Earl Grey
Earl Grey — to czarna herbata aromatyzowana olejkiem ze skórki bergamotki. Oprócz właściwości zdrowotnych wszystkich czarnych herbat — Earl Grey, dzięki zawartości ekstraktu z bergamotki, stymuluje pracę mózgu, poprawia koncentrację, zwiększa odporność, hamuje produkcję tłuszczów we krwi, a nawet poprawia wygląd skóry — oczyszcza pory i zapobiega jej przebarwieniom.
Zapowiedź rozmowy z Rozalią napawała bruneta nieuzasadnionym lękiem. Nie potrafił wyjaśnić nawet samemu sobie, czego się obawia jednak, poczucie niepokoju nie odstępowało go ani na chwilę.
Czuł się trochę jak chwilę przed rozdaniem przez nauczycielkę niezapowiedzianej kartkówki, na którą się nie nauczył.
Podczas gdy Emil poszedł się przebrać w strój obowiązujący w kawiarni, Rozalia poprosiła go, by usiadł przy stoliku w kącie sali i zaczekał na nią chwilę.
Tak też właśnie zrobił, wybierając stolik dla czterech osób z dwoma krzesłami w stylu loftowym i obitą w brązową skórę kanapą, na której niepewnie przysiadł nieco zlękniony.
W tym samym czasie szatynka wraz z Niną powoli uruchomiła cały system i przygotowały lokal na przybycie pierwszych klientów. Dzięki temu Feliks zorientował się, że przyszedł troszeczkę za wcześnie, przez co zrobiło mu się okropnie wstyd. Pocieszał się faktem, że to sama rudowłosa wpuściła go do lokalu.
Nie potrafił zrozumieć tylko jednego. Powodu, dla którego z początku nie był w stanie dostrzec tej małej kawiarenki. Cała sytuacja wydawała mu się dziwna, ale jak na razie nie chciał zadawać pytań. Czuł, że na te konkretne pytania nie powinien dostawać odpowiedzi, lecz mimo to okropnie zżerała go ciekawość.
Z głębokiego zamyślenia wyrwało go nagłe pojawienie się Dave'a. Srebrzysta kula futra wskoczyła na miękką kanapę tuż obok licealisty i z widocznym na pierwszy rzut oka zadowoleniem, umościł się na kolanach chłopaka.
Chłopak byłby głupcem, gdyby nie skorzystał z okazji i nie zatopił palców w miękkiej, kociej sierści. Ta czynność pozwoliła się mu na chwilę uspokoić i wyciszyć.
Właśnie w tamtym momencie na powrót pojawiła się Rozalia z parującą filiżanką aromatycznie pachnącej herbaty, którą zamówił. Postawiła ją przed nim na stoliku, po czym usiadła naprzeciwko niego, zakładając nogę na nogę i splatając przed sobą ręce.
— Dziękuję — powiedział i przerwał tarmoszenie Dave'a na rzecz napoju, którego nie był w stanie skosztować rano w domu.
Szatynka tylko machnęła ręką, dając znać, że to nic takiego i odchrząknęła. Feliks zauważył, że dziewczyna również zdawała się lekko poddenerwowana zbliżającą się rozmową. Zdał sobie przez to sprawę, że to nie jest żadna błaha sprawa, a przecież znali się dopiero od dwóch dni.
— Chciałaś ze mną porozmawiać o czymś ważnym? — próbował zagaić tę rozmowę.
Dziewczyna spięła się lekko. Mimo to odpowiedziała:
— Szczerze mówiąc, to zależy od punktu widzenia. Na pewno po tym, co się dzisiaj wydarzyło, masz wiele pytań, a ja chciałabym móc Ci na nie odpowiedzieć. Nina wyjaśniła mi już, co działo się przed przyjściem tutaj, więc pytaj śmiało — uśmiechnęła się w sposób, który krzepił marną odwagę Feliksa i zachęcał do działania.
— Cóż, to prawda, byłem nieco zdziwiony tym, co miało miejsce przed lokalem. Czy istnieje jakiś konkretny powód, dlaczego na początku tej kawiarni nie było tam, gdzie być powinna, a później ni stąd, ni zowąd znów się pojawia? — zaczął spokojnie.
Feliks w tamtym momencie mógł wydawać się oazą spokoju, jednak w środku jego głowa omal nie wybuchła od nadmiaru pytań, które cisnęły mu się na język.
— Istotnie istnieje pewien czynnik, dlaczego tak się dzieje. Musisz mi jednak obiecać, że to, co teraz usłyszysz, zostanie tylko i wyłącznie między nami dobrze? — brunet niepewnie skinął głową.
W tamtym momencie drzwi lokalu otworzyły się, a do środka z pomocą bardzo gustownej i staromodnej laski wszedł pewien staruszek. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie ubiór osobliwego jegomościa.
Na głowie rodem z XIX — wiecznej Anglii spoczywał fikuśny, brązowy cylinder przyozdobiony mechanizmem wyjętym prawdopodobnie z zegara, którego trybiki i zapadki wciąż pozostawały w ruchu.
Do tego miał na sobie długi, ciemny płaszcz sięgający prawie samej ziemi. Na płaszczu w każdym możliwym miejscu były przyszyte kieszonki wszelakich rozmiarów, a w każdej z nich umieszczony został zegarek.
Zegarki były naprawdę różne od złotych i klasycznych modeli kieszonkowych aż po słoneczne i trochę nieco mniejsze niż te z kukułkami, które najprawdopodobniej były ręcznie malowane.
Chłopak był zachwycony tym widokiem. Nigdy wcześniej w swoim życiu nie miał do czynienia z takim sposobem ubierania się, a już w szczególności u starszych osób. Jedyne wyjątki od reguły stanowiły fanowskie zloty miłośników gier, mang albo anime.
Podświadomie jednak zdawał sobie sprawę, że ten niebywały staruszek nie jest wcale fanem żadnej gry ani mangi. Jego wygląd choć osobliwy, wzbudzał u obserwatora uczucia, których nie dało się wyjaśnić samymi słowami.
Staruszek miał krótką siwą brodę i mądre, jaskrawo niebieskie oczy, które gdyby tylko mogły, przeszyłyby twoją duszę na wskroś, wyciągając z wnętrza wszystko to, co najlepsze. Mężczyzna do tego był bardzo dostojny i smukły jak na swój wiek, a jego szczery, delikatny uśmiech i łagodne rysy twarzy wzbudzały u innych chęć bliższego zapoznania.
Feliks w tamtym momencie nabrał na to wielkiej ochoty pomimo swojej introwertycznej strony, aż sam sobie wydawał się zaskoczony do tego stopnia, że niechcący oblał palce u dłoni trzymaną przez siebie herbatą.
Rozalia zauważyła, że uwagę Feliksa przykuło coś, co znajdowało się za jej plecami, to też odwróciła się i zobaczyła stałego bywalca kawiarenki — Pana Eugeniusza. Był słynnym przynajmniej w tej okolicy zegarmistrzem, który tworzył własnoręcznie naprawdę wspaniałe i zachwycające zegary. Dzieła te okazywały się jeszcze bardziej niezwykłe, gdy osoba dokonująca zakupu potrafiła dostrzec niezwykłość danego przedmiotu niezwiązanego z jego pięknem.
Dziewczyna grzecznie przywitała się ze staruszkiem skinieniem głowy, na co on również pozdrowił ją z uśmiechem. Zasiadł przy stoliku bliżej wejścia zaraz obok okna i już po chwili niemalże w podskokach z zamiarem przyjęcia zamówienia podeszła do niego Nina z najszczerszym i najbardziej promiennym uśmiechem, jaki dotąd chłopak kiedykolwiek widział. Feliks, otrząsnąwszy się, oderwał wzrok od postaci zegarmistrza, ponownie skupiając całą swoją uwagę na Rozalii.
— To, co to za tajemnicza informacja, której nie mogę nikomu wyjawić? — zapytał, starając się wrócić rozmową na poprzednio obrane tory.
Przez twarz dziewczyny przebiegł cień zawahania, jednakże był on widoczny dosłownie przez ułamek sekundy i już po chwili w oczach kelnerki można było dostrzec stanowczość i determinację, która napędzała jej organizm niczym życiodajne paliwo. Na koniec wzięła jeszcze tylko głębszy wdech i powiedziała:
— Z początku pewnie weźmiesz mnie za wariatkę. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak właśnie się stało, ale proszę, nie wyciągaj pochopnych wniosków.
— Bez obaw. Wysłucham wszystkiego, co masz mi do przekazania cierpliwie — zapewnił, upijając łyk herbaty z filiżanki i odstawiając ją z powrotem na stolik.
— Dobrze. Nie zadawaj pytań, dopóki nie skończę, bo to naprawdę niecodzienne informacje dobrze? Chciałabym, byś wszystko jak najlepiej zrozumiał, a wszystko samo w sobie może cię nieco zbić z tropu — powiedziała, splatając palce swoich dłoni w nieco nerwowym geście.
— Postaram się zrozumieć wszystko, co masz mi do powiedzenia.
— Zatem dobrze. Na początek musisz wiedzieć, że osoby, które prasują w tym miejscu oraz nasi klienci nie są do końca zwykłymi ludźmi.
Chłopak w skupieniu analizował słowa dziewczyny, jednakże o nic nie dopytywał, aby jej nie przerywać, tak jak prosiła. Jednocześnie mimowolnie kątem oka zarejestrował jak rudowłosa kelnerka, oddala się od stolika Pana Eugeniusza, kierując się na powrót w stronę lady.
— Każde z nas ma pewien talent, którym może się szczycić, a dzięki temu normalni ludzie nazywają nas „twórcami", nie znając prawdziwej strony tych talentów — kontynuowała szatynka.
— Nie widzą oni drugiego dna, ponieważ nie są w stanie przeniknąć przez pewną barierę oddzielającą, powiedzmy ich świat od naszego. Barierę tę można określić jako specjalną niewidoczną „powłoczkę" utrudniającą im tę czynność. Umiejętność zobaczenia tej drugiej strony możesz nazywać wzrokiem, choć w naszym gronie nazywamy ją prienik. Osoby mogącymi to zrobić są „twórcy" oraz ich najbliżsi krewni związani tą samą krwią.
Słowa Rozalii pozostawiały dziwne wrażenie niedomówienia i drobne sprzeczności co rodziło u chłopaka coraz więcej pytań, jednak spokojnie czekał, aż ta skończy mówić. Nie wiedział dlaczego, ale wierzył w każde słowo, które wypowiedziała, choć cała sytuacja mogła wydawać się nieprawdopodobna.
Dave na kolanach bruneta ziewnął i jeszcze ciaśniej zwinął się w kłębek, co ponownie skłoniło go, aby delikatnie głaskać kota za uszami i tak też właśnie zrobił. Kot zadowolony z pieszczot wydawał ciche pomruki zadowolenia.
W tym czasie Nina z gotowym już zamówieniem kierowała się na powrót do stolika osobliwego klienta. Postawiła przed nim filiżankę z kawą bądź innym specyfikiem i talerzyk z ładną mini tartą truskawkową, po czym życzyła mu smacznego i udała się w stronę lady, aby najprawdopodobniej wrócić do wcześniej przerwanych czynności.
— Podejrzewamy, że jesteś właśnie, bliskim krewnym takiej osoby, jednakże twój prienik został z jakiegoś powodu zablokowany. Natomiast czynnikiem, który częściowo odblokował tę zdolność, mógł być Dave, którego wczoraj spotkałeś i tu przyprowadziłeś. Dlatego właśnie nie byłeś w stanie samodzielnie dostrzec drugiej strony.
Informacja, że ktoś z jego rodziny mógłby być „twórcą", lekko wstrząsnęła Feliksem. Przez tyle lat nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle może istnieć coś takiego jak jakaś inna strona, a na dodatek okazuje się, że jest z nią bliżej związany.
Szok wymalowany na twarzy chłopaka powodował, że Rozalia nie była pewna czy kontynuować już zaczęty temat jednak nie widząc oznak żadnej innej gwałtownej reakcji, ciągnęła dalej:
— Nie wiem jeszcze, dlaczego akurat Dave był tym katalizatorem. Najprawdopodobniej było tak ze względu na przynależność do drugiej strony. Nie musisz się martwić to nic złego.
Umysł bruneta wydawał się lekko przytłumiony, jak gdyby znajdował się pod wodą i to właśnie w tamtym momencie na powrót zwrócił on uwagę na Pana Eugeniusza. Staruszek siedział spokojnie właśnie kończąc swoją tartę truskawkową.
Chwycił łyżeczkę i najzwyczajniej wymieszał nią napój, a gdy to zrobił, właśnie wtedy para unosząca się nad filiżanką zaczęła nienaturalnie wirować i zmieniać kolor na złoty. Feliksowi przypominało to miniaturową, brokatową trąbę powietrzną, która nagle przemieniła się w sześć złotych motyli. Unosiły się one nad głową Pana Eugeniusza, który śmiał się szczerze i dziękował Ninie za miłą niespodziankę.
— Teraz ja zadam Ci jedno pytanie. Czy byłbyś gotów uwierzyć w prawdziwą magię? — zapytała Rozalia z przejęciem.
Feliks na to pytanie oniemiały skinął głową, raz po raz patrząc to na Rozalię, to na rozweselonego zegarmistrza. Wiedział, że od tej pory wszystko, co było mu dobrze znane i naturalne, zmieni swoje oblicze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro