|3|
Nie dowierzałam,że te dwa tygodnie minęły tak szybko. Spędziłam je na pakowaniu się, żegnaniu ze znajomymi i rodziną, ale przede wszystkim na rozmyślaniu jak będzie w nowym mieście. Bałam się nowego miejsca. Tego jak tam będzie,kogo spotkam, jak sobie ze wszystkim poradzę i przede wszystkim czy dam radę podołać treningom i konkursom.
Miałam zamieszkać u ciotki, która ucieszyła się na tę wiadomość. Osobiście uwielbiłam siostrę mamy. Chętnie spędzałam z nią czas chociaż rzadko się widziałyśmy. Zwykle była zapracowana i przyjeżdżała do nas na święta lub wolneweekendy razem z mężem i ich dziećmi. No właśnie, ich dzieci.Akurat za nimi nie przepadałam, a właściwie tylko za siedemnastoletnią Kasandrą,która na każdym kroku chciała mnie upokorzyć. Natomiast Tatiana była całkiem miła. W dzieciństwie przez jakiś czas chodziła ze mną na treningi, jednak stwierdziła, że skoki narciarskie nie są dla niej. Mimo tego wspierała mnie, gdy ruszyłam śladami tego sportu.
Pakowałam swoje bagaże do samochodu wujka, który zgodził się po mnie przyjechać.Przytuliłam rodziców na pożegnanie.
-Pamiętaj codziennie dzwonić. No i nie zapomnij czasem nas odwiedzić. Spakowałaś wszystko? Wzięłaś jakieś cieplejsze ubrania?- zaczęła pytać mama.
-Będę pamiętać. Nie zapomnę. Tak,spakowałam wszystko. Tak, mam ciepłe ubrania.- westchnęłam wsiadając do samochodu.
Gdy odjeżdżaliśmy widziałam łzy woczach mojej rodzicielki. Zdecydowanie nie były to łzy smutku,raczej łzy radości. Też się cieszyłam. W końcu, zaczynam jakiś nowy rozdział w swoim życiu.
***
Mieszkałam u cioci dopiero kilka dni.Nie minęły tak źle. Kasandra wyjechała na obóz, więc nie wiedziała że tutaj jestem. Może to nawet lepiej. Z Tatianą dobrze się dogadywałam. Właśnie teraz odprowadzała mnie pod skocznie.Zmierzałam na spotkanie z nowym trenerem. Chwilę temu dostałam od jego asystenta plan treningów. Były one cztery razy w tygodniu.Jest to mniej niż miałam ustalone wcześniej, ale na dodatek mieliśmy jeszcze indywidualne spotkania z trenerami. Wydaje mi się, że podjęłam dobrą decyzję przyjeżdżając tutaj.
Szłam wpatrzona w plan, gdy nagle poczułam, że z kimś się zderzyłam. Po upadku lekko uniosłam głowę próbując rozmasować ból kumulujący się nad czołem.Przed sobą zauważyłam dość wysokiego szatyna w zielonej kurtce i czapce tego samego koloru. Trzymał się za najwidoczniej- bolące ramię.
-Przepra...
-Patrz jak chodzisz, idiotko. -przerwał mi chłopak.
-Słucham? To raczej ty patrz jak chodzisz, idioto.- warknęłam wstając i otrzepując ubranie.
-Wybacz. Ja tylko stałem, to ty na mnie wpadłaś, idiotko.
-Nie idiotkuj mi tu, idioto.
„Idiota" uniósł brew dziwnie na mnie patrząc i odszedł. Tatiana złapała mnie za ramię i ruszyła ze mną w przeciwną stronę.
Tsa, brawo Lidia. Na pewno kogoś tu poznasz. Tylko tak dalej.
***
-Dostaliście już plany treningów.Razem z moim asystentem wpadliśmy na pomysł, aby podzielić was na grupy, a później na pary, w których będziecie ćwiczyć. Ułatwi nam to pracę.-powiedział trener.
Przydzielił mnie do grupy młodzieżowej. Oprócz mnie było tu jeszcze kilka innych dziewczyn,a nawet chłopaków, gdyż była to grupa mieszana. Niektórych poznałam przed chwilą, innych natomiast w ogóle nie kojarzyłam.
-Lidia...- usłyszałam swoje imię-będziesz w parze z...
Nie denerwowałam się. Mogłabym być w parze z każdym.
-...Domenem.
Zza innych skoczków wyszedł chłopak,z którym wcześniej się kłóciłam.
Mówiąc „każdym" chyba nie miałam na myśli jego.
__________________
Miało wyjść coś dłuższego -wyszło jak wyszło.
Król Peter Przelecę Wszystkich Prevc dzisiaj znowu dominuje!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro