|10|
Obudziłam się wcześniej niż Domen. Za pół godziny mieliśmy zejść na śniadanie a później czekał nas trening. Wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Gdy wróciłam mój współlokator dalej spał. Miałam wielką ochotę obudzić go wylewając na jego łóżko wodę jednak wiązały się z tym konsekwencje takie jak sprzątanie i suszenie pościeli. Wybrałam tradycyjne budzenie. Usiadłam na łóżku i pociągnęłam za róg kołdry, którą zrzuciłam z chłopaka. Nic. Czy on naprawdę tak twardo śpi? Zaczęłam dźgać Domena palcem w ramię.
-Domen, idioto, spóźnisz się na trening.
-Jeszcze chwilkę.-mruknął,przewrócił się na drugi bok i z powrotem nasunął na siebie kołdrę.
Wywróciłam oczami i postanowiłam, że obudzę go w inny sposób. Usiadłam okrakiem na jego udach i pochyliłam się nad nim szepcząc mu do ucha dwa najwspanialsze słowa jakie zapewne chciałby ode mnie usłyszeć.
-Zamówiłam pizze.
Chłopak momentalnie wstał i zdziwił się na widok mnie siedzącej dosłownie na nim.
-Tak możesz budzić mnie codziennie.-posłał mi jeden z najpiękniejszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałam.
-Chciałbyś. Pospiesz się, bo już niedługo trening.-zeszłam z łóżka i zaczęłam poganiać Domena.
Po kilkunastu minutach byliśmy gotowi,aby zejść na śniadanie. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się w stronę windy. Wcisnęłam przycisk czekając aż winda zatrzyma się na piętrze,na którym jesteśmy. Gdy tak się stało weszliśmy do środka i czekaliśmy aż zjedziemy na parter.
Już mieliśmy wysiadać, kiedy Domen zaczął wciskać wszystkie guziki, które wskazywały numery pięter.
-Idioto, co ty robisz?- lekko odsunęłam go od przycisków.
-Zwiedzam hotel.-chłopak wzruszył ramionami.
Jeździliśmy z piętra na piętro.Modliłam się, aby winda się zatrzymała. I tak się stało. Winda zatrzymała się między piętrami. Brawo dla geniusza Domena.
-Widzisz co zrobiłeś? Teraz jesteśmy zmuszeni czekać aż ktoś nas stąd wyciągnie.-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i oparłam się o ścianę windy.
-Przecież ja nic nie zrobiłem.
-Nie odzywaj się już.-wyciągnęłam telefon, aby napisać do Niki, że zostałam „uwięziona" w windzie z Domenem.
Super, brak zasięgu. Próbowałam kliknąć jeden z guzików, który przystosowany był do sytuacji takich jak ta. Wydaje mi się, że w ciągu kilku minut obsługa powinna jakoś naprawić windę.
Minęło 10 minut i jak do tej pory nikt nam nie pomógł. Dalej tkwiliśmy między piętrami w dość małej windzie. Usiadłam na podłodze przyglądając się Domenowi,który przysiadł się do mnie.
-Nie wierzę, że jesteś takim idiotą.Teraz będziemy tu siedzieć nie wiadomo ile. Przysięgam, że jeśli się stąd wydostaniemy to wyprowadzasz się z mojego pokoju. Możesz spać pod drzwiami, bylebym nie musiała cię widywać. Mam dość twojej głupoty, j...-nie dokończyłam mojej wypowiedzi, gdyż Domen zrobił coś czego się nie spodziewałam.
Zbliżył się do mnie i jak gdyby nigdy nic pocałował mnie. W jednej chwili chciałam go odepchnąć,jednak nie potrafiłam oprzeć się jego miękkim ustom napierającym na moje.Bez dłuższego zastanowienia odwzajemniłam pocałunek zarzucając ręce za jego szyję. Poczułam dłoń chłopaka na moim policzku. Wyrzuciłam z głowy wszystkie zbędne myśli, to że siedzimy teraz w windzie i prawdopodobnie wydostaniemy się z niej za kilka godzin, to że spóźnimy się na trening, a nawet to, że Domen jest kompletnym idiotą. Skupiłam się tylko na naszym czułym i nie za długim pocałunku. Chłopak powoli się ode mnie odsunął.Byłam lekko zszokowana jego jak i moim zachowaniem. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, w przeciwieństwie do Domena.
-No musiałem cię jakoś uciszyć,kochanie.-puścił mi oczko i wstał.
Dokładnie w tym momencie winda ponownie ruszyła i zjechała na parter. Gdy drzwi windy się rozsunęły ujrzeliśmy Petera.
-Chyba mieliście chwilową awarię.-spojrzał na mnie.- Co jej jest?-spytał Domena.
-Ona? Ma lęk przed małymi pomieszczeniami.
Uniosłam brew i wstałam po czym od razu wyszłam z windy.
Weszłam do stołówki, gdzie prawie wszyscy kończyli jeść swoje śniadanie. Usiadłam przy wolnym stoliku i zaczęłam jeść swój posiłek rozmyślając nad tym co stało się w windzie. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Pocałowałam Domena. A raczej on mnie. I chyba mi się to podobało.
***
Wszyscy zebraliśmy się w sali obok stołówki gotowi do treningu. Trener kazał nam wykonywać ćwiczenia, które demonstrował Robert.
-Proszę pana, ja już ćwiczyłem w nocy.-odezwał się Domen.
-Taaa, chyba pozycje na skoczka.-zaśmiał się Peter.
-Razem z Lidią.-dodał Anze.
Przez chwilę zastanawiałam się o co im chodzi. Pewnie o nocny trening Domena.
-Ale to on ćwiczył, ja tylko leżałam.-usprawiedliwiłam się.
-Domyślamy się jak było.-wszyscy wybuchli śmiechem.
Natomiast mnie i chłopakowi, który dzielił pokój ze mną nie było do śmiechu.
-Trenerze, oni zdecydowanie za dużo ćpają.-przyznał.
-Oni nie ćpają, tylko śmieją się z waszych nocnych igraszek.- powiedział trener, który starał się opanować śmiech.
Moment, co? Czy oni wszyscy myślą, że my.....
-Ha, ha, ha, śmieszne..... Ale zaraz.... Jakich igraszek?-zapytał zdezorientowany szatyn.
-No tych wczorajszych, już nie pamiętasz?-Robert również dołączył się do rozmowy.
-To może ja za dużo ćpałem....
-No widzi pan, mógł im pan razem pokoju nie dawać.-stwierdził Pero.
-Nie dość, że ćpają, to jeszcze się...
-Dobra, skończcie temat.-przerwałam Laniskowi.
Domen wyglądał na osobę, która totalnie nie wiedziała o co chodzi. Goran kazał usiąść mu na ławce i przemyśleć to wszystko. Ja natomiast starałam się wytłumaczyć, że do żadnego zbliżenia między nami nie doszło. A tak naprawdę doszło. Przecież ten pocałunek w windzie nie był byle jaką rzeczą. Był zdecydowanie czymś więcej. Tak bynajmniej odczuwałam. Był czymś co chciałam powtórzyć. I to nawet nie jeden raz.
_________________________________________
BANG, BANG, BANG HEHE. KTOŚ TU SIĘ CHYBA ZAKOCHAŁ, OPS?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro