Rozdział 7 - 18+
Rozdział 7
- Możesz go dziś zostawić? – Odezwał się Jacques, zbliżający się do nich szybkim krokiem.
- Nie. To co zrobił może być niebezpieczne – odpowiedział Samuel.
- Więc Harry obieca, że nie użyje magii powyżej drugiego poziomu, a ty dasz mu spokój do jutra. Wygrał. Ma prawo do odpoczynku.
- To nie...
- Mianowałeś mnie jego nauczyciele, a to co powiedziałem, nie powiedziałem, jako twój przyjaciel, członek rady, tylko jako Nauczyciel Harrego Pottera. Nie masz prawa, nawet ty zmienić mojego słowa. Mianowałeś mnie jego Mistrzem, mimo, że nie chciałem następnego ucznia, skoro wystrzeliłeś pocisk, bądź gotów przyjąć rykoszet.
- Harry, czy przysięgniesz nie używać magii, powyżej drugiego poziomu, aż nie dokończymy rozmowy i szkolenia? – Głos Samuela był opanowany, ale policzek drgał mu lekko. – Dobrze więc. Do jutra rana, do ósmej – dodał, gdy Potter skinął głową.
- Dlaczego tak? – Zapytał Jacquesa, gdy Samuel zniknął.
- Bo masz prawo odpocząć. Cztery lata podporządkowane tej chwili, a nie dał by ci cieszyć się zwycięstwem, wolnością.
- Będziesz miał przez to kłopoty?
- Niewielkie – odpowiedział jego mistrz, siadając na piasku. – Samuel nie odważy się złamać swoich praw, bo szybko doprowadziło by to do anarchii.
- Złamał je w przypadku Maissie.
- Nie do końca. Zawsze w takich doborach partnerów pozostaje luka, dając którejkolwiek ze stron możliwość odrzucenia jej. Z tym, że właśnie ta luka polegała na tym, iż ktoś mógłby stwierdzić, że jest lepszym partnerem, potężniejszym. Dlatego musiałby wyzwać wyznaczonego kandydata i go pokonać. Do tej pory się to nie zdarzyło.
- Czyli Maissie mnie wykorzystała, ale teraz wedle waszego prawa, musi być ze mną.
- Pomyśl może w ten sposób. Ona chce być z tobą. Pytanie, czy ty chcesz być z nią.
**
Maski
**
- Co tu robisz?
- Kazałeś mi czekać, na wynik turnieju – odpowiedziała zamykając za sobą drzwi i siadając na brzegu jego łózka.
- A ty postanowiłaś poczekać, aż dodatkowo zasnę? Chciałaś powtórzyć sztuczkę z pierwszej mojej nocy na wyspie.
- Szczerze mówiąc to tak – wyznała pierwszy raz spoglądając mu w oczy.
Harry zaśmiała się.
- Moje zmysły są teraz ciut czulsze.
- Chciałam cię przeprosić. Nie powinnam była znikać bez rozmowy.
- Przeprosiłaś i co dalej?
- A czy wybaczyłeś? Wiem, że cię zraniłam, wybrałam to, by samej nie cierpieć. Zrobiłam głupio, bo nie pomyślałam, że możesz zmienić zdanie co do mnie. Że możesz odpuścić – wyznała cichym głosem.
- Nie odpuściłem – powiedział po niemal minucie milczenia. – To boli. Choć jestem w stanie zrozumieć dlaczego to zrobiłaś, to jednak nadal czuję się zdradzony.
- Wybaczysz mi?
- A mam jakieś wyjście?
- Mogłeś zmienić stawkę walki.
- Nie. Tego bym nie zrobił – stwierdził pewnie. – Wiele razy przeklinałem ciebie, ale nie mógłbym zostawić cię na pastwę Elevana.
- Teraz jestem twoja.
- Nie. Samuel stwierdził, że jak wygram jesteś wolna.
- A ja chcę być twoja.
**
Maski
**
- Wiesz dlaczego nazywamy się Maski? – Zapytał następnego poranka Samuel.
- Pytanie wzięte z powietrza, ale zagrajmy w tą grę. Bo wtapiacie się czasem w mugolskie społeczności, a nikt inny tego nie robi.
- Też, ale skoro mugole wykrywają magiczne rdzenie, promieniowanie, jakie powstaje wokół każdej magicznej istoty, to jak nam się to udaje. Eliksir wielosokowy, czy zdolności metamorgomagiczne nie zdadzą się na wiele.
- Zainteresowałeś mnie.
- Wyczuwasz moją moc?
- Tak... - zaczął harry, ale zamilkł, bo aura Samuela, jeszcze sekundę temu wyraźna, namacalna zniknęła. Wytężył zmysły, próbując odnaleźć jakikolwiek jej ślad. – Rozumiem, że to mi pomoże.
- Tak. Umiejętność tłumienia aury, to cecha naszej frakcji. To jedna, z rzeczy jakiej musisz się nauczyć przed opuszczeniem naszego czasu. Inaczej każdy w twoim czasie wykryje zmianę.
- Co masz na myśli.
- Maissie, wyjdziesz w końcu z sypialni? – powiedział rozbawiony. – Nie zamierzam tego komentować, w końcu Harry wygrał.
Dziewczyna wyszła lekko się rumieniąc i usiadła przy stole obok nic nie mówiąc. Samuel wyglądał na dość zadowolonego z siebie.
- Widzę, że się dogadaliście?
- Jeszcze nie do końca – powiedział Harry, spoglądając na władcę Masek. – Ale Maissie ma kilka mocnych argumentów – zażartował, za co oberwał w ramię.
- To dobrze. Każdy powinien mieć kilka argumentów – zaśmiał się, ale spoważniał na widok miny dziewczyny. – Powiesz mu co wyczułaś po powrocie z misji?
- Miałam ci dziś o tym mówić. Twoja moc promienieje, przelewa się poza twoja naturalną Aurę, Jacques i inni mogli tego nie zauważyć, bo trenowali z tobą codziennie, ale dla kogoś, kto widział twoja aurę po osiągnięciu kontroli nad drugim poziomem, a teraz to porażająca różnica.
- Czyli albo nauczę się waszej sztuczki, albo na dzień dobry powiem wszystkim, że jestem super potężnym czarnoksiężnikiem?
- W skrócie tak. A raczej sprawisz, że osoby z co czulszymi zmysłami stracą przytomność.
- Aż tak?
- Fala tsunami, Harry.
**
Maski
**
Minął miesiąc, w czasie którego praktycznie mieszkał a Maissie. Dla Jacquesa i Samuela, którzy jako jedyni trenowali z Harrym, było jasne, że są oni parą. Wspólnie spędzany czas wolny, spojrzenia nie pozostawiały złudzeń. Przynajmniej dla postronnych, najbardziej zainteresowaniwydawali się, za to nie być świadomi swojego związku.
- Kiedy przyznasz się, do związku z Maissie, bym mógł wam pogratulować? – Zapytał w końcu Jacques.
- Nie ma jeszcze związku.
- Praktycznie każdej nocy zostaje u ciebie. W wiosce nie ma już ani jednej osoby, przynajmniej wśród dorosłych, która nie wiedziała, że Maissie nie mieszka u siebie. Najpierw podejrzewali, że w końcu przeprowadziła się do Elevana, ale gdy ktoś mu pogratulował, prawda się rozprzestrzeniła.
- Nie sypiamy ze sobą, jeśli to sugerujesz.
- A powinniście – zaśmiał się na widok miny Pottera. – Co cię powstrzymuje?
- Nie wiem, jeszcze nie wyjaśniliśmy wszystkiego.
- Harry. Uwierz mi, że wyjaśniliście i to pierwszej nocy po pojedynku. Co cię powstrzymuje?
- Wiesz co mam zrobić? – Zapytał, a gdy nauczyciel kiwnął głową, mówił dalej. – Kim ona się stanie, gdy będzie mi towarzyszyć?
- Czy ci towarzyszyć, to jest jej wybór nie twój. Zapytaj lepiej, kim ty się staniesz, gdy ona nie będzie ci towarzyszyć? – Nauczyciel wstał, popatrzył na ocean i powiedział dziwnym zamyślonym tonem. – Nadciąga sztorm, Harry. A ty jesteś niczym statkiem na jego drodze. Potrzebujesz kotwicy. – Zamilkł na chwile i dodał. – Dziś już nie ma treningu, jutro i w niedzielę także. Od poniedziałku czeka cię za to coś wyjątkowego, więc lepiej bądź gotów.
**
Maski
**
- Co cię tak zmartwiło?
- Jacques. Kazał mi być z Tobą.
- A martwi cię to bo?
- Bo nie chce dla ciebie tego, co czeka na mnie.
Maissie bez słowa podeszła do niego i usiadła na jego kolanach.
- Harry, od jakiegoś czasu mieszkamy razem. Tak robią pary. Powiedziałam ci niedawno, że odeszłam bo się w tobie zakochałam i nie chciałam czekać trzech lat. Nadal jestem zakochana, do tego stopnia, że się ode mnie nie uwolnisz.
- To wyzwanie? – Zapytał z uśmiechem.
- Nie. Obietnica.
- Dobrze. Bo nie chcę być bez ciebie. Po prostu boję się, że gdy będziesz przy mnie, stanie się ci się coś złego – powiedział, kładąc dłonie na jej talii.
- Jestem dużą dziewczynką – powiedziała obejmując jego głowę.
- Tak? A wyglądasz na szesnaście lat – wsunął jedną z dłoni pod jej bluzkę, dotykając nagiej skóry.
- Ty też, ale czuję na udzie, że wielkimi krokami zmierzasz do zrobienia czegoś bardziej odpowiedniego, dla wieku naszych umysłów, a nie ciał – odpowiedziała przekręcając się lekko, by ułatwić mu włożenie drugiej dłoni pod bluzkę. – Zmartwię cię jednak, bo chyba zapomniałeś, ze za chwilę będzie tu Samuel.
Harry pocałował ją, mocno przyciągając do siebie. Przez sekundę wydawała się zdziwiona, ale zaraz poddała się temu, z równą pasją co i on.
- Harry, zaczekaj – wyszeptała po kilku minutach, gdy Potter zaczął zsuwać jej bluzkę. – Zaraz będzie tu Samuel.
- Nie będzie.
- Co? – Krzyknęła zeskakując z niego. – Skąd wiesz?
- Jacques powiedział, że mam wolne do poniedziałku.
Popatrzyła na niego przez kilka sekund, zastanawiając się, czy mówi poważnie. Złapała za dół bluzki i płynnym ruchem zdjęła ja odrzucając w kąt salonu. Jej piersi ukryte pod czarno kremowym koronkowym stanikiem, wydały mu się niesamowitym widokiem. Dziewczyna w dwóch krokach była ponownie przy nim, obejmując jego twarz i całując mocno.
- Zapłacisz mi za to, że ze mną tak pograłeś – powiedziała ciągnąc go za kark i zmuszając do wstania.
Harry ponownie objął ja w pasie, próbując przyciągnąć do sobie, ale ona ruszyła tyłem w stronę sypialni.
**
Maski 18+ (Obrazowa Erotyka)
**
Gdy tylko znaleźli się w sypialni, Maissie puściła jego głowę, zatrzymując go delikatnie dłonią, którą przesunęła na jego tors. Sama zrobiła jeszcze dwa kroki w tył, powoli rozpinając jeansy i zsuwając. Usiadła na łóżku i cały czas poruszając się do tyłu wsunęła się na nie, zatrzymując się kawałek od brzegu. Zielonooki, czuł niesamowite podniecenie, na jej widok, leżała podparta na ugiętych łokciach, a jej zgięte w kolanie, lekko rozchylone nogi sprawiały, że krew się w nim gotowała.
Patrząc w jego oczy oblizała koniuszkiem języka wargi.
- No chodź – wyszeptała.
Harry podszedł do łóżka i zamierzał wejść na nie powoli, ale jej magia pchnęła po z tyłu sprawiając, że upadł na nią. Maissie chyba dokładnie tak to zaplanowała, bo zaraz oplotła go udami i połączyła ich usta.
Dziewczyna przejęła całkowitą kontrolę nad tym co miało się dziać. Całowała Harrego zachłannie, jakby to ona czekała kilka lat, a nie on. Jego koszulka zerwana pośpiesznymi ruchami wylądowała gdzieś pod ścianą. Zaraz też obróciła go na plecy siadając na nim okrakiem, zaczęła dotykać jego mięśni na klatce piersiowej, całować go po ramionach i łaskocząc rozpuszczonymi włosami po szyi. Kiedy chłopak próbował się podnieść, by także ją pocałować, odpychała go, zmuszając pod ponownego leżenia. Przez chwilę wierciła się na nami doprowadzając do szaleństwa, ale zaraz ponownie się wyprostowała odrzucając włosy do tyłu. Sięgnęła za plecy i rozpięła stanik, pozwalając mu opaść na niego.
- Podoba mi się to spojrzenie – powiedziała ponownie się pochylając i całując go w usta. Harry objął ja za plecy, ale blondynka złapała jego dłoń i przesunęła na bok, a potem na swoją pierś. Jego dotyk, z początku nieśmiały, ale szybko stający się mocniejszy, namiętniejszy, sprawił, że zamruczała z rozkoszy. Jej dłonie także nie próżnowały i właśnie rozpinały jego spodnie. Po chwili uniosła się, by je zsunąć.
- Ał – mruknął Harry, po czym się zaśmiał.
- Wybacz odrobina, za dużo magii – dodała z słodką miną. Faktycznie magia, której użyła by ściągnąć z niego spodnie, sprawiła, że jego nogi wyprostowały się, w raczej brutalny sposób, a spodnie uderzyły w drzwi, z głośnym plaśnięciem. – Wynagrodzę ci to – powiedziała przygryzając dolną wargę i przesuwając się obok niego. Jedna z jej dłoni masowała właśnie jego członka, a druga odgarniała włosy za ucho.
Maissie pochyliła się nad nim całując go przez materiał bokserek, co spotkało się z błogim westchnieniem i wyczuwalnym naprężeniem pod jej ustami. Nie musiał czekać długo na to by jego bokserki wylądowały na podłodze, a ona zaczęła całować i oblizywać jego penisa. Z początku, było to dla niego uczucie na skraju przyjemności i bólu.
- Jakby coś było nie tak, to mi powiedz. Nie mam w tym doświadczenia – usłyszał po chwili głos dziewczyny.
- Nie przerywaj sobie – odpowiedział ochrypłym głosem, co tak jej się spodobało, że powróciła do pieszczenia go z większą intensywnością.
Nie trwało to długo, nim Harry delikatnie odciągną jej głowę.
- Zaraz nie dam rady – powiedział, co wywołało jej uśmiech.
- Więc teraz ty zrób mi to samo – zażądała, kładąc się na plecach obok niego.
Harry nieśmiało przekręcił się w jej stronę i zaczął całować jej usta, policzki, szyję schodząc coraz niżej. Zbliżył się powoli do niedużych, ale bardzo jędrnych piersi. Pierwszy pocałunek w twarde już sutki sprawił, że ciało Maissie wyprężyło się, a jej dłonie złapały go za tył głowy i docisnęły do jej ciała.
Zielonooki zaczął pieścić jej sutki intensywniej, jeden ustami, drugi dłonią, ale dziewczyna nie pozwoliła mu długo na tą zabawę. Złapała jego włosy w dość bolesny sposób i pchnęła go w dół. Przez chwilę całował jej brzuch, ale zaraz przesunął się jeszcze niżej, tak, że jej uda znalazły się na wysokości jego głowy. Przyjrzał się jej mokrym już majteczkom i zbliżając usta wciągnął cudowny zapach. Pocałował ją, jeszcze przez materiał, a już jęknęła z rozkoszy. Harry przysunął usta, nie bardzo pewny, jak sprawić jej największą przyjemność, nie miało to najwyraźniej większego znaczenia, bo Maissie wyginała się pod każdym jego oddechem i dotykiem. Co chwila mruczała zadowolona, podnosząc uda i naciskała jego głowę w dół, dając znać, że chce więcej.
- Co byś zrobiła, gdybym teraz przestał? – Zapytał ściskając jej pośladki, pod które wsunął dłonie i jednocześnie kręcąc kółko językiem na tkaninie jej całkiem już mokrej bielizny.
- Nawet nie... aaa – jęknęła z rozkoszy, gdy jeden z jego palców wślizgnął się pod materiał i przejechał po jej łechtaczce.
Uniosła pośladki do góry i puszczając jego głowę, zaczęła zsuwać ostatni kawałek ubrania jaki na sobie miała. Harry także podniecony do granic, niezgrabnie pomógł jej zsunąć go z kostek, po czym ponownie położył się miedzy jej nogami i delikatnie liznął, pierwszy raz bezpośrednio jej gładką muszelkę. Maissie pisnęła, ale zaraz docisnęła go do siebie. Zielonooki lizał ją już kompletnie nie przejmując się gdzie trafia jego język.
- aaa... - pisnęła, a on przestał, myśląc, że tym razem przesadził. – Zrób tak jeszcze – wysapała.
Na usta Harrego wysunął się uśmiech i ponownie zaczął ssać jej łechtaczkę, jednocześnie kręcąc palcem w jej środku. Nie pozwoliła mu jednak robić tego długo. Jej nogi, które opierała na jego ramionach wyprostowały się, odpychając ją w górę łóżka.
- Chodź tu – rozkazała, a jej głos był tak zachrypnięty jak jego wcześniej.
Harry przesunął się wyżej, kładąc się na niej, a jej uda oplotły go w pasie. Poczuł na sobie jej ciepłe soki, w tym samym momencie gdy ich usta się spotkały.
- Chcę cię poczuć – wyszeptała mu w ucho, gdy całował jej szyję. Ruchy jej bioder sprawiały, że Harry wariował, więc jak tylko usłyszał jej słowa, wygiął się odrobinę, chcą by jego penis znalazł się w niej. Nie było jednak tak proste jak im się wydawało liczyli i po kilku nieudanych próbach oboje śmiali się, nie przestając całować. Dziewczyna złapała go dłonią i pomogła wycelować, a on wbił się jej ciasne wnętrze. Najpierw pomimo tego, że była cała morka, wydawało mu się, że ociera się boleśnie, ale kilka ruchów sprawiło, że ból odszedł, a jego otaczało cudowne ciepło. Zaraz jednak jego członek napotkał na opór i w pierwszej chwili zawahał się. Wiedział, że może to być dla niej bolesne, ale Maissie nie miała takich oporów, jej nogi, ponownie go oplotły i docisnęły do siebie. Pisnęła z bólu, ale rozluźniła nóg, tylko rytmicznie sama unosiła biodra, niejako wisząc na nim.
- Nie przestawaj! – rozkazała, przez zaciśnięte usta, a Harry mimo, iż nie chciał sprawiać, jej bólu, to nie zamierzał też przestać. Teraz by nie mógł, bo czuł, że zaraz sam dojdzie.
Maissie, pisnęła jeszcze kilka razy, a potem ponownie jej dźwięki, zaczęły przypominać jęczenie z rozkoszy. Harry naprężył się, wybuchając w nią ciepłym płynem, ciało blondynki również napięła się w rozkoszy i nie przestając ściskać go nogami i rękami pozwoliła by na nią opadł.
Leżeli tak przez kilka minut, obdarzając się sporadycznymi pocałunkami w te miejsca, w jakie mogły dosięgnąć ich głowy. W końcu Harry wyślizgnął się z niej i obracając ją na bok położył za dziewczyną.
- Jak się czujesz? – Zapytał.
- Jak nigdy – odpowiedziała przyciskając dłońmi jego rękę, która obejmował ją w pasie. – Warto było czekać na pana, panie Potter.
- Warto było czekać na panią.
- Nie wypowiesz mojego nazwiska? – Zaśmiała się.
- Mam złe skojarzenia.
Maissie nie przestając się przytulać obróciła się w jego ramionach.
- Właśnie bzyknąłeś Malfoya – powiedziała z przekąsem.
- Przestań.
- Nie – dodała rozbawiona i cmoknęła go w usta. – Harry Potter pieprzy się z Malfoyem – niemal zaśpiewała.
- Ała – miauknęła, gdy Harry dał jej klapsa w nagi pośladek. – Tak chcesz się bawić? – zapytała z drapieżnym błyskiem w oku, a on poczuł uszczypniecie w swój pośladek.
Poczuła jak pod ruchem jej bioder Harry ponownie się napręża.
- A może wolisz inną zabawę? – zapytała zadziornie, siadając prosto i przesuwając powoli biodra w dół i górę.
- Myślę, że to stanie się moim nowym Hobby.
- Posuwanie Malfoya? – Spytała, za do dostała następny klaps.
Dłonie Harrego przesunęły się na jej piersi.
- Mmmm... Chciałaby więcej, ale twój dotyk powoduje napięcia mięśni i już teraz czuje, że to by było bolesne – powiedziała kładąc się ponownie na nim i całując go w usta. – Dasz mi odpocząć?
**
Maski
**
- Dlaczego idziemy do wulkanu? – Zapytał Samuela.
- No cóż, po pierwsze, żebyś zażył odrobine świeżego powietrza. Wydawało mi się, że od dwóch dni nie wyszedłeś z swojego domu – powiedział i zaśmiał się widząc rumienieć Harrego. – Przy okazji gratuluję dogadania się z Maissie. Jacques powiedział mi, że w końcu oficjalnie się dogadaliście.
- Tak. Można powiedzieć, że wyjaśniliśmy dobie kilka rzeczy. Jakie jest po drugie – powiedział, próbując zmienić temat.
- W wulkanie będziesz uczył się magii żywiołów. To niezbędne do opanowania Magii Piątego Poziomu, choćby w chwilowych przeskokach – Samuel, najwyraźniej też nie zamierzał drążyć tematu i po otoczeniu ich sferą ciszy, przystąpił do tłumaczenia.
Zasadniczo, jest więcej niż cztery żywioły. Dodatkowym jest czas, oraz energia, a oprócz tego efekty łączące dwa lub więcej podstawowych. Lód, elektryczność, życie. Magia Piątego Poziomu pozwala nie tylko na czerpanie energii bezpośrednio z żywiołów planety, ale też na manipulowanie nimi.
Nauka nie była łatwa, bo Samuel uparł się, by Harry pracował wewnątrz jaskini niedaleko źródła magmy, co po pierwsze powodowało potężne zakłócenia w jego magii, a po drugie wymagało ciągłej koncentracji.
**
Maski
**
- Masz ochotę na pływanie? – Zapytała Maissie. Minął niemal rok od ich pierwszej wspólnej nocy i zostało im już tylko kilka dni na wyspie. Potem rytuał Samuela będzie gotowy, mają wrócić do czasu Harrego.
- Idź, za chwilę dołączę. – Skinęła głową i wyszła z domku w stronę plaży.
Harry obserwował ją przez okno, aż nie podjął decyzji. Szybko przebrał się w spodenki kąpielowe i ruszył za nią. Mógł co prawda aportować się tuż obok, ale teraz gdy blokady aportacji nie były dla niego przeszkodą odkrył, że woli poruszać się samemu.
- Szybko ci zeszło – zaśmiała się, gdy dopłynął do miejsca w którym unosiła się na plecach w wodzie.
- Maissie – powiedział cicho, a ona słysząc ten ton opadła w wodę.
Wynurzyła się szybko, zatrzymując przed nim.
- Słucham – powiedziała poważnie.
- Ostatni raz, obiecuję, ale muszę zapytam. Przemyślałaś to, żeby iść ze mną?
- Tak.
**
Maski
**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro