Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|13|

Obudził mnie dźwięk krzątającego się po pokoju Domena. Było to dla mnie dziwne, że chłopak wstał wcześniej niż ja. Częściej to ja budziłam jego. Teraz jednak było odwrotnie.

-Czy moje kochanie ma zamiar wstać?-usłyszałam jego głos.

Miałam ochotę jeszcze pospać jednak powoli otworzyłam oczy i przetarłam je. Chwilę później ujrzałam Domena. Domena bez koszulki. W samym ręczniku na biodrach. Wodziłam wzrokiem po jego umięśnionym torsie przyglądając się zarysom mięśni.

Lidia, uspokój się.-skarciłam sama siebie.

-Nie patrz się tak na mnie. W końcu to też mój pokój.-chłopak włożył do ust szczoteczkę, którą do tej pory trzymał w dłoni i zaczął szczotkować zęby.

Najwyraźniej zauważył, że patrzę na niego jak idiotka. Poczułam, że czerwienię się jak burak, więc spuściłam głowę i zakryłam twarz włosami.

-Umm, która godzina?-spytałam lekko unosząc wzrok.

-Wystarczająco późna.-chłopak przeczesał dłonią swoje włosy, na których ułożenie nie poświęcił zbyt dużo czasu.

Momentalnie znowu się zawstydziłam i odwróciłam wzrok. Czy on musi to robić?

-Możesz jaśniej idioto?

Domen zapalił światło.

-Jest jaśniej.-niewinnie się uśmiechnął.

Wywróciłam oczami i wzięłam do ręki telefon, który leżał na półce obok łóżka. 12:40.

Chwila, która?

Przecież za 20 minut trening.

-Dlaczego nie obudziłeś mnie  wcześniej?!-dosłownie wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.

-Słodko spałaś, więc nie chciałem cię budzić.-Domen wzruszył ramionami.

Wbiegłam do łazienki nie zwracając uwagi na jego słowa. Rozczesałam włosy i miałam zamiar się ubrać. Zdjęłam piżamę po czym odwróciłam się, aby zabrać ubrania wiszące na wieszaku przy drzwiach. Pech chciał, że akurat w tym momencie stanęłam twarzą w twarz z Domenem. Ale chwila, co on właściwie tu robi?

Szybko zasłoniłam się koszulką i pisnęłam.

-Pasuje ci czarny kolor.-chłopak zaśmiał się lustrując mnie wzrokiem.-Ja tylko szczoteczkę odkładam.

Wypchnęłam Prevca z łazienki i tym razem sprawdziłam kilka razy czy, aby na pewno zamknęłam drzwi.

-Zabraniasz mi wejść do własnej łazienki?-usłyszałam za drzwiami.

Nie odpowiedziałam tylko szybko się ubrałam i umalowałam po czym wyszłam. Tym razem Domen zajął łazienkę tyle że na krócej niż ja, więc chwilę później mogliśmy wyjść na trening.

***

20.02.16 Lahti

Jak zwykle po treningu zaplanowano konkurs indywidualny. Dzisiaj skakali tylko mężczyźni ale mimo tego przyszłam przypatrzeć się ich zmaganiom. Przy każdym skoku któregoś z zawodników Słowenii czułam się podekscytowana ale i zdenerwowana. Trzymałam za nich kciuki. Może nie szło im najlepiej, ale ważne było to, że mimo słabych skoków i tak się z tego cieszyli.

Po pierwszej serii do trzydziestki trafiło tylko trzech słoweńców. Peter, Domen i Jurij.


Na belce startowej zasiadł Domen,jednak przez silny wiatr kazano mu z niej na jakiś czas zejść.Czekaliśmy kilka minut, aż Prevc ponownie będzie przygotowywał się do skoku. Teraz denerwowałam się bardziej, bo wiatr nie ustępował. Bardzo chciałam, żeby odwołano zawody niż gdyby chłopak miał skakać w takich warunkach. O odwołaniu zawodów chyba nikt inny nie myślał, kiedy Domen ponownie zajął miejsce na belce.

Oby wiatr teraz nie wiał za mocno.

Oby nic mu się nie stało.

Niech leci spokojnie i daleko.

Oh, Miran pal to zielone.

Wreszcie na znak Gorana Domen ruszył z rozbiegu.

Dobra prędkość na progu.

Wybicie.

Teraz spokojnie.

No mówię spokojnie, idioto.

Lądowanie.

Idealny telemark.

95 metrów.

Nie szalej tak chłopcze.

Ale..... udało się!

Przy nazwisku Słoweńca pojawiła się wielka jedynka. Podskoczyłam z radości. Czekałam na Domena, aby go przytulić i pogratulować. Gdy ujrzałam zarys jego sylwetki szybko pobiegłam w tamtą stronę. Chłopak już rozkładał ręce, a ja miałam dosłownie się na niego rzucić kiedy upadłam. Poczułam ból w kostce. Prevc zaczął się śmiać, mnie natomiast do śmiechu nie było.

-Wstawaj niezdaro.-podał mi rękę nie przestając się śmiać.

Chwyciłam ją i próbowałam wstać sycząc z bólu.

-To nie jest śmieszne.-spiorunowałam go wzrokiem.

-Jest. Wywróciłaś się na prostej drodze.-chłopak odstawił narty i powstrzymywał śmiech.

Chwyciłam się za kostkę i rozmasowywałam ból.

-Ej chwila, tobie serio się coś stało.-Domen spoważniał.

-Oh, co ty nie powiesz, geniuszu.-warknęłam cicho.

-Poczekaj tu.

Chwilę później w moją stronę szedł trener Joze w towarzystwie młodego Prevca. Ukucnął przede mną i dokładnie przyglądał się mojej kostce.

-Nie sądzę żeby była skręcona, ale na wszelki wypadek ją opatrzę.

Domen usiadł obok mnie na ławce i obserwował czynności trenera. Na trybunach dało się usłyszeć nagłą wrzawę, gdyż na belce startowej zasiadł Peter. Do tej pory Domen obejmował prowadzenie jednak to mogło się zmienić.Wlepiliśmy wzrok w monitor i czekaliśmy aż Pero odda swój skok.

Ostatecznie starszy z braci Prevc wylądował na 92 metrze. Noty nie były za wysokie więc możliwe było, że to jednak Domen wygra dzisiejszy konkurs. Wszyscy w zdenerwowaniu czekali na wynik.

Kilka sekund później wszystko było jasne. Pero wyprzedzał Domena o jedną dziesiątą punktu. Klątwa dwójki chyba spadła na młodszego z braci. Mimowolnie się zaśmiałam gdy również rozbawiony Peter gratulował Domenowi.

-To chyba czeka cię niespodzianka w pokoju.-Pero dwuznacznie poruszył brwiami patrząc raz na mnie, raz na Domena.

Szesnastolatek szturchnął brata łokciem po czym pomógł mi wstać, abym mogła pogratulować Peterowi.

***

-No to idziemy świętować!-krzyknął Peter wchodząc do naszego pokoju.

-Ja chyba zostanę z Lidią. Nie zostawię jej samej z kontuzją.-chłopak popatrzył na mnie.

-Jeśli chcesz to idź, poradzę sobie.-posłałam mu lekki uśmiech.

Domen zaprzeczył i jeszcze przez chwilę upierał się, że zostanie ze mną. Peter nie zwracając uwagi na naszą małą kłótnię wyszedł i prawdopodobnie udał się do pobliskiego klubu z resztą zawodników.

Godzinę później poczułam się zmęczona i chciałam położyć się spać. Kostka nadal bolała,więc myślałam, że sen jakoś to ukoi. Jednak mój współlokator jak zawsze wieczorem oglądał kreskówki.

Po chwili zastanowienia przysiadłam się do niego i również zaczęłam oglądać. Może te jego bajki nie były takie złe. Wpatrując się w ekran oparłam głowę o ramię Domena. Chłopak bez żadnych protestów objął mnie ramieniem. Większym zdziwieniem było dla niego to, że zgodziłam się oglądać z nim kreskówki niż to, że przytulałam się do niego jak do pluszaka. Owszem, był miękki jak pluszak. Do tego miał przyjemnie pachnącą perfumami bluzę.

Nadal nie wiedziałam jak mam powiedzieć mu o tym, że znamy się od dziecka. Bałam się jego reakcji bo być może wtedy chciał wyjechać i nie mieć ze mną nic wspólnego. Pytanie dlaczego. To jednak było najmniej ważne. Najważniejsze było to co działo się teraz. Może uda nam się "na nowo" poznać i odnowić relacje.

Oglądając „Porę na przygodę"moje powieki robiły się cięższe. Nie chciałam zasypiać w momencie , gdy dość ciekawa akcja rozgrywała się w Grudkowym Kosmosie*. Niestety nie powstrzymałam potrzeby snu. Chwilę później spałam w najlepsze otulona ramionami Domena.

                                          ________________________________________

*oglądałam tylko dwa odcinki "pory na przygodę"  i Grudkowy Kosmos to chyba jakieś królestwoXD

+wyniki konkursu są troche inne niż te rzeczywiste w Lahti ale to bardziej pasowało do fabuły


Korzystając z okazji chciałabym wam złożyć życzenia z okazji świąt. Życzę Wam, aby były one spokojne, radosne, spędzone w gronie rodziny i przede wszystkim mokre ze względu na Śmigus Dyngus. Smacznego mikołaja i wesołej choinki. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro