« 19 »
— Kuubaa! - zawołała przeciągle blondynka.
— Co jest, młoda?
— Da się zakochać w osobie, której nigdy się nie widziało i tylko się ją zna przez pisanie? — zapytała przekrzywiając głowę oraz przerywając wystukiwanie słów na klawiaturze smartfona.
— Wszystko się da, RaeMi — powiedział rozbawiony patrząc na wesołą pół-polkę, pół-koreankę.
— W takim razie się zakochałam — westchnęła wpatrzona w ścianę.
— Jest z Korei?
— A i owszem — uśmiechnęła się — I tak naprawdę, mamy się spotkać już jutro.
— A on wie, że zamiast Izuku Karai naprawdę nazywasz się Kang RaeMi?
— Wie.
— Podał ci gdzie macie się spotkać? — spytał podchodząc do dziewczyny, która wysłała właśnie odpowiedź.
— Tak, chciałabym byś mnie zawiózł tam — pokazała mu wiadomość chłopaka, który wyjaśnił gdzie mają się spotkać.
— Nawet wiem gdzie to jest, to restauracja na ulicy obok — uśmiechnął się ukazując rząd trochę nie równych, białych zębów.
— Miło! — podskoczyła na łóżku jak nastolatka, którą zresztą jest.
----***----
Siedziała przy stoliku, stojącym obok okna. Przez słomkę piła mrożoną kawę, w jednej ręce trzymała telefon oczekując przyjścia chłopaka. Spóźniał się już dziesięć minut. „Może mnie wystawił?" przeszło jej przez głowę to pytanie. Spojrzała na śpieszących się nie wiadomo gdzie ludzi, śpieszyli się, tracąc czasem naprawdę wiele.
Do restauracji wszedł wyraźnie spóźniony brązowo włosy chłopak. Był nerwowy, co mówiło samo za siebie o jego spóźnieniu. Omiótł na początku byle jak całe wnętrze, lecz za drugim razem znalazł wzrokiem blondynkę, która odznaczała się dosyć nietypowym jak na Koreę wyglądem. Wyjął telefon z tylnej kieszeni i napisał.
Jeon: Jesteś już?
Spojrzał na nastolatkę, która przeniosła wzrok na telefon. Już wiedział, że to ona. To ona jest RaeMi, która zdobyła jego serce przez swój humor i nietypowe rozmówki.
Izuku: Tak matole, czekam na ciebie już od 15 minut!
— Cóż, nie łatwo się wyrwać z wytwórni — usiadł naprzeciwko zaskoczonej pół-koreanki
— Matkooo — jęknęła łapiąc się za serce — Nie strasz idioto! — zawołała rozbawiona oraz z pięknym (według Jeona) uśmiechem.
— Strachliwa jesteś... — nie dała mu dokończyć.
— I ty o tym wiesz doskonale!
— Yhm, a tak oficjalnie, jestem Jeon JungKook.
— Kang RaeMi, matole — zachichotała, podeszła do nich kelnerka, która niezbyt polubiła RaeMi, ot tak po prostu. Najwyraźniej przystojny chłopak ją tu przywiał.
— Co podać?
— Latte i dwa kawałki daqusa — rzekł spoglądając na dziewczynę dokładnie na jedną sekundę.
— Aish~ Utuczyć mnie chcesz! — powiedziała ostrym, ale rozbawionym tonem blondyna. JungKook rozłożył ręce w geście obronnym, lecz na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech. Kelnerka odeszła zirytowana kompletnym zignorowaniem jej.
— A mówiłeś mi, że boisz się dziewczyn, a ze mną i tamtą lalą to rozmawiasz — powiedziała zgryźliwie.
— Ciebie doskonale znam, a tamtą lalę znam ze swojej szkoły. Nie lubię jej i staram się ją całkowicie ignorować.
— Aha~ Czyli było coś ten teges między wami, tak? — przybrała dwuznaczny wyraz twarzy.
— Nie! Aish, wścibska jak zawsze! — zawołał przypominając pięknego pomidora.
— I za to mnie kochasz, Kookie! — uśmiechnęła się biorąc do ust słomkę. „A, żebyś wiedziała, że tak!" zawołał w myślach.
----***----
— Dzień dobry, jagiya — ucałował dziewczynę w skroń na powitanie.
— Dzień dobry, Kookie — uśmiechnęła się w jego stronę niesamowicie szczęśliwa widząc chłopaka — Jak w wytwórni?
— Jak zwykle, treningi, treningi i jeszcze raz treningi — objął ramieniem dziewczynę.
— Tylko mi się nie przeforsuj! Nie mam zamiaru odwiedzać cię w szpitalu — powiedziała trochę smutnym głosem, jakby już to się stało.
— Nie bój się, nie przeforsuje się, obiecuję. I ja zrobię wszystko byś nie musiała tam chodzić.
— Wiesz co? Kocham cię — stanęła na palcach i pocałowała JungKooka w usta.
----***----
Blondynka powtarzała kroki po dziewczynie uczącej choreografii. JungKook obserwował z przejścia poczynania swojej dziewczyny.
— Twoje ruchy powinny być płynniejsze, a ty powinnaś być bardziej rozluźniona — powiedział stając za dziewczyną i chwytając jej ręce.
— Aish! Zejdę na zawał kiedyś przez ciebie! — jęknęła zdenerwowana RaeMi — I skoro jesteś taki cwany mistrzu, to mnie naucz — spojrzała na niego przez ramię.
— Chętnie, korepetycje ze śpiewania też ci dać? — zapytał uśmiechając się zadziornie.
— Jak będziesz chciał słuchać mojego jazgotu to z chęcią — uśmiechnęła się wrednie w jego stronę.
— Zobaczysz, zrobię z ciebie jeszcze gwiazdę.
— Gratuluje wyobraźni, króliku.
----***----
— Ja nie chcę wracać do Polski! Ja już ułożyłam sobie tutaj życie! — zawołała wściekła.
— Proszę cię, RaeMi. Ja sama nie dam sobie rady — załkała kobieta po drugiej stronie telefonu.
— Ja... — zacięła się szukając odpowiedzi. Jeśli teraz wyjedzie, nie będzie miała już po co tu wracać. Zacisnęła usta w cienką linię, słuchała cichego płaczu kobiety po drugiej stronie. Została ona sama, bez żadnej pomocy po tym jak Kuba wyprowadził się do Korei, przy okazji później zabierając również blondynkę. Nikt z sierocińca nie miał jak jej pomóc finansowo, tylko RaeMi i Kuba mogli zarabiać na obecną chwilę. Jednak problemem właścicielki nie były tylko finanse, ale też okres dojrzewania, niektórych dzieci.
— Daj mi to przemyśleć, proszę...
— Dobrze — rzekła chyba trochę szczęśliwsza, chociaż, może bardziej przygnębiona przez smutek usłyszany w głosie nastolatki.
----***----
Blondynka stała nerwowo oczekując przylotu jej samolotu do Polski. Bała się, że im dłużej spędzi tutaj czas, tym prędzej JungKook zorientuje się o co chodzi. Unikała przez dwa tygodnie chłopaka jak ognia, bolało ją to, ale wiedziała, że tak będzie lepiej. Po długim namyśle zdecydowała się wyjechać z Korei i wrócić do sierocińca, do dzieci, do Eriny. Ze zwykłego przygnębienia przypomniała sobie Boże Narodzenie spędzone u Bangtanów razem z Kubą oraz sobotę dwa tygodnie temu spędzoną z Kookiem. Na to drugie, sposępniała jeszcze bardziej. Chciała mu wtedy to powiedzieć, ale za bardzo krajało jej się serce widząc szczęśliwego chłopaka, że nie śmiała psuć mu tego humoru. I dlatego postanowiła zniknąć bez żadnej wiedzy, a Kuba obiecał dotrzymać słowa o jej tajemnicy.
— Twój samolot przyleciał już, RaeMi — wyrwał ją z wspomnień głos Kuby, który położył rękę na ramieniu swojej przyszywanej siostry.
— Już? Szybko...
— Naprawdę nie chcesz by wiedział? — zapytał za nim blondynka się ruszyła z miejsca, chciał znać jej ostateczną decyzję.
— Tak, tak będzie dla niego lepiej — uśmiechnęła się mimo łez, które zaczęły spływać po jej policzkach — Teraz będzie mógł całkowicie się skupić na swojej karierze.
Blondyn nie wytrzymał i ją przytulił. Los postawił ją pod ścianą wyboru, bolesnego wyboru. Samo patrzenie na rozdartą siostrę przyprawiał go o łzy, które właśnie popłynęły z jego seledynowych oczu. Stali tak długo, jak tylko pozwalał im czas do wylotu.
Gdy RaeMi zniknęła na pokładzie samolotu wiedział już, jak ta wiadomość będzie boleć chłopaka. Jak będzie boleć informacja o zniknięciu dziewczyny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro