|16|
Obudziły mnie promienie dopiero wschodzącego słońca, które przedzierały się przez okno i padały wprost na moją twarz. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Chwilę zajęło mi zrozumienie, że jestem prawdopodobnie w pokoju Domena. Do tego owy osobnik, do którego należy pokój leży dokładnie obok mnie. Zasnęłam z dziećmi,obudziłam się z Domenem. Dobrze, że nie na odwrót. Pomijając już fakt, że śpię w jego łóżku razem z nim.
Szanse na to, że zasnę ponownie były nikłe, więc postanowiłam, że obudzę Prevca, aby oznajmić mu mój powrót do domu. Zaczęłam dźgać palcem w ramię chłopaka. Mogłam spodziewać się tego, że nie będzie łatwo go obudzić. Z resztą,już nie raz się o tym przekonałam. Nie miałam co liczyć na jego przebudzenie więc wstałam i zeszłam na dół do kuchni. Rodziców Domena jeszcze nie było za to Nika i Ema krzątały się po pomieszczeniu.
-Do kanapek nie dodaje się mąki,głupia!-krzyknęła Nika do swojej siostry.
-Domen zawsze dodawał!-broniła się młodsza.
Podeszłam do nich śmiejąc się pod nosem.
-Nika ma rację, do zrobienia kanapek nie potrzeba mąki.
-Ha, widzisz!-dziesięciolatka wytknęła Emie język natomiast ta obsypała ją wspomnianą wcześniej mąką.
Oby dwie zaczęły wysypywać na siebie i wszystko wokół biały proszek.
-Mogę wiedzieć co robicie w kuchni o szóstej rano?-do pomieszczenia wszedł zaspany Domen.- Naprawdę nudzi się wam o tak wczesnej porze?
-Czy powinnam zapytać ciebie o to samo?-zwróciłam się w jego stronę obsypując go garścią mąki.
Chłopak zdążył przymknąć oczy po czym śmiesznie zmarszczył nos.
-Gdybyście nie krzyczały budząc przy tym połowę sąsiedztwa to mógłbym dalej spać.- burknął i chwycił ręcznik aby wytrzeć w niego twarz.
-My tylko robiłyśmy śniadanie!-radośnie wykrzyczała Ema.
-To teraz idźcie się umyć a ja i Domen zajmiemy się śniadaniem.-uśmiechnęłam się w stronę sióstr Prevca.
-Tak we dwoje?-chłopak sugestywnie poruszył brwiami.
-Nie. Ty zrobisz śniadanie a ja chętnie popatrzę.-posłałam mu niewinny uśmiech i usiadłam przy stole.
Szesnastolatek popatrzył na mnie unosząc brwi.
-No już, już.- ponagliłam go.
Chłopak odwrócił się i zaczął zastanawiać co ma zrobić.
-Okej, więc.... mąka, jajka....
-Nie pieczemy ciasta.
-No to...-westchnął.- Um... chleb...
-Cześć!-rzucił w naszą stronę nie kto inny jak..... Kamil Stoch? Tak, Kamil Stoch zbiegający ze schodów. Dokładnie. Ten Kamil Stoch.
Czy mogę zapytać co on właściwie robi w Słowenii? Do tego w domu Prevców?
Przeskakiwałam wzrokiem od Domena do Kamila, który szykował się do wyjścia. Ubierał koszulkę, której wcześniej na sobie nie miał.
Ale, że co...
-Zapomniałeś czegoś.-po chwili ujrzeliśmy Petera trzymającego w ręce telefon Stocha.
Zdezorientowana ponownie wodziłam wzrokiem od głowy do głowy. Domen chyba też nie był w stanie zrozumieć zaistniałej sytuacji.
Polak zabrał telefon, uśmiechnął się promiennie do wszystkich i wyszedł.
Peter wyciągnął jedzenie z lodówki i wrócił na górę.
-Czy ty....- nie dokończyłam swojej wypowiedzi.
Dlaczego? O, już tłumaczę. Moją uwagę przykuł Cene wychodzący ze swojego pokoju z dwoma brunetkami. Dokładnie tymi samymi, które wieczorem tutaj przyszły.Do tego dwudziestolatek był ubrany na podobieństwo Jamesa Bonda.Kto wie, może chce odkryć swoje zdolności aktorskie. Porzuci karierę skoczka i zostanie drugim agentem 007. To mogłoby być ciekawe.
Cene zsunął czarne okulary, postawił kołnierz koszuli i tak samo jak Stoch kilka minut temu wyszedł w towarzystwie dwóch brunetek.
-To stanowczo za dużo jak na dziś....-odezwał się Domen przecierając oczy.
-Um... Może zróbmy śniadanie?-wstałam zdziwiona i podeszłam do chłopaka próbując pomoc mu przy śniadaniu, którego nawet nie zaczął przygotowywać. -Jeśli zaraz twoi rodzice wpadną do domu w strojach dmuchanych ananasów to przysięgam, że wychodzę.- zaśmiałam się.
-Raczej tego nie zrobią. -zawtórował mi chłopak.
Drzwi do domu otworzyły się a do środka weszli rodzice Domena.
-Jesteśmy.-powiedzieli radośnie i weszli do kuchni odstawiając na stół torby z zakupami. Dokładniej mówiąc z ananasami...
-O ananasach mowa.-Domen zwrócił się w moją stronę.
-Myślałam, że tylko moje sny są takie chore.
-My może pójdziemy na górę.-zaproponował młody Prevc i objął mnie w pasie ręką prowadząc do swojego pokoju.
Zamknął drzwi i odwrócił się w moją stronę
-To było co najmniej dziwne.-skwitował.
Przytaknęłam głową.
-Są dwa rozwiązania. Albo nie powinnam przebywać w twoim domu, albo oboje powinniśmy ograniczyć towar od Laniska. A teraz chyba powinniśmy iść na trening.-zabrałam swoją torbę treningową.
-O jaki towar ci chodzi? Mąkę kupiła mama.
-Chodź już, bo boję się co za chwilę może się tu wydarzyć.- pociągnęłam chłopaka za rękę i poszłam w stronę drzwi, aby udać się na trening.
_________________________________
Moja chora wyobraźnia pozwoliła mi na napisanie dokładnie tego. Nie wiem o czym miał być rozdział więc uznajmy że jest o mące o
Pomińmy to, że cała wizja normalności została zaburzona ale obiecuję, że następny rozdział będzie normalnyXD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro