czekoladowe. - powiedziałam, a ona zapisała to w małym notaniku i odeszła.
Rozglądałam się po kawiarence, w której jestem pierwszy raz. Pomieszczenie pokryte było białą farbą, a podłoga była wyłożona jasnym drewnem. Kwadratowe stoliczki także były w kolorze białym, lecz stojące przy nich kanapy były koloru brązowego, co dodawało wszystkiemu odpowiedniego akcentu. Na każdym stole stał wazonik z kwiatami, a pod nim ozdobna serwetka. Na suficie były zamontowane białe lampy z malutkimi diamencikami. Jest tutaj bardzo przytulnie i elegancko.
Po chwili podeszła do mnie kelnerka z moim zamówieniem i postawiła je przede mną.
- Pani zamówienie. - powiedziała, kładąc kawę i ciasto. - Smacznego. - dodała, po czym odeszła.
Sączyłam swoją kawę, przeglądając na telefonie różne wiadomości z świata mody. Nie było tam nic, co szczególnie przykuło moją uwagę, więc zablokowałam telefon i zaczęłam jeść ciasto. Kiedy skończyłam posiłek i kawę, zapłaciłam, po czym opuściłam kawiarnię. Szłam powoli, myśląc o słowach Niall'a. Z jednej strony miał rację, że Harry dużo przeszedł, ale z drugiej nie powinien tego na mnie przenosić. Trzeba iść dalej, nawet po najgorszych przeżyciach. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon.
- Tak? - odebrałam, widząc, że to moja mama.
- Cześć, kochanie. Chciałam się upewnić, że będziesz u mnie na trzynastą. - powiedziała wesoło.
- Tak, oczywiście. - uśmiechnęłam się do telefonu. - Dlaczego miałabym nie przyjechać? - dodałam.
- Och, nie o to chodzi. Po prostu dzwonię do każdego i się upewniam, skarbie. - zaśmiała się.
- W porządku. - zawtórowałam jej.
- W takim razie, do zobaczenia! - powiedziała entuzjastycznie.
Rozłączyłam się i sprawdziłam godzinę. Jest jedenasta czterdzieści dwa, mam jeszcze godzinę. Wrzuciłam telefon do torebki i powoli przemierzałam drogę do domu. Po jakiś dwudziestu minutach byłam już pod budynkiem, gdy zaczepił mnie kurier.
- Dzień dobry! Pani Moore, prawda? - zapytał.
- Dzień dobry. Tak, to ja. W czym mogę pomóc? - uśmiechnęłam się.
- Kwiaty. Po raz kolejny kwiaty. - puścił mi oczko.
Podał mi bukiet pudrowych róż, po czym odszedł. Uśmiechnęłam się po raz kolejny i weszłam na górę. Wstawiłam je do wody i poszłam do łazienki w celu poprawienia makijażu. Pomalowałam usta na bordowy kolor i zrobiłam czarne kreski na powiekach. Poszłam do salonu i zasiadłam przed telewizorem, aby obejrzeć jakieś powtórki z seriali.
***
Wyjechałam z garażu swoim białym Lamborghini Aventador, a torebkę rzuciłam na siedzenie obok. Włączyłam radio i wzmocniłam głośność, po czym zaczęłam śpiewać, wystukując rytm na kierownicy.
- Lucky you were born that far away so, we could both make fun of distance. Lucky that I love a foreign land for, the lucky fact of your existence. Baby I would climb the Andes solely, to count the freckles on your body. Never could imagine there were only, ten million ways to love somebody. Lelelele... can't you see. I'm at your feet! Whenever, wherever, we're meant to be together. I'll be there and you'll be near, and that's the deal my dear. There over, here under, you'll never have to wonder. We can always play by ear, but that's the deal my dear.* - śpiewałam głośno.
Zaparkowałam na podwórku mojej mamy, po czym opuściłam swój samochód. Widziałam, że byli już wszyscy, ponieważ stało Audi Zayn'a i Porsche Ed'a. Przybrałam na usta uśmiech, a moja mama stała już na ganku z szerokim uśmiechem. Weszłam do domu, po czym przywitałam się z każdym po kolei. Zasiadliśmy przy stole i każdy zaczął jeść i rozmawiać.
- Jak tam, Noell? - spojrzał na mnie Zayn.
- Eh, po staremu. - wzruszyłam ramionami i posłałam mu delikatny uśmiech.
- Kiedy mamy szykować się na ślub? - dodał Ed, a Perrie kopnęła go pod stołem. Blondynka posłała mi szeroki uśmiech i kontynuowała jedzenie.
- Lepiej pilnuj Nadine. W każdej chwili wasze dziecko może wyskoczyć. - powiedziała, na co wszyscy się zaśmiali.
- Kochanie, miałam nadzieję, że przyjdziesz z Harry'm. - wskazała na dodatkowy talerz. Moje podbrzusze dziwnie się zacisnęło na jego imię. Oh, dlaczego?
- Co? - Nadine zmarszczyła brwi. - Czy ja o czymś nie wiem? - dopytywała, a Perrie patrzyła na mnie smutno. Ona jako jedyna o wszystkim wie. Mama chyba zauważyła, że nie jestem zbyt skłonna, aby cokolwiek mówić.
- Nie miał czasu. - wymusiłam uśmiech.
- W porządku. - mama potarła moją dłoń. - No! Skoro zjedliśmy, gramy w Monopoly! - klasnęła.
Tak, można powiedzieć, że to jest nasz mały zwyczaj. Gdy się spotykamy na takich obiadach, gramy w Monopoly, a potem długo rozmawiamy. O około godziny osiemnastej wszyscy się zbierali, więc ja także to uczyniłam.
***
Postanowiłam pójść na imprezę, aby chociaż na chwilę zapomnieć o bożym świecie. Przebrałam się w czarną, koronkową sukienkę, która idealnie opinała moje ciało. Sięgała połowy moich ud, a wyglądała seksownie w połączeniu z czarnymi szpilkami na platformie. O godzinie dwudziestej pierwszej wyszłam z domu.
Przecisnęłam się przez tłum spoconych i pijanych ludzi, po czym zajęłam jedno z miejsc siedzących. Zamówiłam pięć shot'ów, szklankę szkockiej i drinka. Kiedy to wszystko wypiłam, byłam naprawdę śmiała. Usiadłam na kanapie i patrzyłam na patrzących ludzi, gdy w moją stronę zmierzał jakiś brunet. Podszedł bliżej mnie, a ja wstałam.
- Cześć, mała. - powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
- Uh, hej. - zachichotałam. - Jestem Noell. - wystawiłam dłoń.
- Louis. - uścisnął ją. - Jesteś tutaj sama? - uniósł brew.
- Tak. Przyszłam się zabawić. Mam dość problemów. - wzruszyłam ramionami.
- Rozumiem cię, kochanie. - westchnął. - Napijemy się razem? - zaproponował.
- Jasne. - chwyciłam jego zaproponowaną dłoń.
Piliśmy z Louis'em już którąś kolejkę, a ja czułam, że nie wstanę. Chłopak miał mocną głowę, ponieważ zachowywał się normalnie i nie miał problemów z wymową, czy poruszaniem się.
- Masz bardzo ładne oczy, Lou. - powiedziałam, chwytając niezgrabnie jego ramion.
- Woah, spokojnie. - chwycił mnie mocno w biodrach, gdy byłam bliska spotkania z podłogą. Zachichotałam, a on uśmiechnął się do mnie.
- Przepraszam. - wybełkotałam. - Zatańczymy? - zapytałam go z nadzieją.
- Jasne, ale trzymaj się mnie mocno. - parsknął śmiechem.
Gdy znaleźliśmy się na parkiecie, jego dłonie mocno ściskały moje biodra. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam kręcić tyłkiem. Czułam jak jego penis twardnieje, ponieważ wbijał się w dół moich pleców. Zarzuciłam dłonie na jego kark, gdy odwróciłam się przodem i wykonywałam jakieś zmysłowe ruchy. Przetańczyliśmy kilka piosenek, po czym wyprowadził mnie z baru.
- Skarbie, jak wrócisz do domu? - spojrzał na mnie.
- Zadzwoń do kogoś. - mruknęłam z uśmiechem i podałam mu swój telefon.
- Harry -
W środku nocy obudził mnie dzwoniący telefon. Druga dwadzieścia trzy, zajebiście. Podniosłem telefon i zmarszczyłem brwi, gdy zobaczyłem, że to Noell. Szybko odebrałem i usłyszałem jakiegoś kolesia.
- Tak? - mruknąłem zachrypniętym od snu głosem.
- Um, cześć. - powiedział. - Noell powiedziała, że mam po kogoś zadzwonić, a byłeś w ulubionych, więc dzwonię. - mówił.
- Przejdź do rzeczy. - syknąłem.
- Przyjedź po nią do klubu "Next" przy Hill Street, okej? - zapytał.
- Dobra, zaraz będę.
Rozłączyłem się i szybko zarzuciłem na siebie czarne rurki oraz białą koszulkę. Założyłem na nogi brązowe buty i związałem włosy w koka. Włożyłem płaszcz, chywciłem kluczyki od samochodu i szybkim krokiem udałem się do samochodu.
Po jakiś trzydziestu minutach byłem pod klubem. Wysiadłem z samochodu i zacząłem szukać Noell. Wypatrywałem jej wśród jakiś napalonych lasek, które pożerały mnie wzrokiem, ale jej tam nie było. Popatrzyłem w lewo i ujrzałem ją opartą o ścianę. Jakiś gościu stał obok i podtrzymywał ją. Czy ona jest pijana?! Podszedłem do nich, a Noell popatrzyła na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Cześć. Ty jesteś Harry? - zapytał jakiś brunet.
- Cześć. Tak, to ja. - uścisnąłem jego dłoń.
- Louis. - powiedział. - A teraz zabierz ją stąd i dopilnuj, żeby wróciła bezpiecznie do domu. Okej? - uniósł brwi.
- Jasne. - wzruszyłem ramionami i chwyciłem dziewczynę. - Noell, popatrz na mnie. - powiedziałem, gdy brunet odszedł. Dziewczyna uniosła głowę i popatrzyła na mnie.
- Hej, Harry. - uśmiechnęła się.
- Tak, kochanie. Chodźmy. - chwyciłem ją pod kolanami i na plecach. Podniosłem ją, a ona oplotła moją szyję dłońmi.
- Gdzie mnie zabierzesz? - zapytała, dmuchając ciepłym powietrzem w moją szyję.
- Do domu. - mruknąłem. - Ale nie myśl, że to ujdzie ci na sucho. - dodałem.
Po czterdziestu minutach byliśmy u mnie w domu. Noell zasnęła, więc delikatnie ją zaniosłem do mojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku, aby ściągnąć jej buty i sukienkę. Przegryzłem dolną wargę na widok jej ciała okalonego samą bielizną i naciągnąłem na nią moją koszulkę. Wyglądała w niej jak malutka dziewczynka. Nakryłem ją kołdrą i musnąłem ustami jej czoło, po czym opuściłem pokój i poszedłem spać do gościnnego. Co ta dziewczyna najlepszego zrobiła?
________________________________________
* Shakira - Whenever, wherever.
Czekajmy dalej. ;)
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro