Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|8|

Czekaliśmy na lotnisku na nasz lot,który mieliśmy za jakieś dwie godziny. Na szczęście zawody zostały przesunięte tylko kilka dni, więc w domu nawet nie rozpakowywałam bagaży przez co łatwiej było mi przygotować się na podróż.

W tym momencie dosłownie wszyscy byli zajęci swoimi komórkami. Ja również zaczęłam przeglądać portale społecznościowe jak i prognozę pogody na następne dni,aby sprawdzić czy nie przeszkodzi nam ona po raz kolejny w skakaniu.Na szczęście zapowiadało się spokojnie więc zostało nam czekać aż znajdziemy się w Lahti. Spokój spokojem dopóki nie pojawił się przed nami trener i rozpętał prawdziwą burzę.

-Co wy tu jeszcze robicie?!

-Jak to co? Siedzimy. -Peter wzruszył ramionami.

-Siedzicie? Za 20 minut mamy samolot!

Wszyscy podnieśli się z miejsc.

-Jak to 20 minut? Byłem przekonany, że mówi pan 120 minut.- bronił się Pero.

Goran wywrócił oczami i pomógł nam zbierać bagaże. Po kilku minutach biegliśmy już w stronę terminalu mijając pełno osób, które były po swoim locie lub dopiero szykowały się do niego. Trener zatrzymał się przez co prawie na niego wpadłam.

-Mam wrażenie że o czymś zapomnieliśmy.-przymrużył oczy.

-Wątpię. Bagaże są, sprzęt jest,my jesteśmy w całym składzie.-Robert zaczął się rozglądać.-Chyba w całym prawda?

-Tak....to znaczy nie. Chyba kogoś brakuje.-stwierdziłam.

Spojrzeliśmy po sobie.

-Domen!-krzyknęła Maja.- Nie ma Domena!

-Nie wierzę, ile wy macie lat żeby zgubić Domena?!-trener zaczął się denerwować.

-Spokojnie, zaraz się znajdzie.-uspokajał wszystkich Peter.

-Za kilkanaście minut mamy lot, więc albo on się znajdzie albo samolot nam odleci i nici z Lahti.

Wszyscy nerwowo zaczęli szukać Domena.

-Czy my kręcimy kolejną część„Kevin sam w domu" a raczej „Domen sam na lotnisku"?-Pero uniósł brew.

-Przestańcie, to nie jest śmieszne.Powinieneś brać odpowiedzialność za brata. Masz dwadzieścia trzy lata a zachowujesz się gorzej niż dziecko. Co ja powiem waszym rodzicom? „Dzień dobry, zgubiłem waszego syna na lotnisku, nie wiem gdzie teraz jest, prawdopodobnie w samolocie lecącym do innego kraju"? Jak to zabrzmi? Miałem się wami opiekować, wy też powinniście zwracać uwagę na siebie a....-Goran nagle przerwał swoją wypowiedź.

-Czemu stoimy?- spokojnie zapytał Domen, który wziął się tu nie wiadomo skąd.

Patrzeliśmy na siebie wzajemnie.

-Czemu stoimy?! Ty jeszcze pytasz?Gdzie byłeś kiedy wszyscy wszczęliśmy akcje poszukiwawcze?-krzyknął Janus.

-Ale niech pan nie krzyczy, złość piękności szkodzi. -chłopak poklepał trenera po ramieniu mając minę typu „pan to raczej za często się złościł". -Przy barze były dobre batoniki.

-Za te batoniki robisz trzy karne okrążenia wokół skoczni. -skwitował nasz opiekun.

-Ale.....

-W takim razie dziesięć karnych okrążeń.

-Trenerze...

-Dwadzieścia.

-Niech mu pan daruje. -wtrącił Anze.

-Ty też chcesz biegać? Bardzo dobrze,razem będzie wam raźniej.

***

Zdążyliśmy na samolot. Zajęłam miejsce między Spelą i Niką. Przed nami siedzieli Domen razem z Peterem i Robertem. Odwracali się w naszą stronę ciągle pytając za ile odlatujemy lub po prostu o zupełnie głupie sprawy jak na przykład dostępność gazet Playboya w samolocie. No tak, czego mogłam się po nich spodziewać.

-Serio myślicie, że trener będzie kazał mi biegać za te batoniki?-spytał Domen.

-A robiłeś już karne okrążenia?-spojrzałam na niego.

-Nawet nie raz.

-Więc radziłabym zabrać wygodne buty.

-Dzięki za radę, kochanie.- chłopak wywrócił oczami i odwrócił się.

-Nie mów do mnie kochanie.-zmarszczyłam brwi.

-Wybacz, idiotko.

-Tak też do mnie nie mów.-uderzyłam w jego fotel.- Przypomnę ci, że potrafię być agresywna, tak samo jak twoje skoki. Bezbronna jestem tylko wtedy gdy schnie mi lakier na paznokciach.

-Będę pamiętać kochanie.

-Jeśli tak bardzo chcesz ją poderwać,to zaproś ją na randkę wykorzystując jeden z moich podrywów na skoczka.- doradził mu Peter.

-Twoje podrywy nie są mi potrzebne,Lidia już mnie kocha. Prawda?-szatyn uśmiechnął się szeroko pokazując przy tym swoje zęby.

-Oczywiście, tak samo jak Peter drugie miejsce.

-Teraz umawiam się z pierwszym miejscem.- Pero również ukazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.

-Myślałem, że ze Stochem.-do rozmowy dołączył się Robert.

Zaśmiałam się i zapięłam pasy gdy głos jednej ze stewardess tak nakazał.

***

-Robert, dzielisz pokój 103 z Jurijem. Anze, ty masz pokój z Peterem. -trener rozdawał klucze do pokoi hotelowych.

-Ale.... Ja chciałem mieć pokój sam.- zaczął marudzić Pero.

-Przykro mi, wszystkie inne pokoje są już zajęte więc albo idziesz do swojego pokoju z Laniskiem albo śpisz pod drzwiami.

Chłopak nie odpowiedział tylko naburmuszony zabrał klucz i ruszył w stronę windy co zrobiła również reszta osób z przydzielonymi pokojami. Czekałam aż dostanę klucz do swojego pokoju.

-Lidia, pokój 106.- dostałam klucz do rąk. -Będziesz dzieliła go z Domenem.

SŁUCHAM ŻE CO PROSZE PAN CHYBA ŻARTUJE

-Że z kim?-chrząknęłam.

-Z Domenem. Domen, synu drogi, chodź tutaj. -Goran odciągnął chłopaka od telewizora, w którym leciały kreskówki. -Dzielisz pokój z Lidią.

-O hej kochanie.


Czy ja mogę spać pod drzwiami?

                                                             _______________________________

                                                             Wooops? Lidia, śpij pod drzwiami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro