Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

flirt

Witajcie, Nasze Robaczki, kochane :*
Z faktu, że wbiło nam 500 obs. (ja się pytam jak?!) postanowiliśmy to uczcić razem z wami 😋. Za nim zaczniecie czytać owe wypociny, to chcę zastrzec, że was szanujemy i cieszymy się, że jesteście z nami. No dobra. Miłego czytania.
Alter love :*
Radek

Kiedy Hazz zszedł na dół, do działu komputerowego, nie było tam prawie nikogo. A miał nadzieję, że zostanie tam tłok i nikt nie zauważy, jak biego tam i z powrotem, przyglądając się tym wszystkim urządzeniom, o których nie ma zielonego pojęcia. Niestety, nic z tego..
Minęł ladę i skierował się do dwóch wystawionych komputerów. Harry spoglądał to na jedno urządzenie, to na drugie, palcem wskazującym przyciskał dolną wargę i zastanawiał się.
Był naturą impulsywną. Jeśli nagle strzelili mu do głowy, żeby coś kupić, to szedł i kupował. I właśnie teraz w centrum jego zainteresowania był komputer. Harry pisywał nowelki, które wysyłał do tygodników, a ponieważ jego maszyna do pisania była już stara i dość zużyta, wpadł na pomysł nabycia komputera. On, który do niedawna w ogóle nie tolerował czegoś takiego jak komputer! Widocznie trzeba czasu, by zmienić zadanie. Dla niego odpowiednia chwila nadeszła właśnie teraz. Czuł to, stojąc w tym sklepie z palcem przytkniętym do ust i rozkładając się. Samo patrzenie jednak niewiele dawało. Ten po prawej wyglądał lepiej, był bardziej elegancki, to wszystko.
- Czy mogę w czymś pomóc? - uprzejmy głos sprawił, że Hazz odwrócił się natychmiast i spojrzał w najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział. - To mogę w czymś pomóc - chłopak uśmiechnął się, zielonooki odwzajemił uśmiech lekko zażenowany.
- Chyba taaak.. Mam zamiar kupić komputer, ale szczerze mówiąc, nie wiem o komputerach absolutnie nic..
- Och, to nie problem - zapewnił przyjaźnie sprzedawca. Miał sympatyczny wygląd. Usmiechał się ciepło i Harry poczuł, że polubił go os pierwszego wejrzenia.
- Do czego masz zamiar go używać?
- Do pisania..
- W takim razie polecam ten - położył dłoń na elegancko wyglądającym komputerze - Posiada on.. - chłopak zaczął wymieniać wszelkie zalety sprzętu.
- Stop, stop! To dla mnie chińszczyzna - roześmiał się. Potrząsnął głową - Tego właśnie nie rozumiem.
- Jasne, ale żeby pisać nie musisz tęgi rozumieć.
- No, ale ten tutaj? - wskazał na stojący obok sprzęt.
- Jeśli mam być szczery, to ten nadaje się przede wszystkim do gier komputerowych.
- Czy przypadkiem nie płacą ci więcej za reklamowanie tego komputera? - Harry wskazał na urządzenie, które polecił mu sprzedawca.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i puścił oczko.
- Oczywiście, tak jest!
- W porządku, wierzę ci - oświadczył H. - To chcę go mieć!
- Oprogramowanie również? Właściwie bez tego nic nie zdziałasz.
Położył rękę na jego ramieniu i przyglądał się, czekając na odpowiedź. Hazz czuł, że jego skóra płonie, choć dłoń sprzedawcy i jego ramię dzieliły dwie warstwy ubrań.
- Ty jesteś ekspertem. - Harry spuścił wzrok i lekko zagryzł wargę. Od patrzenia na niego zrobiło mu się gorąco.
- Zaczekaj tu, zaraz wszystko przyniosę.
- Monitor i mysz także. -zawołał za oddalającym się chłopakiem.
- Monitor, oczywiście. Mysz jest w komplecie.
- A co z drukarką?
- Chcesz także drukarkę?
- No chyba muszę, bo przecież nie mógłbym niczego wydrukować.
- Tak jest! Będzie drukarka -zniknął za drzwiami zapewne prowadzącymi do magazynu.
H stał przy ladzie i czekał. Cieszył się, że wziął samochód i odżałował tych parę groszy na parking. Kupuje przecież monitor, komputer, drukarkę. To byłoby straszne, gdyby wszystko musiałby taszczyć autobusem.

***

W kwadrans później sprzedawca pomógł mu przenieść ciężkie paczki do samochodu. Brunet z trudem trzymał klapę wypakowanego po brzegi bagażnika.
- Wiesz, gdzie się zwrócić w razie jakichkolwiek komplikacji, prawda?
- Tak. Zadzwonie po prostu tutaj, do sklepu.
- Dla pewności pytaj o mnie -wyjął notes i długopis z kieszeni. Na jednej z kartek napisał swoje imię i nazwisko. -Proszę.
- Ok. Dziękuje za pomoc.. -Hazz spojrzał na kartkę - Louis.
- To ja dziękuje - Louis uśmiechnął się ciepło i otworzył przed nim drzwi od strony kierowcy. - A jak będziesz kiedyś tędy przechodzić, koniecznie zajrzyj. Będzie mi bardzo miło, a przy okazji dostaniesz kilka rad.
- Dziękuję.
Gdy wyjeżdżał z parkingu i spojrzał w lusterko, odczuł lekki dreszcz na widok Louis'a, który stał i patrzył w ślad za nim, dopóki samochód nie zniknął mu z oczu
- Można sobie nawet życzyć kłopotów tylko po to, by znowu mieć okazję z tobą porozmawiać -mruknął sam do siebie i westchnął.

***

Dwie godziny później w pokoju Harry'ego panował nieopisany bałagan. Kartony, plastikowe torby, papiery i broszury zalegały całą podłogę, a na stole stał zamontowany komputer. Wszystko to wygladaloby perfekcyjnie, gdyby tylko "operator komputera" nie miał takiej wściekłej miny.
H znał to kłucie u podstawy czaszki. Odczuwał je zawsze, kiedy był zirytowany, a teraz właśnie był. Był wściekły, o mało szlag go nie trafił.
- Teraz będziesz tak dobry i wydrukujesz ten wiersz, albo wyrzucę cię przez okno! -warknął ponuro, prawą ręką przesuwając drobny przedmiot, zwany myszką. Po monitorze przemknął jakiś znak i coś zgrzytnęło w stacji dysków. Zielonooki pochylił się w bok, aby zobaczyć, czy na papierze pojawił się tekst i zagrzytał zębami ze złości, bo drukarka ani nie drgnęła. Znowu klops!
- Dłużej tego nie zniose! -przerwał pracę i wstał. Zdecydowany wziął telefon i wybrał numer do sklepu.
Po kilku sygnałach po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Chciałbym pomówić z Louis'em z działu komputerów.
- Chwileczkę..
- Dzień dobry. Dział komputerów, słucham? - telefon odebrał Lou, a serce H zakołatało mimo woli.
- Hej, to ja. Dwie godziny temu kupiłem u ciebie komputer i drukarkę..
- No cześć. Poznaję cię po głosie. Masz już jakiś kłopat? - można było w jego głosie usłyszeć nutkę rozbawienia.
-Mam - odpowiedz Harolda była zwięzła i zdecydowana - Po prostu nie mogę go zmusić do wydruku czegokolwiek, za moment wybuchne!
- Hm.. - brzmiało to tak, jakby Lou głośno myślał. H wyobraził sobie to dokładnie.
- Czy mógłbyś przyjść tu do mnie jutro, żebym mógł ci wytłumaczyć podstawowe sprawy dotyczące programu, który zakupiłeś? Odpowiada ci to?
- Chyba tak -zgodził się i uśmiechnął się do siebie zadowolony. Miał powód zatem, żeby z nim porozmawiać - A kiedy u was jest najmniejszy ruch?
- Przyjdź rano, a spokojnie wyjaśniły wszystko co trzeba, zobaczysz -coś mu mówiło, że w tej chwili jego rozmówca się uśmiecha.
- Ok. Przyjdę.
Rozłączył się z drżeniem, pełen oczekiwań.

***

Otwierając drzwi do sklepu, Harry wyciągnął z uszu słuchawki. Uważał, że w autobusie lepiej jest wypełnić głowę muzyką, w przeciwnym razie mógłby zasnąć.
Po drodze ku schodom prowadzącym na dół do działu komputerowego, włożył słuchawki do kieszeni. Nie był w stanie przestać się uśmiechać. Świadomość spotkania z Louis'em wywoływała takie same emocje jak wczoraj, gdy rozmawiał z nim przez telefon. Fakt, że on jest tam, na dole, i czeka na niego, potęgował efekt.
Chłopak stał przy lądzie, a gdy podszedł, spojrzał na niego z uśmiechem.
- Hej, musiałeś wcześnie wstać?
- Zdecydowanie za wcześnie.
H podszedł do lady, błagając w duchu swoje dłonie, aby przestały się drżeć. Louis miał w sobie jakiś urok, wobec którego stawał się bezbronny. W nowym znajomym pociągała nie tylko ładna twarz, na która miło się patrzyło. - Nienawidzę, wczesnego wstawania.
- Ani ja - Szatyn przyniósł dwa biurowe krzesła i ulokował je przed wystawionym w sklepie komputerem. - Chodź, usiądź. Zaraz cię wszystkiego nauczę.
- Nie musisz się spieszyć. -zapewnił H -Mam mnóstwo czasu.
-Świetnie, to zostaniesz dłużej -niebieskooki poklepał go po plecach i usiadł obok. - Gotowy?
Brunet kiwnął głową - Gotowy.

***

Po paru godzinach pracy Harry umiał już o wiele więcej, niż mógł potrzebować przy pisaniu. Właściwie komputery mało go obchodziły i nie bardzo interesował się dalszym ciągiem programu obróbki tekstu, którym miał się posługiwać. Chciał, żeby spotkanie trwało jak najdłużej i tak strasznie był tym przejęty, że z trudem koncentrował uwagę. Od czasu do czadu, gdy żartował i ze sobą, Lou kładł dłoń na jego ramieniu, podsycsjąc ogień, który wciąż się w nim żarzył.
Pragnął, by to trwało i trwało, bo gdy nauczy się już wszystkiego, co zdaniem Louis'a powinien umieć, nie będzie miał powodu, by się z nim znowu spotkać. Chyba, że wynik na jakieś nowe kłopoty z komputerem, ale to raczej wątpliwe. A przychodzić tu tylko po to, żeby porozmawiać - to, jego zdaniem, zbyt jawne natręctwo. Dlatego nie protestował i uczył się wszystkiego, co mówił chłopak.
W końcu jednak nie było rady. Przyjazny, uśmiechnięty Lou życzył mu powodzenia. Prosił, by zadzwonił, gdyby.. Wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu.. Pojawiły się jednak jakieś problemy. Gdy idąc ku schodom odwrócił się, chłopak mrugnął porozumiewawczo.
H wyszedł na ulicę i westchnął ciężko. Miał wrażenie, że zainteresowanie jest obopólne, że on także mu się podoba. Ale co, u licha, ma zrobić, by rozwinąć tę znajomość? Przecież nie wypada przychodzić tutaj i narzucać się. To by L zniechęciło, do tego zaś dopuścić nie mógł.
Ponownie westchnął i ruszył przed siebie.
- Powinienem iść do domu i coś napisać -mruknął pod nosem - Może będę miał szczęście i w komputerze ujawni się coś, czego jeszcze nie rozumiał.
Nie bardzo jednak w to wierzył.
Zainteresowanie Lou dla niego będzie maleć z każdym dniem, a za to każdego dnia mogą się pojawić jakieś dziewczyny lub inni faceci. Przecież nawet nie wiedział jakiej orientacji jest chłopak!
Coś powinien wymyśleć i to zaraz, jeszcze tu, na ulicy. Musi to jednak być coś bardzo przebiegłego i subtelnego zarazem. Zamyślony, z coraz głębszą zmarszczką na czole, nie podejrzewał nawet, że Louis zamierza go w tym wyprzedzić.

***

Następnego dnia, gdy H wyjmował pocztę, spotkała go niespodzianka. W skrzynce leżała gruba koperta bez nadawcy, zaadresowana do niego. Gdy otworzył kopertę, ze zdumieniem stwierdził, że to płyta.
- A to co, u licha? -mruknął, marszcząc brwi.
W mieszkaniu poszedł prosto do komputera, włożył płytę i czekał.
W sprzęcie coś zaburczało. Monitor był początków czarny, ale po chwili coś zaczęło się dziać. Najpierw przesunęła się po nim jakaś fala, jakby falująca barwna wiązka i H otworzył usta z podziwem. Piękny, wyginający się barwami wąż wciąż zajmował ekran, a z głośnika popłynęły dźwięki. Typowa muzyka metaliczna, ale wcale nie najgorsza.
W chwilę później ekran został podzielony na dwie części. Barwny wąż zniknął, przez monitor przepływały teraz złociste obłoczki, odsłaniając raz po raz rojarzone słoneczko. U dołu, od prawej do lewej, zaczęły przesuwać się literki, okrągłe, z jednej strony wycieniowane. H z uśmiechem wodził wzrokiem tam i z powrotem, by ogarnąć słowa. W miarę jak tekst przepływał, jego uśmiech stawał się coraz szerszy, pokazując dołeczki w policzkach.
"Hej. Chciałem Ci przekazać, krótkie pozdrowienia przez komputer".
Muzyka wciąż grała, ale obłoczki rozwiały się, zostały zastąpione przez mnustwo kreseczek zmieniających barwy, przeżywających się w górę i w dół, w górę i w dół.
Harry pokręcił głową, nie przestawiając się uśmiechać.
"Nie musisz czekać, aż będziesz potrzebował pomocy w sprawie kompa, aby zadzwonić".
Ziekonooki przycisnął dłonie do policzków, płonęły, a jego dusza przepełniona była szczęściem.
- Och, Lou -szepnął.
"Gdybyś chciał pójść ze mną do kina, dziś wieczorem.. Zadzwoń do mnie do pracy"
List dobiegł końca, ale H włączył go ponownie. Chciał to przeczytać jeszcze raz i ponownie obejrzeć te niezwykłe efekty.
Po trzeciej rundzie pobiegł po telefon.
-Dzień dobry, poproszę z Louisem z działu komputerowego -nawet nie dał szans kobiecie po drugiej stronie zapytać o co chodzi.
- Chwileczkę -odpowiedział mu lekko zdezorientowany głos.
Serce H biło gwałtownie, a dłoń trochę zbyt mocno zaciskała się na słuchawce. Po chwili po drugiej stronie rozległ się głos L.
- Dział komputerów, słucham..
- Dziękuję za list - powiedział czując jak bardzo jest zdenerwowany i zakochany.
- Proszę bardzo -usłyszał roześmiany głos -Podobał ci się?
-Wspaniały! Jak to zrobiłeś?
- Mógłbym cię tego nauczyć, jeśli chcesz.
-Może dziś wieczorem, po kinie? -zapytał.
Louis roześmiał się znowu.
-No to umowa stoi, skoro się zgadzasz. Może pojdziemy do ciebie i będę mógł przeczytać coś z tego, co piszesz?
- Chciałbyś?
- Ogromnie jestem ciekawy, naprawdę. To spotykamy się w kinie?
- Tak. Wpółdo siódmej?
- Tak jest.
- Ti na razie, Lou -Brunet rozłączył się z szerokim uśmiechem. -Nie tylko ty masz zabawne pomysły, Lou -zachichotał i w łączył w komputerze program do pisania tekstu - Będziesz miał niespodziankę, kiedy przyjdziesz tu wieczorem.
Usiadł wygodnie, przez chwilę wpatrywał się zamyślony w monitor. Później na jego ustach pojawił się uśmieszek i zaczął pisać:
"Komputerowy flirt
Kiedy Mark zszedł na dół, do działu komputerowego, nie było tam prawie nikogo. A miał nadzieję, że za stanie tłok.."

KONIEC

Dziękujemy za wszystko nasze kotełki :*

Radzio & Kamilek

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro