|8|
Czekaliśmy na lotnisku na nasz lot,który mieliśmy za jakieś dwie godziny. Na szczęście zawody zostały przesunięte tylko kilka dni, więc w domu nawet nie rozpakowywałam bagaży przez co łatwiej było mi przygotować się na podróż.
W tym momencie dosłownie wszyscy byli zajęci swoimi komórkami. Ja również zaczęłam przeglądać portale społecznościowe jak i prognozę pogody na następne dni,aby sprawdzić czy nie przeszkodzi nam ona po raz kolejny w skakaniu.Na szczęście zapowiadało się spokojnie więc zostało nam czekać aż znajdziemy się w Lahti. Spokój spokojem dopóki nie pojawił się przed nami trener i rozpętał prawdziwą burzę.
-Co wy tu jeszcze robicie?!
-Jak to co? Siedzimy. -Peter wzruszył ramionami.
-Siedzicie? Za 20 minut mamy samolot!
Wszyscy podnieśli się z miejsc.
-Jak to 20 minut? Byłem przekonany, że mówi pan 120 minut.- bronił się Pero.
Goran wywrócił oczami i pomógł nam zbierać bagaże. Po kilku minutach biegliśmy już w stronę terminalu mijając pełno osób, które były po swoim locie lub dopiero szykowały się do niego. Trener zatrzymał się przez co prawie na niego wpadłam.
-Mam wrażenie że o czymś zapomnieliśmy.-przymrużył oczy.
-Wątpię. Bagaże są, sprzęt jest,my jesteśmy w całym składzie.-Robert zaczął się rozglądać.-Chyba w całym prawda?
-Tak....to znaczy nie. Chyba kogoś brakuje.-stwierdziłam.
Spojrzeliśmy po sobie.
-Domen!-krzyknęła Maja.- Nie ma Domena!
-Nie wierzę, ile wy macie lat żeby zgubić Domena?!-trener zaczął się denerwować.
-Spokojnie, zaraz się znajdzie.-uspokajał wszystkich Peter.
-Za kilkanaście minut mamy lot, więc albo on się znajdzie albo samolot nam odleci i nici z Lahti.
Wszyscy nerwowo zaczęli szukać Domena.
-Czy my kręcimy kolejną część„Kevin sam w domu" a raczej „Domen sam na lotnisku"?-Pero uniósł brew.
-Przestańcie, to nie jest śmieszne.Powinieneś brać odpowiedzialność za brata. Masz dwadzieścia trzy lata a zachowujesz się gorzej niż dziecko. Co ja powiem waszym rodzicom? „Dzień dobry, zgubiłem waszego syna na lotnisku, nie wiem gdzie teraz jest, prawdopodobnie w samolocie lecącym do innego kraju"? Jak to zabrzmi? Miałem się wami opiekować, wy też powinniście zwracać uwagę na siebie a....-Goran nagle przerwał swoją wypowiedź.
-Czemu stoimy?- spokojnie zapytał Domen, który wziął się tu nie wiadomo skąd.
Patrzeliśmy na siebie wzajemnie.
-Czemu stoimy?! Ty jeszcze pytasz?Gdzie byłeś kiedy wszyscy wszczęliśmy akcje poszukiwawcze?-krzyknął Janus.
-Ale niech pan nie krzyczy, złość piękności szkodzi. -chłopak poklepał trenera po ramieniu mając minę typu „pan to raczej za często się złościł". -Przy barze były dobre batoniki.
-Za te batoniki robisz trzy karne okrążenia wokół skoczni. -skwitował nasz opiekun.
-Ale.....
-W takim razie dziesięć karnych okrążeń.
-Trenerze...
-Dwadzieścia.
-Niech mu pan daruje. -wtrącił Anze.
-Ty też chcesz biegać? Bardzo dobrze,razem będzie wam raźniej.
***
Zdążyliśmy na samolot. Zajęłam miejsce między Spelą i Niką. Przed nami siedzieli Domen razem z Peterem i Robertem. Odwracali się w naszą stronę ciągle pytając za ile odlatujemy lub po prostu o zupełnie głupie sprawy jak na przykład dostępność gazet Playboya w samolocie. No tak, czego mogłam się po nich spodziewać.
-Serio myślicie, że trener będzie kazał mi biegać za te batoniki?-spytał Domen.
-A robiłeś już karne okrążenia?-spojrzałam na niego.
-Nawet nie raz.
-Więc radziłabym zabrać wygodne buty.
-Dzięki za radę, kochanie.- chłopak wywrócił oczami i odwrócił się.
-Nie mów do mnie kochanie.-zmarszczyłam brwi.
-Wybacz, idiotko.
-Tak też do mnie nie mów.-uderzyłam w jego fotel.- Przypomnę ci, że potrafię być agresywna, tak samo jak twoje skoki. Bezbronna jestem tylko wtedy gdy schnie mi lakier na paznokciach.
-Będę pamiętać kochanie.
-Jeśli tak bardzo chcesz ją poderwać,to zaproś ją na randkę wykorzystując jeden z moich podrywów na skoczka.- doradził mu Peter.
-Twoje podrywy nie są mi potrzebne,Lidia już mnie kocha. Prawda?-szatyn uśmiechnął się szeroko pokazując przy tym swoje zęby.
-Oczywiście, tak samo jak Peter drugie miejsce.
-Teraz umawiam się z pierwszym miejscem.- Pero również ukazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
-Myślałem, że ze Stochem.-do rozmowy dołączył się Robert.
Zaśmiałam się i zapięłam pasy gdy głos jednej ze stewardess tak nakazał.
***
-Robert, dzielisz pokój 103 z Jurijem. Anze, ty masz pokój z Peterem. -trener rozdawał klucze do pokoi hotelowych.
-Ale.... Ja chciałem mieć pokój sam.- zaczął marudzić Pero.
-Przykro mi, wszystkie inne pokoje są już zajęte więc albo idziesz do swojego pokoju z Laniskiem albo śpisz pod drzwiami.
Chłopak nie odpowiedział tylko naburmuszony zabrał klucz i ruszył w stronę windy co zrobiła również reszta osób z przydzielonymi pokojami. Czekałam aż dostanę klucz do swojego pokoju.
-Lidia, pokój 106.- dostałam klucz do rąk. -Będziesz dzieliła go z Domenem.
SŁUCHAM ŻE CO PROSZE PAN CHYBA ŻARTUJE
-Że z kim?-chrząknęłam.
-Z Domenem. Domen, synu drogi, chodź tutaj. -Goran odciągnął chłopaka od telewizora, w którym leciały kreskówki. -Dzielisz pokój z Lidią.
-O hej kochanie.
Czy ja mogę spać pod drzwiami?
_______________________________
Wooops? Lidia, śpij pod drzwiami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro