Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - 9

Cztery miesiące później...

- Harry -

Siedziałem wraz z Noell, planując nasz ślub, który weźmiemy za równy miesiąc - siedemnastego lipca. Moja narzeczona jest na pierwszym miejscu najbardziej denerwujących mnie osób, ale cóż, jest na początku dziewiątego miesiąca. Mamy już zaproszonych gości, zamówioną salę, kapelę, jedzenie, picie oraz mszę, czyli wszystko. Mój garnitur jest gotowy, jednak wraz z Noell wybieramy jeszcze sukienkę dla niej.

- Ta jest świetna. - wskazałem na sukienkę, która spodobała mi się od razu. 

- Nie sądzisz, że będę w niej grubo wyglądała? - zapytała.

- Nie. - jęknąłem zrezygnowany. - W ciąży przytyłaś zaledwie pięć kilo! - pociągnąłem za swoje włosy.

- Dlaczego unosisz głos? - zapytała spokojnie.

- Przepraszam, maleńka. - pociągnąłem ją na swoje kolana. Muszę coś robić, aby jej nie zasmucić, co w jej stanie jest bardzo proste.

- Dobrze. Ale naprawdę będzie ładnie wyglądała? - uniosła brew.

- Oczywiście. - powiedziałem pewnie. - Tobie wszystko pasuje. - uśmiechnąłem się, a ona pocałowała moje usta.

- To zamówię tą. - zdecydowała, a ja w myślach dziękowałem Bogu.

- Noell -

Zadzwoniłam do kobiety, która była moją stylistką w czasie ślubu. Zamówiłam suknię, podając jej wszystkie wymiary, które wcześniej przygotowałam z moją mamą. Cóż, od tych kilku miesięcy wiele się zmieniło. Austin zaczął siedzieć i mówić "mama" oraz "tata", Olivia wzięła ślub cywilny z Zayn'em, moja mama i mama Harry'ego pomagają nam dużo w przygotowaniach, a my czekamy na naszego synka.

Poczułam skurcz, gdy chciałam wejść po schodach. Stanęłam w miejscu, podtrzymując się ściany i usłyszałam za sobą kroki Harry'ego.

- Kochanie, wszystko w porządku? - złapał mnie za biodra.

- Oczywiście. - zaśmiałam się sztucznie. - Po prostu zamierzam wejść na górę. - wzruszyłam ramionami.

- To na co czekasz? - uniósł brwi, patrząc na mnie.

- Aż odejdziesz. Będziesz patrzył na mój tyłek. - skłamałam.

- Nic nowego, skarbie. - pokręcił głową. - A na przyszłość... Mnie nie okłamiesz. - szepnął mi na ucho. 

- Po prostu mam sku... shhh. - syknęłam z bólu, chwytając za swój brzuch.

- To ten czas, gdy powinienem zabrać cię do szpitala. - mruknął spokojnie. - Pamiętasz co było w szkole rodzenia? - zapytał, po czym podniósł mnie w stylu panny młodej i położył na kanapie. Poczułam jak robi mi się mokro. Cholerne wody mi odeszły!

- Harry! - krzyknęłam, a on szybko do mnie przybiegł. - Wody mi odeszły! - pisnęłam, chwytając za swój brzuch.

- Oddychaj, skarbie! Tak jak się uczyliśmy. - chwycił moją dłoń i pocałował ją.

- Dobrze, ale zabierz mnie do szpitala! - wydarłam się, czując kolejny skurcz.

Harry po chwili wrócił z torbą, która była przygotowana do szpitala. Chwycił kluczyki i wybiegł widocznie do samochodu. Po chwili wrócił i nachylił się nade mną. Podniósł mnie w stylu panny młodej i zaniósł do auta.

Po czterdziestu minutach leżałam już na porodówce. Harry długo kłócił się z lekarzem, który nie chciał go tutaj wpuścić. Jednak, gdy przedstawił mu swoje nazwisko, mężczyzna od razu wpuścił mojego narzeczonego, przepraszając go wcześniej. Styles znalazł się obok mnie w niebieskiej folii ochronnej, po czym usiadł na krzesełku i ścisnął moją dłoń.

- Harry... - powiedziałam.

- Spokojnie, skarbie. Wszystko będzie dobrze. - pogłaskał moją dłoń, przykładając ją do ust. Mimo że jest taki odważny, widziałam w jego oczach, że się boi.

- Dobrze, widzę, że jest pani gotowa. - powiedział lekarz, siadając naprzeciwko mnie. Harry zacisnął szczękę. Był wściekły, ponieważ lekarz widział mnie w miejscach, gdzie tylko on ma prawo.

- Niech pan się pospieszy. Moja narzeczona cierpi. - warknął z taką mocą, że ja oraz mężczyzna się wzdrygnęliśmy.

- Skarbie... - spojrzałam na niego, a on nachylił się i musnął moje usta.

- Zaczynajmy więc. - powiedział przestraszony lekarz. - Przyj! - powiedział głośno, a ja próbowałam wszystkich swoich sił. - Mamy główkę! - oznajmił po jakichś trzydziestu minutach. 

- Cholera! - krzyknęłam z bólu i dalej parłam.

***

Po czterech godzinach poród dobiegł końca. Usłyszałam płacz, a pielęgniarki owinęły nasze dziecko w niebieski kocyk. Brązowowłosa kobieta uśmiechnęła się szeroko i podała mi chłopczyka, który płakał.

- Shh... skarbie. Już wszystko dobrze. - kołysałam go delikatnie i całowałam jego policzki.

- Jest... fioletowy. - uśmiechnął się Harry, po czym przywarł do moich ust.

- Patrz jaki jest śliczny. - powiedziałam, gdy chłopczyk się uspokoił.

- Faktycznie. - spojrzał na niego z szerokim uśmiechem. - Mogę? - zapytał niepewnie.

- Jasne. - szepnęłam, układając maleństwo w jego ramionach. Harry patrzył na mnie niepewnie, a ja posłałam mu delikatny uśmiech. - Wszystko jest w porządku, Harry. - przeczesałam palcami jego włosy.

- Nigdy tak tego nie robiłem. - powiedział. Wyglądał jak małe dziecko, co było słodkie.

- Zostało nam jeszcze wybrać imię. - spojrzałam na niego, a on uchylił lekko usta.

- Nie możemy zostawić tego naszym matkom, bo będzie nazywał się Bernard. - Harry przewrócił oczami, a ja zaśmiałam się z jego porównania.

- Dobrze, a masz jakiś pomysł? - zapytałam, przegryzając wargę.

- Oczywiście, że nie. - prychnął, po czym się zaśmiał. - Nathan. - dodał po chwili.

- Nathan? - uniosłam brwi. - Podoba mi się. Hej, Nathan. - powiedziałam, patrząc na maluszka.

Nathan Styles, 17.06.2016

Harry siedział u mnie do dwudziestej trzeciej. Widziałam, że był zmęczony, ale zarzekał się, że tak nie jest. Jego włosy sterczały we wszystkie strony, a wory pod oczami były jeszcze bardziej widoczne.

- Harry, jedź do domu. - powiedziałam, bawiąc się jego palcami.

- Zostanę jeszcze. - przetarł swoje oczy. - Nie mogę się nacieszyć. - przyznał, patrząc na mnie.

- Harry, proszę. Wrócisz do mnie jutro wyspany i czysty, dobrze? - zapytałam.

- Dobrze. - mruknął obrażony.

- Kocham cię. - podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Ja ciebie też. - ułożył dłoń na moim policzku.

Uśmiechnęłam się, a jego usta wylądowały na moich. Podrygzał moją dolną wargę, po czym wepchnął swój natrętyn język do mojej buzi. Jęknęłam mu w usta, gdy pieścił moje podniebienie. Po chwili odsunęłam się od niego, całując ostatni raz jego usta, a on jęknął protestująco.

- Myślałem, że dostanę więcej. - wydął wargi.

- Dostaniesz jak wrócimy do domu. - szepnęłam.

Harry zabrał się i wyszedł, wcześniej zaglądając do naszego syna. Uśmiechnęłam się, gdy powiedział mu, że ma mnie pilnować. Jest bardzo opiekuńczy i wspaniały.

_________________________________

No i kolejny! :D

/kylizzzie


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro