Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Żegnaj okrutny świecie

Mrożący krew w żyłach wrzask rozległ się nad ranem w spokojnym szwedzkim domu.

- Tanska, ja cię zabiję! - warknął blondynek o twarzy aniołka nakrywając się poduszką.

- Hm - mruknął Berwald, spoglądając na zegarek, który wskazywał siódmą rano.

- Tino! Berwald! Pomocy! - tym razem krzyczał Lukas. Przerażenie w głosie Norwegii zmusiło obu blondynów do zerwania się z łóżka. Gdy zbiegli do salonu znaleźli tam zwijającego się z bólu Matthiasa i klęczącego obok niego, zrozpaczonego Lukasa.

- Co się stało? - Tino jednym susem znalazł się obok cierpiącego blondyna.

- Nie wiem. Usłyszałem krzyk, a jak przyszedłem to go tak zastałem.

- Boli! Strasznie boli! - jęczał Dania.

- Matthias, co się stało?

- Zszedłem do kuchni i ... ugh - Matthias zwinął się z bólu - nagle przeszył mnie ból. Nie mogłem się ruszyć.

Milczący Berwald podszedł do Danii i ukucnął obok niego. Delikatnie wziął chłopaka na ręce.

- Zaniosę go do pokoju.

Tino i Lukas ruszyli za nimi. Berwald ostrożnie położył Matthiasa do łóżka. Kolejny paroksyzm bólu wycisnął łzy z oczu blondyna. Trójka pozostałych Nordyków spojrzała po sobie z przerażeniem. Wiele widzieli, wiele przeżyli. Brali udział w bitwach i wojnach, bywali ranni i to nieraz ciężko. Ale nigdy żaden z nich tak bardzo nie cierpiał. Czy właśnie tak umierają personifikacje? Zimny dreszcz przeszedł po plecach trzech mężczyzn.

- To mój koniec - wyszeptał Matthias - Umieram.

- Nie mów tak - wydusił Lukas, siadając obok Danii i chwytając go za rękę - Pomożemy ci, znajdziemy lekarza. Nie możesz umrzeć!

- Każdy umiera, Lukasie. Nawet państwo.

- Nieprawda! A Feliks? Jego kraj zniknął na ponad sto lat i co? Wciąż żyje!

- Polska to wyjątek... Ej, nie płacz - Dania wyciągnął dłoń i otarł łzę spływającą po policzku Norwegii.

- Nie płaczę, to tylko alergia.

- Tak, tak... argh! Szlag, jak to boli! - kolejna fala bólu przeszła przez jego ciało - Proszę, wysłuchajcie tego, co chcę wam powiedzieć. Chce was za wszystko przeprosić. Za to jaki byłem w dawnych czasach i jak was traktowałem. Ja...robiłem to po części z powodu nadmiernych ambicji i pychy. Chciałem być potężny, wszechmocny. Chciałem być królem Europy, a okazałem się zwykłym dupkiem. A drugim powodem był strach... Trzymałem was siłą przy sobie, bo się bałem. Bałem się, że gdy uzyskacie wolność to o mnie zapomnicie. Że zostanę sam... A właśnie samotności zawsze się lękałem. Jesteście w stanie mi wybaczyć wszystkie krzywdy jakie wam wyrządziłem?

- Matthias, już dawno ci wybaczyliśmy - zapewnił go Tino.

- Zgadza się - mruknął Szwecja - Było, minęło.

- Dziękuję - westchnął Dania - Boże, ile bym dał, żeby jeszcze zobaczyć Iśka zanim odejdę.

- Zobaczysz go - Lukas ścisnął jego dłoń - Miał dziś przyjechać.

- Oby...Chłopcy, obiecajcie, że wyprawicie mi pogrzeb taki jak za dawnych czasów. Chce mieć pogrzeb godny wikinga.

- Nie myśl o tym. Przecież wyzdrowiejesz - Tino miał łzy w oczach.

- Nie! Obiecajcie!

- Przysięgam, że wypełnimy Twoją wolę - odezwał się Berwald.

- Dziękuję Sve... Cholera, miałem nadzieję, że zabawię się kiedyś na waszym weselu .

- Widzisz? Będzie dobrze - paplał czerwony jak pomidor Finlandia - humor ci dopisuje, rzucasz żartami.

- Oj, Tino! Kogo wy... Auć! - syknął z bólu - Kogo wy chcecie oszukać? Przecież widać, że na siebie lecicie. Tylko jesteście za głupi ... argh! ... albo za nieśmiali, żeby to sobie wyznać. Mimo, że macie dwójkę dzieciaków.

- Danmark, pieprzysz głupoty - westchnął Szwecja.

- Sve, Sve, Sve... Rozgadałeś się - zachichotał pomimo bólu Matthias - Wyświadcz mi tę ostatnią przysługę i powiedz Tino, co do niego czujesz.

- Danmark...

- Berwald, nie spełnisz ostatniej prośby umierającego?

- Ja, um... - Berwald się zarumienił - K'ch'm cię T'no.

- Wyraźniej, Berwald - Matthias po raz kolejny skrzywił się z bólu - Nic nie zrozumiałem.

- Kocham cię Tino! - wykrzyczał Szwecja.

- Ja ciebie też, Su - san - Tino rzucił mu się na szyję.

- No nareszcie - westchnął Matthias.

- Halo! Jesteście? - z dołu doleciał do nich głos Emila.

- Pójdę po niego - Lukas wyszedł z pokoju.

- Emil! Szybko! - złapał brata za rękę i pociągnął w stronę schodów - Matthias...

- Co ten stary chlacz wymyślił? - Islandia przewrócił oczami.

- Emil... on umiera - głos Norwegii się załamał.

- Onni - chan? - Emila zszokowały łzy brata - Ty żartujesz?

- Nie! Pośpieszmy się.

- Isiek! - Matthias uśmiechnął się - Jak dobrze, że jesteś. Chodź tu, niech cie przytulę ostatni raz.

- Denmark! Co się stało?

- Umieram Isiek. Widocznie swoje już przeżyłem.

Zaaferowani cierpiącym Danią Nordycy nie zwrócili uwagi na Pana Maskonura, który przysiadł na poręczy łóżka i wpatrywał się w nogi blondyna. W końcu zleciał na posłanie i dziobnął Danię w bosą stopę.

- Au! Co ten ptasi móżdżek robi? - wrzasnął Matthias - Wiem, że mnie nie lubi, ale mógłby uszanować umierającego! Hej, dlaczego przestałem czuć ból? Czy to początek końca?

Pan Maskonur spojrzał z wyższością na blondyna i podleciał do Emila. Chłopak miał wrażenie, że ptak wręcz się uśmiecha.

- Co tam masz? - Emil wyciągnął rękę do ptaka, który upuścił na jego dłoń coś małego i plastikowego - Serio Matthias? To przez to umierałeś?

Oczom Skandynawów ukazał się mały, niepozorny klocek Lego. Najwidoczniej Sealandia i Ladonia nie posprzątali dokładnie po wczorajszej zabawie, a zaspany Dania wdepnął rano w klocek

- Oj...he he...

- Ty... - zapłakane dotąd oczy Norwegii zapłonęły wściekłością.

W tym momencie wszystko wydarzyło się naraz. Tino wybuchnął histerycznym śmiechem. Lukas rzucił się na Matthiasa i zaczął go dusić. Berwald rozglądął się niepewnie, zastanawiając się czy bardziej martwić się o siniejącego Matthiasa czy zwijającego się ze śmiechu Finlandię. Emil tylko westchnął, po czym zabrał Pana Maskonura i opuścił pokój Danii. Zapowiadał się kolejny barwny tydzień w gronie rodzinnym. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro