Rozdział 3
Harry się obudził. Zamrugał zaskoczony. Znajdował się w jakimś dziwnym obcym miejscu. Leżał w jakimś wygodnym łóżku, znacznie wygodniejszym niż te w Hogwarcie. Rozejrzał się. Leżał w wielkim, srebrnozielonym łożu z baldachimem, które mogło pomieścić przynajmniej pięć osób. Kolumienki tego wspaniałego mebla ozdobione były srebrnymi wężami. Pokój był duży, bardzo przestronny. Oprócz łóżka stały w nim jeszcze dwa stoliki nocne, szafa, komoda, biblioteczka, a na ścianach były dwie pary drzwi. Cały pokój skąpany był w srebrnym świetle księżyca w pełni. Coś mu nie pasowało, przecież ostatnio kiedy patrzył na księżyc tamten widoczny był dopiero w połowie. Jednak nie miał siły dłużej się nad tym zastanawiać, strasznie bolała go głowa. Z jękiem przyłożył rękę do czoła i przez bandaż wyczuł wysoką gorączkę. Zaraz, przez bandaż?
Harry uniósł swoje dłonie do twarzy i spojrzał na nie. Każdy pojedynczy palec miał zabandażowany, czuł również, że to samo stało się z resztą jego całego. Kiedy tylko to zauważył poczuł również okropny ból pochodzący z dosłownie każdej części ciała. Jękną ponownie a jego ręce opadły bezwładnie. Czuł się okropnie chory. Zaschło mu w gardle więc bezwiednie machnął ręką przywołując do siebie szklankę wody że stolika nocnego. Upił powoli kilka łyków po czy odesłał szklankę w ten sam sposób. Przymknął oczy, był bardzo zmęczony, bolało go całe ciało i wykańczała go gorączka.
Nagle usłyszał jakiś szelest. Uchylił z trudem powieki i pewnie gdyby nie ból i osłabienie zerwałby się na równe nogi. Na łóżko wpełzał właśnie wielki wąż. Wydawał się Harremu znajomy.
~ N-Nagini? - wysyczał z trudem
Wężyca zatrzymała się na chwilę po czym skinęła głową. Jękną cicho przykrywając twarz ramieniem. Jeśli to jest Nagini - wąż Voldemorta, to naturalną koleją rzeczy musi znajdować się u Voldemorta. Czyli jednak słusznie rozpoznał, że wpadł na kogoś znajomego. To był Voldemort.
Nie ma to jak jego szczęście - pomyślał gorzko. Uciekł od Dursleyów i wpadł na samego Czarnego Pana we własnej osobie, a teraz znajdował się w samym środku jego siedziby. Uchylił oczy i drgnął nerwowo kiedy zobaczył pyszczek Nagini tuż przed swoją twarzą. Tamta widząc to zasyczała uspokajająco, jednak Harry wciąż pozostał cały spięty w oczekiwaniu na atak.
~ Jesteś cały rozpalony wężyku - syknęła troskliwie patrząc na niego tymi swoimi ślicznymi, zielonymi ślepiami.
Nie odpowiedział. Wzdrygnął się jednak kiedy zwinęła całe swoje cielsko u jego boku i położyła swoją zimną głowę na jego piersi. Chłód bijący od wężowych łusek był bardzo przyjemny i uspokajający. Gorączka przestała już tak Harremu doskwierać. Bezwiednie położył rękę na zimnych łuskach. Po chwili zasnął. Nagini otworzyła swoje oczy. Misja zakończona sukcesem. Jej mały wężyk się uspokoił i znów spokojnie spał. Martwiła się o niego. Tak bardzo przypominał jej Toma. Tak samo skrzywdzony, tak samo samotny. Ponownie zamknęła oczy i zasnęła.
***
Kiedy rano Tom Marvolo Riddle, sam Lord Voldemort, postrach czarodziejskiej świata wszedł do pokoju wraz ze słynnym Mistrzem Eliksirów Severusem Snapem zastali urzekający widok. Harry leżał sobie spokojnie przytulając się z Nagini jakby była przytulanką. A jej to widocznie nie przeszkadzało. Słysząc, że weszli uniosła głowę i popatrzyła na nich.
~ Cześć Tom - powitała go
~ Część Nagini, coś się stało? - odpowiedział
~ Mały wężyk obudził się w środku nocy - było widać, że jest zaniepokojona - Martwię się o niego. Był cały zdezorientowany i przerażony. I miał okropną gorączkę.
Tom spojrzał szybko na Harrego. Nie umknęły jego uwadze niezdrowe rumieńce na jego policzkach i sine usta. Przekazał wszystko co mówiła Nagini Severusowi. Snape przyłożył rękę do czoła czarnowłosego. Faktycznie było bardzo rozpalone. Jednak pocieszające był fakt, że chłopak się ocknął. Jego reakcja natomiast napawała go niepokojem. Może dostać szoku kiedy zrozumie gdzie jest. I u kogo jest.
Podał mu szybko odpowiednie eliksiry, w tym kolejny nasenny i na gorączkę, i opuścił pokój razem z Marvolo. Nagini postanowiła zostać i czuwać.
***
Kiedy Harry obudziło się po raz drugi był już w stanie się podnieść. Usiadł popierając się na poduszkach i przecierając oczy. Przywołał ze stolika nocnego swoje okulary. Rozejrzał się po pokoju. Na oko było południe. Nagini niestety już z nim nie było. Zastanawiał się co zrobić. W pierwszych chwili postanowił uciec, ale szybko porzucił ten pomysł. Od Dursleyów uciekł w akcie desperacji, nie miał dokąd pójść. Poza tym Avada to szybka śmierć, nawet jeśli Voldemort postanowi się nad nim po pastwić to nie będzie gorsze od tego co otrzymał u Dursleyów.
Siedział przez jakiś czas w ciszy, zatopiony w swoich myślach. Ten stan przerwał dźwięk otwierania drzwi. Harry raptownie podniósł głowę i skamieniał. To był Severus Snape.
Harry wbił w niego zdziwiony wzrok. Snape kiedy zauważył, że chłopak nie śpi też zaczął się na niego patrzeć oceniająco. I tak stali dobrych kilka chwil gapiąc się na siebie nawzajem. W końcu Severus postanowił przerwać milczenie.
- A więc wreszcie się obudziłeś Potter - powiedział
- Jak widać - odpowiedział ironicznie Harry w głowie analizując sytuację w jakiej się znalazł
Była tu Nagini, a więc był to dom Voldemorta, jeżeli był tu też Snape i nie reagował w żaden nadzwyczajny sposób (czytaj: nie wyciągnął go jeszcze stąd) to znaczy, że i on jest po stronie Voldemorta. Krótko mówiąc - ma przejebane.
- Choć za mną Potter - powiedział w końcu Skąpe i otworzył drzwi
- Harry posłusznie wstał z łóżka. Kiedy stanął na podłodze o własnych siłach zachwiał się i zakręciło mu się w głowie. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Spojrzał na woje stopy, były całe pokryte bandażem, a on miał na sobie tylko pidżamę. Machnął ręką i zmienił ją na prostą koszulkę z długim rękawem i długie spodnie. Z rozbawieniem zauważył intuicyjny wybór kolory zielonego i czarnego. Na bosych stopach pojawiły się trampki. Jakby nigdy nic podszedł do Snapea i popatrzył na niego wyczekująco.
Severus patrzył na to ze zdumieniem. Kiedy ten chłopiec opanował magię bezróżdżkową i niewerbalną na takim poziome, że posługiwał się nimi intuicyjnie!? To było coś nadzwyczajnego i niesamowitego. Potter podszedł do niego więc szybko się otrząsnął i poprowadził go do salonu w którym aktualnie siedzieli wszyscy jego niedoszli towarzysze rozmowy.
Kiedy weszli do pokoju wszyscy na nich spojrzeli. Harry spiął się cały na widok tylu wpatrzonych w niego oczu. Usiadł sztywno na wskazanej mu kanapie i zlustrował wzrokiem pomieszczenie. Oprócz niego i Snapea, który teraz usadowił się na kanapie naprzeciwko niego, było tam jeszcze dziewięć osób. Harry rozpoznał Lucjusza Malfoya, jego żonę Narcyzę, Bartiego Croucha Jr., Bellatrix i Voldemorta. Kiedy rozpoznał tych ostatnich dwoje musiał użyć całej swojej samokontroli aby nie zacząć krzyczeć lub rzucać klątwami. Reszty osób nie rozpoznawał chociaż jeden z nich przypominał Syriusza. Zmierzył ich wszystkich podejrzliwym spojrzeniem, ale wciąż panowała cisza. W końcu postanowił ją przerwać.
- Dlaczego jeszcze żyję? - to pytanie zawisło w powietrzu
- Co to za pytanie Harry? - spytał Riddle, Harry zwrócił uwagę na to, że użył jego imienia. Niepokojące.
- Ty jesteś Lordem Voldemortem, a ja jestem Harrym Cholernym Potterem, na którego polujesz, zresztą bez powodzenia - dodał złośliwie - od piętnastu lat, a teraz jestem w samym środku twojej nory. To pytanie wydaje mi się jak najbardziej na miejscu. - odpowiedział
- Riddle wbił w niego swoje szkarłatne ślepia, uwadze Harrego nie umknął błysk zdziwienia, który na chwile się w nich pojawił - Zaszły pewne niespodziewane komplikacje.
- Masz na myśli to, że mugole prawie cię wyręczyli? Jeśli tak bardzo zależy Ci na mojej śmierci to trzeba było mnie zostawić w spokoju. Sam bym zdechł. - odpowiedziały mu jedynie zdumione spojrzenia więc dodał ironicznie - A może nie mogłeś pozwolić aby odebrali Ci te chwałę?
- Och Harry, co oni Ci zrobili... - wymamrotał Tom
- Harry był skonsternowany, od kiedy Voldemorta to obchodziło - Nic - odpowiedział tylko
- Harry jak Cię znaleźliśmy byłeś na skraju śmierci, miałeś połamaną każdą kość w cieli i prawie się wykrwawiłeś! - Uuu... Voldziu chyba się wkurzył - TO nie jest NIC!
Harry wbił wzrok w podłogę. Zachowanie jego odwiecznego wroga był irracjonalne do granic. Przecież to był pieprzony Voldemort! Co tu się działo!?
- Przestańcie zachowywać się jakby którekolwiek z was to obchodziło - wymamrotał po nosem
Nie widział tego ale wymienili pomiędzy sobą zaniepokojone spojrzenia. Nagle do pokoju wpełzła Nagini. Wielki wąż wślizgnął się na kanapę, na której siedział Harry i zasyczał na powitanie.
~ Witaj Nagini - syknął Harry i machinalnie zaczął gładzić jej łuski palcami.
Wszyscy obecni zaniemówili. Niewielu zdawało sobie sprawę, że Harry umie mówić w języku wężów, a żadne z nich o tym nie pamiętało. Do tego siedząc tak i gładząc łuski Nagini był tak podobny do ich Pana, że to było aż niesamowite.
- Powiesz nam Harry kto się tak urządził? - ciszę ponownie przerwał Tom
- To nie ma znaczenia - odparł szybko chłopiec
- A właśnie, że ma - próbował się kłócić
- Nie sądzę - uciął Harry
W końcu niczego nie udało im się od niego dowiedzieć. Wszyscy patrzyli na niego z niepokojem i troską, a on wciąż wbijał wzrok w podłogę. Marvolo wymienił z Severusem porozumiewawcze spojrzenia.
- Chodź Potter - Severus wstał i wyprowadził chłopca z pomieszczenia.
***
Severus poprowadził Harrego na górę do jego pokoju. Kiedy dotarli na miejsce zamknął za sobą drzwi i spojrzał na chłopaka przed nim. Porozumiewawcze spojrzenie rzucone mu przez Toma było aż nadto zrozumiałe. Miał przejrzeć jego wspomnienia.
- Dobrze Ci radzę Potter, powiedz co się stało - dał mu ostatnią szansę
Harry jednak nie odpowiedział i patrzył wciąż w podłogę. Severus westchnął cicho. Postąpił krok do przodu wyciągając różdżkę. Zielone spojrzenie chłopca automatycznie od razu skierowało się na niego.
- Legilimens - powiedział i zagłębił się w jego umyśle
***
Severus stał w małym pustym pokoju. Znajdowało się tam tylko małe łóżeczko, w którym leżał na oko roczny chłopiec płaczący z głodu. Płakał i płakał bardzo długo ale nikt nie przyszedł.
Teraz stał w małej komórce pod schodami. Ten sam chłopiec, teraz na oko dwulatek, kulił się w jej kącie na jakimś starym poszarpanym kocu. Był cały rozpalony i dygotał w gorączce. Po policzkach małego spływały łzy jednak on wpychał piąstki do buzi by za wszelką cenę nie wydać z siebie żadnego dźwięki.
Tym razem Severus stał w kuchni. Mały, wyraźnie niedożywiony, brunecik kulił się przed potężną sylwetką swojego krzyczącego wuja. Na oczach Snapea chwycił on chłopca i pchnął na komodę. Mały rozwalił sobie głowę i złamał rękę, która wisiała teraz pod nienaturalnym kątem, jednak nie zwracając na to uwagi mężczyzna chwycił go za kark i wrzucił do komórki zatrzaskując za nim drzwi i zamykając je na zamek.
Teraz czteroletni chłopiec kulił się przed swoją ciotką, która krzyczała na niego, że przypalił bekon. Chwyciła patelnię i chlusnęła na niego gorącym olejem. Potem nie zwracając uwagi na poważnie poparzone ręce dziecka, którymi się zasłonił, skazała go na tydzień bez jedzenia i uderzyła w głowę patelnią. Nieprzytomne ciało wrzuciła do komórki.
Potem widział jak pięciolatek jest bity bo zapytał o swoje urodziny.
Sześciolatek został skatowany do nieprzytomności bo zapytał o swoich rodziców.
Kiedy miał siedem lat został pobity przez kuzyna i jego kolegów.
Jako ośmiolatek musiał wykonywać już wszystkie obowiązki domowe, a jak nie zdążył, co zdarzało się często, dostawał karę. Potem te kary ewoluowały i stawały się coraz okrutniejsze i brutalniejsze.
Wreszcie, pierwszy list z Hogwartu. Ale został spalony. Potem przyszedł Hagrid i Harry trafił do szkoły. Walka z Voldemortem.
Drugi rok. Wszyscy odwracają się od Harrego i wytykają go palcami z powodu jego wężomowy. Porwanie Ginny, zejście do Komnaty Tajemnic, walka z Bazyliszkiem i Voldemortem.
Trzeci rok. Wakacje. Ciotka Marge poszczuła go psem, który rozszarpał mu nogę. Powrót do szkoły. Dementorzy. Samotność kiedy z durnego powodu musiał zostać w szkole zamiast iść do Hogsmade. Syriusz i ucieczka Petera.
Czwarty rok. Przerażenie po zgłoszeniu go do turnieju. Przyjaciele znów się od niego odwrócili, kolejne zadania. Trzecie zadanie. Cmentarz, śmierć Cedrica i powrót Voldemorta. Potem wakacje i postępująca depresja, cięcie się i obwinianie o tą śmierć.
Piąty rok. Umbrige torturująca go na szlabanach. Dziwne wizje, GD. Potem śmierć Syriusza i odkrycie wszystkich kłamstw i manipulacji Dumbledora.
Wakacje. Kary, które rok za rokiem stawały się coraz gorsze osiągnęły apogeum. Jest głodzony, prawie codziennie torturowany. Feralna lista. Długie makabryczne tortury. Ucieczka (tu Severus był zdumiony magią, którą ten chłopiec władał), wpadnięcie na Toma Riddlea i utrata przytomności.
Severus wyszedł z umysły Harrego na czas aby złapać upadającego chłopca. Przez nadmiar emocji, osłabienie i wtargnięcie umysłu po prostu stracił przytomność. Snape ułożył go w łóżku i poszedł dołączyć do czekających na dole.
Kiedy tylko go zauważyli natychmiast przerwali rozmowę i zaczęli wpatrywać się w niego z oczekiwaniem.
- Pamiętacie w jakim stanie go znaleźliśmy? - powiedział w głuchej ciszy - To tylko kropla w morzu - cisza, która zapadła po tych słowach była jeszcze gorsza od poprzedniej.
- Severusie? - zapytał Tom patrząc na niego z niepokojem
Snape tylko pokręcił głową. Nie był w stanie tego opowiedzieć. Rozumiejąc o co chodzi Marvolo przywołał swoją myślodsiewnię. Czarnowłosy wydobył wspomnienie i strzepnął je do niej. Wszyscy się w nim zanurzyli.
Kiedy wreszcie opuścili wspomnienia było wstrząśnięci. Do tej pory myśleli, że to co przeczytali ze skanu było straszne, to jednak zmieniło ich zdanie o 180° To co zobaczyli było przerażające. Jak można było tak potraktować maleńkie dziecko? Nawet im, wielkim złym śmierciożercom, coś takiego nie mieściło się w głowach.
- Możemy ich zabić? - zapytał w końcu Lucjusz z nienawiścią wpisaną na twarzy
- Nie, jeszcze nie teraz - odpowiedział Marvolo przez zaciśnięte zęby i widać było, że podjęcie tej decyzji było dla niego trudne - Barty, bądź tak łaskaw i zbierz drużynę na nalot.
- Tak Panie!
Wymieniony śmierciożerca natychmiast zerwał się i pobiegł wypełnić powierzone mu zadanie. Wszyscy musieli odreagować.
***
No i wow, patrzcie, udało mi się opublikować ten rozdział! Ale jestem z siebie dumna. Teraz możecie się spodziewać jeszcze kolejnego rozdziału z mojej nowej książki Severitus, która już pojawiła się na moim profilu.
Miłego dnia moi wyznawcy!
***
2217 słów!
(To chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam nie licząc tłumaczeń!)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro