Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|16|

Obudziły mnie promienie dopiero wschodzącego słońca, które przedzierały się przez okno i padały wprost na moją twarz. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Chwilę zajęło mi zrozumienie, że jestem prawdopodobnie w pokoju Domena. Do tego owy osobnik, do którego należy pokój leży dokładnie obok mnie. Zasnęłam z dziećmi,obudziłam się z Domenem. Dobrze, że nie na odwrót. Pomijając już fakt, że śpię w jego łóżku razem z nim.

Szanse na to, że zasnę ponownie były nikłe, więc postanowiłam, że obudzę Prevca, aby oznajmić mu mój powrót do domu. Zaczęłam dźgać palcem w ramię chłopaka. Mogłam spodziewać się tego, że nie będzie łatwo go obudzić. Z resztą,już nie raz się o tym przekonałam. Nie miałam co liczyć na jego przebudzenie więc wstałam i zeszłam na dół do kuchni. Rodziców Domena jeszcze nie było za to Nika i Ema krzątały się po pomieszczeniu.

-Do kanapek nie dodaje się mąki,głupia!-krzyknęła Nika do swojej siostry.

-Domen zawsze dodawał!-broniła się młodsza.

Podeszłam do nich śmiejąc się pod nosem.

-Nika ma rację, do zrobienia kanapek nie potrzeba mąki.

-Ha, widzisz!-dziesięciolatka wytknęła Emie język natomiast ta obsypała ją wspomnianą wcześniej mąką.

Oby dwie zaczęły wysypywać na siebie i wszystko wokół biały proszek.

-Mogę wiedzieć co robicie w kuchni o szóstej rano?-do pomieszczenia wszedł zaspany Domen.- Naprawdę nudzi się wam o tak wczesnej porze?

-Czy powinnam zapytać ciebie o to samo?-zwróciłam się w jego stronę obsypując go garścią mąki.

Chłopak zdążył przymknąć oczy po czym śmiesznie zmarszczył nos.

-Gdybyście nie krzyczały budząc przy tym połowę sąsiedztwa to mógłbym dalej spać.- burknął i chwycił ręcznik aby wytrzeć w niego twarz.

-My tylko robiłyśmy śniadanie!-radośnie wykrzyczała Ema.

-To teraz idźcie się umyć a ja i Domen zajmiemy się śniadaniem.-uśmiechnęłam się w stronę sióstr Prevca.

-Tak we dwoje?-chłopak sugestywnie poruszył brwiami.

-Nie. Ty zrobisz śniadanie a ja chętnie popatrzę.-posłałam mu niewinny uśmiech i usiadłam przy stole.

Szesnastolatek popatrzył na mnie unosząc brwi.

-No już, już.- ponagliłam go.

Chłopak odwrócił się i zaczął zastanawiać co ma zrobić.

-Okej, więc.... mąka, jajka....

-Nie pieczemy ciasta.

-No to...-westchnął.- Um... chleb...

-Cześć!-rzucił w naszą stronę nie kto inny jak..... Kamil Stoch? Tak, Kamil Stoch zbiegający ze schodów. Dokładnie. Ten Kamil Stoch.

Czy mogę zapytać co on właściwie robi w Słowenii? Do tego w domu Prevców?

Przeskakiwałam wzrokiem od Domena do Kamila, który szykował się do wyjścia. Ubierał koszulkę, której wcześniej na sobie nie miał.

Ale, że co...

-Zapomniałeś czegoś.-po chwili ujrzeliśmy Petera trzymającego w ręce telefon Stocha.

Zdezorientowana ponownie wodziłam wzrokiem od głowy do głowy. Domen chyba też nie był w stanie zrozumieć zaistniałej sytuacji.

Polak zabrał telefon, uśmiechnął się promiennie do wszystkich i wyszedł.

Peter wyciągnął jedzenie z lodówki i wrócił na górę.

-Czy ty....- nie dokończyłam swojej wypowiedzi.

Dlaczego? O, już tłumaczę. Moją uwagę przykuł Cene wychodzący ze swojego pokoju z dwoma brunetkami. Dokładnie tymi samymi, które wieczorem tutaj przyszły.Do tego dwudziestolatek był ubrany na podobieństwo Jamesa Bonda.Kto wie, może chce odkryć swoje zdolności aktorskie. Porzuci karierę skoczka i zostanie drugim agentem 007. To mogłoby być ciekawe.

Cene zsunął czarne okulary, postawił kołnierz koszuli i tak samo jak Stoch kilka minut temu wyszedł w towarzystwie dwóch brunetek.

-To stanowczo za dużo jak na dziś....-odezwał się Domen przecierając oczy.

-Um... Może zróbmy śniadanie?-wstałam zdziwiona i podeszłam do chłopaka próbując pomoc mu przy śniadaniu, którego nawet nie zaczął przygotowywać. -Jeśli zaraz twoi rodzice wpadną do domu w strojach dmuchanych ananasów to przysięgam, że wychodzę.- zaśmiałam się.

-Raczej tego nie zrobią. -zawtórował mi chłopak.

Drzwi do domu otworzyły się a do środka weszli rodzice Domena.

-Jesteśmy.-powiedzieli radośnie i weszli do kuchni odstawiając na stół torby z zakupami. Dokładniej mówiąc z ananasami...

-O ananasach mowa.-Domen zwrócił się w moją stronę.

-Myślałam, że tylko moje sny są takie chore.

-My może pójdziemy na górę.-zaproponował młody Prevc i objął mnie w pasie ręką prowadząc do swojego pokoju.

Zamknął drzwi i odwrócił się w moją stronę

-To było co najmniej dziwne.-skwitował.

Przytaknęłam głową.

-Są dwa rozwiązania. Albo nie powinnam przebywać w twoim domu, albo oboje powinniśmy ograniczyć towar od Laniska. A teraz chyba powinniśmy iść na trening.-zabrałam swoją torbę treningową.

-O jaki towar ci chodzi? Mąkę kupiła mama.


-Chodź już, bo boję się co za chwilę może się tu wydarzyć.- pociągnęłam chłopaka za rękę i poszłam w stronę drzwi, aby udać się na trening.

                                                            _________________________________

Moja chora wyobraźnia pozwoliła mi na napisanie dokładnie tego. Nie wiem o czym miał być rozdział więc uznajmy że jest o mące o

Pomińmy to, że cała wizja normalności została zaburzona ale obiecuję, że następny rozdział będzie normalnyXD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro