Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30


Severus nawet nie udał zdziwienia, kiedy Hermiona opowiedziała mu o Pieczęci. Gryfonka, co jak zauważył Mistrz Eliksirów, nie leżało w naturze tego domu, zareagowała nadzwyczaj spokojnie, wykazując się rozsądkiem i opanowaniem godnym Krukonki, spokojem i zrozumieniem odpowiednim dla Puchonki i, jakżeby inaczej, odrobiną ironii odpowiednio cechującej Ślizgonów.

Niedawny dyrektor Hogwartu dostrzegł w dziewczynie niezwykłą przemianę jak zaszła w przeciągu ostatniego miesiąca. Śmierć rodziców, ataki na jej życie i zdrowie jej przyjaciół ku zdziwieniu Severusa sprawiły, że z dziewczynki, która próbowała stać po tej właściwej stronie, która szukała przyjaciół pośród książek i uważała, że jest silniejsza od Czarnego Pana stała się kobietą, która nie walczyła już zaklęciami i wiedzą, ale opanowaniem, silna wolą i pewnością siebie.

Severus, świadek tej niesamowitej przemiany, po wielu latach dostrzegł, że etykietki Domów nie muszą szufladkować, że Ślizgoni mogą z całkiem niezłym skutkiem przyjaźnić się z Gryfonami, a Gryfoni potrafią z zachowaniem całego swojego honoru opiekować się Ślizgonami.

Zrozumiał też, że jego rola w życiu Hermiony dobiegła końca. Nie potrzebowała już opiekuna. Severus Snape wypełnił wszystkie swoje obowiązki wobec niej i Dumbledore'a. Mógł odejść całkowicie i zupełnie, zatracając się w światłości, która objęła jego starą, zmęczoną duszę. Żałował jedynie, że nie dane mu było się pożegnać i wyjaśnić Hermionie tego, co przed chwilą zrozumiał, ale jasność wzywała dużo mocniej i silniej niż Mroczny Znak, a jednocześnie napełniała go spokojem, jakiego nigdy nie udało mu się zaznać za życia.

***

Hogwart. Nareszcie dorwie tę głupią szlamę. Złapie ją i tym razem nie pozwoli uciec.

Mroczny Znak piekł jego skórę, mięśnie i wdzierał się żywym ogniem w kości. Nie mógł tego wytrzymać. Tak wiele szlam i zdrajców krwi, tak wiele wrogów. Ale on nie mógł się teraz rozpraszać, nie w chwili, kiedy był tak blisko wypełnienia celu.

Severus powrócił na swoje miejsce, na obrazie wiszącym na drzwiach w pokoju Hermiony. Zdołał zwiać tej głupiej nimfie i przekazać Dumbledore'owi, że wszystko idzie zgodnie z planem. Hermiona dowiedziała się o Pieczęci i najwyraźniej rozważa połączenie się tym silnym zaklęciem z Draconem. Chciał odrobinę odpocząć zanim Gryfonka wróci z Balu, ale nagle zamek i klamka oraz fragment starych, dębowych drzwi wpadły z głośnym hukiem do sypialni panny Granger. Severus wyjął powoli różdżkę i czekał. Drzwi, razem z Mistrzem Eliksirów uchyliły się, a w pomieszczeniu zapanowała martwa, atmosfera śmierci.

Gdyby Severus mógł cokolwiek poczuć, zapewne byłoby to pieczenie prawego przedramienia. Tatuażu, który zniszczył resztki jego marnego istnienia wiele lat temu, kiedy pogrążony w rozpaczy po utracie najlepszej przyjaciółki, oddał swe życie w ręce diabła.

Tymczasem włamywacz pochylił się nad łóżkiem Hermiony i powoli odsłonił kołdrę. A potem zaklął siarczyście zachrypniętym głosem, który wydawał się Severusowi dziwnie znajomy, ale nie było czasu tego roztrząsać, bo właśnie w tej chwili napastnik odwrócił się i dostrzegł, że jest obserwowany.

- Dobry wieczór, profesorze Snape- wysyczał, zanim dopadła go rzucona pospiesznie Sectumsempra.

Severus już dawno nie walczył i doskonale zdawał sobie sprawę z przewagi przeciwnika, ale zanim całkowicie stracił element zaskoczenia, mógł go przecież nieźle pokiereszować.

Tymczasem włamywacz już rzucił się do ataku. Nie było w nim jednak nic subtelnego i wyrafinowanego, w odróżnieniu od Snape'a poruszał się niczym Quasimodo i tak samo rzucał zaklęcia. Wśród klątw, odpieranych przez Mistrza Eliksirów z łatwością, dało się również słyszeć jakieś dziwne syki i jęki, które wypływały z głębi trzewi i wstrząsnęły by chyba każdym, ale nie Severusem, który nieraz słyszał takie dźwięki, kiedy Draco miewał swoje ataki.

Myśli profesora, skupione do tej pory na walce, na chwilę oderwały się do młodego Malfoy'a, którym opiekowała się teraz Hermiona. Ślizgon i Gryfonka. W dodatku prawie połączeni Magiczną Pieczęcią Oddania. Tego się nie spodziewał. A jednak tak było... Severus wiedział, że Hermiona dokończy zaklęcie. To było jasne. Tak samo, jak zielony promień lecącej ku niemu Avady, jak błękitne oczy włamywacza i jak jego długie ostre pazury raz po raz wbijające się w czarne opustoszałe płótno.

***

Bal Bożonarodzeniowy w Ministerstwie miał charakter imprezy wyprawianej z okazji wygrania wojny i odbudowania najważniejszych obiektów magicznych. Miał stać się miejscem spotkania najważniejszych osobistości magicznej Anglii, a także nowych celebrytów, czyli oczywiście bohaterów wojennych. Dzieci kupowały karty z ich podobiznami, a dorośli, którzy nie brali udziału w wydarzeniach kończącego się roku, z podziwem ściskali dłonie swoich sąsiadów i współpracowników. Wszyscy, którzy brali udział w Bitwie o Hogwart mieli ostateczne zdanie w każdej medialnej rozgrywce polityczne, czy społecznej, a nawet wybierali najmodniejsze kolory firanek do najnowszego numeru Czarownicy.

Byli to głównie Ci, którzy stracili przytomność, bądź świadomość już w pierwszym etapie walk. Mieli dość historii, o których mogli opowiadać gazetom i mniej traum niż większość prawdziwych bohaterów, którzy przeżyli. Ci woleli uciec przed błyskiem fleszy i schować się daleko za murami zamków, bądź papierów. Czasami tylko odwiedzali chorych w Mungu lub współpracowali z Ministerstwem przy projektach pomocy ofiarom wojny. Woleli działać cicho i z ukrycia, albo całkowicie oddać się żałobie.

Ale dziś nie było podziału. Wszyscy ważni i ważniejsi uczestnicy wojny z Voldemortem, a także arystokracja, urzędnicy i sponsorzy brali udział w Bożonarodzeniowym Balu w największej Sali Ministerstwa pod setką kryształowych żyrandoli. Czarodzieje w nowych, idealnie skrojonych szatach wyjściowych (lub nie takich jeszcze starych, wyciągniętych ze starego kufra na strychu) oraz czarownice w coraz to szykowniejszych sukniach.

Na ten jeden wieczór zapomniano o żałobnych kolorach strojów i każda kobieta obecna na Sali mogła się poszczycić innym odcieniem falban i taft na spódnicy.

Luna i Neville weszli do Sali i niemal natychmiast zaczęto szeptać na temat tej pary, ponieważ panna Lovegood miała na palcu średniej wielkości pierścionek z brylantem, a pan Longbottom posyłał każdemu, kto odważył się na nią spojrzeć, zabójczy wzrok. Tę falę mniej lub bardziej przychylnych opinii przekazywanych ciszej lub głośniej z ust do ust przerwało jednak pojawienie się najjaśniejszej gwiazdy wieczoru.

Panna Hermiona Granger- najlepsza przyjaciółka Chłopca-Który-Przeżył-przyćmiła wszystko i wszystkich obecnych w pomieszczeniu, ba, w całym budynku.

Spódnicę kremowej sukni z salonu Madame Malkin, przykrywała cienka warstwa czarnego tiulu, a na nowym czarnym gorsecie misternie wyhaftowano bukiet kwiatów, który przykrywał również fragment przedramion oraz spódnicy.

Do tego czarne kwiaty z woalką wpięte w okazały kok. To wszystko sprawiało, że Hermiona wyglądała, jak panna młoda, która uciekła Drakuli z przed ołtarza. A może jak taka, którą pochowano w sukni ślubnej? Dość powiedzieć, że olśniła wszystkich nie uśmiechem z reklamy pasty do zębów, ale grobową miną i gromami w oczach ciskającymi w jej partnera- niejakiego Persivala Weasley'a, który nadskakiwał i przynosił jej poncz przez cały wieczór.

Hermiona wiele by dała, żeby móc go spędzić z Luną i Nevillem, ale nie chciała być piątym kołem u wozu, dlatego znosiła towarzystwo rudzielca, który przedstawiał ja kolejnym sponsorom, prawnikom, urzędnikom i tym podobnym ważnym osobistościom. Nie unikali nawet czysto krwistej arystokracji, która niejednokrotnie sama zabiegała o zdjęcie, bądź publiczną rozmowę, dla oczyszczenia swojego rodowego nazwiska.

Na szczęście około północy udało jej się wymknąć na taras pod pretekstem zaczerpnięcia świeżego powietrza. Oparła się o balustradę i w zamyśleniu obserwowała bawiących się ludzi. Minęło dopiero kilka miesięcy, ale teraz wszystko powoli będzie wracać do normy. Trauma i wspomnienia nie znikną, ale wszyscy nauczą się z nimi znowu żyć i bawić się tak, jak dzisiaj. Ludzie będą znowu kochać, zaręczać się, brać śluby, czy wychowywać dzieci, którym z kilkanaście lat opowiedzą za co walczyli i jak wiele przegrali. Tak, jak ona opowie Harremu, kiedy już odnajdzie Fontannę Wiecznego Szczęścia i cofnie dla niego czas.

Nagle w pomieszczeniu, do którego zaglądała, utworzyło się jakieś zbiorowisko i wszyscy zaczęli się rozglądać. Wtedy ktoś zauważył ją na tarasie. Przeszklone drzwi zostały otworzone, a tłum rozstąpił się dając jej przejść do Ministra Magii, obok którego już czekali Percy i Neville.

Hermiona szła powoli. Ciche szepty gości przerywał stukot jej butów, ale zanim doszła do celu już wiedziała, że nie wydarzyło się nic dobrego. Stanęła prosto i spojrzała na Kingsley'a Shacklebota. Neville i Percy próbowali objąć ją lub chociaż złapać ja za ręce, ale wyrwała im się.

- Drodzy goście, musimy przerwać naszą zabawę- przemówił Minister przykładając swoją różdżkę do gardła- Obawiamy się, że wszyscy pracownicy Biura Aurorów będą musieli udać się dziś do pracy- na Sali nastąpiły szmery, ale Kingsley przerwał je machnięciem ręki- Dzisiaj włamano się do Hogwartu. Proszę o spokój! Wasze dzieci są bezpieczne. Zniszczono tylko jedną komnatę- dodał jeszcze.

Na Sali zapanowała głucha cisza, którą przerwał żałosny krzyk Hermiony.

- Severuuus!- dziewczyna wybiegła z pomieszczenia przytrzymując suknię i skierowała się szybko do kominków. W pogoń za nią rzucili się wszyscy Aurorzy oraz Percy- Severus! Severus!- dało się słyszeć krzyki.

Hermiona wbiegła do kominka i szybko rzuciła nazwę swojego gabinetu. W zamku dalej ruszyła biegiem po schodach do swojego pokoju.

W jej myślach przewijały się różne scenariusze. Czy znajdzie ciało? Nie, ono zostało pochowane po wojnie. A może on żyje tylko schował się na innym obrazie?

Cisza. To najbardziej przeszkadzało Gryfonce w jej pokoju. Zawsze było cicho, ale nigdy aż tak. Poprzewracane meble. Podarte pościele i zasłony. Nic nie bolało tak bardzo jak czarna pustka wyzierająca ze zniszczonego płótna, które znalazła na posadzce. Dziewczyna położyła się na nim i zaczęła głośno szlochać.

- Hermiono- powiedziała profesor Happyday najwidoczniej postawiona na straży do czasu przybycia Aurorów- nie powinno Cię tu być. Aurorzy są w zamku, a lada chwila dołączą do nich Dementorzy. Schowaj się gdzieś, dziecko- pogłaskała ją po głowie i pomogła wstać. Hermiona otrzepała sukienkę i, cały czas płacząc i jęcząc, skierowała się ku wyjściu na Błonia.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro