|1|
WAŻNE: POCHYLONA CZCIONKA= WSPOMNIENIA LIDII. MIŁEGO CZYTANIA!!
Poniedziałkowy poranek. Siedziałam razem z 7-letnim Domenem na ośnieżonej ławce w pobliskim parku. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i podziwialiśmy "lodową krainę" wokół nas. Czuliśmy się swobodnie w swoim towarzystwie, w końcu znaliśmy się nie od dziś.
-Lidia? -niepewnie zaczął Domen.
Spojrzałam na niego ściskając w dłoni śnieg.
-Tak?
-Myślisz, że moglibyśmy się przyjaźnić już tak, no wiesz.....zawsze?
Szeroko otworzyłam oczy.
-Jasne, że tak.- momentalnie Domen znalazł się w moich objęciach.
Po całym parku roznosiły się nasze głośne śmiechy. Byliśmy dziećmi. Żadnemu z nas nie przyszło do głowy, że coś może nas rozdzielić i zepsuć tą przyjaźń.
Z każdym momentem przypominałam sobie czasy dzieciństwa. Starałam się o tym nie myśleć, lecz prawie każda rzecz wiązała się z moją przeszłością. Minęło prawie 10 lat. 10 lat bez Domena. Jednak pamiętałam wszystko z naszego wspólnego dzieciństwa. Pamiętałam nawet słowa, które chłopak wypowiedział gdy widziałam go po raz ostatni:
"Lidia, muszę się wyprowadzić."
Obiecaliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt. Jednak po jakimś czasie go straciliśmy. Domen nie odpisywał na wiadomości i nie odbierał telefonu. Za każdym razem, gdy próbowałam skontaktować się z nim poprzez jego rodzinę słyszałam tylko "Domen jest zajęty", "Nie ma go teraz w domu", "Zadzwoń później, teraz nie może rozmawiać". Po kilku miesiącach bezskutecznych prób odpuściłam sobie. Zrozumiałam, że potrafił zapomnieć. Byłam pewna, że też potrafię wymazać wszystkie wspomnienia związane z nim. Jednak tak nie było. Tak już jest, najważniejszych osób w naszym życiu nie da się od tak zapomnieć. Zawsze gdzieś znajdzie się fragment nas, który nieustannie będzie próbował zachować w pamięci najlepsze wydarzenia.
Tak minęło 10 lat. Nie ukrywam,że bardzo tęsknię za Domenem. Był w końcu częścią mojego dzieciństwa. Łudziłam się na jakikolwiek znak życia z jego strony. Nic,zupełnie nic. Nie mam pojęcia gdzie jest i co robi. Czy spełnia marzenia związane ze skokami narciarskimi? Czy jest szczęśliwy? Czy tęskni za mną tak samo jak ja za nim?
***
Zeszłam po schodach na dół i udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie wraz z wcześniej przygotowaną przez siebie herbatą i postanowiłam włączyć telewizor. Przeskakując przez mnóstwo kanałów, na których zwykle nie można było znaleźć niczego ciekawego natknęłam się na emitowane skoki narciarskie. Kochałam ten sport, sama go w końcu trenowałam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i zaczęłam oglądać.
W jednej chwili przypomniałam sobie kolejne wydarzenie z dzieciństwa.
Domen siedział na podłodze i próbował zapiąć narty Petera- jego starszego brata. Patrzyłam na niego zdziwiona. Wyglądał uroczo, gdy się denerwował, ponieważ jego trud szedł na marne. Po chwili wstał, jednak zachwiał się i ponownie upadł na podłogę. Wybuchłam śmiechem.
-Nie śmiej się. Zobaczysz, ja kiedyś też będę skakał tak jak Peter albo Cene.
Chwyciłam w dłonie drugą parę nart stojących obok.
-Myślisz, że ja też bym mogła?- spytałam wpatrując się w nie.
-Mogła co?
-No, skakać.
-Ty? Nie. Dziewczyny się do tego nie nadają. -prychnął Domen.
-Jak to nie?- w tym samym momencie do pokoju wszedł Peter.
Mina mojego przyjaciela była bezcenna, gdy starszy brat przyłapał go na zabraniu jego nart.
-Każdy może skakać. Jestem pewny, że ty -popatrzył na Domena -jak i ty -zwrócił się w moją stronę- kiedyś będziecie świetnie skakać. Ale jak na razie, odłóż moje narty, zrobisz sobie krzywdę mały.-poczochrał brata po włosach.
Dałam się ponieść wspomnieniom i chwilę później poczułam mokre policzki od łez.
Usłyszałam słowa komentatora w telewizorze "Teraz na belce startowej zasiada..." i momentalnie wyszłam z salonu ocierając łzy i jak zwykle próbując zapomnieć wszystko co związane z Domenem.
"....Domen Prevc"
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej hej hej. Jest pierwszy rozdział. Dopiero zaczynam pisać więc nie jest to jakoś szczególnie dobre. Mimo wszystko, liczę że wam się spodoba.
Pozdrawiam z kosmosu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro