Prolog ❤
Właśnie kończyła się matma, starałam się nie zasnąć po 40 minutach gadania o ułamkach. Nagle ktoś mnie dźgnął w plecy, a gdy się odwróciłam okazało się że to Matt, mój najlepszy przyjaciel.
- Pssst, Julia...
- Co? - była lekcja, bałam się że nas przyłapią i dostaniemy szlaban.
- Idziemy do parku po lekcji?
- Okej, ale nie mów już do mnie bo Adams wstawi nam uwagę - to mówiąc wskazałam ruchem głowy na nauczycielkę.
***
Lekcja się skończyła i już chciałam zarzucić plecak na ramię gdy przypomniało mi się spotkanie.
- Matt idziesz? - powiedziałam.
- Czekaj, muszę coś sprawdzić poczekaj na mnie w parku.
Wzruszyłam ramionami i poszłam w umówionym kierunku śpiewając pod nosem piosenkę Happy pasującą do pogody, bo było ciepło i słonecznie. Nadchodziły upragnione letnie wakacje, za tydzień kończyła się szkoła.
Spojrzałam w dół na swoje turkusowe Converse bez sznurówek i chodziłam tak aby nie dotykać lini na chodniku. Po chwili usiadłam na ławce na której zawsze odpoczywaliśmy z Mattem i wyjęłam z kieszeni srebrną spinkę do włosów zaczynając się nią bawić.
- Julia!
Prawie zeszłam na zawał.
- Nie strasz mnie tak idioto! - zaśmiałam się, a on zaraz po mnie. Trzymał w rękach dwa lody i wręczył mi jeden w moim ulubionym smaku, czyli mango. Jedliśmy i rozmawialiśmy, potem skończyliśmy i chceliśmy już się pożegnać. Nagle zatrzymała nas staruszka.
- Którędy do lodziarni kochaniutka? - spytała mnie. Była miła. Wskazałam jej z uśmiechem kierunek budynku, nagle jej ręce przemieniły się w skrzydła ze szponami. Sama zmieniła się w jakiegoś potwora. Ze strachu nie mogłam się ruszyć.
- Spinka Julia! - krzyknął Matt.
Odrętwiałymi rękami sięgnęłam po ozdobę, a gdy ją zgięłam, zmieniła się w srebrny sztylet. Rzuciłam nim w potwora a on się rozsypał.
***
Piętnaście minut później siedziałam w taksówce i z przerażeniem patrzyłam na Matta.
- Gdzie jedziemy? Mów natychmiast co się dzieje!
- Na...obóz. Letni.
- NIE SKOŃCZYŁA SIĘ JESZCZE SZKOŁA, DOBRZE SIĘ CZUJESZ?! - krzyknęłam, a taksówkarz nieco przerażony zerknął przez ramię.
- Twój tata o tym wie. Wiedział o...ryzyku, jakie niesie za sobą tak długi czas spędzony wśród śmiertelników.
Dziwne, hmm...Mówił tak, jakby sam nim nie był! Siedziałam już cicho przestraszona i patrzyłam na mijane drzewa przy drodze.
***
Hejka! Prolog już za nami ❤
Proszę o szczere opinie w komentarzu i nie zapomnijcie o ⭐ jeśli się podobało! Bajoo 👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro