2 - 1
Trzy tygodnie później...
- Harry -
Odkąd Noell odeszła oddałem się w wir pracy. Czy się pozbierałem? Odpowiedź jest bardzo prosta : nie. Od trzech tygodni nie przesypiam nocy, chodzę wiecznie nabuzowany i zmęczony. Moja mama także jest na skraju załamania, a o Nidii wolę nie wspominać. Próbowałem się do niej dodzwonić, lecz miała wyłączony telefon. Przeszukałem całą Wielką Brytanię, ale ślad o niej zaginął. Jestem kompletnie załamany i mam wszystko w dupie. Chcę tylko, aby moja Noell wróciła. Gdyby już tak się stało, przyjąłbym ją bez żadnego wahania. Kocham ją. Tak cholernie mocno ją kocham.
Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem przysznic, czując się jak dawniej. Znowu czułem się dupkiem, bawiącym się uczuciami, lecz taki już nie byłem. Umyłem swoje ciało i włosy żelem pod prysznic, po czym wyszedłem. Wytarłem dokładnie swoje ciało i założyłem świeże bokserki. Wróciłem do pokoju i ubrałem czarny garnitur, białą koszulę oraz czarne buty. Gdy zajrzałem do szafy ujrzałem rząd sukienek mojej narzeczonej. Dotknąłem je, zaciągając się jej zapachem i wypuściłem powietrze. Zastanawiało mnie, dlaczego nie zabrała wszystkich swoich ciuchów? Większość zostawiła. Czy ma zamiar wrócić? Przetrałem swoje mokre włosy ręcznikiem i rzuciłem go na pralkę. Spojrzałem w lustro, widząc odbicie chłopaka z sińcami pod oczami i tygodniowym zarostem. Wyglądałem okropnie, ale mało mnie to interesowało. Zabrałem swoje rzeczy do teczki i zszedłem na dół, gdzie powitała mnie Rita.
- Dzień dobry, Harry. Kawy? - posłała mi delikatny uśmiech.
- Dzień dobry. Poproszę. - powiedziałem cicho, siadając na krześle.
Gdy dostałem swoją kawę, kilkoma łykami opróżniłem kubek i odstawiłem na bok. Założyłem płaszcz, chwyciłem teczkę i wyszedłem z domu. Wsiadłem do czarnego Range Rover'a i odjechałem. Jechając przez jedną z dróg, prowadzących do mojej pracy, rozglądałem się po mieście. Każda młoda dziewczyna od tyłu przypominała mi Noell, lecz to nie była ona. Noell jest piękniejsza. Westchnąłem ciężko, uderzając pięścią w kierownicę i przeklnąłem głośno. Skręciłem w prawo i zaparkowałem na swoim miejscu.
Szybkim krokiem ruszyłem do swojego gabinetu, kiwając głową pracownikom w geście powitania. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie siedziała Pauline i przywitałem się cicho.
- Masz coś dla mnie? - uniosłem brwi.
- Tak. Jest kilka listów do pana. Trzy bodajże. - powiedziała i podała mi stosik listów.
- Dziękuję. - odpowiedziałem i miałem zamiar wyjść.
- Panie Styles. - szepnęła, na co się odwróciłem. - Wiadomo już coś? - nawiązała do tej bardzo delikatnej sprawy. Opowiedziałem Pauline wszystko, ponieważ sądziłem, że powinna wiedzieć i jej ufam.
- Nie. - wymusiłem słaby uśmiech. Kobieta skinęła i spojrzała na mnie smutno.
Poszedłem do swojego gabinetu i rozłożyłem wszystkie papiery na biurku. Zająłem się papierami w sprawie niejakiego John'a McCartney'a, którego zostawiła żona. Stara się o rozwód z jej winy. Po chwili klient wszedł do mojego pomieszczenia i usiadł naprzeciwko mnie. Przywitałem się z nim uściśnięciem dłoni i wyciągnąłem papiery.
- Ma pan coś nowego? - zapytałem na początek.
- Tak. Mianowicie dowiedziałem się, że zdradza mnie z jakimś Stanley'em Hoods'em. - zaczął, a ja zapisałem wszystko, co powiedział.
- W porządku. To dość istotne. - odchrząknąłem. - Myślę, że to wygramy. Zdrada i to, że pana zostawiła oraz poważny konflikt małżeński są wystarczającymi dowodami. - skwitowałem.
- Dobrze. Mam coś jeszcze przygotować? - zapytał mężczyzna.
- Nie. - pokręciłem głową. - Jest pan pewny co do tego rozwodu? Może żona miała jakiś powód, aby pana zostawić? - dopytywałem.
- Jedynym powodem, aby mnie zostawiła i zdradziła jest po prostu brak miłości. Znudziłem jej się. - wzruszył ramionami.
- Ah, tak. Zdrada. - mruknąłem sam do siebie.
- I jestem pewny, że chcę rozwodu. - dodał.
Wypisałem jakiś papier i wskazałem wykropkowane miejsce, aby podpisał i także też zrobił. Pożegnaliśmy się, po czym odprowadziłem go do drzwi i podziękowałem. Opadłem na swój fotel i odebrałem dzwoniący telefon.
- Tak? - przetrałem jedną dłonią oczy.
- Cześć, Harry. - powiedziała Nidia.
- Cześć. - odpowiedziałem.
- Trzymasz się, kochanie? - zaszłochała.
- Nie. - mruknąłem zgodnie z prawdą.
- Musisz być silny dla niej. - szepnęła. - Będziecie mieli dziecko.
- Wiem.
Rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na biurko. Szybkim krokiem opuściłem biuro i pojechałem do człowieka, który może mi pomóc. A ma na imię Louis.
Znajdę ją.
- Noell -
Siedziałam u babci już od trzech tygodni. Cieszyła się, że do niej przyjechałam, ale bardzo się o mnie martwiła. Opowiedziałam jej całą historię z Harry'm od początku do końca, a gdy się rozpłakałam, mocno mnie przytuliła. Nie oceniała mnie, ani o nic nie wypytywała, za co byłam jej wdzięczna.
Wydzwaniała do mnie mama Harry'ego, moja mama, Nadine, Perrie, Zayn i mój Harry. Gdy zobaczyłam jego zdjęcie na wyświetlaczu, uśmiechnęłam się smutno. Brakuje mi jego pięknego uśmiechu okraszonego dołeczkami...
- Zjedz to, kochanie. - babcia położyła mi na biurku talerz z naleśnikami i zniknęła.
Wstałam powoli z łóżka i usiadłam na krześle. Chwyciłam widelec w dłonie i zaczęłam powoli przełykać każdy kawałek. Gdy już wszystko zjadłam poszłam do łazienki. Wzięłam długi przysznic, po czym otarłam dokładnie swoje ciało. Założyłam świeżą bieliznę, czarne leginsy i koszulkę Harry'ego, którą od niego wzięłam. Zmyłam resztki swojego makijażu i wyrzuciłam brudne waciki. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Naciągnęłam kołdrę na swoje ciało i włączyłam talbeta, wkładając słuchawki do uszu.
"Oceans apart, day after day. And I slowly go insane. I hear your voice on the line, but it doesn't stop the pain. If I see you next to nexer, how can we say forever. Wherever you go, wherever you do, I will be right here waiting for you. Whatever it takes, or how my heart breaks. I will be right here waiting for you. I took for granted, all the times, that I though would last somehow. I hear the laughter, I taste the teras, but I can't get near you now. Oh, can't you see it baby, you've got me goin' crazy*".
_______________________________
*Richard Marx - Right here waiting.
/kylizzzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro