Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Nie zgadzam się, żeby mieszkać w twoim małym gryfońskim gnieździe na szczycie tej wstrętnej gryfońskiej wieży!- mówił przez zaciśnięte zęby portret Mistrza Eliksirów.

- Ciszej, profesorze, bo obudzi pan wszystkich uczniów- upomniała go spokojnym głosem Gryfonka, która niosła obraz Postrachu Hogwartu do swojego pokoiku.

- Wolałbym wisieć w Malfoy Mannor niż tam.

Hermiona nie odpowiedziała nic, tylko otworzyła drzwi i wtaszczyła sporych rozmiarów malowidło do środka.

Severus Snape rozejrzał się po wnętrzu. Tak jak się spodziewał nie było tam, ani jednego zbędnego przedmiotu, a wszędzie panował idealny ład

Dziewczyna zdecydowała się powiesić Snape'a na drzwiach.

- Czy ja ci wyglądam na Grubą Damę!?- zapytał z irytacją, ale nie doczekał się odpowiedzi, ponieważ Hermiona usiadła w fotelu i zaczęła sprawdzać prace młodszych klas.

- Nie zamierzam tu spędzić, ani minuty dłużej. Rozumiesz!? Zabierz mnie stąd! Natychmiast, Granger!-kontynuował  niestrudzenie, wciąż bez odzewu ze , strony dziewczyny.

Cały wieczór marudził i gadał. Chyba nikt nigdy nie słyszał, żeby Severus Snape wypowiedział tyle słów naraz, ale Gryfonka nic sobie z tego nie robiła. Kiedy skończyła wyszła na chwilę do łazienki i wróciła przebrana w piżamę i gotowa do snu.

- Co ty ro...

- Byłabym wdzięczna, profesorze, gdyby dał mi pan teraz spać, ponieważ czeka mnie jutro ciężki dzięń. Dobranoc, profesorze.

Położyła się i niemal natychmiast zasnęła. Nie usłyszała już łagodnego głosu, który rzekł w ciemności:

- Dobranoc, Granger...

***

-Pamiętasz co mi obiecałaś? Pamiętasz? Powiedziałaś: zawsze. Nigdy nie pozwolę ci o tym zapomnieć. Jesteś moja i tylko moja na zawsze- mówił głos w jej głowie- Na zawsze, rozumiesz Hermiono Granger...Granger...

***

- Granger! - z koszmaru wyrwał ją ostry głos Mistrza Eliksirów- Granger, obudź się wreszcie!

- Już...- wymamrotała i podniosła się z posłania- Co się stało?- zapytała.

- Rzucałaś się przez sen i krzyczałaś.

- Co krzyczałam?

- Coś jakby: na zawsze- odpowiedział przez sciśnięte gardło Snape.

Dziewczyna pokiwała głową, po czym wstała i zabrała się za poranną toaletę.

- Wiesz, Granger...- zaczął - Ja też kiedyś komuś obiecałem być na zawsze. Gdybyś chciała porozmawiać...

- Nie- ucięła Hermiona, przybierając na twarz maskę obojętności- Proszę mi mówić po imieniu, profesorze Snape.

- Wystarczy Snape, Gran... Hermiono.

Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu i jej wzrok przykłuł zegar.

- Muszę już iść na śniadanie. Do zobaczenia potem, Snape- pożegnała się i pospiesznym krokiem ruszyła do Wielkiej Sali.

Kiedy dotarła do celu, posiłek trwał w najlepsze. Po cichu przemierzyła Wielką Salę, zajęła swoje miejsce, delikatnie uśmiechając się do profesor Happyday, i zabrała się do jedzenia tosta.

- Nie mam pojęcia co robiłam przez ostatnie wieczory- usłyszała nagle głos dyrektorki rozmawiającej ze Slughornem- Nie masz może odrobinę Eliksiru Prawdy?

Hermiona czuła, że niedługo jej sekret wyjdzie na jaw, mimowolnie przestała jeść wyczekując słów Slughorna.

- Moja droga, nie trzymam tak silnych eliksirów w szkole- odpowiedział zakłopotany nauczyciel Eliksirów, a Hermiona odetchnęła z ulgą.

- Szkoda...

- Wybacz, Minerwo, że się wtrącę, ale ja posiadam ten eliksir- przerwała jej profesor Happyday- Myślę,że Hermiona może ci przynieść. Prawda, kochanieńka?- zwróciła się z uśmiechem do dziewczyny, która zdołała jedynie pokiwać głową- Więc postanowione!- odparła z kolejnym radosnym uśmiechem.

Po posiłku Hermiona udała się za Eleonorą Happyday do jej gabinetu. W ładnym, jasnym, przestronnym pokoju znajdowało się sporych rozmiarów biurko, kilka gustownych foteli oraz mnóstwo ksiąg i bibelotów, charakterystycznych dla nauczycieli zaklęć.

- Herbatki?- zapytała kobieta, przywołując mały, porcelanowy czajniczek i dwie filiżanki w niebieskie różyczki.

- Nie, dziękuję- odparła Hermiona- Przyszłam tu tylko po Eliksir dla profesor McGonagall- dodała ustalając dokładnie cel swojej wizyty.

Lubiła profesor Happyday, ale wolała nie zaznajamiać się z nią bliżej. Jej sposób bycia był mieszanką słodziutkiej Dolores Umbridge i inteligentnej Luny Lovegood. Dawna Hermiona pewnie lubiłaby pogawędki z kimś o podobnych zainteresowaniach, ale teraz nie obchodziło ją nic oprócz Harrego i , co z trudem musiała przyznać- Draco Malfoy'a.

- Ależ ja nie mam tego eliksiru!- wykrzyknęła radośnie, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku- Któż to słyszał, żeby poważana Mistrzyni Zaklęć zbierała jakieś tam eliksiry?- kontynuowała, niezrażona zdziwioną miną dziewczyny- Gdybyś zobaczyła wyraz swojej twarzy, kiedy Minerwa zaczęła prosić Horacego. Wiedziałam od razu, że masz coś wspólnego z jej zanikami pamięci. Domyślam się, że to nie jest jakiś głupi dowcip,  pewnie nie możesz mi powiedzieć o co chodzi- zakończyła, znowu uśmiechnięta profesor Happyday-.

Hermiona nie odezwała się, może ze względu na przysięgę, może ze względu na to, że była pod wrażeniem wnikliwej analizy niepozornej staruszki, należy jednak stwierdzić,że coś wbiło ją w fotel i na chwilę całkowicie wyłączyło ze zwykłego codziennego życia.

- No już!- z amoku wyrwał ją głos profesor Happyday- Biegnij do swojej komnaty i zrób coś, skoro nie masz ochoty na herbatę. No już, już!

Dziewczyna, jakby pod wpływem hipnozy wstała, skinęła głową na pożegnanie i wyszła. Najwyższy czas, by Snape wszystko jej powiedział...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro