Rozdział 6
Rozdział 6
Harry wrócił do swojego domu, nie do końca wiedząc co ma myśleć. Zaszył się na plaży z butelką whisky, a może nie jedną, bo gdy znalazł go Jacques był mocno wstawiony.
- Nie powinieneś się upijać - powiedział tonem nauczyciela. - Nie na tym poziomie mocy.
- Wziąłem eliksir - wyjaśnił Harry, powodując tylko większe zmartwienie na twarzy brodacza.
Upijanie się na smutno, gdy wcześniej miało się na tyle jasny umysł by się zabezpieczyć jest najgorsze. Z drugiej strony był dumny z ucznia, że pomyślał. Eliksir o jakim Harry wspomniał, miał zbawienne działanie. Pozwalał się upić, ale jak tylko czarodziej próbował wyzwolić moc, w ułamku sekundy trzeźwiał. A nawet dalej, przechodził w stan podobny do pobudzenia heroiną. Przez kilka minut był ekstremalnie przytomny, tak, że mógł przeanalizować szybko swoje postepowanie. Pozwalało się to upijać, bez ryzyka przypadkowych zniszczeń.
- Jak masz na nazwisko? - Zapytał chłopak po chwili.
- Czyli Elevan ci się wygadał - domyślił się. - Nazywam się Smith, ale czemu miałbyś mi wierzyć? Tak samo czemu uwierzyłeś Elevanowi?
- Więc jak ma na nazwisko Maissie? Tobie wierzę.
- Malfoy. Ale co to zmienia?
- Nie wiem. Nic gdyby mi powiedziała, a teraz - pokręcił głową. - Za mało wypijałem by to rozgryźć.
- Raczej za dużo. Wiesz dlaczego ci nie powiedziała?
- Nie. Wyruszyła na jakąś misję i wróci za trzy lata - odpowiedział pociągając z butelki i podając ją Jacquesowi.
- Dlaczego? -
- To wiem - powiedział i parsknął smutnym śmiechem. - Zmusiła mnie do powiedzenia co czuję i albo ją wystraszyłem...
- Albo czuje to samo i to tego się wystraszyła. - dopowiedział Jacques.
- Powiedziałem, że do pojedynku z Elevanem nie mogę jej pokazać moich uczuć.
- Mądrze - powiedział brodacz. - A ona co na to?
- Pocałowała mnie. Elevan to widział, albo jakiś jego szpieg.
- I? - niemal wykrzyknął, i to w niemałym przerażeniu.
- Udało mi się wjechać mu na ambicję i związał się magią, że nie wykorzysta tej wiedzy do szantażu.
- Mogłeś od tego zacząć - Jacques odetchnął z ulgą i pociągnął solidnie z butelki. - Wiesz co wam groziło?
- Jakoś mnie to nie obchodzi.
- Więc jako, że jej nie ma, powiem tylko tyle. Nie dopuść by przed turniejem stało się coś podobnego.
**
Maski
**
- Moje gratulacje - powiedział Samuel. - Magia Trzeciego Poziomu w półtora roku od osiągnięcia kontroli nad Magią Drugiego Poziomu to nie lada wyczyn. Jak się z tym czujesz.
- Dziwnie - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Magię trzeciego poziomu osiągało się stosunkowo łatwo. Wystarczyło uzyskać pełnię kontroli nad Magię Drugiego Poziomu, nad rdzeniem bestii, a potem rozszerzyć zmysły. Objąć nimi wszystko wokół. Poczuć ruch wiatru, pulsowanie światła w drzewach, trawie, krew płynącą w żyłach, glisty, mrówki, ptaki. Każda z tych istot miała w sobie moc, energię. Nawet woda była pełna życia.
Przypomniał sobie jedne z pierwszych ćwiczeń, gdy już potrafił wyczuwać tą energię wokół siebie, polegały właśnie na wyciąganiu jej z misek wody.
**
Maski
**
- Dotknij jej, poczuj chłód na dłoniach, a potem wyślij zmysły i wyczuj energię, wyczuj życie - jego nauczycielka prowadziła go cichym szeptem. - Czujesz? Czujesz też swoją energię, moc bestii? Czujesz jak mała jest energia wody? Zabierz tą energię. Połącz ją z swoją mocą - poleciła, a Harry zadziałał instynktownie, niczym zahipnotyzowany.
- Nie bój się. Woda nie ma ci za złe - powiedział Jolla, pochylając się nad nim. - Dlatego musiałeś to zrozumieć na wodzie. Bezpiecznie, teraz wiesz dlaczego musisz to kontrolować. Dlaczego nie uczymy tego każdego. Ty wybrałeś, by się tego uczyć.
- To jest złe, to... - zaczął Harry, ale nie wiedział jak dokończyć. - Ja wyssałem całe życie, jak wampir.
- Tak. Ale można nauczyć się to kontrolować, zabrać tylko trochę. Popatrz na drzewo, są miliony liści. Możesz zabrać tylko trochę z każdego. Liść nie potrzebuje wiele energii. Nie zawsze zabranie energii oznacza śmierć - Tłumaczyła łagodnie. - Musiałeś tego doświadczyć - powtórzyła.
**
Maski
**
- Jolla mówiła mi, że byłeś pojętnym uczniem, że uczenie ciebie nie było błędem - kontynuował po chwili Samuel.
- Chyba nie. Na razie bardziej boję się tej mocy, niż jestem za nią wdzięczny.
- Czyli miała rację. Mało, kto z nas posługuje się tą mocą, ona jest jakby to powiedzieć, na wszelki wypadek.
- Co teraz? Został nam rok do pojedynku z Elevanem. Czego będę się uczył przez ten czas?
- Coś wymyślimy - odpowiedział ten z uśmiechem.
**
Maski
**
- Czekałeś? - Zapytała, gdy tylko aportowała się na wyspie.
Harry stał niecałe dwa metry od niej. Zmienił się bardziej niż powinien, miał na twarzy trzydniowy zarost, jego rysy stwardniały i wyostrzyły się jeszcze bardziej, niż podczas pierwszego roku na wyspie. Ciało także nabrało mocniejszej budowy, a czarna obcisła koszulka bez ramion i luźne białe spodnie, jakich używał Rikon podczas nauki Capoeiry nadawały jego stoickiej postawie jakiegoś dynamizmu. Głowę ogolił na łyso i jedynie oczy, jaskrawo zielne oczy, poprzecinane złotem i czerwienią wyglądały tak samo.
Przypominał jej buddyjskiego mnicha, czekającego na atak. Wydawał się jednocześnie rozluźniony i naładowany jak sprężyna.
- Dlaczego odeszłaś?
Uśmiechnęła się robiąc krok w jego stronę, ale napotkała barierę, której wcześniej nie wyczuła.
- Nie odpowiedziałaś - powiedział, a ona wyczuła, że teraz nie da rady uniknąć odpowiedzi.
- Bo kazałeś mi czekać, a ja uznałam, że trzy lata to za długo. Wolałam poczekać kilka dni.
- A ja?
- To ty zdecydowałeś się czekać.
- Wiesz, że Elevan widział naszą ostatnią rozmowę.
- I? - Zapytała, ale zaczęła się bać. Jego ton nie sugerował niczego dobrego.
- I nie powiedział o tym nikomu poza mną - spojrzał w stronę wioski. - A dokładnie to zasugerował, że nie powiedział na razie, bo jest pewny, że pojedynek pójdzie po jego myśli, panno Malfoy.
- Harry...
- Dlaczego odeszłaś Maissie?
- Bo też się w Tobie zakochałam - odpowiedział patrząc w te zimne zielone oczy. - Czy tobie przeszło?
- Dowiesz się za tydzień - powiedział odchodząc w stronę plaży, ruszyła za nim, ale bariera powstrzymała ja przed zrobieniem kroku w jego stronę.
- Dobrze. Poczekam, skoro nadal tego chcesz - wyszeptała.
**
Maski
**
- Straciłam go? - Zapytała Jacquesa, gdy razem siedzieli na trybunach, wokół areny postawionej przez samego Samuela. Był to pierwszy moment, w którym mogła zanim bezpiecznie porozmawiać.
- Raczej nie. Zraniłaś to pewne. Porzuciła go jedyna osoba, której tu w pełni ufał. Przy okazji cofnęłaś moją, z nim relację o wiele do tyłu. Mówił potem, że jestem jedynym, któremu tu ufa, ale to niebyła prawda - powiedział. - Za to może pomogło mu to w treningu. Nie widziałem nikogo, kto uczyłby się tak zajadle. Kto tak się skupiał na zadaniu - uśmiechnął się. - Dlatego uważam, że go nie straciłaś, on tylko chciał o tobie nie myśleć. Dużo pił, ale zawsze brał eliksir. Zagłuszał wszystko to mogło mu o Tobie przypomnieć. Poza plażą.
- A jakie ma szansę dzisiaj? - Zapytała po chwili, gdy na arenę wszedł Elevan.
- Który z nich?
- Harry oczywiście.
- Ujmijmy to tak. Samuel trenował z nim przez ostatni rok.
- Dlaczego? Miał przecież uczyć się pod okiem Jolli, Rikona i Larsa?
- I uczył. Skończył rok temu.
Twarz Maissy wyrażała niedowierzanie.
- Tak, moja droga. Pobił twój rekord, i to znacznie - Jacques był wyraźnie rozbawiony.
- Czego uczył go Samuel?
- Nie mam pojęcia. Ćwiczyli w wulkanie - dodał wyjaśniająco. - Nie mogłem ich szpiegować.
- Ale próbowałeś.
- Oczywiście. Kim bym był, gdybym nie spróbował - roześmiali się oboje, ale zaraz zamilkli, bo właśnie pojawił się Harry.
**
Maski
**
Przygotowanie się do magicznej walki, nie było takie trudne. Uspokoić umysł, co w momencie opanowania Magii Trzeciego Poziomu, stawało się nawykiem. Jasne można było takiego człowieka zdenerwować, ale było to trudniejsze, a spokój mógł odzyskać w momencie. Faktem pozostawało, że panowanie nad sobą było elementarne na tym poziomie.
Co należało zrobić następnie, właściwe to się ubrać. Harry założył gładki ciemno zielony podkoszulek, jaki nosili żołnierze, spodnie wojskowe i ciężkie buty.
Normalnie obłożyłby swoje ciało, zaklęciami ochronnymi, ale teraz w momencie wejścia na arenę, te zaklęci zostały by zdjęte. Mieli walczyć od zera, więc wszelka magia ochronna, musiała zostać użyta już wewnątrz.
Byl gotów, dlatego wyszedł wcześniej, ale zanim ruszył w kierunku polany, obok wioski, na której znajdowała się arena, zatrzymał się na kilka minut na plaży.
**
Maski
**
Gdy zbliżał się do miejsca pojedynku, widział zdziwienie na twarzach czarodziejów z wioski. Żadne z nich nie oglądało go od tego czasu, gdy pojawił się tam szukając Maissie. Większość mieszkańców wiedziała, jedynie tyle, że będzie toczył się pojedynek pomiędzy czarodziejami Magii Trzeciego Poziomu. Powód oraz stawka pojedynku, nie była powszechnie znana, co było bardzo na rękę Elevana i Samuela. Ale jak słusznie zauważył ten drugi, rozpowiadanie o powodach, może sprawić, że Elevan wycofa się z pojedynku, a wtedy wracają do impasu.
Mimo braku wiedzy o powodach, niemal cała wioska pojawiła się na specjalnie dla tego wydarzenia wzniesionych trybunach. Bądź co bądź, walki z użyciem Magii trzeciego Poziomu nie należały do codzienności.
Potter wkroczył na arenę i spokojnym krokiem ruszył w kierunku Rikona, który miał sędziować walkę i Elevana.
- Nie rozmyśliłeś? Warto umierać dla... - Zaczął jego przeciwnik.
- Jestem - Przerwał mu ostro Harry. - Nie kończ.
- Poza tym to nie jest walka na śmierć i życie, Elevanie. A za zabójstwo zwycięzcę spotka surowa kara - oznajmił twardo Rikon. - Znacie zasady, ich łamanie spotka się z karą.
Harry kiwnął głową, tak samo ja Elevan. Oboje nie spuszczali z sobie wzroku.
- Rozejdziecie się. Możecie zaczynać gdy opuszczę Arenę.
Harry odwrócił się od razu ruszając do miejsca, które mógłby nazwać swoim narożnikiem. Walka miała mieć pięć maksymalnie pięć rund, a zwyciężał ten, który wygra trzy z nich. Technicznie rzecz biorąc, zielonooki był kilkukrotnie potężniejszy od blondyna. Magia Trzeciego poziomu pozwalała zwiększyć moc Magii Drugiego Poziomu kilkunastokrotnie, ale nadal, zależało to od rodzaju bestii, której rdzeń się przyjęło. Moc jaką można było przyjąć i się posłużyć zwielokrotniała moc rdzenia i to wszystko. Więcej rozerwało by ciało maga. Każdy z rdzeni Harrego był potężniejszy niż rdzeń Elevana.
Moc jednak to nie wszystko. Słabszy czarodziej dzięki taktyce i mistrzostwie w magii, mógł pokonać silniejszego. Harry musiał nie tylko zwyciężyć, ale i pokazać, że jest lepszy, niezależnie od mocy.
Rikon wyszedł z pola walki i natychmiast gdy rozbłysło zielone światło, oznaczające początek walki, w stronę Pottera uderzyły zaklęcia, słabe, ale z różnych stron. A to ziemi wypuściła skałę z jego prawej strony, a to powietrze zamarzło i zaatakowało go soplami. Na razie chronił się pod tarczą, nie odpowiadając. Tarcza pochłaniała o wiele więcej energii, niż ataki, zwłaszcza tak proste, ale zanim zaatakuje, Harry chciał postawić osłony wokół swojego ciała.
Robił to powoli idąc po łuku w stronę przeciwnika. Nie chciał się zdradzić z dodatkowymi barierami, ani z tym, że potrafił trzymać tarczę i oprócz tego rzucać inne zaklęcia.
W pewnym monecie odrzucił tarczę, skoczył do przodu i zaatakował wzbudzając niewielką falę uderzeniową pod ziemią. Niewielką jak niewielką. Ziemia pod jego przeciwnikiem podskoczyła na ponad metr. Elevan zachwiał się i zanim odzyskał równowagę wielki drewniany, zaostrzony pal celował w jego klatkę. Drugi taki sam pojawił się sekundę po nim za jego plecami.
- Stop! - Rozległ się głos Rikona. - Harry wygrywa pierwszą rundę. Powrócić na swoje strony.
Harry z lekkim uśmiechem wrócił do siebie. Na środku areny rozbłysło zielone światło oznaczające początek drugiej rundy. Tym razem Potter postanowił od razu zaatakować i zmęczyć Elevana zmuszając go do ciągłej obrony. Sam otoczył się sferoidalna tarczą, która zatrzymywała nieliczne ataki tutejszego czarodzieja.
Elevan cofał się wolno, ale jednak. Nie postawił takiej tarczy jak Harry, bo zużywała olbrzymie ilości energii. Zamiast tego pokazywał właśnie mistrzostwo obrony, zbijając ataki Pottera, gdy były tuż przy nim. Nagle Harry poczuł przeszywający ból, w okolicy kolan, od którego zwalił się na ziemię.
- Stop! - Krzyknął Rikon. - Rundę wygrywa Elevan.
Harry przez chwile nie wiedział, jakim cudem został trafiony, ale gdy tylko spojrzał na swoje nogi, dostrzegł dwa noże, a raczej same ostrza wbite pod kolanami. Elevan musiał je pozostawić, gdy się cofał, a Harry wszedł na nie swoją tarczą. Jego osłony zatrzymały ostrza po dwóch centymetrach, ale mimo to przegrał rundę.
Szybko znieczulił nogi, wyrwał magią ostrza i uleczył nogi. Wściekły na siebie za tak prosty do uniknięcia błąd wracał na swoje miejsce.
- Potter zapomniałeś swojej pewności siebie! - zawołał za nim Elevan.
Runda trzecia rozpoczęła się od ostrożnej wymiany ciosów. Harry nadal trzymał mocną tarczę, a jego przeciwnik odbijał zaklęcia Harrego w miarę ich pojawiania się. Czasem odskakiwał, co niezmiernie frustrowało Harrego, który marnował moc, podczas, gdy jego przeciwnik niemal odpoczywał. O tak, Elevan odrobił lekcję, pod tytułem, jak pokonać silniejszego przeciwnika.
Harry zaatakował podwójnymi ciosami. Za jednym uderzeniem czystej magii, szło następne. Zdradzał tym co prawda, swoja zdolność do rzucania dwóch zaklęć jednocześnie, ale to nie miało znaczenia. Był to pokaz dla Elevana, oraz innych czarodziejów Magii Trzeciego Poziomu. A brzmiał tak, „Jestem lepszy, potrafię więcej, nie lekceważ mnie".
- Stop! - Krzyknął Rikon, gdy ciało Elevana wyleciało w powietrze i upadło boleśnie na trawę dobre dwa metry dalej. - Rundę wygrywa Harry. Na miejsca - dodał, gdy Elevan podniósł się z ziemi.
Czwarta runda miała mogła być tą, która decyduje po zwycięstwie.
Zaraz po jej rozpoczęciu, Elevan otoczył się, sferą magii, ale nie taką jakiej użył Potter, a mlecznobiałą. Zaraz też kula powieliła się kilkukrotnie, a po dziesięciu sekundach po arenie biegało i odbijało się od siebie kilkadziesiąt nieprzenikalnych sfer. Harry otoczył się ponownie tarczą. Nie musiał czekać długo, gdy posypały się na niego ataki. Sam także kilka razy zaatakował, ale jego uderzenia mocy przenikały poprzez kule, jakby te były wykonane z dymu.
Rozesłał kilka uderzeń opartych o ogień, ale te także nie wywołały efektu.
Nagle poczuł silne uderzenie skupiona magią w tył tarczy. Zaczął ją wzmacniać w tym miejscu, gdy kolejny cios, z tym, że wielokrotnie mocniejszy uderzył z przodu, przebijając jego tarczę i wyrzucając go w powietrze.
- Stop! - Rikon, nie wyglądał na zadowolonego, ale dodał. - Rundę wygrywa Elevan.
Harry podniósł się ostrożnie. Na pewno miał złamane co najmniej dwa żebra, które szybko wyleczył. Mimo to ciężko było opanowywać ból, powstały przy uderzeniu, ale też przy leczeniu, a ciągłe skupianie się na znieczulaniu bolących miejsce, nie było dobre. Ból, jak wiedział z zajęć z anatomii, był po to byśmy nie uszkodzili się za bardzo.
Piąta runda zaczęła się od ostrej wymiany ciosów. Tu już chodziło o pokaz siły, ale nie trwało to długo, bo Elevan szybko zniknął. Poderwał kilka połaci ziemi w powietrze, wysadził kilka innych. Gdy opadł dym i pył, jego nie było.
Harry nie myśląc wiele postanowił użyć czegoś, co tworzył od kilku tygodni. W umyśle przywołał kształt mocy. Stworzył obraz trzech okręgów, a raczej obwarzanków, rozchodzących się od niego po arenie. Nie było przed tym możliwości ucieczki. A każdy z kolejnych miał być silniejszy niż wcześniejszy. Gdy był pewny, że opanuje moc i zatrzyma się ona na krańcu areny, zamknął oczy i wypuścił pierwszy krąg, a za nim następny i następny.
Poczuł przyjemne falowanie mocy, gdy moc uderzyła w barierę areny.
- Stop! - Krzyknął Rikon. - Rundę i pojedynek wygrywa Harry.
Potter otworzył oczy i przyjrzał się trybunom. Nie było wiwatu, ani krzyku. Mieszkańcy wioski trwali w osłupionym milczeniu. Bariera areny zniknęła, a pod jednym z filarów leżał Elevan, nad którym stał Samuel.
Potter ruszył w ich stronę.
- Czy wygrałem? - Zapytał, choć zostało to dopiero co ogłoszone.
- Tak - odpowiedział Samuel, z jakaś nową nutą w głosie. Podziwem? Przerażeniem, trudno to było określić.
- Dobrze - odpowiedział, czując się szczęśliwy jak mało kiedy. Deportował się na swoją plazę, jak zaczął nazywać w myślach ten zakątek wyspy.
**
Maski
**
- Co zrobiłeś na arenie? Ten ostatni atak - powiedział groźnie Samuel pojawiając się kilkanaście sekund za nim.
- Czemu pytasz? Rozesłałem moc sferycznie.
- Skąd wziąłeś jej tyle?
- To znaczy ile? - Zapytał Harry, autentycznie zaskoczony pytaniami.
- Harry do stworzenia barier wokół areny użyłem Magii Czwartego Poziomu. A moje tarcze rozprysnęły się niczym bańka mydlana, po spotkaniu z twoją pierwszą falą. Gdybyś nie rozproszył mocy w granicach areny, większość widzów była by martwa - oznajmił.
- Elevan jakoś przeżył.
- Bo zużyłem naprawdę dużo mocy, by go osłonić - powiedział. - Dlatego pytam, jak to zrobiłeś.
- Pracowałem nad tym od dłuższego czasu. Gdy znalazłem już metodę było to proste. Tworzysz obraz mocy w umyśle, właściwie to raczej tworzysz efekt, jaki chcesz, a potem uwalniasz magię.
- Skup się do cholery. Wiem, jak tworzy się zaklęcia i nowe efekty, sam cię tego uczyłem. Skąd pochodziła moc. Sprawdź to, czy ona wychodziła z twoich rezerw? - warknął Samuel, a tym razem wydawał się naprawdę zły.
Harry skupił się na swoim wnętrzu. Przeglądanie własnych wspomnień, przypominało wizytę w myślodsiewni.
- Nie pochodziła, z moich rezerw - powiedział po kilku minutach. - Więc skąd?
- Znikąd. - Oznajmił Samuel siadając ciężko na piasku. - Wiesz, że na tej wyspie nie można się aportować. Tylko ja mogę to zrobić nie naruszając zaklęcia pętli czasowej.
- Wiem, ale czułem, że muszę spróbować.
- Magia Czwartego Poziomu Harry. Nie wiem jak, ale albo opanowałeś ją, albo skoczyłeś od razu na Magię Piątego Poziomu, a niemożliwe jest utrzymywanie Piątego Poziomu na stałe. Magia Czwartego Poziomu pozwala na korzystanie z energii gwiazd, ruchu ziemi, księżyca. Oczywiście musisz się tego nauczyć, byśmy mieli pewność, że nie stanowisz zagrożenia, ale chyba jesteś pierwszym, który opanował to bez medytacji, bez instrukcji.
- Więc co teraz? - Zapytał Harry. - Tego miałeś mnie uczyć.
- Nadal będę cię tego uczył, ale tylko by mieć pewność, że rozumiesz. Że używasz jej bezpiecznie. Jest znacznie lepsza niż Magia Trzeciego Poziomu, ale też znacznie groźniejsza - wyjaśnił. - Powiedz mi jak zatrzymasz pędzącą falę tsunami?
Harry milczał przez chwilę.
- To niemożliwe, żaden mur tego nie zrobi, ale można uderzyć w kilku miejscach, by sama się zapadła. Przełamać ją na kawałki. Stworzyć kilkadziesiąt małych, słabych. - Odpowiedział.
- A jeśli nie masz dość mocy by to zrobić.
- Wtedy jesteś trupem.
- Jeśli zaczniesz świadomie korzystać z Magii Czwartego Poziomu, uderzy w ciebie tsunami mocy. A jedynie mając dość własnej mocy możesz je okiełznać. Tak jak powiedziałeś. Można mniejszą mocą, podzielić wielką. Wziąć to co chcesz, ale trzeba mieć tę mniejszą moc.
**
Maski
**
Podsumowanie.
Harry walczy. Zazwyczaj.
- Pokonuje dziesiątki wrogów, w błyskawicznych atakach opisanych „Harry zabijał ich dziesiątkami." „Setki Śmierciożerców leżało trupem"
- Albo babrze się z jednym przeciwnikiem. „Pojedynkowali się kilka minut, aż..." itp.
Walka nie trwa zazwyczaj dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Polecam oglądanie kursów fechtunku, walk grupowych na Bitwie Narodów. Albo ustawek kibiców. Tak wygląda bitwa. Szybko, wielu na jednego, bez pardonu. Walka trwa do pierwszej pomyłki, a pierwsza pomyłka zdarza się szybko. Potem jak mawiał, jeden z mistrzów, zaczyna się kopanie. Sprowadzasz przeciwnika na ziemię i zaczyna się kopanie, wyłamujesz mu nóż, przewracasz i zaczyna się kopanie, itp.
Co innego pojedynek, na arenie. Tu jest czas, na taktykę, finezję, „ostrożność", badanie przeciwnika.
Zawsze męczyło mnie, albo czytanie o kilku/kilkunasto minutowej walce, podczas bitwy.
Zawsze męczyło mnie zabijanie setek wrogów w jednym zdaniu.
Magia może być widowiskowa (już to pisałem), walka także.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro