Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - 7

Trzy miesiące później...

- Noell -

Jestem w piątym miesiącu ciąży i cóż, mój brzuch jest dość duży. Dzisiaj mam iść do ginekologa poznać płeć dziecka. Harry nie może przy tym być, chociaż naprawdę by chciał. Stałam się dla niego bardziej wyrozumiała. Myślę, że to przez to, że zaczęliśmy planować już ślub. Styles chciał, aby odbył się zanim urodzę, ale nie chcę wyglądać jak wieloryb w białej sukni.

- Harry. - jęknęłam, gdy leżałam na kanapie, a on siedział, wypełniając jakieś papiery. - Nie gniewaj się na mnie. Chcę ładnie wyglądać.

- Zrozum, że dla mnie zawsze wyglądasz świetnie. Z brzuchem czy bez, nie ma różnicy. - burknął, patrząc na mnie.

- Ale ja chcę dobrze się czuć, tyle. - wstałam z kanapy.

Podeszłam do niego, odsuwając od niego wszystkie papiery i wyciągając długopis spomiędzy jego palców, po czym usiadłam na jego kolanach. Harry mruknął coś pod nosem, że mu przeszkadzam, ale uległ. Rozwiązałam jego krawat i rozpięłam cztery guziki od koszuli.

- Zrozumiesz mnie? - zapytałam cicho.

- Dobrze. - westchnął, kiwając głową. - Ale zaraz wychodzę do pracy, a ty mnie rozbierasz. - dodał lekko rozbawiony.

Zaśmiałam się, a on ułożył dłoń na moim brzuchu i delikatnie go masował, skupiając na nim całą swoją uwagę. Bawiłam się jego lokami, uśmiechając się na ten widok, gdy pocierał mój duży brzuch. Pocałowałam jego policzek, a on przeniósł dłonie na moje biodra i spojrzał w moje oczy. Pochyliłam się nad nim i złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku. Ssał delikatnie moją wargę, a ja jego górną. Zszedł pocałunkami na moją szyję, po czym zassał kawałek skóry na mojej szyi. Chuchnął zimnym powietrzem w swoje dzieło i uśmiechnął się lekko.

- I tak ma być. - mruknął, klepiąc moje udo. - Zawiozę cię do przychodni. - dodał.

Zeszłam z niego, po czym narzuciłam na siebie kurtkę i chwyciłam torebkę. Wyszliśmy z domu, wcześniej go zamykając, a następnie wsiadłam do samochodu. Harry zasiadł za kierownicą, po czym ruszyliśmy w stronę miasta. Oparłam głowę o szybę, myśląc jak to będzie, gdy dziecko się pojawi. Rozmawialiśmy o tym i Styles stwierdził, że będzie okropnym ojcem. Ja wcale tak nie uważam. Myślę, że wręcz przeciwnie. Poczułam jego dłoń na swoim kolanie, więc na niego spojrzałam.

- O czym tak rozmyślasz? - zapytał, nie odrywając wzroku od drogi.

- Um, o niczym. - wzruszyłam ramionami. - Zapatrzyłam się. - skłamałam.

- Patrz kogo okłamujesz. - prychnął. - Jestem Harry Styles.

- Noell Moore, miło mi. - dogryzłam mu, a on przeniósł dłoń wyżej mojego uda i ścisnął je.

- Ała. - jęknęłam.

- Bądź grzeczna, to mniej zaboli. - przejechał językiem po wargach.

Po piętnastu minutach zaparkował pod przychodnią. Nachyliłam się w jego stronę, składając na jego ustach namiętny pocałunek. Harry mówi, że mam do niego przyjść po wizycie, po czym opuszczam samochód. Styles stoi na parkingu, dopóki nie weszłam do środka, a potem odjechał.

- Dzień dobry. - przywitałam się. - Byłam umówiona z doktor Kate Harrison. - dodała.

- Dzień dobry. - posłała mi ciepły uśmiech - Pani Noell Moore? - unosi brew, a ja przytakuję. - Dobrze, pani Harrison czeka na panią w pokoju numer dwa. - podaje mi papiery.

Skręcam w prawo i pukam do drzwi, na których wisi napis "dr Kate Harrison". Słyszę głośne "proszę", po czym wchodzę do środka. Za biurkiem siedzi blondynka koło czterdziestki. Uśmiecha się przyjaźnie i zaprasza mnie do badania. Podciąga moją bluzkę, po czym rozsmarowuje żel na moim brzuchu. Jeździ po moim brzuchu jakieś pięć minut, a następnie podaje mi papier, abym się powycierała. Gdy to robię, siadam z nią przy biurku.

- No więc, to chłopczyk. - mówi z uśmiechem.

- Świetnie. - uśmiecham się szeroko.

Kobieta przepisuje mi jakieś witaminy i umawiam się z nią na kolejną wizytę. Dziękuję jej i opuszczam gabinet z uśmiechem. Żegnam się z recepcjonistką, po czym opuszczam budynek. Zachodzę do pobliskiej apteki, wykupuję witaminy i ruszam do Harry'ego.

Weszłam do jego miejsca pracy, posyłając pracownikom miłe uśmiechy. Zauważam Styles'a w korytarzu, który rozmawia z jakimś pracownikiem. Idę w jego stronę, a on odwrócił się do mnie. Z moich ust nie może zniknąć uśmiech.

- Spieprzaj do swojego gabinetu. Jeszcze raz zobaczę, że się obijasz, a pożałujesz. - warknął mój narzeczony do swojego pracownika.

- T-tak, p-panie Styles. - kiwa głową i odchodzi przerażony.

Harry chwyta mnie w talii i prowadzi do swojego pomieszczenia. Wchodzę jako pierwsza, a on zamyka za mną drzwi. Siadam na krawędzi jego biurka, a on podchodzi do mnie, rozszerzając moje nogi i staje między nimi.

- No więc, kim jest nasza truskaweczka? - unosi brwi, a na jego twarzy majaczy uśmiech.

- Nasza truskaweczka jest chłopcem. - uśmiecham się, po czym widzę jego najszerszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam.

- Kurwa, czekałem aż to powiesz! - zaczął się cieszyć. Schylił się, a następnie pocałował delikatnie, lecz czule moje usta. Wkładam palce w jego dołeczki, a on wywraca oczami.

- Będę miała w domu dwóch nieznośnych facetów. - udałam niezadowolenie.

- Och, znośnych, skarbie. - złapał mnie za biodra. - Pomyśl, co mogłabyś robić ze starszym Styles'em, gdy młodszy pójdzie spać? - wymruczał, całując moje gardło.

- Grać w szachy. - przegryzłam wargę.

- Od teraz tak nazywamy ostry seks? - uniósł brwi pytająco.

- Nie. - zarzuciłam ręce na jego kark. 

- Tak. - zassał skórę mojego gardła, na co jęknęłam i wplotłam palce w jego włosy. - A teraz... muszę popracować. Ale możesz tutaj siedzieć. - dodał.

- Wygodnie mi tutaj. - przegryzłam wargę, a on zasiadł na swoim biurku.

- Mam cię przelecieć na biurku? - zapytał, a ja nie odpowiedziałam. - Oczywiście, że tak. - przewrócił oczami.

Siedziałam z Harry'm do końca jego pracy, po czym pojechaliśmy do domu. Styles siedział na łóżku w sypialni w samych bokserkach, a na jego kolanach leżał laptop. Pociągnęłam niżej jego koszulkę i usiadłam obok niego, przykrywając się kołdrą.

- Już kończę. - powiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.

- Okej. - odpowiedziałam.

Po dwudziestu minutach skończył pracę i położył laptopa obok łóżka. Przetarł swoją twarz dłońmi, po czym się położył. Jego głowa wylądowała na moich piersiach, a dłoń masowała mój brzuch.

- Masz cudowne piersi. - mruknął. - Lepsze niż poduszka.

- Dzięki. - powiedziałam, głaszcząc jego loki.

- Nie przestawaj. - poprosił z zamkniętymi oczami.

__________________________________

No i mamy synka. :D

/kylizzzie



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro