Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Special

Specjalny bonus, bo chodził za mną ten pomysł od jakiegoś czasu.

ps. Pisane w samochodzie w drodze z Wiednia do domu, więc jak pojawią się jakieś rażące błędy to przepraszam.

ps2. Jeśli ktoś poczuje potrzebę zbetowania, niech zrobi to śmiało i wyśle mi poprawioną wersję.

**
Maski
**

W milczeniu szli drogą w stronę Hogwartu, zaraz obok Harryego niosącego Rona, szła Maissie. Z drugiej strony szła Hermiona, a za nimi reszta Weasleyów, nauczycieli i uczniów. Przejmująca cisza trwała, aż do bram zamku, gdzie wszystkich wyprzedził patronus Dumbledora.

- Co pan wysłał? - Zapytał zielonooki, zatrzymując się w miejscu.

- Spokojnie Harry. Przesłałem informacje, by przygotowali odpowiednie miejsce, gdzie złożymy ciało Ronalda, zanim jego rodzice przygotują pogrzeb - odpowiedział łagodnie.

-Nie.

- Słucham?

- Miejsce Rona jest w Hogwarcie, tak by każdy przyszły uczeń wiedział za co oddał życie.

- Obawiam się, że nie będzie to możliwe. Rada nadzorcza, oraz ministerstwo nie wyraziło, nigdy zgody na pochowanie kogokolwiek na terenie Hogwartu. Poza tym to nie do ciebie należy ta decyzja - głos dyrektora był nadal opanowany, ale aura wokół Pottera stała się widoczna dla wszystkich.

- Ale to ja z nim rozmawiałem ostatni. Wiem dlaczego on teraz nie żyje. Wiem, co chciał przekazać. Wiem dlaczego i dla kogo oddał życie - ostatnie słowa były już krzykiem.

Delikatna dłoń położona na jego ramieniu zatrzymała kolejne słowa.

- Co masz na myśli, Harry? - Zapytała Molly Weasley.

- Są pewne zaklęcia, nie oparte na waszej magii. Można zatrzymać kogoś, porozmawiać z jego duszą. Ja... Ron nie chce nic zmieniać. Mogłem mu dać życie, ale on tego nie chciał. Cena była za duża, ale porozmawiacie z nim. To mogę wam dać, tylko nie mamy czasu. Pogrzeb musi być dziś. Zaraz, i musi się to odbyć w Hogwarcie.

- Co ty zamierzasz? - Odezwała się cicho Maissie.

- Coś, czego nauczył mnie Samuel - odpowiedział, ale po sekundzie ponownie spojrzał na panią Weasley. - Pozwoli mi pani spełnić jego ostatnie życzenie?

**

Maski

**

Niewielki pagórek za chatką Hagrida, zazwyczaj pusty teraz wydawało się, że gromadzi się na nim cała szkoła. Niedaleko drzew na niewysokim prostokątnym bloku granitu, leżało ciało Rona. Harry klęczał za jego głową, a magia wylewała się z jego dłoni, i trafiała prosto w skronie najlepszego przyjaciela.

Scena trwała przez chwilę niezakłócana przez nikogo, każdy bowiem czuł, że magia Harrego to coś więcej niż zwykłe zaklęcia.

Nagle w rozbłysku srebrnego światła, głowę Rona otoczyła kula, która zaczęła szybko rosnąć, obejmując Harrego, resztę ciała Weasleya, a potem także tych, co stali najbliżej.

Ci, którzy znaleźli się w sferze odkrywali, że ich otoczenie się zmieniło. Teraz stali, wewnątrz pokoju wspólnego gryfonów. Tego pierwszego, a może po prostu tego, który pamiętali sprzed zmiany zamku.

Najbardziej jednak uwagę przykuwało widmowe ciało Rona, stojące obok kominka. Uśmiechał się i  to tak, że nawet najbardziej zrozpaczeni poczuli spokój.

- Ron...

- Tak to ja Hermiono - odpowiedziało widmo robiąc krok w stronę dziewczyny. - Przepraszam, ze nie mieliśmy więcej czasu.  

- Ron - wykrzyknęła jego matka rzucając się do przodu, próbując go objąć.

- Jestem mimo wszystko duchem - wyjaśnił bez cienia żalu. - Nie chcę byście myśleli, że to coś złego. Ocaliłem wielu ludzi. Harry wyjaśni wam to później. Umarłem tak jak chciałem. Dając komuś więcej czasu. Musicie zrozumieć, że to się stało jest tylko i wyłącznie winą Voldemorta. Co prawda Harry ofiarował mi możliwość wyboru, ale nie mógłby sobie spojrzeć w oczy, tym bardziej tobie Hermiono.

- Ale jak, Ron musisz nam to wyjaśnić... - zaczęła jego dziewczyna, ale on przerwał jej ręką.

- Nie mam na to czasu, spójrz na Harrego. - Faktycznie gdy minął pierwszy szok, zobaczyła, że to co widzi to tylko iluzja, a za nią jest nadal pagórek, nagrobek i Harry. Blady, z krwią cieknącą z nosa i kącików ust. -  Te kilka minut to ogromny wysiłek i pewnie gdyby spróbował by tego ktoś z nas już by nie żył. Nie chcę by się tak osłabił. Chcę tylko by pochowano mnie w Hogwarcie, tak by przypominać innym, że można oddać życie dla innych. Kocham was. - Odwrócił się do Harrego i skinął głową, na znak, że skończył.

Iluzja rozwiała się, razem z magią, którą czuli wcześniej. Maissie leczyła właśnie Harrego, który upadł rozbijając sobie czoło o ostry kant granitu. Mimo to podniósł się i wzniósł różdżkę.

Ciało Rona zapadło się w granit, pozostawiajac równą powierzchnię. Kawałek od góry zaczęły pojawiać się złote napisy.

"Ronald Bilius Weasley - Najlepszy przyjaciel, Najodważniejszy gryfon. Zginął by inni mogli żyć. Nie poddał się nigdy Voldemortowi."

- Na wzgórzu samotny leży, pusty grób, - rozbrzmiała powolna pieśń, którą zaczął chyba Dumbledore, ale szybko podjęła reszta dorosłych. Zwłaszcza tych pamiętających pierwszą wojnę.

- Bohater wykopał, go sobie sam,

Nie ma nikogo, kto złoży jego ciało,

do trumny dębowej, co leży na dnie.

Umarł sam, zapomniany, choć wielu zawdzięcza życie mu,

Stawał dzielnie, by zło nie odniosło tryumfu,

Bronił słabych przed śmiercią z ich rąk.

Dziś siedział na ganku, dziś czekał na śmierć,

Czekał, aż przyjdzie zabrać to, czego Niechciał jej dać.

Dziś z ochotą przywitał tą starą przyjaciółkę,

dał ponieść swą duszę do bram."

**

Maski

**

- Możesz nam wytłumaczyć co się stało? - Zapytał Dumbledore, gdy większość uczniów już się oddaliła.

- Nie tu. Nie sądzę by nawet w zamku. Spotkamy się w naszym domu - odpowiedział i skinął na Maissie, która błyskawicznie deportował wraz z nim.

- Jesteśmy nadal w obrębie osłon, prawda? - Zapytała zdezorientowanym głosem profesor Sprout.

- Tak Pomono. Czy możecie złapać za skraj mojej szaty, Feawks na przeniesie.

**

Maski

**

Nie trwało długo, zanim na tarasie ich domu pojawiała się całkiem spora grupa. Poza częścią nauczycieli, rodziny Rona oraz członków Zakonu, pojawiła się także Hermiona, Nevill, Luna.

- Wejdźcie proszę do salonu, Harry nie ma za wiele sił, by się przemieszczać - powiedziała Maissie, rozsuwając szklane drzwi.

- Pani Weasley, chciałem panią przeprosić. Ron umarł bo nie pomyślałem o pewnych sprawach. Nie miałem pojęcia, że ktoś z zamku może mnie szpiegować, a to doprowadziło do tego co się stało.

- Harry, nie wiem o co chodziło z Ronem, ale mamy jeszcze dwie godziny, by go ocalić - powiedziała nieśmiało Maissie. - Wiem, że to co się stało sprawiło ci ból, ale pamiętaj, że możemy to zmienić.

- Nie możemy...

- O czym wy mówicie? - Przerwał im Bill.

- W wakacje ukradliśmy z ministerstwa trzy zmieniacze czasu. Możemy wrócić o osiem godzin i ocalić twojego brata – odpowiedziała blondynka.

- Nie możemy. Przestańcie to powtarzać. Myślisz, że nie spróbowałem? - Krzyknął zielonooki.  - Siedemdziesiąt trzy powtórki, do cholery. Za każdym razem więcej ofiar w Hogsmeat, w Hogwarcie, na Pokątnej, w Gringottcie. Najlepszy scenariusz jaki udało mi się z Ronem stworzyć ograniczył liczbę ofiar do osiemdziesięciu dwóch, w tym ponad trzydziestka uczniów Hogwartu. Nie udało nam się zmniejszyć tej liczby. Ron zdecydował, że jeśli alternatywą jego śmierci ma być ta osiemdziesiątka, to on woli zginąć. Nikt do cholery... ...zresztą zobaczcie sami - machnął dłonią, a ich umysły odleciały w tył, niczym w myślodsiewni.

**

Maski

**

Przez chwilę trudno było im zrozumieć co się stało, ale zaraz zrozumieli, gdzie są, a raczej co oglądają.

Harry i Ron siedzieli, w Wspólnej Sali, rozmawiając przyciszonymi głosami.

- Nie możesz poświęcić się w tak głupi sposób.

- Nie upieraj się Harry. Sprawdziliśmy wszystkie możliwości. Daj mi się pożegnać i zrób to co trzeba – przerwał mu, po czym spojrzał w stronę kominka.  – Musicie wiedzieć, że razem z Harrym sprawdziliśmy wszystkie scenariusze. Sam je układałem, a wierzcie mi, nie chce umierać, nie teraz. Sprawdzaliśmy co się stanie, gdy Harry złapie Notta, gdy zatrzyma mnie w zamku, gdy zatrzyma wszystkich w zamku, gdy spróbuje ewakuować miasteczko. Zawsze było coraz więcej ofiar. Czy to w Hogsmeat, czy na pokątnej, czy w Gringottcie. Próbowaliśmy różnych wariantów walki, nawet takich z waszym udziałem, ale zawsze ofiar było o wiele więcej. Nie da się walczyć na tylu frontach jednocześnie. Harry za chwilę zablokuje te wspomnienia u mnie i u siebie. Jego powrócą do niego, gdy dowie się, kto z zamku zdradził. Za chwilę obejrzycie kilka wersji wydarzeń, by było wam łatwiej zrozumieć, dlaczego zdecydowałem się na oryginalną wersje wydarzeń. Do zobaczenia.

Następne sceny zmieniały się dość szybko. Pokazywały beznadzieją walkę o obronę Hogsmeat, ofiary na pokątnej i w banku goblinów.

**

Maski

**

- Dlatego właśnie nie pomożemy Ronowi – zakończył zielonooki. – Mimo całej mocy jaką posiadam, nie jestem w stanie tego zmienić. A może inaczej, mogę to zmienić, ale Ron uznał koszt za zbyt wysoki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro