Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę, czy PW, zachęcam do dalszego komentowania.
Dziś postanowiłem, że napisze dziesięć rozdziałów, potem zamieszczę(część gotowa, cześć będę pisał) dziesięć rozdziałów autorskiej opowieści. Coś po części będące kryminałem, po części opowieścią o detektywie, a w tle coś z magicznej tajemnicy. Całość umiejscowiona w czasie nam współczesnym.
I tak będę co dziesięć rozdziałów zmieniał opowieść. Co wy na to? A gdzieś pomiędzy pojawi się druga część DICK’a
Pozdrawiam i życzę miłego czytania.


Rozdział 4
- Związaliśmy się przysięgą, ale nie sądzę byś miał jakąkolwiek szansę na przeżycie tego co sobie zaplanowałeś.
- Wiem Samuelu, ale czuję, że tak powinienem, a odkąd słucham tego głosu wiele z mojego życia ma lepszy odcień.
- A co powiedziałeś Maissie?
- Że wybrałem Feniksa – odpowiedział, z uśmiechem dzieciaka, któremu udał się dobry dowcip.
- Czyli masz pojęcie jak by zareagowała?
- Mało tego, wiem jak zareaguje, gdy się dowie.
- A dowie się szybciej niż myślisz. Każdy w naszej wiosce ma na tyle czułe zmysły, by wykryć jakie istoty tu sprowadzamy.
- No cóż, jeśli przeżyje to nie powinna mnie zabić – powiedział.
- A jeśli umrzesz, to mnie też raczej nie zabije. Choć jej moc jest olbrzymia – zaśmiał się.
**
Maski
**
Dwa smoki spoglądały na siebie wrogo, spod magicznych kopuł w jakich były zamknięte. Obok nich znajdowały się dwie mniejsze kopuły, w jednej siedział spokojnie Feniks, a druga, była cała pokryta mleczną mgłą.
- Jak bezpieczne jest ich przechowywanie? Feniksy potrafią aportować po zabezpieczonych miejscach – Harry wolnym krokiem szedł w stronę pięciokrotnego kręgu, wyrysowanego pomiędzy kopułami.
- Spokojnie jesteś bezpieczny, żaden się nie wyrwie – powiedział Jacques. – Nie zmieniłeś zdania?
- Nie. Gdzie Samuel? Sądziłem, że będzie chciał być świadkiem.
- Ktoś musi zatrzymać Maissie, poza tym pojawi się tu trzech czarodziejów, dwóch by być świadkami.
- A ten trzeci?
- Ochotnik – powiedział brodacz, zatrzymując się. – Opanował Magię trzeciego Poziomu, ale pewne rytuały osłabiłby jego ciało. Zasadniczo umiera, a że wierzy w pomysł Samuela, zgłosił się do tej roli.
- Mam nadzieję, że nie jest to ojciec…
- Nie. Spokojnie. Jej rodzicie zmarli w nocy, w której do nas przybyłeś.
- Nie powiedziała mi – powiedział Harry, ze smutkiem.
- Jesteśmy nauczeni radzić sobie z emocjami i nie liczyć na współczucie. Jeśli go potrzebujemy to o nie prosimy.
- Prosiła i mam nadzieję, że dałem jej to czego potrzebowała.
Jacques tylko się uśmiechnął.
- Zajmij miejsce, z tego co wiem z notatek mistrza Samuela, łatwiej przejdziesz połączenie, gdy kolejność będzie zamienna, dobra istota, przeciw złej. Masz szansę przeżyć, bo czarodziej jest ochotnikiem, więc dobro przeważa.
- Jak miał na imię nauczyciel Samuela?
- Niva.
- To damskie imię?
- Nie wśród jego ludzi.
**
Maski
**
Pojawiła się trójka czarodziejów. Elevan, Regina i Joalen, przez miesiąc jaki trwało tu oczekiwanie, aż łowcy wrócą, z stworzeniami potrzebnymi do rytuału, poznał już  hierarchię panującą na wyspie.
- Harry jesteś pewny? – Zapytała Regina, która zajmowała się głównie opieką medyczną.
- Tak – odpowiedział, po czym zwrócił się to tego, który jako jedyny mógł być ochotnikiem. – A ty Joalenie?
- Nie, ale niech to nikogo nie powstrzyma – zażartował mężczyzna i przeszedł w miejsce, pośrodku magicznych kopuł. – Mam nadzieję, że cokolwiek postanowisz uda ci się – dodał i usiadł w siadzie wojownika.
- Ostatnia szansa na rzucenie kąśliwej uwagi Elevanie – powiedział Harry, zwracając się do, do tej pory milczącego członka grupy dowodzenia.
- Powiem ci coś, jeśli ci się uda.
- No dobrze dość tych pogaduszek – zarządził Jacques. – Od dwudziestu lat pomagam członkom naszej frakcji w osiąganiu Magii Drugiego Poziomu. Nigdy nie robiłem tego co zaraz się stanie, ale zrobimy to mimo wszystko.
Potter skinął głową siadając wewnątrz kręgu w pozie wojownika.
Jego nauczyciel wzniósł podobne jak, nad zwierzętami kopuły. Tak, że teraz przykrywały wszystkich zainteresowanych. Z tego co zrozumiał Harry od tego momentu nie było odwrotu.
Jacques, rozpoczął inkantację przypominającą śpiew, a w pewnym momencie Czarnomgły smok zawył rozpaczliwie. Coś się nie zgadzała, bo pierwszym rdzeniem jaki miał zostać połączony z Harrym, miał być rdzeń feniksa.
Czarnomgły jednak rozpoczął walkę z twórcą klatki, jakby wyczuł, że ten jest rozproszony. Nie wiele by to dało, bo Jacques był bardzo utalentowany i doświadczonym w tym co robił. A bariery były jednym z jego podstawowych narzędzi pracy.
- Ssspokój – rozkazał Harry w wężomowie. Było to coś, czego robić nie zamierzał, ale magia w nim wzrosła niejako zmuszając go do przemówienia.
Co najdziwniejsze, smok się uspokoił i  wraz z drugim położyły łby, niczym skarcone szczeniaki. Feniks za to zaczął fruwać w swojej klatce, jak oszalały. Co i raz znikał w płomieniach, by pojawić się kawałek dalej. Po chwili Złoty Smok zaryczał coś przeciągle, nie podnosząc łba, a magiczny ptak uspokoił się nieco. CO prawda nadal latał wokół swojego więzienia, ale już nie próbował teleportacji.
- Chyba możemy kontynuować – powiedział Harry, odwracając się do trójki czarodziejów Magii Trzeciego Poziomu.
Jedynym, który nie drgnął był Joalen. Ten wyglądał, jakby widział już to wszystko.
Jacques wznowił swój śpiew, a po kilku chwilach ponad kopułami zaczęły pojawiać się łuki złotego światła, które miały połączyć się z poszczególnymi kręgami otaczającymi Pottera. Tak przynajmniej powinno się stać, ale tym razem nic nie zamierzało pójść wedle planów. Jacques ustalił kolejność i rodzaj stworzeń. Pierwszy miał być feniks, połączoną z najbardziej wewnętrznym kręgiem. Potem kolejno Bazyliszek, Złoty Smok Wzgórzowy, Czarnomgły i na końcu Joalen. I taki też miałby być stopień stopienia rdzeni z rdzeniem chłopaka. Tym razem jednak promienie wychodzące z klatek dawców złączyły się w coś na kształt wiru, a może tornada, część kolorów promieni zabarwiła się na czerwono, a po chwili opadły na kręgi wokół Harrego, z takim tempem i jasnym rozbłyskiem, że ciężko było stwierdzić, który połączył się, z którym kręgiem. Całość nad Potterem nadal wirowała szaleńczo, aż tak jak się zaczęło urwało się.
Złote klatki znikły, pięć ciał leżało bezwładnie. Tam gdzie powinien leżeć Harry Potter znajdowała się wypalona ziemia, a na szerokość największego z kręgu, rozchodziła się kula białej plazmy. Buchało z niej olbrzymie ciepło.
- Możemy coś zrobić? – Zapytała Regina.
- Raczej nie. Nie poszło to tak jak zaplanowałem, ale wydaje mi się, że Smoki, próbowały pomóc i przejęły inicjatywę – odpowiedział Jacques. – Powinno być dobrze.
- Zmniejsza się – zauważył Elevan.
Faktycznie kula bardzo wolno, ale jednak zmniejszała swoją średnicę, zostawiając po sobie coraz większy wypalony lej. Ziemia pod nią była stopiona niczym ceramiczna misa.
Minęło niemal pół godziny, gdy kula zmalała na tyle by odsłonić nadal siedzącego w siadzie wojownika Harrego.
- Żyjesz? – Zapytał Samuel, który pojawił się z Maissie kilka minut temu.
- Żyje.
- A jesteś sobą?
- A uwierzysz, gdy powiem, że tak?
- Idiota – wyrwało się dziewczynie.
To wreszcie spowodowało, że otworzył oczy. Nadal zielone, ale poprzetykane złotymi nićmi, a może tańczącymi strunami, trudno było to jednoznacznie określić.
Harry podniósł się na nogi i zachwiał się. Zatrzymał jednak gestem dłoni tych, który chcieli ruszyć mu na pomoc.
- Nie radzę się jeszcze zbliżać. Krąg ochronny, jaki utworzyły smoki, jeszcze się nie rozwiał. Jeszcze kilka minut – powiedział przyglądając się swoim dłoniom.
- Jak się czujesz? – Zapytała Regina.
- Jak młody bóg. Wydaje się, że nie ma takich rzeczy, jakich nie mógłbym dokonać.
- Nie prychaj Elevanie, nie wiemy co udało się osiągnąć Harremu – Wtrącił Samuel. – Być może moc się skumuluje, a może się uzupełnia, ale pewne jest, że będzie to miała jakiś efekt. Nie wiem dlaczego mój mistrz to robił, ale musiał mieć jakiś cel.
- Maissie? – Odezwął się Harry. – Nie bądź zła. Przeżyłem.
- Może przeżyłeś połącznie swojego rdzenia z pięcioma istotami, ale czy przeżyjesz to co ci potem zrobię, to się okaże.
**
Maski
**
- No dobrze, wszystkie testy jakie mogła przeprowadzić, wskazują, że nie tylko nic ci nie jest, ale masz pełną stabilność rdzenia – powiedziała ponad godzinę później Regina.
- A poziom mocy? – Odezwał się Elevan.
- Wydaje się bez zmian. Teoretycznie ma dostęp do rdzeni, bo da się wykryć zmianę aury, ale nie da się wykryć przyrostu mocy – Odpowiedział Samuel.
- Efekt Czarnomgła – dodał Jacques. – One ukrywają swoją moc, a sądząc po tym co udało mi się zrozumieć, z notatek twojego mistrza – zwrócił się do przywódcy Masek. – Sam wzrost mocy nie był jego celem.
- Łatwo możemy to sprawdzić – powiedział Harry podnosząc się z wyczarowanych noszy, na których położyła go Regina.
Wyciągnął różdżkę i wycelował w przestrzeń obok jego domku. Jej koniec zalśnił srebrno, a obok jego domu, zaczęła się pojawiać kopia. Kamienie nabrały prawidłowego kolory i wydawała się już całkiem realne, gdy Harry upadł na twarz, krwawiąc potężnie z nosa. Domek zapadł się w sobie, ale kilka kamieni nie znikło, a zawaliło się, w niewielkie gruzowisko.
Regina doskoczyła do niego w ułamku sekundy, rzucając czary stabilizujące, a potem lecząc poparzenia dłoni w której trzymał różdżkę.
**
Maski
**
- Maissie chodź do mnie. Regina z nim zostanie, a ty także powinnaś o tym usłyszeć – powiedział Samuel, gdy Harry leżał już bezpiecznie w swoim łóżku.
Złapała go za ramię i razem aportowali w jego gabinecie.
- Usiądź i nie zabieraj raczej głosu – polecił jej, wskazując fotel na uboczu.
Po chwili w do pomieszczenia zaczęli wchodzić członkowie wąskiej rady. To byli główni doradcy Samuela i to oni wybiorą jego następcę.
- Rozumiem, że pora na podsumowanie wyników eksperymentu pana Pottera? – Zapytał Baltis Hanke, jeden z najbardziej wpływowych członków.
- Tak – odpowiedział Samuel kładąc na biurku kamień zabrany z rumowiska. – Opisywałem wam, że zanim zgodził się na rozpoczęcie szkolenia pokazał, że posłużył się Magią Czwartego Poziomu. Nieudolnie, przywołał ledwie widmo na kilka sekund.
- I nadal  nie wiemy jak to zrobił – fuknęła Sevila.
- Podejrzewam – powiedział Jacques. – Że oszukiwał. Ma dość mocno rozwinięte zmysły magiczne, nawet jeśli o tym nie wie. Chwilę wcześniej mógł wyczuć wzorzec Magii Czwartego Poziomu, którą posłużyła się Maissie i go skopiować.
- Ale to by znaczyło, że Magia Wyższych Poziomów, to jedynie kwestia dostępnej mocy.
- Wiedzieliśmy to od dawna. Po prostu nikt, nie był w stanie użyć choćby Magii Drugiego Poziomu będąc na pierwszym. Kwestią czasu było, zanim ktoś z odpowiednim poziomem spróbuje.
- Mimo to, skok o trzy poziomy? – Zawahał się Killian. – Powinien swobodnie posługiwać się co najmniej Magią Drugiego Poziomu. Do tej pory możliwe dla nas były chwilowe skoki o jeden poziom.
- Bo nikt nie odważył się spróbować. Do tego zmierzam. Nikt mu nie powiedział, jak niebezpieczne to jest, a przez swoją ambicje, butę, czy dumę on tego dokonał – wtrącił Samuel. – A dziś po tym jak odprawił Rytuał wprowadzający w Magię Drugiego Poziomu, na pięciu istotach na raz, w tym dwóch smokach i jednym Feniksie, stworzył to – powiedział, przesuwając kamień w ich stronę.
Zapadła pełna napięcia cisza, rozchodząca się w miarę oglądania kamienia.
- Chcesz mi powiedzieć, że czarodziej Drugiego poziomu, stworzył kamień, nie transmutując go, nie przywołując. Po prostu Stworzył go z magii? – Niedowierzanie w głosie Baltisa, było aż namacalne.
- Użyłeś doskonałego opisu – powiedział Samuel. – Gdy Maissie tworzyła dla niego dom. Budowała kamienie z minerałów zawartych w powietrzu, po prostu my budujemy strukturę obiektów, których potrzebujemy. Ten kamień, jest stworzony z magii. Czystej energii, bo nikt mu nie wyjaśnił, jak odbywa się tworzenie Magią Czwartego Poziomu.
Tym razem cisza trwała o wiele dłużej.
- On nie może się dowiedzieć o tym, ze limity nie istnieją – powiedział w końcu Baltis.
- Widzę, że mnie zrozumiałeś – głos Samuela był z jakiegoś powodu smutny. – Narażamy go na wielkie niebezpieczeństwo, ale jeśli udałoby mu się osiągnąć kontrolę na tym, to może nawet Magia Piątego Poziomu byłaby dla niego dostępna.
- Albo zabije nas wszystkich – powiedział Elevan.
- Oszukując go, sprawicie, że wersja Elevana stanie się bardzo prawdopodobna – powiedziała nagle Maissie. – To jest twój największy atut Samuelu. Do tej pory go nie oszukałeś, nawet gdy prawda była dla ciebie niewygodna. Dumbledore manipulował nim całe życie, zresztą nie tylko on. To jest coś czego on boi się najbardziej i czego nie wybaczy. Nielojalności.
- Co więc proponujesz?
- Powiedz mu na co ma szansę i powiedz o ryzyku. Przecież nawet jeśli opanuje tylko Magię Czwartego Poziomu, nadal powinien bez wysiłku wygrać.
- Nie do końca. Jest coś o czym nie piszą w oficjalnych legendach. Potter osiągną magię Drugiego Poziomu, w pierwszym roku wojny z mugolami. Voldemorta pokonał w nieznany nikomu sposób odbijając zaklęcie śmierci. Ale zanim doszło do walki, zniknął z dwójka przyjaciół na prawie rok. Nigdy nikomu nie wyjawili, co wtedy robili. Wedle nich pracowali, nad tym by uczynić Voldemorta śmiertelnym, ale jak to się odbywało, jak ten czarnoksiężnik zyskał nieśmiertelność, tego nie wiemy. Co za tym idzie, nie mamy pojęcia jak, Harry wszedł na Magię Drugiego Poziomu. Jak odkrył ten sposób. Być może mówiąc mu o możliwości ograniczmy jego potencjał. Nie pozwolimy mu odkryć co mógłby zrobić, bo będzie oczekiwał, że ktoś go nauczy.
**
Maski
**
- Jak się czujesz? –
- Dobrze. Gdzie wszyscy? –
- Na spotkaniu. Nikt nie spodziewał się, że ockniesz się tak szybko – powiedziała Regina rzucając zaklęcia diagnostyczne.
- Jak wypadłem?
- Przerażająco dobrze – odpowiedział i uśmiechnęła się. – Elevanowi chyba przemknęło przez myśl, że jednak może przegrać.
Harry zapadł w sen z uśmiechem na twarzy.
**
Maski
**
- Gotowy do nauki? – Usłyszał głos Maissie.
- Skąd wiedziałaś, że nie śpię?
- Bo to ja cię wybudziłam – powiedziała z jego drugiej strony Regina. – Trzymałam się w śpiączce przez ostatnie cztery dni, aż twoja magia się zregenerowała. We śnie da się ją wyczuć, albo podświadomie mi na to pozwoliłeś, bo tylko ja ją wyczuwałam.
- Na pewno nie zrobiłem tego świadomie – odpowiedział. – Rozumiem, że jestem zdrowy, nie mam nigdzie łusek, ani nie zwariowałem?
- Tego ostatniego nie wiem, ale wydaje mi się, byś był bardziej szalony, niż człowiek łączący swój magiczny rdzeń z piątką potężnych magicznych stworzeń – zażartowała. – Dziś Jacques ma dla ciebie kilka ćwiczeń, a Maissie jako jedna z moich asystentek, będzie monitorowała twój stan. Jej słowo ma priorytet nad ćwiczeniami, czy to jasne?
- Tak, pani doktor.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro