Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

« 17 »

21.12 PL / 22.12 KOR

23:22 PL / 7:22 KOR

Grudzień i święta już tuż tuż, a ja dalej w to nie wierzę. Piszę z Jungkook'em ponad cztery miesiące, a on dalej mnie nie poznaje mimo jasnych znaków. Westchnęłam śledząc wzrokiem spadające płatki śniegu. Chciałabym wrócić do czasów za nim wyjechałam z Korei, do tego styczniowego wieczoru, który był naszym ostatnim spotkaniem.

Do Bożego Narodzenia zostały dwa dni, za niedługo jeden, tak jak w Korei. Cały sierociniec zawziął się by udekorować dom, nawet Wioletta postanowiła pomóc, tylko ja nie pomagałam. Ten jesienny, a potem zimowy czas wprawiał mnie w melancholie. Styczeń, grudzień i listopad to czas kiedy zaczęłam chodzić z królikiem, a wcześniej przez cały październik żyliśmy jako przyjaciele. Pół roku mieszkałam w Korei razem z Kubą, byłym mieszkańcem sierocińca oraz Polski. I przez te pół roku żyłam tak pięknym życiem, że wydaje się to bajką. Miałam przyjaciół, swoją miłość, Kubę, który był dla mnie bratem, byłam na koncercie EXO oraz B.A.P co było wtedy dla mnie spełnieniem marzeń. Czułam się tam szczęśliwa, a teraz wszystko wspominam z gorzkim żalem.

— Ciekawe jak im się teraz żyje — wymruczałam pod nosem wyobrażając sobie co teraz mogą robić moi najbliżsi.

Po pokoju rozniosło cichutkim echem pukanie do drzwi. W wejściu stanęła Erina ubrana w rozciągnięty sweter oraz jasno niebieskie jeansy. Jej uśmiech sprawiał, że mój ciemny pokój pojaśniał.

— Chodź na dół.

— Po co?

— By zobaczyć gościa, zapewniam cię, że nie pożałujesz — oznajmiła pewnie, a ja zaczęłam się zastanawiać kto to musiał być. Wstałam z łóżka i poczłapałam za Eriną na dół. Wszędzie były jakieś ozdoby świąteczne, które sprawiał, że wracały wspomnienia z świąt spędzonych z Kookiem. Odwróciłam wzrok na plecy czarnowłosej z posępnym wyrazem twarzy. Przepuściła mnie w wejściu i dostałam paraliżu ze zdziwienia. Na środku salonu stał blond włosy chłopak o seledynowych oczach, Kuba. Odwrócił się przodem do mnie z niebiańskim uśmiechem.

— Spotkanie po latach, nie sądziłem, że tak mnie pochłonie życie w Korei — powiedział zmieszany pocierając kark, ale dalej zachowywał swój uśmiech. W moich oczach stanęły łzy, które nie ukazywały się od bardzo dawna. Rzuciłam się Kubie na szyję ściskając go tak jakby miał zaraz zniknąć, a ja miałabym się obudzić z tego pięknego snu.

— Kuba — wyszeptałam pomiędzy szczęśliwym łkaniem — Nie zostawiaj mnie już nigdy samej na tak długo!

Płakałam w jego ramionach, Kuba jedynie kiwał się na boki i głaskał moje niebieskie włosy. Gdy uspokoiłam trochę swój oddech blondyn odsunął się i wziął moją twarz w dłonie.

— Do końca następnego tygodnia zostaję w Polsce, a potem postaram się przyjeżdżać co miesiąc, dwa — starł kciukami łzy z moich czerwonych policzków.

— Chociaż tyle — uśmiechnęłam się szczerze — Przez ten czas opowiesz mi co się zadziało!

— Eri, jeśli będę mógł i jej stan zdrowia się polepszy, to chciałbym ją zabrać w lutym do Korei — oznajmił wesoło, patrząc na kobietę, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Jestem w raju albo mam piękny sen, z którego zaraz się wybudzę.

— Jak się jej stan polepszy to proszę bardzo, nie mogę już jej rozkazywać, jest dorosła.

— Tylko tym razem chciałbym, żeby zamieszkała ze mną na stałe.

— Jej wybór, jest już znacznie lepiej niż te kilka lat temu — podniosła dłonie oddalając od siebie wybór czy zostanę, czy nie.

— I jak, będziesz dbać o swoje zdrowie by ze mną zamieszkać? — zapytał uśmiechając się rozbawiony widząc jak mój wyraz twarzy wygląda, a wygląda tak jak u dziecka, które decyduje jaką zabawkę ma wybrać gdy ma wolną rękę co do wyboru.

— Tak! — zawołałam wyskakując w górę jak poparzona. Kuba zaśmiał się na moją reakcję i potargał mi włosy jak młodszej siostrze, którą dla niego jestem. Teraz widzę jak los potrafi zaskoczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro