|4|
Domen. Domen. Domen. Domen? Od momentu,gdy trener wypowiedział jego imię ciągle chodziło mi ono pogłowie. Tak samo jak pytanie „czy to MÓJ Domen?". Szczerze, to wątpię. Na świecie żyją miliardy osób a każda z nich może mieć na imię tak jak on. To pewnie czysty przypadek. Mimo, że nie podoba mi się pomysł abym z nim ćwiczyła to nie będę sprzeciwiać się decyzji trenera. Byłoby to trochę nieuprzejme, w końcu jestem tu „nowa" więc nie chcę zaczynać afer.
Może nie będzie tak źle? Może się polubimy? Może będzie nam się dobrze współpracowało?
Lidia, nie okłamuj się. Ten chłopak to kompletny kretyn. Widać to po jego zachowaniu, mówiąc tu również o incydencie przed spotkaniem z trenerem.
-Nie można zmienić osoby, z którą mamy współpracować?-Domen jęknął z irytacji.
-A mogę dowiedzieć się co nie pasuje ci w Lidii? Przecież to niezwykle miła jak i utalentowana dziewczyna. Jestem pewien, że się dogadacie, dlatego dobrałem was jako parę.-spokojnie odpowiedział trener.
Mam rozumieć że jesteśmy podobni? Od której strony?
-Ale....-zaczął chłopak.
-Od teraz tworzycie zespół. Zmienię osobę, z którą pracujecie dopiero wtedy, gdy będę miał jakieś zastrzeżenia.
Zespół? Przypuszczam, że w wypadku Domena to zespół Downa.
-No Domen, poznaj się z koleżanką.-ktoś spośród skoczków zaczął się śmiać.
-Już się znamy. Niestety.-oznajmiłam.
Usłyszałam ciche „uuu".
-Możecie wracać do domu. Trening jutro o 10.-powiedział trener.
Po chwili wszyscy się rozeszli.Zostałam tylko ja i Domen.
-Więc teraz mamy razem ćwiczyć?-zwróciłam się w jego stronę.
-Dzisiaj specjalnie pomodlę się w intencji tego, żebym dostał do ćwiczeń inną osobę. -odburknął szatyn.
Jaki pobożny oho.
-Dupek.-powiedziałam sama do siebie wymijając go.
-Mówiłaś coś?
-Um... Powiedziałam, że jakoś damy radę razem pracować.
-Oczywiście, idiotko.
Domyślam się, że nie miałam tego słyszeć.
Wywróciłam tylko oczami i udałam się do szatni. Dziewczyny,które tam zastałam pakowały właśnie swoje rzeczy do toreb. Nie znałam jeszcze imion ich wszystkich, jednak wydawały się miłe. Może jednak kogoś tu poznam.
-Wow Lidia, gratuluję że jesteś w parze z Domenem. Założę się, że chyba każdy chciałby być na twoim miejscu.-powiedziała jedna z nich.
-Dzięki, ale nie rozumiem dlaczego każdy chciałby z nim ćwiczyć.
-Wiesz, Domen to zdecydowanie jeden z najlepszych młodych skoczków. Jeśli trener dobrał was razem to znaczy, że też musisz świetnie skakać.
-Do tego jest całkiem przystojny.-Nika zaczęła się śmiać szturchając inną zawodniczkę łokciem.
-To też, ale nie dla mnie. Nie umawiam się z szesnastolatkami.- powiedziała Maja.
Patrzyłam na nie lekko zdziwiona. Czy one myślą, że się z nim umówię? No tak, chamski idiota i totalna debilka. Bylibyśmy idealną parą.
Moment, ŻE CO?
-Przecież jego brat też jest niczego sobie.
-Ma brata?-zapytałam zarzucając swoją torbę na ramię.
-Nawet dwóch. -dziewczyny wybuchły śmiechem.
Ciekawe czy wszyscy są takimi kretynami.
Ale mówiąc szczerze, to widocznie jeszcze dużo dowiem się o Domenie.
W tym samym momencie w drzwiach szatni stanęła Tatiana. Skinęłam głową na znak, że już idę.Pożegnałam się z dziewczynami i wyszłam.
*
Po zjedzonej kolacji ruszyłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa i zaczęłam oglądać powtórki skoków narciarskich. Z jednej strony było to dla mnie dziwnie, bo jeszcze niedawno oglądałam słoweńskich zawodników w telewizji i za wszelką cenę chciałam ich spotkać,poprosić o autograf czy zdjęcie, a teraz mogłam trenować razem z nimi. Prawdę mówiąc nie wyobrażałam sobie takiej zmiany w moim życiu. To wszystko stało się tak nagle. Z małego miasteczka, gdzie w dzieciństwie skakałam ze zwykłych pagórków śniegu trafiłam tutaj, na prawdziwą skocznie narciarską. Kto wie jak to potoczy się dalej.
Chwilę po moich rozmyślaniach drzwi gwałtownie się otworzyły a do pokoju weszła Kasandra, która najwidoczniej wróciła z obozu.
-Co ty tu robisz?!
-Mogłabyś zapukać lub chociaż zacząć od „cześć"?
-Czy ty sugerujesz mi co mam robić we własnym domu?-dziewczyna oburzyła się.
Była ode mnie starsza o rok, ale zachowywała się gorzej niż dziecko. Taka prawda.
-Nie, sugeruję tylko, że mogła byś być milsza dla swojej kuzynki.
Kasandra natychmiast odwróciła się na pięcie i wyszła.
Choćby chciała, to nie zepsuje mi pobytu tutaj. Nie ma mowy.
Odłożyłam laptopa na półkę obok,ułożyłam się wygodnie w łóżku i zasnęłam. Chciałam wyspać się przed jutrzejszym pierwszym treningiem.
_________________________
Wyszło........coś.
Ale zdecydowanie jest to najdłuższy i najchętniej pisany rozdział wowXD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro