12.
— Jak się czujesz? — zapytałem Jeona, który siedział na moim łóżku.
— Chcę do Tae — wyjęczał chłopak, wpatrując się we mnie. Westchnąłem cicho, lekko się śmiejąc w duszy. No tak, po co mu kumpel.
— A ja to co?
— Ty nie jesteś Tae. — Szatyn wywrócił oczami na moje słowa. Był uroczy w tym jak bardzo kochał Kima.
Tworzyli ładną parę, byli jednocześnie tak różni, a jednak tak podobni do siebie.
— Nie jestem Tae, ale jestem Jiimiiin i potrzebuję wielu przytulasów. Od ciebie — zaznaczyłem, widząc jak Jeon otwierał usta, powiedzieć (prawdopodobnie), że skoro je chcę, to mam sobie iść do Yoongiego.
— Dobra, co jemy?
— Nie wiem, nic — mruknął Guk, cicho wzdychając.
— Akurat "nic" w moim menu znaczy "sałatka z kurczakiem", więc poczekaj chwilę. — Mrugnąłem do szatyna i wyszedłem z sypialni. Chwilę później znowu się w niej pojawiłem, trzymając dwie miski w dłoniach. Jedną z nich podał Jeonggukowi, a drugą położyłem sobie na kolanach, gdy usiadłem.
Widząc jak chłopak bezsensownie grzebie z misce i niezbyt się kwapi, żeby wziąć choćby kawałek do ust, odłożyłem swoje naczynie na bok i go objąłem.
— Po prostu nie słuchaj jej, Gukie.
Chłopak nie wyglądał na przekonanego, jednak uśmiechnąłem się ciepło i sam zacząłem jeść. Wiedziałem, że on wie, on też wiedział, że ja wiem, nasze błędne koło się zamykało, bo zamiast sobie pomóc, zbywaliśmy temat. Wolałem pokazać Gukowi, że może na mnie liczyć niż tylko mu to mówić, a poza tym... Mówiąc o jedzeniu czułem się niekomfortowo.
Ta sałatka z kurczakiem równie ciężko przechodziła mi przez gardło, tak jak widocznie Jeonowi. Rano zjadłem śniadanie, a później trochę podjadałem, dlatego wolałbym już do następnego dnia nic nie jeść.
— Nie chcę już. — Chłopak odłożył miskę i rozłożył się na łóżku. Gdy leżał, widziałem jego wystające żebra i kości biodrowe przez ubranie.
Och, Jimin, dlaczego poczułeś się zazdrosny?
— W porządku — mruknąłem, samemu również odkładając miskę.
W końcu nie mogłem być gorszy i nadal jeść, skoro on już skończył. Nie chciałem, żeby myślał o mnie jako o prosiaku, który nie potrafi przestać jeść.
— Jesteś taki ładny — odezwał się w pewnym momencie, całkowicie mnie zaskakując.
— Niedługo przytyję. — Zaśmiałem się nerwowo. Nie lubiłem o tym mówić, miałem wrażenie, że wszyscy zapominają o tym, że ciągle przybieram na wadze.
— Nie rozumiesz — pokręcił głową i usiadł wyprostowany. — Nie obchodzi mnie to jak wyglądasz. Zazdroszczę ci twojego charakteru i podejścia. Przez to jesteś taki ładny.
— Och, Gukie — westchnąłem, uśmiechając się lekko. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że mnie to nie ruszyło. — Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś do mnie podobny.
Ale ja i tak zawsze będę tym gorszym.
przepraszam za taką przerwę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro